W pobliżu jakiegoś kościoła czy kurii czy innej świątyni opaczności.
I kilkanaście kobiet skandowało jakieś hasła - nie wiem czy anty aborcyjne czy to było Ordo Juris czy jak to się pisze.
A na przeciwko stał jakiś ksiądz pewnie wysłany przez przełożonych (niejednokrotnie).
I taka jedna z wydekoltowanym torsem czy jak to się nazywa (to z tych co same proszą o molestowanie) podeszła do księdza i gada:
- A czy ksiądz już kiedyś ruchał kobietę?
Ksiądz jak to ksiądz zawstydzony nie odpowiedział.
- Bo jakby co to jestem chętna.
Odjechałem zanim ksiądz odpowiedział.
I kilkanaście kobiet skandowało jakieś hasła - nie wiem czy anty aborcyjne czy to było Ordo Juris czy jak to się pisze.
A na przeciwko stał jakiś ksiądz pewnie wysłany przez przełożonych (niejednokrotnie).
I taka jedna z wydekoltowanym torsem czy jak to się nazywa (to z tych co same proszą o molestowanie) podeszła do księdza i gada:
- A czy ksiądz już kiedyś ruchał kobietę?
Ksiądz jak to ksiądz zawstydzony nie odpowiedział.
- Bo jakby co to jestem chętna.
Odjechałem zanim ksiądz odpowiedział.