Ukochana stwierdziła, że zawiesi ramkę. Wzięła gwóźdź i ramkę i poszła do pokoju.
- Chcesz tutaj przybić ramkę? – pytam Zośkę.
- No, tutaj. Ładnie będzie wyglądać – odpowiedziała.
- To jest ściana żelbetonowa!
- Przyniesiesz mi młotek, czy nie?
Przyniosłem. Przez następne trzy godziny śmiałem się do łez. Wiem, jestem kawał chvja, ale nie mogłem się powstrzymać.
- Co mi kupisz na dzień kobiet? – zagaduje mnie żona przez telefon.
- Nie wiem, Zośka. Kaktusa dostałaś trzy lata temu, padł po miesiącu. W tamtym roku kupiłem ci rzeźbę kwiatka, to zardzewiała...
- Skończ już. Po prostu kup mi kwiaty, takie normalne! I czekoladki jakieś fikuśne!
- Wiesz co, Zośka? Kupię ci to, co ty mi kupiłaś na dzień mężczyzny!
- Ej, zaraz, ale ja ci nic nie kupiłam!
- Widzę, że łączysz wątki.
- Pamiętasz Stefan, kiedy mamy rocznicę ślubu?
- 10 sierpnia.
- Uuuu, jestem pod wrażeniem!
- Czemu? Złe rzeczy się zawsze pamięta lepiej.
(OLIKS. Wynajmę mieszkanie na miesiąc).
Wołam Zośkę, bo czytam o jej pracy w internecie. W sensie, czytam o wydziale, w którym pracują. Dokładnie to komentarz do artykułu związanego z wydziałem.
- Zośka, piszą o tobie w internetach!
- Co piszą?
- „Te stare kurwy piją kawkę i nic nie robią, mają w dupie klienta, tfu petenta!”
- Coooooo?!
- Też się dziwię, Zośka. Bo zawsze mówisz, że dużo pracujesz.
(OLIKS. Wynajem mieszkania długoterminowy).
Potęga intelektualna mojej żony sprawia, że uczeni muszą zebrać nową wiedzę na temat gatunku ludzkiego.
Gotuję wodę na makaron. W garnku 3l, takim wysokim. Przychodzi żona, patrzy..., patrzy... patrzy.
- Za dużo tej wody.
Jeb, przelała zawartość garnka do drugiego, takiego szerokiego.
I teraz ja na nią patrzę i zachodzę w głowę, jak jej się dwa tryby przemieściły, bo nie wyglądała na zmęczoną myśleniem.
- Chcesz tutaj przybić ramkę? – pytam Zośkę.
- No, tutaj. Ładnie będzie wyglądać – odpowiedziała.
- To jest ściana żelbetonowa!
- Przyniesiesz mi młotek, czy nie?
Przyniosłem. Przez następne trzy godziny śmiałem się do łez. Wiem, jestem kawał chvja, ale nie mogłem się powstrzymać.
- Co mi kupisz na dzień kobiet? – zagaduje mnie żona przez telefon.
- Nie wiem, Zośka. Kaktusa dostałaś trzy lata temu, padł po miesiącu. W tamtym roku kupiłem ci rzeźbę kwiatka, to zardzewiała...
- Skończ już. Po prostu kup mi kwiaty, takie normalne! I czekoladki jakieś fikuśne!
- Wiesz co, Zośka? Kupię ci to, co ty mi kupiłaś na dzień mężczyzny!
- Ej, zaraz, ale ja ci nic nie kupiłam!
- Widzę, że łączysz wątki.
- Pamiętasz Stefan, kiedy mamy rocznicę ślubu?
- 10 sierpnia.
- Uuuu, jestem pod wrażeniem!
- Czemu? Złe rzeczy się zawsze pamięta lepiej.
(OLIKS. Wynajmę mieszkanie na miesiąc).
Wołam Zośkę, bo czytam o jej pracy w internecie. W sensie, czytam o wydziale, w którym pracują. Dokładnie to komentarz do artykułu związanego z wydziałem.
- Zośka, piszą o tobie w internetach!
- Co piszą?
- „Te stare kurwy piją kawkę i nic nie robią, mają w dupie klienta, tfu petenta!”
- Coooooo?!
- Też się dziwię, Zośka. Bo zawsze mówisz, że dużo pracujesz.
(OLIKS. Wynajem mieszkania długoterminowy).
Potęga intelektualna mojej żony sprawia, że uczeni muszą zebrać nową wiedzę na temat gatunku ludzkiego.
Gotuję wodę na makaron. W garnku 3l, takim wysokim. Przychodzi żona, patrzy..., patrzy... patrzy.
- Za dużo tej wody.
Jeb, przelała zawartość garnka do drugiego, takiego szerokiego.
I teraz ja na nią patrzę i zachodzę w głowę, jak jej się dwa tryby przemieściły, bo nie wyglądała na zmęczoną myśleniem.
--
I am the law!