Poetka Wisława Szymborska oraz młodzi pracownicy Uniwersytetu Jagiellońskiego zostali zaproszeni na konferencję polonistyczną do Londynu. Poetce organizator ufundował bilet lotniczy, pozostali jechali samochodem. Szymborska poprosiła, by po drodze ułożyli tyle sprośnych limeryków, ile miną miejscowości. Limeryki te dziennikarka Joanna Szczęsna cytowała lekarzowi, jednemu z przywódców powstania w getcie warszawskim Markowi Edelmanowi, którego wierszyki nie bawiły. Ożywił się dopiero, gdy usłyszał ten:
„Raz pewien Żyd ze Stralsundu
Zapisał się był do Bundu.
Lecz wnet go z Bundu wylali,
Gdy ch… swym jak ze stali
Stargał paradny mundur”.
Edelman skomentował: co za głupoty mi opowiadasz, przecież my, w Bundzie, nie nosiliśmy żadnych mundurów.
................
Aktorzy Jan Kociniak i Jan Kobuszewski tworzyli pierwszy satyryczny program telewizyjny „Wielokropek”.
- Pewnego dnia nadawano w telewizji wielogodzinne przemówienie towarzysza Wiesława, czyli I sekretarza PZPR Władysława Gomułki - wspominał Jan Kobuszewski. Mowa przedłużyła się znacznie, więc pospiesznie zmieniono układ programu i nadano po przemówieniu "Wielokropek". A trzeba przypomnieć, że zaczynał się on scenką, w której starszego pana, drzemiącego w fotelu, budził dźwięk budzika i głos z tak zwanego offu: "Telewidzu obudź się. Zaczynamy". Podobno w KC PZPR rozpętało się piekło.
..................
ZBIGNIEW ZAMACHOWSKI*: Dla Jerzego Grzegorzewskiego ważna była cisza i milczenie. Jurek słynny był z tego, że szatkował utwory bez litości. Był mistrzem skrótów. W ,,Wyzwoleniu’’ wykreślił z monologu Żeni Herman coś, na czym jej niezwykle zależało, i postanowiła o to zawalczyć. Pół nocy siedziała w domu nad tym monologiem, wyrzuciła duże partie tekstu, przyszła następnego dnia i pokazała te poprawki Grzegorzewskiemu, prosząc, żeby w zamian przywrócił fragment, na którym jej zależało. A on cały szczęśliwy, że ktoś jeszcze bardziej skondensował tekst, wyrzucił jej jedno i drugie i powiedział: ,,No, coś za coś, pani Żeniu’’. Po tym wszystkim pani Żenia została z rolą… niemą. Tylko Grzegorzewski mógł coś takiego zrobić. A ,,coś za coś, pani Żeniu’’ weszło do naszego teatralnego języka.
Najgenialniejsza anegdota o Grzegorzewskim związana jest z ,,Weselem’’. Wernyhora miał tam wielką scenę i na jakieś próbie grający go Wiktor Sadecki, którego stan pozostawiał wiele do życzenia, zamiast machnąć cały ten monolog, wyszedł na scenę i powiedział:
,,Jutro’’. I koniec. Grzegorzewski łyknął to z radością i z dwudziestu paru stron tekstu zostało jedno słowo.
...................
Jan "Ptaszyn" Wróblewski (...) - zauważyłem taką ciekawostkę. Od dziesięcioleci na srebrnym ekranie pomiędzy noworoczną fiestą i artystycznym jarmarkiem pojawia się zawsze aktualny pierwszy sternik i nam życzy.
Życzy zawsze dobrze, ale jakoś w takim swoim kontekście, czyli życzy sobie. "Udanego", "szczęśliwego", "dobrego" Nowego Roku znaczyło kolejno: "odrąbiemy wam łapy", "pomóżcie", "weźcie się do roboty", "wytrwajcie", "zaciśnijcie pasa", "nie marudźcie", "róbcie swoje" itd.
https://www.youtube.com/watch?v=UtAWBm_-1AE
Słuchając zawsze jakiś nóż w kieszeni się otwierał. Ale posłuchałem nagrania archiwalnego, czyli życzeń sprzed chyba 50 lat i... No i jakoś śmiać mi się zachciało. Po pierwsze pasują ciągle jak ulał. Tak w kontekście jak i bez. Po drugie, to wspomnienia czegoś, czego już nie ma, a fajne nie było. I po trzecie, czego by który z nich nie życzył nam w kontekście swoim, to i tak nie przetrwa. Wiatr historii go zmiata, a my pozostajemy i komentujemy: "I co, Ty chciałeś nas?" i oglądamy go jak najlepszy kabaret. Po prostu się śmiejemy, bo mamy z czego. Więc na ten Nowy Rok życzę wszystkim uśmiechu. Może na kredyt, ale bez cienia wątpliwości, że powód w końcu się znajdzie. Zresztą proszę zobaczyć i się przekonać. Ja się ubawiłem. Przepraszam, zapomniałem dodać: Z partyjnym pozdrowieniem.
Ptaszyn (fb)
anegdoty o sławnych Polakach (fb)
anegdoty teatralne, filmowe i muzyczne (fb)