Powoli zapadał zmierzch. Yon układał się do snu. Przeciągnął się i znowu naszła go jakaś fala rozgoryczenia. Wstał z łóżka, poszedł do kuchni, zrobił sobie herbatę i wrócił do pokoju. Gdzieś z głębi pościeli usłyszał głos:
-W mordkę kopana śpiąca królewna.
W pierwszej chwili pomyślał, że to nie wyłączone radio, ale gdy głos się powtórzył - zaczął nerwowo przerzucać pościel. Po chwili zobaczył jakieś małe, puszyste draństwo. Miało mordę od ucha do ucha, więc pewnie to ono gadało. W obawie, żeby go nie ugryzło, złapał je za śmieszną, małą nogę. Paskudztwo zaczeło się drzeć jak diabli i zgodnie z obawami, próbowało ugryźć Yon w palec.
Wypił herbatę ze szklanki i wrzucił tam stwora. Ten, niezbyt zadowolony, że siedzi w szklance, usiadł na jej dnie i bezczelnie przyglądał się Yon.
A Yon popatrzył na niego i zapytał:
-Te? Umiesz gadać?!
Stworzenie popatrzyło z pogardą i odpowiedziało:
-Tylko nie "te". Jak chcesz pogadać to przyprowadź ojca.
-Mów coś za jeden i co robisz w moim łóżku?!! Krasnal, czy jaka inna cholera...
Kudłacz aż się opluł ze złości, zasyczał, zapiszczał, pomruczał coś i zniknął.
Yon posiedział jeszcze chwilę i poszedł spać.
Kiedy usnął, w kącie pokoju błysnęło i pojawił się kudłacz. Popatrzył na śpiącego, wyciągnął coś spod futra, dotknął tym głowy Yon, chwilę postękał i rozpłynął się w powietrzu.
Rano Yon obudził się w świetnym humorze, nie pamiętając dobrze o wieczornym wydarzeniu, które wydało mu się kolejnym, niedorzecznym snem.
Nie wiedział, że jego skutki pozna za rok.
Nie wiedział, jak bardzo to spotkanie zmieni jego życie.
Jestem współautorką tego dziwnego opowiadania.
Powstało w czasie matur i popijawy ok. 4 nad ranem w maju 1990 roku (ale nie mojej matury).
To mój pierwszy post na półmisku.
-W mordkę kopana śpiąca królewna.
W pierwszej chwili pomyślał, że to nie wyłączone radio, ale gdy głos się powtórzył - zaczął nerwowo przerzucać pościel. Po chwili zobaczył jakieś małe, puszyste draństwo. Miało mordę od ucha do ucha, więc pewnie to ono gadało. W obawie, żeby go nie ugryzło, złapał je za śmieszną, małą nogę. Paskudztwo zaczeło się drzeć jak diabli i zgodnie z obawami, próbowało ugryźć Yon w palec.
Wypił herbatę ze szklanki i wrzucił tam stwora. Ten, niezbyt zadowolony, że siedzi w szklance, usiadł na jej dnie i bezczelnie przyglądał się Yon.
A Yon popatrzył na niego i zapytał:
-Te? Umiesz gadać?!
Stworzenie popatrzyło z pogardą i odpowiedziało:
-Tylko nie "te". Jak chcesz pogadać to przyprowadź ojca.
-Mów coś za jeden i co robisz w moim łóżku?!! Krasnal, czy jaka inna cholera...
Kudłacz aż się opluł ze złości, zasyczał, zapiszczał, pomruczał coś i zniknął.
Yon posiedział jeszcze chwilę i poszedł spać.
Kiedy usnął, w kącie pokoju błysnęło i pojawił się kudłacz. Popatrzył na śpiącego, wyciągnął coś spod futra, dotknął tym głowy Yon, chwilę postękał i rozpłynął się w powietrzu.
Rano Yon obudził się w świetnym humorze, nie pamiętając dobrze o wieczornym wydarzeniu, które wydało mu się kolejnym, niedorzecznym snem.
Nie wiedział, że jego skutki pozna za rok.
Nie wiedział, jak bardzo to spotkanie zmieni jego życie.
Jestem współautorką tego dziwnego opowiadania.
Powstało w czasie matur i popijawy ok. 4 nad ranem w maju 1990 roku (ale nie mojej matury).
To mój pierwszy post na półmisku.
--
0o0o0o0o0o0o0o0o0o0o0o0o0o0o0oo0o0o0o0o0o0o0o0o0o0o0o0o0o0o0