Postać w czerni przeszła przez długi korytarz. Stopy obute w glany uderzały po ceramicznej posadzce, raz; dwa; raz; dwa. Długi skórzany płaszcz ciągnął się po podłodze, okiennice z wybitymi szybami skrzypiały złowieszczo. Ostatnie drzwi, ostatni pokój. Postać zdjęła kaptur, jej długie włosy spłynęły na ramiona oraz częściowo także na plecy. Z każdym pokonywanym calem drzwi skrzypiały, wreszcie tajemniczy jegomość przekroczył próg. Zamknął za sobą drzwi i przystawił krzesło, musiał mieć pewność, że nikt tutaj nie trafi. Wyjął z kieszeni świecę; była czarna, a w jej środku kłębiła się jakaś mgła. Świeca powędrowała na środek pokoju. Płomień zapalniczki oświetlił mrok pokoju, na ścianach widniały czerwone symbole, a posadzka była pokryta czarnym atłasem. Świeca zapłonęła. Mężczyzna ukląkł na jedno kolano, z pochwy na udzie wyjął sztylet; był on pokryty runami, każdy pojedynczy ryt zawierał w sobie słowa mocy. Jedno precyzyjne cięcie, krew z dłoni powoli kapała na ogień świecy, który zdawał się ożywiać z każdym liźnięciem gęstej cieczy. Nagle wszystko ucichło, a ogień zgasł w rozbłysku czarnego światła.
- Przybyłem na twe wezwanie – rozległ się głos, straszny i gardłowy. Wydawało się, że ściany się rozsypią, a okna do końca wylecą z framug. Nie działał jednak na postać w czerni.
- Przybyłeś, bo Cię wezwałem, proponuję tobie układ.– z głosu biła młodość, mimo to był stanowczy i władczy. Mimo śpiewnego tonu, był przerażający.
- Żądam władzy, bogactwa, wiecznego piękna i najprawdziwszej potęgi. Chcę mieć moc zmieniania całych wszechświatów. Wiem, że możesz to dla mnie zrobić.
Druga postać, o ile naprawdę tam była, wydała gniewny pomruk. Ciemność zawirowała gwałtownie, świeca znów zapłonęła, naprzeciw postaci w czerni stał, przystojny, lekko niedogolony mężczyzna, ubrany w nieskazitelnie biały garnitur, w ręku trzymał teczkę. Uśmiechał się szeroko.
- No, to w takim razie zapraszam do biurka.– jak spod ziemi na przeciwległym krańcu pomieszczenia wyrosło mahoniowe biurko. Postacie podeszły do niego i usiadły naprzeciw siebie.
- Co my tutaj mamy? Władza, bogactwo, oho nawet wieczne piękno, proszę, proszę, wygórowane żądania, nie powiem.– sprawiał wrażenie bardzo uradowanego całą tą sytuacją.
- Dusza…– postać w czerni wychrypiała głosem przesyconym żądzą.
- Moja dusza w zamian.
Uśmiech zagościł na twarzy postaci w garniturze. W jego czarnych oczach, wśród płomieni tańczyła śmierć.
- Dusza, to delikatna sprawa, ale cóż, nie sądzę byś miał coś więcej, co by mnie interesowało– jego teczka powędrowała na biurko, ze środka wyciągnął laptopa, a na przeciwległym biurku pojawiła się drukarka.
- Muszę wypełnić tylko niezbędne druczki, wiesz, szef nie lubi, jak w firmie jest bałagan. Taak, Robert Kantor, zgadza się? Oczywiście, że tak. Wiek 27 lat, stan cywilny – kawaler. Zainteresowania? Okultyzm, hah akurat się nie zdziwiłem; czarna magia; hmm, może na tym skończymy. Ach, zapomniałbym o najważniejszym, pański PESEL. – młodzieniec w czerni był zdumiony, spodziewał się jakichś tańców, czarnych postaci, rogów, płomiennych czerwonych sylwetek, ofiar, krwi.
- Kurwa nie wierzę, że piekło poszło w komerchę - zaklął szpetnie w myślach, po czym szybko zajrzał do dowodu, podając niezbędne cyferki.
Nie chcąc rozczarować swego klienta, postanowił troszkę nagiąć obowiązujące zasady.
- No to teraz tylko podpisik własną krwią i możemy się zbierać. O tutaj, tutaj, jeszcze tu. No dziękuję panu za kooperację, instrukcję obsługi, kartę gwarancyjną oraz kopię umowy otrzyma pan pocztą. Wie pan, ostatnio mamy taki burdel, że oryginały wolimy mieć u siebie. Ostatnio mieliśmy problem z niejakim, hmm nie pamiętam imienia, czego on sobie nie życzył, haha, nawet chciał mieć bliźniaka; wziął on oryginał umowy do siebie, potem, gdy przyszło co do czego, to się wyparł. No po prostu chyba zaczniemy go ciągać po sądach. No, ale ja tutaj przynudzam, a czas leci. Do widzenia, a zobaczymy się na pewno. – biurko zniknęło, a postać po prostu rozwiała się w ścianie. Młodzieniec stał oniemiały, właśnie sprzedał swoją duszę, w zamian za nieograniczoną władzę. Wszystko było jak we śnie. - Wszystko fajnie, tylko co się właściwie zmieniło, instrukcja obsługi, od kiedy wprowadza się instrukcje obsługi od nadprzyrodzonych mocy. Co za świat… Wszędzie ta biurokracja.
Wyszedł z budynku, który zniknął za jego plecami, „Teren Niebezpieczny – Zakaz Przebywania” głosiła tabliczka przed metalową barykadą. Mijając kolejne przecznice, kroczył ulicami Warszawy w kierunku swojego domu,
***
Wreszcie dotarł na miejce. Ponure blokowisko witało szarymi ścianami i obdrapanymi klatkami schodowymi. Przed numerem 19 na ławce, siedziało paru upitych meneli. Polska szara rzeczywistość. Wkroczył do ciemnej klatki schodowej. Sprawdził skrzynkę, w środku była niewielka paczuszka, może rozmiaru zeszytu.
Szybko porwał ją, nie kłopocząc się nawet zamykaniem i tak rozlatującej się skrzynki na listy. Wbiegł do mieszkania i rozerwał papier. W środku była czysta kartka papieru oraz płyta CD.
- Bez żartów, nawet instrukcje dają na płycie CD... - jego myśli go bawiły, spodziewał się jakiegoś starożytnego almanachu, a otrzymał najzwyklejszego sidika. Wrzucił płytę do swojego PCta.
„Witamy, ten oto samouczek przeprowadzi Cię przez proces przyswajania nowej wiedzy i mocy, proszę nacisnąć dowolny klawisz, aby przejść dalej”.
Kolory były ciemne, a napis niewyraźny.
- Ich graficy po prostu spierdolili sprawę. - Jednak po chwili klikał już spację, po prostu chłonął zapisane tam instrukcje.
***
- Witamy, w Hell Inc. program przeprowadzi pana przez proces rejestracyjny oraz odpowie na wszelkie pańskie pytania. Naćiśnij dowolny klawisz aby kontynuować.
Spacja.
- Jeden – Umowa
- Dwa – Warunki umowy
- Trzy – Karta gwarancyjna
- Cztery – Samouczek, czyli jak być bogiem w czterech prostych lekcjach.
Czwórka.
- Proszę się odprężyć, wszystko co teraz zobaczysz i usłyszysz jest własnością Hell Inc. rozpowszechnianie lub udostępnianie tego osobom postronnym, będzie ścigane i karalne dożywotnim zakazem korzystania z usług firmy. Życzę miłego dnia. Naciśnij dowolny klawisz by rozpocząć pokaz.
Spacja.
Młodzieniec wpatrywał się oniemiały w ekran. Taka potęga, wreszcie należy do niego. Po długich godzinach film się skończył.
- Dziękujemy za skorzystanie z usług Hell Inc. jedynego dostawcy złych mocy na świecie. Życzymy miłego dnia.
Na ekranie monitora pozostały tylko dwa słowa.
- Hell Inc.
Robert nic sobie z tego nie robił, chciał jak najszybciej wypróbować swoje nowonabyte zdolności.
- Od czego by tu zacząć – myślał na głos, zdarzało mu się to dosyć często, z tego powodu ludzie uważali go za schizofrenika.
- Coś prostego, a jednak szatańskiego, wprowadzającego zamęt i zniszczenie. – burczenie w brzuchu przerwało jego plany.
- Niech to szlag od prawie dwóch dni nic nie jadłem, zniszczenie i chaos poczekają, teraz mam ochotę na wielką salami z potrójnym serem i dietetyczną colę. – skoncentrował się dokładnie jak pokazywała wyjątkowo urocza prezenterka na filmie. Pomyślał o wielkiej, apetycznej, ociekającej sosem pizzy i puff w obłoku szarej mgły pojawiło się przed nim kartonowe pudełko.
- Jejciu, to niesamowite, mmmm pyszności – po chwili bez zbytniego skrępowania rzucił się pałaszować swój posiłek.
Minęła godzina, Robert rozwalony na kanapie snuł plany, nigdy nie miał zbyt wygórowanych marzeń, własny zespół metalowy, duży dom na plaży, niezdzierające się podeszwy do glanów, no i oczywiście pieniądze.
- Taak pieniądze, to jest to, pomyślmy, milion ? niee, przecież mogę mieć o wiele więcej, 10 milionów ? mało, ciągle mało, miliard, taak to odpowiednia kwota. – chwila koncentracji, telefon.
- Noszz, akurat w takim momencie. – zły podszedł do aparatu.
- Słucham – warknął do słuchawki
- Eee, pan Robert Kantor? – miły damski głos wyraźnie się zachwiał.
- Tak, czego ode mnie chcecie ?
- Nie wiem jak to się stało ale saldo na pańskim koncie osiągnęło: miliard dwadzieścia osiem złotych i dwanaście groszy.
- Że kurwa co ?! – nie wierzył własnym uszom, właśnie został miliarderem? To była bajka.
- Eee, przepraszam wyrwało mi się. Życze miłego dnia. – słuchawka z trzaskiem powędrowała na widełki.
Więc mogę wszystko, powtarzał sobie w myślach, świat nie ma przedemną tajemnic, jestem jak bóg.
- Hahahaha, a więc czas zmienić świat. – oczyma wyobraźni widział klękające narody, wielbiące go kobiety, z płcią przeciwną niestety zawsze miał problemy, krainy, które wydawały się nie mieć końca, a ich wspaniałość była niedoopisania.
Wyjrzał przez okno, świat cały czas był szary i ponury.
- Może muszę się bardziej skoncentrować.
Zagłębił się w swój umysł, całą swoją wolę skierował w jeden rozkaz. Doskoczył do okna, nic się nie zmieniło.
- A to banda, skurwysynów, oszukali mnie. – szybko doskoczył do komputera i wyszukał telefon do Hell Inc. Szybko wystukał na klawiaturze aparatu – 666 666 666.
- Witam, tutaj „Czerwona Linia” Hell Inc. Jeśli chcesz złożyć zażalenie, reklamację, powołać się na gwarancję wciśnij 1.
Jedynka, po chwili zgłosił się męski, szorstki głos.
- Dzień dobry, Lucek Kopytko, „Czerwona Linia” dział reklamacjii, w czym mogę pomóc?
- Nie taki dobry, dzisiaj otrzymałem wasz… - rzucił okiem na płytę CD – „Bogiem w czterech krokach”, jestem z niego niezadowolony, dzisiaj chciałem zmienić świat, stworzyć dla siebie królestwo, zniszczyć mych wrogów itp. Lecz nie działa, nic się nie stało. Żądam wyjaśnień!
- Hmm, to rzeczywiście złożony problem, zanim będę mógł panu pomóc proszę odpowiedzieć na kilka pytań.
- Czy czytał pan warunki umowy, oraz kartę gwarancyjną? – Robert przełknął ślinę, wiedział, że jest w tym jakiś haczyk.
- Eeerhm, Nie nie czytałem ale co to ma do rzeczy.
Głos Lucka od razu stał się wesoły i radosny.
- Czy to było pańskie pierwsze życzenie ? Znaczy czy wypowiadał, myślał pan o innych rzeczach wcześniej?
- Tak, stworzyłem pizze, jedną wielką salami i miliard polskich nowych złotych.
- Trzeba było przeczytać, umowę. Podpunkt 4ty wers piąty, ósma kropka od góry, mówi wyraźnie. Ekhem, ekhem: „W przypadku zestawu „Bogiem w czterech krokach”, obowiązuje plan taryfowy z miesięcznym limitem jakości życzeń, mocy.” Przelicznik znajdzie pan na końcu umowy. Z tego co się orientuję, wykorzystał pan swój limit na przynajmniej 14 lat. Z powodów takich zaległości niestety jesteśmy zmuszeni cofnąć pańskie ostatnie życzenie, oraz pobrać opłatę dodatkową w wysokości 1000 złotych. Jeśli miałby pan jeszcze jakieś problemy proszę śmiało dzwonić. Pozdrawiam Lucek Kopytko.
Robert Kantor stał oniemiały, w ręku wciąż trzymał słuchawkę.
- Pierdolona biurokracja… - prawie krzyknął po całym pokoju.
Co za świat, że nawet piekło schodzi na psy, to się po prostu w głowie nie mieści.
KONIEC
- Przybyłem na twe wezwanie – rozległ się głos, straszny i gardłowy. Wydawało się, że ściany się rozsypią, a okna do końca wylecą z framug. Nie działał jednak na postać w czerni.
- Przybyłeś, bo Cię wezwałem, proponuję tobie układ.– z głosu biła młodość, mimo to był stanowczy i władczy. Mimo śpiewnego tonu, był przerażający.
- Żądam władzy, bogactwa, wiecznego piękna i najprawdziwszej potęgi. Chcę mieć moc zmieniania całych wszechświatów. Wiem, że możesz to dla mnie zrobić.
Druga postać, o ile naprawdę tam była, wydała gniewny pomruk. Ciemność zawirowała gwałtownie, świeca znów zapłonęła, naprzeciw postaci w czerni stał, przystojny, lekko niedogolony mężczyzna, ubrany w nieskazitelnie biały garnitur, w ręku trzymał teczkę. Uśmiechał się szeroko.
- No, to w takim razie zapraszam do biurka.– jak spod ziemi na przeciwległym krańcu pomieszczenia wyrosło mahoniowe biurko. Postacie podeszły do niego i usiadły naprzeciw siebie.
- Co my tutaj mamy? Władza, bogactwo, oho nawet wieczne piękno, proszę, proszę, wygórowane żądania, nie powiem.– sprawiał wrażenie bardzo uradowanego całą tą sytuacją.
- Dusza…– postać w czerni wychrypiała głosem przesyconym żądzą.
- Moja dusza w zamian.
Uśmiech zagościł na twarzy postaci w garniturze. W jego czarnych oczach, wśród płomieni tańczyła śmierć.
- Dusza, to delikatna sprawa, ale cóż, nie sądzę byś miał coś więcej, co by mnie interesowało– jego teczka powędrowała na biurko, ze środka wyciągnął laptopa, a na przeciwległym biurku pojawiła się drukarka.
- Muszę wypełnić tylko niezbędne druczki, wiesz, szef nie lubi, jak w firmie jest bałagan. Taak, Robert Kantor, zgadza się? Oczywiście, że tak. Wiek 27 lat, stan cywilny – kawaler. Zainteresowania? Okultyzm, hah akurat się nie zdziwiłem; czarna magia; hmm, może na tym skończymy. Ach, zapomniałbym o najważniejszym, pański PESEL. – młodzieniec w czerni był zdumiony, spodziewał się jakichś tańców, czarnych postaci, rogów, płomiennych czerwonych sylwetek, ofiar, krwi.
- Kurwa nie wierzę, że piekło poszło w komerchę - zaklął szpetnie w myślach, po czym szybko zajrzał do dowodu, podając niezbędne cyferki.
Nie chcąc rozczarować swego klienta, postanowił troszkę nagiąć obowiązujące zasady.
- No to teraz tylko podpisik własną krwią i możemy się zbierać. O tutaj, tutaj, jeszcze tu. No dziękuję panu za kooperację, instrukcję obsługi, kartę gwarancyjną oraz kopię umowy otrzyma pan pocztą. Wie pan, ostatnio mamy taki burdel, że oryginały wolimy mieć u siebie. Ostatnio mieliśmy problem z niejakim, hmm nie pamiętam imienia, czego on sobie nie życzył, haha, nawet chciał mieć bliźniaka; wziął on oryginał umowy do siebie, potem, gdy przyszło co do czego, to się wyparł. No po prostu chyba zaczniemy go ciągać po sądach. No, ale ja tutaj przynudzam, a czas leci. Do widzenia, a zobaczymy się na pewno. – biurko zniknęło, a postać po prostu rozwiała się w ścianie. Młodzieniec stał oniemiały, właśnie sprzedał swoją duszę, w zamian za nieograniczoną władzę. Wszystko było jak we śnie. - Wszystko fajnie, tylko co się właściwie zmieniło, instrukcja obsługi, od kiedy wprowadza się instrukcje obsługi od nadprzyrodzonych mocy. Co za świat… Wszędzie ta biurokracja.
Wyszedł z budynku, który zniknął za jego plecami, „Teren Niebezpieczny – Zakaz Przebywania” głosiła tabliczka przed metalową barykadą. Mijając kolejne przecznice, kroczył ulicami Warszawy w kierunku swojego domu,
***
Wreszcie dotarł na miejce. Ponure blokowisko witało szarymi ścianami i obdrapanymi klatkami schodowymi. Przed numerem 19 na ławce, siedziało paru upitych meneli. Polska szara rzeczywistość. Wkroczył do ciemnej klatki schodowej. Sprawdził skrzynkę, w środku była niewielka paczuszka, może rozmiaru zeszytu.
Szybko porwał ją, nie kłopocząc się nawet zamykaniem i tak rozlatującej się skrzynki na listy. Wbiegł do mieszkania i rozerwał papier. W środku była czysta kartka papieru oraz płyta CD.
- Bez żartów, nawet instrukcje dają na płycie CD... - jego myśli go bawiły, spodziewał się jakiegoś starożytnego almanachu, a otrzymał najzwyklejszego sidika. Wrzucił płytę do swojego PCta.
„Witamy, ten oto samouczek przeprowadzi Cię przez proces przyswajania nowej wiedzy i mocy, proszę nacisnąć dowolny klawisz, aby przejść dalej”.
Kolory były ciemne, a napis niewyraźny.
- Ich graficy po prostu spierdolili sprawę. - Jednak po chwili klikał już spację, po prostu chłonął zapisane tam instrukcje.
***
- Witamy, w Hell Inc. program przeprowadzi pana przez proces rejestracyjny oraz odpowie na wszelkie pańskie pytania. Naćiśnij dowolny klawisz aby kontynuować.
Spacja.
- Jeden – Umowa
- Dwa – Warunki umowy
- Trzy – Karta gwarancyjna
- Cztery – Samouczek, czyli jak być bogiem w czterech prostych lekcjach.
Czwórka.
- Proszę się odprężyć, wszystko co teraz zobaczysz i usłyszysz jest własnością Hell Inc. rozpowszechnianie lub udostępnianie tego osobom postronnym, będzie ścigane i karalne dożywotnim zakazem korzystania z usług firmy. Życzę miłego dnia. Naciśnij dowolny klawisz by rozpocząć pokaz.
Spacja.
Młodzieniec wpatrywał się oniemiały w ekran. Taka potęga, wreszcie należy do niego. Po długich godzinach film się skończył.
- Dziękujemy za skorzystanie z usług Hell Inc. jedynego dostawcy złych mocy na świecie. Życzymy miłego dnia.
Na ekranie monitora pozostały tylko dwa słowa.
- Hell Inc.
Robert nic sobie z tego nie robił, chciał jak najszybciej wypróbować swoje nowonabyte zdolności.
- Od czego by tu zacząć – myślał na głos, zdarzało mu się to dosyć często, z tego powodu ludzie uważali go za schizofrenika.
- Coś prostego, a jednak szatańskiego, wprowadzającego zamęt i zniszczenie. – burczenie w brzuchu przerwało jego plany.
- Niech to szlag od prawie dwóch dni nic nie jadłem, zniszczenie i chaos poczekają, teraz mam ochotę na wielką salami z potrójnym serem i dietetyczną colę. – skoncentrował się dokładnie jak pokazywała wyjątkowo urocza prezenterka na filmie. Pomyślał o wielkiej, apetycznej, ociekającej sosem pizzy i puff w obłoku szarej mgły pojawiło się przed nim kartonowe pudełko.
- Jejciu, to niesamowite, mmmm pyszności – po chwili bez zbytniego skrępowania rzucił się pałaszować swój posiłek.
Minęła godzina, Robert rozwalony na kanapie snuł plany, nigdy nie miał zbyt wygórowanych marzeń, własny zespół metalowy, duży dom na plaży, niezdzierające się podeszwy do glanów, no i oczywiście pieniądze.
- Taak pieniądze, to jest to, pomyślmy, milion ? niee, przecież mogę mieć o wiele więcej, 10 milionów ? mało, ciągle mało, miliard, taak to odpowiednia kwota. – chwila koncentracji, telefon.
- Noszz, akurat w takim momencie. – zły podszedł do aparatu.
- Słucham – warknął do słuchawki
- Eee, pan Robert Kantor? – miły damski głos wyraźnie się zachwiał.
- Tak, czego ode mnie chcecie ?
- Nie wiem jak to się stało ale saldo na pańskim koncie osiągnęło: miliard dwadzieścia osiem złotych i dwanaście groszy.
- Że kurwa co ?! – nie wierzył własnym uszom, właśnie został miliarderem? To była bajka.
- Eee, przepraszam wyrwało mi się. Życze miłego dnia. – słuchawka z trzaskiem powędrowała na widełki.
Więc mogę wszystko, powtarzał sobie w myślach, świat nie ma przedemną tajemnic, jestem jak bóg.
- Hahahaha, a więc czas zmienić świat. – oczyma wyobraźni widział klękające narody, wielbiące go kobiety, z płcią przeciwną niestety zawsze miał problemy, krainy, które wydawały się nie mieć końca, a ich wspaniałość była niedoopisania.
Wyjrzał przez okno, świat cały czas był szary i ponury.
- Może muszę się bardziej skoncentrować.
Zagłębił się w swój umysł, całą swoją wolę skierował w jeden rozkaz. Doskoczył do okna, nic się nie zmieniło.
- A to banda, skurwysynów, oszukali mnie. – szybko doskoczył do komputera i wyszukał telefon do Hell Inc. Szybko wystukał na klawiaturze aparatu – 666 666 666.
- Witam, tutaj „Czerwona Linia” Hell Inc. Jeśli chcesz złożyć zażalenie, reklamację, powołać się na gwarancję wciśnij 1.
Jedynka, po chwili zgłosił się męski, szorstki głos.
- Dzień dobry, Lucek Kopytko, „Czerwona Linia” dział reklamacjii, w czym mogę pomóc?
- Nie taki dobry, dzisiaj otrzymałem wasz… - rzucił okiem na płytę CD – „Bogiem w czterech krokach”, jestem z niego niezadowolony, dzisiaj chciałem zmienić świat, stworzyć dla siebie królestwo, zniszczyć mych wrogów itp. Lecz nie działa, nic się nie stało. Żądam wyjaśnień!
- Hmm, to rzeczywiście złożony problem, zanim będę mógł panu pomóc proszę odpowiedzieć na kilka pytań.
- Czy czytał pan warunki umowy, oraz kartę gwarancyjną? – Robert przełknął ślinę, wiedział, że jest w tym jakiś haczyk.
- Eeerhm, Nie nie czytałem ale co to ma do rzeczy.
Głos Lucka od razu stał się wesoły i radosny.
- Czy to było pańskie pierwsze życzenie ? Znaczy czy wypowiadał, myślał pan o innych rzeczach wcześniej?
- Tak, stworzyłem pizze, jedną wielką salami i miliard polskich nowych złotych.
- Trzeba było przeczytać, umowę. Podpunkt 4ty wers piąty, ósma kropka od góry, mówi wyraźnie. Ekhem, ekhem: „W przypadku zestawu „Bogiem w czterech krokach”, obowiązuje plan taryfowy z miesięcznym limitem jakości życzeń, mocy.” Przelicznik znajdzie pan na końcu umowy. Z tego co się orientuję, wykorzystał pan swój limit na przynajmniej 14 lat. Z powodów takich zaległości niestety jesteśmy zmuszeni cofnąć pańskie ostatnie życzenie, oraz pobrać opłatę dodatkową w wysokości 1000 złotych. Jeśli miałby pan jeszcze jakieś problemy proszę śmiało dzwonić. Pozdrawiam Lucek Kopytko.
Robert Kantor stał oniemiały, w ręku wciąż trzymał słuchawkę.
- Pierdolona biurokracja… - prawie krzyknął po całym pokoju.
Co za świat, że nawet piekło schodzi na psy, to się po prostu w głowie nie mieści.
KONIEC
--
- Pedro, powiedz mi w takim razie, co można zrobić z mapą?
- Nie wiem Senor Hamirez. Ale mógłbym spróbować zrobić z tego czapkę, albo taką nibyorchideę.
- Pedro...