Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Półmisek Literata > Przemoc Pijaństwo i Kobiety Czyli Cała Prawda o Wawelskim Smoku. cz. 2
Xterminator
Na bardzo wyraźną prośbę, część dalsza w której poznajemy niesamowite i groteskowe postacie mające niebanalny wpływ na dalszy rozwój wypadków:


Na ogromnym rynku miejskim, wokół podwyższenia zwanego szafotem - z szafą oprócz tego że też zrobionym z drewna mającym niewiele wspólnego - zebrał się spory tłumek, chociaż nie na tyle wielki i rozwrzeszczany żeby można było przypuszczać że odbywa się tam jakaś egzekucja. Na samym środku podwyższenia stał średniej wielkości człowiek i na całą swoją niemałą gębę darł się do ów zebranego poniżej pospólstwa.
- Jego wysokość król Crac, władca tego miasta, królestwa, i całego prawie kraju, a także ziem lennych, związanych unią etc. etc. W nagrodę dla śmiałka który smoka spod zamkowej góry wypędzi, zabije, względnie umyje, wyznaczył rękę księżniczki oraz pół królestwa teraz i drugie pół po jego naturalnej, powtarzam, naturalnej a nie podejrzanej śmierci!
Tłumek wokół szafotu zaczął szemrać, i po chwili nikt już nie zwracał szczególnej uwagi na opustoszałe podium. Co niektórzy ponarzekali jeszcze na zmniejszającą się ilość wykonywanych wyroków śmierci, a inni zaczęli kalkulować ile to jest pół królestwa i co miał król na myśli mówiąc "etcetera" i o naturalnej śmierci. A także czy upadek z najwyższych i najdłuższych zamkowych schodów to jest śmierć podejrzana. Zwłaszcza że nieszczęśnik miałby powiązane ręce, nogi i byłby zakneblowany. Niemniej, znalazło się też i kilka osób które po zasłyszeniu nowiny poczęły szykować się do walki ze smokiem. Był tam też i pewien znachor, którego ludzie nazywali dr Atewka. Znachor ów udał się tego samego dnia około północy - po odwiedzeniu wszystkich co gorszych spelun - do domu, i pukając się palcem w brudne czoło, opowiadał żonie i synowi S'qubie o królewskim rozporządzeniu:
- Ten chędorzony głupek Crac chce nas pozbawić całego zasranego rycerstwa! - Krzyczał Atewka, nieco za głośno, bo przygłuchł był od wrzasków swoich pacjentów, którym a to zęby wyrywał, a to przypalał rany, bądź też robił inne mało przyjemne rzeczy.
- Przecież jak te zakute łby rzucą się na smoka, to on się wścieknie, i zostaną z nich tylko strzępy. A kto się pytam będzie bronił tych pieprzonych granic, jak całe rycerstwo będzie jęczeć u mnie w poczekalni, albo co gorsza fruwać wokół smoka jak muchy nad krowim łajnem?!
Żona dr Atewki w zamyśleniu pokiwała głową, żeby Atewka nie pomyślał że go nie słucha, i mieszając w wielkim garncu nad paleniskiem w którym gotowała niemiłosiernie śmierdzące pranie, dumała nad słowami sąsiadki z którą odbyła krótką, trzygodzinną rozmowę. Sąsiadka zaś opowiedziała jej o pewnym sąsiedzie innej sąsiadki który sobie głośno beknął przy śniadaniu, i nawet nie powiedział przepraszam cham jeden zasrany. Syn dr Atewki w swej kostropatej, podobnej do księżyca w pełni głowie, obmyślał pewien plan, który im bardziej się krystalizował, tym coraz bardziej mu się podobał. Ale póki co jeszcze milczał, oceniając, kalkulując, analizując. Dr Atewka, w stanie w którym się obecnie znajdował - mianowicie animuszu i podniecenia alkohowego - nie zwracał uwagi na nieobecne spojrzenia swoich słuchaczy i perorował dalej.
- A ja wam mówię! Jak te kopnięte konserwy zaczną srać ze strachu w zbroje, to dopiero będzie miał Crac smród pod oknem! - zachwiał się na stołku, i niepewnie łapiąc równowagę kontynuował - Brakowało by tego, żeby się smokowi nie chciało ich wydłubywać z tych wszystkich szyszaków i kolczug, to jeszcze zaczną tam gnić, i to, to wam mówię będzie miał Crac fetor! Cały wyłysieje fagas!
Mówił tak, mówił, aż szczęki zaczęły odmawiać mu posłuszeństwa, a świadomość powoli odchodziła w niepamięć. Znużony zasnął, i gdyby nie szybka reakcja wyrwanej z kontemplacji żony, byłby się utopił w misce pełnej grysiku, który zamiast skonsumować, rozchlapał po stole twarzą aż zadudniło.

* * *
Następnego dnia królestwo Craca huczało od dyskusji pijanych książąt i rozpromienionych wieśniaków, z których każdy w swej próżności roztaczał przed sobą wspaniałe wizje zawierające elementy seksu - także za pomocą insygniów władzy - przemocy, i niewyobrażalnej fortuny. Przez kolejny tydzień zakurzonymi drogami sunęły dostojnie wielkie luksusowe karoce, wyścigowe landary wyprzedzały się na zakrętach i pruły przed siebie zapylonymi traktami, z pogardą traktując wszystkich jeźdźców na spoconych koniach, i pieszych umykających przed nimi do rowów. Tu i ówdzie przemykały również piękne rydwany, wywołując spore zainteresowanie wieśniaków, a także liczne i spektakularne wypadki. Wszyscy podróżni mieli jednak jeden cel: wielka góra zamkowa i smocza jama pod nią. Gorące powietrze ostatnich dni lipca jęczało od periodycznych uderzeń pięciokilowych młotów należących do muskularnych kowali przygotowujących srebrne miecze oraz złote lance dla bogatych, rządnych władzy i krwi smoka rycerzy, nawoływań przekupni zachwalających siekająco rąbiące właściwości toporów i mieczy - które tak naprawdę rozsypują się w starciach z manekinami - i stukotem kół, rozklekotanych wozów przekupni pośpiesznie opuszczających stolicę w obawie przed rozjuszonymi klientami. Czarni rycerze w lśniących zbrojach smażyli się żywcem w otumaniającej spiekocie, spadali z koni, i byli tratowani przez rydwany i karoce.

* * *
Przez szybę w drzwiach przesłoniętą jedwabną zasłoną do królewskiej sypialni oświetlonej mnóstwem kandelabrów, śmierdzącej dymem ze świec, smoczym smrodem i setkami kadzideł mającymi na celu zabić wszystkie inne zapaszki, szambelan obserwował jak cień na zasłonie porusza się i przyjmuje kulturystyczne pozy, jak sprawdza długość szczeciniastej brody i jak szczypie się w brzuch sprawdzając grubość tkanki tłuszczowej. Kiedy cień zaczął niebezpiecznie zbliżać swe dłonie pomiędzy poły szlafroka pod gumkę z majtek, szambelan zdecydował się zapukać. Król zdenerwował się brutalnym przerwaniem mu poznawania nowych tajemnic ludzkiego ciała, zmieszany nieco, zawiązał szlafrok, krzyknął "chwileczkę", jeszcze raz westchnął do odbicia w lustrze i zdecydował się pozwolić wejść natrętowi pukającemu do oszklonych drzwi jego komnaty.
- O co ci chodzi szam? Czemu mnie nachodzisz o tej porze?
- Królu słuchaj. Mam ważne nowiny nie cierpiące zwłoki.
- Słucham cię szam.
- Więc... - Spróbował zacząć szambelan, ale wtrącił się król.
- Tak tak słucham cię uważnie.
- No więc... - ponownie rozpoczął szambelan.
- No zacznij w końcu. - Przerwał mu znowu król.
- To mi na to pozwól. - Odezwał się szambelan grubiańsko, ale żeby nie uchybić etykiecie, dodał - królu.
- No dobra. Tak się tylko z tobą droczę. Możesz mówić.
- Więc...
- Tylko szybko bo spać mi się chce. - Szambelan przewrócił oczami - Oj przerwałem ci znowu? No dobra mów mów, więcej nie będę.
- Więc...
- Wiesz szam, to od tego ciągłego siedzenia w murach. Nie ma do kogo gęby otworzyć, wszyscy sztywni jakby połknęli dzidy: "tak królu", "nie królu". Wkurwia mnie to już. Człowiek chciałby z kimś pogadać o głupotach, usłyszeć czasem komplement.
- Ładnie sobie dziś panie przystrzygłeś brodę. - Wtrącił zrezygnowany szambelan.
- Dziękuję ci szam, ale ja chciałbym pogadać z kimś o pogodzie, o kobietach, o seksie. Wiesz, słyszałem o takiej jednej podobno nazywa się Kamasuka czy jakoś tak. Podobno zna pozycje na tysiąc i jedną noc. Pewnie jest niezła. Ktoś mówił, że mieszka na wschodzie. Nie słyszałem o takiej dzielnicy, ale to nie może być daleko. Musisz ją znaleźć, bo moja żona nie bardzo nadaje się do łoża. Jak przychodzi co do czego, to zawsze śpi. Ale cholera ja tu sobie gadam a ty mi chciałeś coś powiedzieć i znowu ci przerwałem. Mów mów, nie zwracaj na mnie uwagi - to pewnie z tego smrodu - ale dobra nadawaj. "Nadawaj"... Moja córka tak mówi. Fajny zwrot, nie? Ciekawe czemu znaczy że masz mówić, ale ta młodzież ma dzikie pomysły nigdy nie mogłem ich zrozumieć. Nawet jak sam byłem młody. Jejku jej mów szam mów, zanim ci znowu przerwę, mów ja się zamykam, zamieniam się w uszy.
- Więc...
- W słuch.
- Co?
- W słuch, nie w uszy. Mów nie przerywaj sobie.
- Więc królu - szambelan spojrzał w stronę króla, ale ten tkwił nieruchomo na posłaniu z oczami wlepionymi we własne stopy, zamieniony w słuch - Dziś pierwszy raz ktoś oficjalnie zgodził się na twoje warunki. - ponowne spojrzenie w stronę króla - Tylko że jest ich trzech. Zapewnili jednak że podzielą między siebie królestwo sprawiedliwie i królewnę też. Mówili że każdy weźmie ją do siebie na tydzień czy coś w tym stylu. - spojrzenie - Okazało się panie, że nie są rycerzami, i niejako w promocji, byli w końcu pierwsi, ośmieliłem się nadać im imiona i pasować na rycerzy.
- spojrzenie - Moim skromnym zdaniem, nie mają żadnych szans. Jeden miał dzidę, drugi miecz, a trzeci łuk i parę krzywych strzał. Królu, to było trzech kretynów. Kiedyś, może jakiemuś lepiej uzbrojonemu kretynowi uda się zabić smoka i co wtedy? Połową królestwa będzie rządził kretyn? Musisz królu zmienić odezwę tak, żeby tylko książęta mieli prawo do zabicia smoka, inaczej obawiam się że królestwo nie wytrzyma rządów jakiegoś paroba który miał szczęście i zabił bestyję. - Szambelan skończył spocony, nie nawykł był bowiem napominać króla i mówić mu co ma robić. Nie wiedział jak król zareaguje. Król zaś podniósł wzrok ze swoich stóp na twarz szambelana, perlącą się od potu. Powoli nabrał powietrza, i tonem mentora zaczął:
- Słuchaj szam. Tego smrodu, nie wytrzymałby najświętszy święty, a co dopiero ja. Pomyśl co powiem tej Kamasuce kiedy ją tu przyprowadzę, a ona będzie mnie podejrzewać o wydzielanie tego fetoru. Znając zaś możliwości dzisiejszych książąt, to ten potwór prędzej pęknie z przejedzenia nimi, niż oni go zabiją. To tak jakbym go wziął pod ochronę i zamierzał dokarmiać. Potem musiał bym chyba wziąć pod ochronę pozostałych przy życiu książąt, pewnie w dodatku samych kaleków i tchórzów, bo zapewniam cię że tacy ocaleli by z pewnością. Jeśli więc myślisz że ci piękni, wypudrowani pedofile w perukach, którzy nie potrafią zastrzelić byle kulawego jelenia poradzą sobie ze zdrowym, dobrze odżywionym smokiem, to jesteś w tak zwanym błędnym błędzie. Moja córka tak mówi. Zapewniam cię jednak, że ci chłoptasie mają trochę rozumu pod perukami, i pewnie już siedzą w krzakach, czekając na gościa który będzie szedł ze smoczą głową do zamku. Kombinować to oni umieją szam. Wiem, bo też byłem kiedyś księciem, i napewno nie dałbym się wykiwać jakiemuś kretynowi z dzidą czy krzywymi strzałami. A teraz idź już i daj mi spać chłopie. Męczysz mnie. Dobranoc.
- Ale... - Spróbował jeszcze szambelan.
- DOBRANOC. - I na tym się skończyło.

weszka
weszka - Superbojowniczka · przed dinozaurami
No ale kiedy już zabiją tego smooka?
(więcej! )

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
KoX - Superbojownik · przed dinozaurami
Tekstu więcej!
Błędów mniej! (vide "rządnych władzy", ale to jedyne, co mnie ubodło)

--
Czajnik. Kupiłem czarny czajnik. Pojemność – dwa czterysta.
Pojemność – dwa czte… Sie-dem je-den ma do set-ki!

Forum > Półmisek Literata > Przemoc Pijaństwo i Kobiety Czyli Cała Prawda o Wawelskim Smoku. cz. 2
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj