Stefan mi dzisiaj zaniemógł - coś z lewą tylną łapą, przez którą porusza się jak ślizgająca się z na podłodze foka. Ale ragdolle nie pokazują po sobie bólu (ale skakać nie może), więc poszedłem z nim do weta.
Siedzimy i czekamy, aż nas wezwie, a tu wchodzi babka z ratlerkiem (chyba, bo nie z psów to znam jamniki). Pies się trzęsie, ale właścicielka postawiła go na podłodze. A ten z japą do największego psa w poczekalni. A potem do nieco mniejszych. W końcu znowu wylądował na rękach, bo inaczej by go coś zeżarło.
Nagle otwierają się drzwi, wychodzi wet i mówi: RAMBO proszony na wizytę. Okazało się, że to ten jazgotliwy ratler. Ktoś miał niezłe poczucie humoru.
Siedzimy i czekamy, aż nas wezwie, a tu wchodzi babka z ratlerkiem (chyba, bo nie z psów to znam jamniki). Pies się trzęsie, ale właścicielka postawiła go na podłodze. A ten z japą do największego psa w poczekalni. A potem do nieco mniejszych. W końcu znowu wylądował na rękach, bo inaczej by go coś zeżarło.
Nagle otwierają się drzwi, wychodzi wet i mówi: RAMBO proszony na wizytę. Okazało się, że to ten jazgotliwy ratler. Ktoś miał niezłe poczucie humoru.
--
Live For The Moment