Akurat trafił mi się fajny materiał, będący świeższą i chyba bardziej macedońską perspektywą pewnej rozmowy na forum. Ciekawy i pouczający wywiad nie tylko o drodze Macedonii do UE, ale też o nacjonalizmie, i że efekty są raczej odwrotne od zamierzonych.
https://www.youtube.com/watch?v=YW_9euYZwno
Przypomina mi to trochę kwestię Rumunii i Mołdawii, gdzie Rumuni traktują Mołdawian jak małe dziecko, które wymyśliło sobie przyjaciela (swoją tożsamość narodową). Rumuni kiwają głowami, są przyjaźni, ale i tak wiedzą swoje, że Mołdawia to Rumunia, Mołdawianie to Rumuni, a mołdawski to rumuński. W tym ostatnim przypadku wydaje się to chyba bliżej prawdy, bo języki te rozeszły się względnie niedawno i ewolucja doprowadziła póki co do niewielkich zmian.
Tu taka mała ciekawostka - w Mołdawii istnieje separatystyczna republika Naddniestrza, w której stosuje się zapis cyrylicą i prawnie zakazywane jest zapisywanie go literami łacińskimi, ale przepis jest martwy. Gdyby ktoś Was przyłapał na zapisie mołdawskiego alfabetem łacińskim to... piszecie przecież po rumuńsku, tego nikt nie zabrania. Dopiero gdybyście się silnie upierali, że piszecie tymi literkami, ale po mołdawsku, wtedy idzie się do więzienia
Oczywiście nie jestem w stanie się wczuć w Bułgarów i Rumunów, nie wiem jaka jest ich wewnętrzna perspektywa, mogę tylko ufać ekspertom. Z tego co przedstawiają to obie te nacje mają tendencję do całkowitego ignorowania odrębności sąsiadów, wychodzą z założenia, że wiedzą lepiej od nich kto jest kto. Ale myślę, że u nas też widać tego drobne echo, "nie widzimy" mniejszych państw. Nie jest to (i nie może być dzisiaj) żaden realny cel polityczny, więc zwyczajnie się o tym nie rozmawia, więc nikomu krzywdy nie robimy. Oczywiście daleko jesteśmy od propagandy rosyjskiej, która (możecie nie wiedzieć) przedstawia, że polską racją stanu jest zabrać sobie Lwów (a w różnych odmianach też Wilno, Grodno i Brześć). Ale jak zapytacie kogoś z Polski o Wilno i Lwów to całkiem często usłyszycie, że są one Polskie, przy całkowitym zignorowaniu faktu, że mieszkają tam wilnianie i lwowianie i że w gruncie rzeczy to te miasta są... ich mieszkańców. Tak samo niemal z automatu mówimy o rozbiorach Polski, zapominając trochę (nie zwracając uwagi), że podzielono kilka współczesnych dzisiaj państw i kilka narodów.
https://www.youtube.com/watch?v=YW_9euYZwno
Przypomina mi to trochę kwestię Rumunii i Mołdawii, gdzie Rumuni traktują Mołdawian jak małe dziecko, które wymyśliło sobie przyjaciela (swoją tożsamość narodową). Rumuni kiwają głowami, są przyjaźni, ale i tak wiedzą swoje, że Mołdawia to Rumunia, Mołdawianie to Rumuni, a mołdawski to rumuński. W tym ostatnim przypadku wydaje się to chyba bliżej prawdy, bo języki te rozeszły się względnie niedawno i ewolucja doprowadziła póki co do niewielkich zmian.
Tu taka mała ciekawostka - w Mołdawii istnieje separatystyczna republika Naddniestrza, w której stosuje się zapis cyrylicą i prawnie zakazywane jest zapisywanie go literami łacińskimi, ale przepis jest martwy. Gdyby ktoś Was przyłapał na zapisie mołdawskiego alfabetem łacińskim to... piszecie przecież po rumuńsku, tego nikt nie zabrania. Dopiero gdybyście się silnie upierali, że piszecie tymi literkami, ale po mołdawsku, wtedy idzie się do więzienia
Oczywiście nie jestem w stanie się wczuć w Bułgarów i Rumunów, nie wiem jaka jest ich wewnętrzna perspektywa, mogę tylko ufać ekspertom. Z tego co przedstawiają to obie te nacje mają tendencję do całkowitego ignorowania odrębności sąsiadów, wychodzą z założenia, że wiedzą lepiej od nich kto jest kto. Ale myślę, że u nas też widać tego drobne echo, "nie widzimy" mniejszych państw. Nie jest to (i nie może być dzisiaj) żaden realny cel polityczny, więc zwyczajnie się o tym nie rozmawia, więc nikomu krzywdy nie robimy. Oczywiście daleko jesteśmy od propagandy rosyjskiej, która (możecie nie wiedzieć) przedstawia, że polską racją stanu jest zabrać sobie Lwów (a w różnych odmianach też Wilno, Grodno i Brześć). Ale jak zapytacie kogoś z Polski o Wilno i Lwów to całkiem często usłyszycie, że są one Polskie, przy całkowitym zignorowaniu faktu, że mieszkają tam wilnianie i lwowianie i że w gruncie rzeczy to te miasta są... ich mieszkańców. Tak samo niemal z automatu mówimy o rozbiorach Polski, zapominając trochę (nie zwracając uwagi), że podzielono kilka współczesnych dzisiaj państw i kilka narodów.