Ogólnie to współczuję kredytobiorcom bo to nic fajnego gdy rata kredytu wzrasta o 20, 30, 50%. Z drugiej jednak strony może należy wprowadzić jakieś dodatkowe obostrzenia na udzielenie kredytu w postaci egzaminu z podstaw ekonomii?
Frankowicze domagali się pomocy, bo im się kurs waluty zmienił (choć uczciwie trzeba powiedzieć, że częściowo zostali zrobieni w ciula z niemożnością spłaty we frankach). Złotówkowicze domagają się pomocy, bo wzięli kredyt na granicy wypłacalności przy niemal zerowej stopie oprocentowania i zdziwienie bo wzrosło. Teraz lament bo po 2-3 latach spłacania okazuje się, że kwota nominalna do spłaty wyższa niż w chwili wzięcia kredytu.
A jeśli ktoś dość roztropnie uznał, że tak niskie stopy przy tak wybujałych wydatkach publicznych nie mają się prawa utrzymać i wziął kredyt o stałym oprocentowaniu (oczywiście droższy) to z jednej strony cieszy się że był zapobiegliwy, a z drugiej można śmiało założyć, że żadnej pomocy nie dostanie, bo wspomagać należy tych, którzy nie pomyśleli...
Frankowicze domagali się pomocy, bo im się kurs waluty zmienił (choć uczciwie trzeba powiedzieć, że częściowo zostali zrobieni w ciula z niemożnością spłaty we frankach). Złotówkowicze domagają się pomocy, bo wzięli kredyt na granicy wypłacalności przy niemal zerowej stopie oprocentowania i zdziwienie bo wzrosło. Teraz lament bo po 2-3 latach spłacania okazuje się, że kwota nominalna do spłaty wyższa niż w chwili wzięcia kredytu.
A jeśli ktoś dość roztropnie uznał, że tak niskie stopy przy tak wybujałych wydatkach publicznych nie mają się prawa utrzymać i wziął kredyt o stałym oprocentowaniu (oczywiście droższy) to z jednej strony cieszy się że był zapobiegliwy, a z drugiej można śmiało założyć, że żadnej pomocy nie dostanie, bo wspomagać należy tych, którzy nie pomyśleli...