@corwin
Jeszcze raz powoli, zjawisko wymarło, a to oznacza że kiedyś istniało, a potem przestało istnieć.
Jebali kary jak kradli, co odstraszało kolejnych potencjalnych złodziei, ryzyko było niewspółmierne do korzyści, wydawało mi się to oczywiste. W większości złożonych procesów mamy zawsze więcej niż jeden czynnik, tak samo tutaj, na wymarcie zjawiska kradzieży energii nałożyły się:
1. Montaż układów pomiarowych w miejscach mocno utrudniających techniczne wykonanie kradzieżówki ( na zewnętrznej ścianie z widocznym pionem, w płocie itp.) Jak kable do licznika szły nam po strychu, to wpięcie się było bajecznie proste.
2. Montaż nowych linii napowietrznych przewodami izolowanymi (nie zarzucisz na to tyczki), albo linii kablowych ziemią
3. Wysokie kary pieniężne w stosunku do ceny energii elektrycznej i kary w postaci montażu licznika na słupie (cała wieś widzi żeś złodziej), albo licznika przedpłaconego.
4. Wyszukiwanie kradzieżówek po dziwnych wahaniach zużycia.
5. Donosy, czasem było tak, że kontrola odbywała się w całej wiosce i np, kogoś nie złapali, ale złapali sąsiada i ten wkurwiony podjebał tego, któremu się udało, bo jak to tak, on dostanie karę, a ten somsiad skurwysyn będzie miał prąd za darmo?
6. Wyposażenie brygad poszukujących złodziei w przyrządy, które pozwalały łatwo kradzieżówkę namierzyć, po tym ,ze prąd płynie, a nie powinien, sposobem na to był montaż wyłącznika na kradzieżówce. Bo to jest tak, że nie opłacało się kompletnie kraść na małą skalę, tylko np. do lodówki, grzałki itp. Do czegoś co ciągle działa i pobiera dużo energii. Ale wtedy nie będziesz zawsze gotowy na kontrolę. Jak wpadali z zaskoczenia, wyłączyli Ci bezpieczniki i zmierzyli, że prąd na twoim przyłączu dalej płynie to wygrywałeś nagrodę (mogę się mylić co do szczegółów technicznych, bo historie o zmasowanych akcjach poszukiwania złodziei energii, to były z lat '80 i wczesnych '90, pamiętam tyle co mi ojciec opowiadał 20 lat temu, a nowych historii praktycznie nie ma
7. Stacje transformatorowe wyposażono w mierniki, które porównują, czy energia pobrana, przez tę stację równa jest energii pobranej przez wszystkie liczniki na obwodzie. Mamy więc dużo informacji, które pozwalają stworzyć algorytm wyszukujący potencjalnego złodzieja.
Teraz też ludzie kradną, ale np. moc ( bo sobie zwiększają zabezpieczenia bez załatwienia papierów i opłacenia/opłacania zwiększonej mocy przyłączeniowej), albo moc bierną. Ale i to się skończy, bo nowe, inteligentne liczniki mierzą mnóstwo parametrów i wysyłają je przez GSM, po czym klient dostaje na fakturze opłatę za przekroczenie mocy, albo za pobór/oddanie energii biernej. Co prawda póki co tylko w taryfie C i duże moce, ale jakiś czas temu sprawdzanie tych parametrów objęło moce od 17 do 40 kW (powyżej 40 kW liczyli wszystko od dawna), a za mniejszych i taryfy G też pewnie się wezmą, bo skądś trzeba kasę brać.