Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Autentyki XXXIII - auta, horror i wesołe wojaki

31 538  
13   35  

Znów niedziela i znów autentyki. A imię ich jest trzydzieści i trzy... Łomatko - to chyba nie ta historia...a już na pewno numery się nie zgadzają. Ale coś wspólnego jest... te monsterowe autentyki to istne diabelskie nasienie i potrafią o ból brzucha przyprawić... więc czas na show:

Zaczynamy swojską opowieścią Leopolda o osiedlowym sklepie:

Do kasy podchodzi gość i płaci całą masą monet od 10gr do 1zł, mocno wkurzony sprzedawca do niego:
- A pan co ku**a żebrak jakiś?
- Nie… Księdzem jestem, na tacę takie dostałem…

(Czyżby nasz Ojciec Redaktor gdzieś się wypuścił, a my o niczym nie wiemy??? Zgroza!! Tak bez obstawy??)

Mroovka podsłuchał w eterze rozmowę:

- 280 dla 107!
- no jestem
- Cześć, możesz mi "blachy" sprawdzić?
- Poczekaj dyżurnego zapytam
...po 3 minutach:
- 107 dla 280
- Zgłaszam się.
- Blachy nie figurują, a dyżurny mówi, że już dzisiaj nie sprawdza
- ...nno dzięki, ale ja jeszcze nie podałem Ci tych numerów...

(czy już wszyscy wiedzą dlaczego Policja nie może odnaleźć waszych skradzionych aut???)

Internet wkradł się do naszego życia niepostrzeżenie i zmienił je nie do poznania. To jest fakt nie do zaprzeczenia. Ale niektórym to już mocno odbija:

Pewien czas temu zostałam zaczepiona na gadulcu przez jakąś zbłąkaną duszyczkę. Osobnik ów poszukiwał swojej koleżanki z GG, z którą stracił kontakt spory czas temu, a która najwyraźniej zapadła mu w pamięć bo szukał jej z prawdziwą determinacją (chciał zdobyć jej numer gadulca), zaczepiając kogo popadnie z mojego pięknego miasta (gdzie koleżanka mieszka). Wzruszyłam się tak jakoś (z natury łagodna jestem) a że dziewczę było z dobrze mi znanej dzielnicy mówię żeby podał jakieś dane to może znam albo któryś ze znajomych zna. Mój rozmówca z zapałem przez jakieś 20 minut wykładał mi co wie o koleżance i co jego zdaniem mogłoby być pomocne w lokalizacji jej osoby (niestety były to dane zupełnie osobiste - w stylu numer buta - za to mało przydatne w poszukiwaniach) końcówka naszej rozmowy wyglądała mniej więcej tak:
on: naprawdę mi zależy by odświeżyć z nią kontakt
ja: rozpuszczę wici...ale niczego nie obiecuje
on: znam adres zamieszkania, jeżeli ci pomoże
ja: jeśli znasz adres to czemu po prostu do niej nie napiszesz zwykłego listu?
on: A mogłabyś jej wrzucić list do skrzynki z moim nr GG?

(question brzmi: czy zbyt częste korzystanie z komunikatorów internetowych może być przyczyną zidiocenia??)

Lary rozpoczyna cykl motoryzacyjny:

Szczecin lata osiemdziesiąte, późna noc wracamy w trzech z imprezy w stanie mocno wskazującym. Postoje taryf puste, a do domu daleko, defilując od postoju do postoju szukamy jakiejś taryfy i na jednym z postojów podjechał do nas łepek (info dla młodszych: łepek: gość dorabiający swoim samochodem w przewozach nie koniecznie zarejestrowany)
- Gdzie chcecie jechać? Na ”Słoneczne”? to wsiadać.
Dojechaliśmy na miejsce i jeden z kumpli został w samochodzie aby sfinalizować transakcje. Przeraźliwy krzyk dobieg nas od taryfy wy chu#e… itd. Pytamy kumpla gdy już do nas doszedł, co on się tak na nas wydziera .
- Chce mu zapłacić i pytam jak człowieka ile się należy, a on:
- U mnie jak u księdza… co łaska…
- To mu powiedziałem Bóg zapłać.

(jakaś dziwna sprawa... mi też tak często mówią... a pieniędzy na koncie nie przybywa)

Roland26 napisał o niefrasobliwości wesołego traktorzysty. Dajemy to dla ostrzeżenia kierujących bojowników: Niedługo rozpoczną się wiosenne prace polowe...

Rzecz się dzieje na prostym odcinku drogi, a za kierownicą moja znajoma (dawno nie widziana stąd info od osób trzecich) . Widzi przed sobą traktor więc robi przymiarkę do wyprzedzania. W momencie kiedy już zjechała na lewy pas traktor skręcił w lewo próbując wjechać na pole. Oczywiście pieprznęła w jego bok aż miło (na szczęście obeszło się bez poważnych obrażeń) . Ponieważ samochód był służbowy więc wezwała policję. Policjantowi powiedziała, że traktorzysta nie włączył kierunkowskazu przed manewrem, a traktorzysta na to:
- Po co? Przecież ja tu zawsze skręcam.

(No i kto jest królem szos?? Żaden tam Saakaszwili, żaden Wichura... żaden dawca nerek... nawet nie whisky - Król Trzeciego Biegu... ale pospolity polski sieczkobrzęk...)

O blondynkach za kierownicą napisano już wiele. Historyjki wymyślne i mniej lub bardziej śmieszne. Jednak życia nic nie przebije - podpatrzył taką rzecz Anonimek:

Do warsztatu wjeżdża laweta a na niej rozbite Cinqecento (chyba tak to się
pisze???)- wyraźnie widać, że wpasowało się w drzewo. Z lawety wysiada kierowca i kobieta (kolor włosów raczej jasny).
Zaczyna się rozmowa:
- Co się stało?
- To co widać. Samochód rozbity!!
- A Pani nic się nie stało?
- Nie.
- A co się wydarzyło?
- Samochód mi się zepsuł…
- Chyba raczej go Pani rozbiła…
- Nie, nie. Jechałam do koleżanki kiedy samochód się zepsuł, po prostu
stanął. Więc zadzwoniłam do koleżanki. Ona przyjechała swoim fiatem Punto, Nic nie udało się zrobić więc postanowiłyśmy holować samochód do warsztatu.
Jakoś sobie poradziłyśmy z tymi wkręcanymi hakami, plastikowymi
osłonkami,  dziwnymi karabińczykami przy lince holowniczej. No i kiedy hol
już był zaczepiony WSIADŁYŚMY OBYDWIE DO FIATA PUNTO i ruszyłyśmy…
…(właściciel warsztatu z trudem zachowuje powagę)…
… no i na łuku moje cinqecento nie skręciło tylko wyleciało z zakrętu i
uderzyło w drzewo…
… właściciel warsztatu mało nie schodzi z tego świata w spazmatycznym śmiechu…

(I to jest odpowiedź na pytanie dlaczego polski system nauczania kierowców jest taki do bani. Postulujemy pierwsze dziesięć godzin kursu odbywać na holu...)

Charakterek rozpoczyna zestaw makabreskowy... Gratulujemy pogody ducha, która pomimo niesprawności ruchowej utrzymuje go w wysokiej formie i wyśmienitym humorze...

Otóż dnia pewnego byłem ze swoją ukochaną na prezentacji steppera tylko jakiegoś takiego udziwnionego z ruchomymi prętami. Całość kosztowała 198 złoty. Gość zachwala jakie to cudo, ochy i achy (siedzę w 3 rzędzie), aż w końcu pada stwierdzenie, że urządzenie jest proste w obsłudze i że każdy tu obecny na tej prezentacji w ciągu 5 minut pod jego okiem opanuje to urządzenie (takie proste), a jeśli tak się nie stanie, to on albo to urządzenie da komuś za darmo, albo wypłaci pieniądze (równowartość ceny).
Jest tylko jeden warunek. Każdy kto spróbuje i opanuje chodzenie musi toto kupić. Urządzenie jest rzeczywiście banalne, bo cóż trudnego jest w podnoszeniu nóg i machaniu naprzemian łapami, więc nikt się nie kwapi. No i w końcu pytam:
- Każdy ma szanse??
- Każdy!!
- Ja też??
- Oczywiście chce Pan spróbować?? (mina gościa zadowolona)
- Oczywiście, że tak (uśmiech gościa promienny i jeszcze promienniejszy mój).
Tak więc wyjeżdżam sobie na wózku inwalidzkim z uśmieszkiem (u gościa mina zrzedła moja bez zmian), po czym Pan stwierdza, że to trzeba pominąć osoby niepełnosprawne.
Tak więc pytam sali czy zanim się nie zgłosiłem to była o tym mowa czy o każdym z tej sali...
Sala oczywiście przytaknęła mi..
Tak więc po raz pierwszy widziałem z jakim bólem prezentujący rozstaje się ze swymi 198 złotymi.... A urządzenia nie sprzedał ani jednego...

(i dobrze!!! i na pohybel szarlatanom-domokrążcom!!!)


Jednak prawdziwa makabreska jest tutaj. Prarep podesłał:

Rzecz działa się w latach siedemdziesiątych. W środku nocy żonę pewnego mego znajomego chwyciły bóle porodowe. Widząc, że nie ma na co czekać, znajomy złapał przygotowaną torbę z niezbędnikiem w jedna rękę, żonę w drugą i udał się na klatkę schodową, do windy. A mieszkali w bardzo wysokim bloku na jednym z najwyższych pięter. W windzie, która zatrzymała się na ich piętrze znajdowali się już młody człowiek i starszy, elegancko ubrany pan, chyba po balandze, bo bardzo niezdrowo wyglądający i siedzący na stołku, który ktoś życzliwy mu do windy wstawił. Znajomy uznał, ze ten siedzący powinien małżonce miejsca ustąpić i wezwał słowami następującymi:
- "Czy, ku#wa nie widzisz, że kobieta rodzi? Wstań!"
A ten kolegę olał doszczętnie. Wiec kolega jeszcze raz:
- "Wstan!"
Zero reakcji. Wiec kolega jeszcze raz. (dom był bardzo wysoki, a winda powolna). Po którymś kolejnym "Wstań!" odezwał się młody człowiek, towarzyszący elegantowi:
"Wujek raczej nie wstanie. Trumna nie chciała nam się do windy zmieścić".

(zimno nam się zrobiło... A gdyby tak jednak jakimś cudem wstał??? brrr...)


Na koniec zostawiliśmy dziś przeurocze historyjki (ogromne brawa za narrację) Miśka666. Wielu z was pewnie skojarzy te historyjki z innym częstym gościem "autentyków:. I nie mylicie się!!! Misiek666 to dawny Mattik...

Było to w okolicach 1993 roku ... okres unitarny odbyłem w jednostce liniowej a potem trafiłem do jednego z warszawskich WKU ...
Po półtorarocznej służbie zaproponowano mi kontrakt .. z pracą wtedy bywało różnie ... płacili w miarę... były szanse na mieszkanie ... więc się zdecydowałem ...
Trafiłem początkowo do komórki, która zajmowała się poborem ... Któregoś dnia był w WKU "Dzień Pigmeja" .. tzn. wcielaliśmy do jednostek pancernych czyli przyszłych czołgistów. Po całym korytarzu kręciła się grupa młodzieńców o wzroście max 165 cm. Pracowałem wtedy na poborze z kolegą chorążym z którym się świetnie dogadywałem. Rysiek (tak go nazwijmy) miał też nieprzeciętne poczucie humoru.
Karty powołania wręcza się każdemu pojedynczo ale ostatnich czterech poborowych miało trafić do tej samej jednostki więc postanowiliśmy załatwić sprawę za jednym zamachem i poprosiliśmy ich do pokoju razem ...
No i wręczam tym czterem łebkom karty powołania z takim komentarzem :
- Panowie! Ponieważ traficie do jednej i tej samej jednostki i być może będziecie w tej samej drużynie, toteż poprosiliśmy Was tu we czterech.. możecie się już teraz lepiej zapoznać bo zapewne kolejne półtorej roku spędzicie razem... i jeszcze chorąży Wujek Dobra Rada ma dla Was wskazówkę...i tu się odwróciłem do Rysia ...
Rysio siedzący za biurkiem chrząknął... zaciągnął się papierosem (wtedy się jeszcze w takich biurach paliło) ..spojrzał spod oka na wystraszoną czwórkę i głosem mentora zagaił :
- Panowie ... jest was czterech ... zapewne domyślacie się już, że służbę wojskową odbędziecie w jednostce zmechanizowanej.. najprawdopodobniej
jako załoga czołgu ..stąd też taka moja rada : PSA SE SKOMBINUJCIE !!!"

Któregoś weekendu naszym wysoko postawionym przełożonym bardzo się nudziło i zorganizowali ćwiczenia kadry rezerwowej. Łączyła się ta przyjemność ze ściągnięciem 40-osobowej grupy rezerwistów i zakwaterowaniem ich w naszym WKU. Z niewiadomych przyczyn z tej okazji uraczono mnie i Rysia służbą, która w normalnych warunkach powinna trwać 24 godziny, ale nam się nieco przeciągnęła na 3 doby…
Rezerwiści jak to rezerwiści - przyjechali w pełni przygotowani ... po 24 godzinach ich pobytu tworzyliśmy już samodzielny skup opakowań szklanych ...
Najgorzej było w nocy ... co chwila, któryś z tych niedoszłych poruczników wyłaził na korytarz i częstował nas alkoholem ... a na służbie .. wiadomo .. NIE WOLNO !!!
Toteż stosując się z Rysiem do regulaminu około 3 w nocy byliśmy już nieźle wstawieni ... O czwartej nie wytrzymałem i mówię do Ryśka, że idę do domu się przespać (miałem do domu 500 metrów) ... Rysiek się zgodził tylko powiedział żebym nie zaspał i najpóźniej na 6:30 był z powrotem ...
Nie zawiodłem kolegi i po niecałych dwóch godzinach snu byłem z powrotem .. do środka wpuściła mnie najpiękniejsza para czerwonych ocząt jaką w życiu widziałem ... oczy Rysia ...
Usiedliśmy we dwóch na dyżurce .. wyglądaliśmy jak po nalocie ... wyćmiliśmy po papierosie... i w końcu mówię:
- Rrrysiu... ku#wa łeb mi pęka ... może byśmy tak klina wypili? Coś tam nam z poboru chyba zostało w szafce...
A Rysio podniósł na mnie swój szklany wzrok i zionąc oparami alkoholu i tytoniu wymamrotał :
- NNOO CO TTYY!!! ALKOHOL??? W PPPRAAACYY??

A dziś jest niedziela - dla większości dzień wolny od pracy. Wiecie więc bojownicy co powinniście zrobić??? Tylko dalibóg Rokita, bądźcie dżentelmenami!!! Nie przed trzynastą!!!! :}}}

Oczywiście, gdy podobne zabawne historie wydarzą się w waszym życiu, nie zapomnijcie podzielić się nimi na forum "KAWAŁKI MIĘSNE". Dla najlepszych - poczytne i zaszczytne miejsce na naszej stronie głównej! Innych nagród nie przewidziano - wciąż czekamy na coś co nas naprawdę powali... :)


Oglądany: 31538x | Komentarzy: 35 | Okejek: 13 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

26.04

25.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało