< > wszystkie blogi

Tak myślę

Domorosła pseudo publicystyka

Kącik PRAWDZIWEJ Kobiety.

5 czerwca 2009
Zakładając tego bloga obiecałam sobie solennie, że przy tworzeniu tekstów nie będę stosować będącej przykładem "pójścia na łatwiznę" praktyki pt. Znajdź-Czyjś-Głupi-Tekst-I-Go-Wyśmiej. Jak widać, nie wytrzymałam długo. Ale przyznajmy szczerze: mało kto zdołałby się powstrzymać od zjadliwego komentarza, czytając przemyślenia UPR-owskiego wzorca Prawdziwej Kobiety- Barbary Buonafiori.

Z twórczością pani BB zatknęłam się wczoraj, za sprawą gorąco polecającego mi ją kolegi (wybacz Przemku, wiem, że miałeś dobre intencje :C ), musiałam jednak przespać się ze stworzeniem notki na ten temat, obawiając się, że będzie zbyt naszpikowana inwektywami, by ją zrozumieć.

Babara Buonafiori to "publicystka", której teksty regularnie zamieszczane są w związanym z UPR-em tygodniku "Najwyższy Czas!" i na oficjalnej stronie partii. Dział, w którym znajduje się wesoła twórczość BB nosi nazwę "Kącik Prawdziwej Kobiety", co sugeruje, że przez niektóre środowiska uważana jest za swoisty autorytet w dziedzinie spraw kobiet. Nie mogłam więc pozostawić tego bez najmniejszego odzewu, mimo, że pierwotnie zamierzałam zignorować te bzdury, uznając je za niewarte uwagi. Owo zniechęcenie wynikło z tego, że porady i opinie BB wydają się być pisane przez osobę kompletnie niezrównoważoną. Pierwszy tekst, który przeczytałam, ten, nad którym szczególnie chciałabym się pochylić, mimo, że kompletnie sprzeczny z moimi przekonaniami (i z rzeczywistością), wydawał się być dość poważny i dojrzały. Miałam więc nadzieję, że "Kącik..." posłuży mi jako pożywka do stworzenia następnych wpisów na blogu, dostarczając mi zgrabnego materiału na małą polemikę. Niestety, srodze się zawiodłam. Pani Barbara tworzy rzeczy tak niemiłosiernie głupie, że jeżeli to ona jest wzorcem kobiety według UPR... to szczerze współczuję żonom i partnerkom zagorzałych zwolenników tej partii (z wyłączeniem tych, którzy inaczej widzą płeć przeciwną, oczywiście). Ale o tym za chwilę.

Tworzący mylne, pozytywne wrażenie na temat intelektu pani BB artykuł, o którym wspomniałam, traktuje o kobietach obejmujących kierownicze stanowiska. Twierdzi ona, jakoby kobiety w zupełności nie nadawały się do tego typu pracy zawodowej. Uzasadnia to w następujący sposób:
Dla nas liczy się osoba, a nie stanowisko i zakres obowiązków. Kobieta na stanowisku urzędniczym sama czuje się nieszczególnie, powoduje zaś deregulację biura, bo na miejsce ścisłych formalnych związków wkradają się sympatie i antypatie osobiste.

Doprawdy? A czy mężczyźni w budowaniu relacji zawodowych zupełnie nie biorą pod uwagę relacji osobistych? Czy nie jest tak, że firmowe kontakty i hierarchia najczęściej uwarunkowane są osobistymi przekonaniami? Czy wiele ważnych decyzji personalnych nie zapada na imprezach integracyjnych, na wspólnych polowaniach, zakrapianych alkoholem imprezach, czy paintballowych bitwach? Niemożliwe jest zupełne rozgraniczenie relacji osobistych i zawodowych. W żadnej firmie. Ale kolosalnym błędem jest przypisywanie takich cech jedynie kobietom.
BB pisze także:

Co więcej — każdy Włoch jest uczony przez matkę, że ma atakować kobietę, by ją zdobyć. Dzięki temu my mamy zawsze pod dostatkiem fatygantów. Gdy jednak dotyczy to szefa i podwładnej, sytuacje stają się dwuznaczne. A czasem jednoznaczne.
Nie tyczy to tylko szefa. Jeśli ulegniesz koledze z pracy, natychmiast staniecie się „parą” — a „para” to znacznie więcej niż jedno. Powstanie związek nie uwzględniony w schemacie organizacyjnym biura! Biuro będzie funkcjonować inaczej niż powinno!


Cóż, tego rodzaju wnioski nie powinny szczególnie dziwić w kraju temperamentnych Włochów, gdzie nawet wybory do PE zdominowane są przez miłosne skandale Silvia Berlusconiego, niemniej jednak
fragment ten sugeruje, że pani Barbara najwyraźniej ma jakiś kompleks... Czyżby wyleciała kiedyś z pracy za romans z szefem...? A może, z braku odpowiednich kwalifikacji nigdy nie objęła wymarzonego stanowiska, wskutek czego cierpi na syndrom kwaśnych winogron?... Tu można tylko snuć przypuszczenia... ;>

Ale dość tego jadu, spróbuję może nakreślić ogólny zarys przekonań p. Buonafiori z pomocą kilku jej złotych myśli, nie wymagających większego komentarza.

O tym, dlaczego kobiety nie powinny czytać książek Virginii Woolf:

Mózg kobiecy popaść może w rezonans wytworzony przez mózg innej kobiety. Dlatego przed wzięciem do ręki książki napisanej przez kobietę należy się upewnić, czy była to normalna osoba, mająca normalne życie, szczęśliwa...

Jeszcze raz o kobietach w pracy:

Jesteśmy nawet Córkami Kosmosu — na naszą fizjologię oddziałuje i Słońce, i Księżyc. I dlatego nie nadajemy się na stanowiska, gdzie potrzebny jest ktoś zrównoważony, wydający decyzje niezależnie od pogody, słońca i fazy Księżyca. Dla nas, kobiet, jest oczywiste, że inną decyzję podejmiemy, gdy świeci słoneczko i śpiewają ptaki — a inną, gdy leje deszcz.


Dlaczego kobiety nie powinny nosić okularów:

Kobieta okularów nie nosi. Okulary są sprzeczne z istotą kobiecości.

O hobby:

Mężczyźni -trzeba Im to przyznać, starają się jak mogą, by umilać nam życie. Najwięcej uwagi poświęcają co prawda swoim zabawkom: czołgom, pistoletom, samochodom, rakietom, motocyklom, rowerom, maszynom wszelakim, a także. grom, jak piłka nożna czy „Tetris”— ale i dla nas zawsze coś wymyślą. Taka pralka automatyczna, suszarka do włosów czy zmywarka to wspaniale wynalazki.

O owocach:

Owoce są bowiem wyjątkowo zdrowe.
Maja też jeszcze jedną ważną cechę: możesz taki owoc złapać i cisnąć nim w Mężczyznę, jeśli ci czymś podpadł.
Oczywiście wagę owocu dobierasz w zależności od wagi przewinienia. Za jakiś drobiazg — dorodna śliwka. Za przewinienie średnie — karambola, który jest wyjątkowo poręczna do tego celu (świetnie leży w kobiecej dłoni i nie rozmazuje się po ścianach!). Za większe — jabłko lub gruszka. Dobre efekty daje celny rzut małym bumerangiem, czyli bananem.
Kiedyś nawet spróbowałam wykorzystać w tym celu ananas. Ostrzegam: zwichnęłam sobie ramię.
Bo rzucać należy z całej siły. I celnie. Spokojna głowa: Jemu nic się nie stanie, a efekt znakomity.


O sporcie:

Zawody sportowe to domena Mężczyzn. Przede wszystkim wymagają maksymalnego wysiłku, do którego my nie jesteśmy przystosowane, a po drugie zniekształcają nasze ciała i umysły.


I na deser, mój ulubiony cytat:

Gazet nie czytasz. To chyba oczywiste? Po co byś miała zawracać sobie głowę tym, jakie kłopoty ma Cavaliere Janek Agnelli w Turynie, a jakie problemy rozwiązał Gwidon Rhodio w Kalabrii? Nic cię to przecież nie obchodzi, bo nie powinno.

Jak koniecznie chcesz się czegoś dowiedzieć na jakiś temat, to pytaj Mężczyzn. W pierwszej kolejności — swojego Mężczyznę. Będzie zachwycony — a ty dowiesz się tego, co powinnaś.


Zastanawia mnie tylko, jak osoba głosząca tak absurdalne teorie może mieć tak duży posłuch wśród zwolenników UPR i cieszyć się autorytetem w sprawach kobiet? Podejrzewam, że wynika to z tego, że BB jest dla nich żywym dowodem na to, że kobieta to słodka idiotka, głupiutkie, kochaniutkie i słabiutkie stworzonko, a najważniejsza sprawa, którą powinna się zajmować, to rzucanie w męża ananasem.
Gratulacje dla redakcji "NCz!", za niezwykle wartościowe artykuły.

Jeszcze coś: Przyrzekam! Nigdy w życiu nie powiem już złego słowa o Nelly Rokicie!
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi