Seriale i programy telewizyjne, które mocno ucierpiały na tym, że odszedł ktoś z obsady

„Różowe lata 70.”, gdzie Erica zastąpiono Randym, to była prawdziwa porażka.

„Top Gear”. Clarkson, Hammond i May byli tym show. Bez nich go nie było.

Mam dziwne przeczucie, że tak będzie z „Wiedźminem” bez Cavilla.

Czy scenarzysta w „Dexterze” się liczy?

„Suits”, kiedy Mike i Rachel odeszli.

Cały trzon serialu opierał się na Mike'u i jego wyjątkowym talencie oraz jego miłości do Rachel. Wszystko, co było fajne w tym show, to Mike i jego fotograficzna pamięć. To stąd wziął się cały konflikt, wszelkie konsekwencje i jego rozwiązanie. Bez tego to tylko marna, prawnicza drama.

„Walking dead” to już nie to samo „Walking dead” bez Ricka Grimesa.

Dla mnie „The Office” i odejście Michaela.

„Superstore”. Serial dałby sobie radę bez Amy – i mówię to jako jej wielki fan. Inne postacie były na tyle dobre, że mogli to ciągnąć jeszcze bardzo długo.

„Gra o tron”, kiedy zabrakło George'a R.R. Martina do pomocy.

„Grey's Anatomy”, kiedy większość oryginalnej obsady odeszła.

„Dwóch i pół”. Ja wiem, że Charlie technicznie wcale nie odszedł, ale to już nie było to samo.

„Hoży doktorzy” bez J.D.

„Z Archiwum X” po odejściu Muldera.