W Łodzi było sobie kiedyś kino Iwanowo. Jako woźny pracował tam
ojciec mojej koleżanki ze szkolnej ławki. Dzięki tej znajomości ja i banda innych szczerbatych małolatów z podstawówki mieliśmy
nieograniczony dostęp do filmowych plakatów, które to zalegały w
kinowym magazynku. Mimo że znałem każdy szczegół wiszących na
ścianie mojego pokoju kolorowych, papierowych płócien, nie miałem
pojęcia, że za efektownymi grafikami promującymi hollywoodzkie
produkcje często czai się interesująca historia. Albo przynajmniej
– intrygujące ciekawostki.
Każdy szanujący
się znawca kina grozy wie, że w pierwszej części filmu z
ciągnącej się w nieskończoność serii „Piątek, trzynastego”
tajemniczym zabójcą jest matka Jasona – chłopca, który to podczas
nieuwagi wychowawców kolonijnego obozu utopił się w jeziorze.
Zgodnie z zasadami klasycznych slasherów, kobieta zostaje w końcu uśmiercona
przez jedyną ocalą z rzezi pannę (tzw. „final girl”). W
ostatnich sekundach filmu, ku wielkiemu zaskoczeniu widzów,
z
jeziora wyłania się topielec i wciąga przerażoną dziewczynę do
wody.
Film odniósł spory
sukces, więc w 1981 roku nakręcono jego kontynuację, w której to
tym razem zabójcą z Crystal Lake miał być sam Jason. Spiros
Angelikas, autor plakatu do pierwowzoru, podjął się również zadania stworzenia odpowiedniej grafiki reklamującej sequel.
Początkowo poster miał wyglądać tak:
Filmowcy uznali
jednak, że woleliby, aby na plakacie nie pokazywano twarzy Jasona,
który ostatecznie miał pokazać się bez worka na głowie w
ostatnim akcie filmu.
W związku z tym Spiros Angelikas uprościł
swoje dzieło, pozostawiając na obrazie jedynie zarys postaci
mordercy.
No i wszystko byłoby OK, gdyby nie siekiera trzymana przez zabójcę z Crystal Lake. W
żadnej scenie z tej produkcji Jason nie zrobił nikomu krzywdy za
pomocą siekiery. Częściej natomiast używał kilofa. Stąd też
pytanie – na ch#j mu ta cholerna siekiera?
Nie żebym podważał
olśniewającą urodę Julii Roberts, ale zawsze, gdy widziałem
plakat do filmu „Pretty Woman”, zastanawiałem się, czy aktorka
ta rzeczywiście ma tak piękną smukłą figurę, czy też może
została delikatnie wyszczuplona, a jej gicze zyskały parę ładnych
centymetrów
dzięki sprytnemu retuszowi? Okazuje się, że Roberts absolutnie nie spełniała
hollywoodzkich wymogów ideału piękna – miała dość szerokie
biodra i zbyt mały biust w stosunku do wielkości bioder.
W rzeczywistości
kobieta, którą widzimy na plakacie, to Shelley Michelle – modelka
fitnessowa i dublerka Julii na planie „Pretty Woman”. Kobieta ta
znacznie lepiej wpisywała się w kanony urody narzucone przez
filmowych producentów.
A tu już mamy do
czynienia z prawdziwym plakatowym potworem Frankensteina! W
pamiętnej produkcji o przygodach agenta 007, tu w wersji Rogera
Moore’a, dzielny bohater nawiązuje romans z dziewczyną, w której
rolę wcieliła się zjawiskowa Carole Bouquet.
Urodziwą
„dziewczynę Bonda” często zobaczyć możemy z kuszą w
dłoniach, więc trudno się dziwić, że na plakacie reklamującym
film widzimy jej smukłe nogi, tyłek oraz wspomnianą broń.
Problem w tym, że zgrabne kończyny oraz zadek nie należą do pani
Bouquet. Fotograf Morgan Kane, któremu zlecono wykonanie efektownego
zdjęcia,
zatrudnił trzy różne modelki – Nancy Stafford, Jane
Sumner i Joyce Bartle.
Próbne fotografie wykonał on z panią
Stafford, następnie jakiś czas później cyknął identyczną fotkę
z Sumner. Jednak i tego zdjęcia nie wykorzystał, natomiast wyciął
z niego rękę modelki i kuszę. Dopiero kulasy pani Joyce Bartle na
tyle się Kane’owi spodobały, że wraz z górną kończyną Summer
trafiły one na plakat „Tylko dla twoich oczu”.
Dziewczyną na
plakacie nakręconego w 1975 roku thrillera „Szczęki” jest, grana
przez Susan Backlinie, pierwsza ofiara morderczego rekina. W
rzeczywistości jednak, mimo że w filmie to ona zagrała tę rolę, na grafice promującej film widzimy…
zupełnie inną osobę. To
dlatego, że pierwotnie miała to być okładka nowego wydania
książki Petera Benchleya, na której to film był oparty.
Artysta Roger
Kastel, który dostał tę fuchę, zatrudnił 24-letnią modelkę Allison Maher, dla której było to jedno z pierwszych zleceń w
karierze. Zapłacono jej wówczas 35 dolarów za rozebranie się do
rosołu i balansowanie na dwóch krzesłach.
Kastel przeniósł ten
niecodzienny widok na płótno i odpowiednio zakrył nagość
modelki. Kiedy wydawca powieści zgodził się na wykorzystanie
obrazu Rogera przy promocji filmu Spielberga, artysta został tylko
poproszony o nałożenie większej ilości morskiej piany w okolicy
cycków pani Maher.
Film Francisa Forda
Coppoli pt. „Wyrzutki” traktuje o brutalnej konfrontacji dwóch
młodzieżowych gangów. Główne role powierzono młodym
aktorom, którzy dzięki tej produkcji umocnili swój status
wschodzących gwiazd hollywoodzkiego kina.
Spośród kilku plakatów
stworzonych na potrzeby tej produkcji szczególnie znany jest ten,
na którym widzimy bohaterów w mocno swobodnej sytuacji. Młodzieńcy nie starają się pozować, a zamiast tego śmieją się
wprost do obiektywu. To dlatego, że podczas sesji zdjęciowej
artyści zostali rozśmieszeni przez…
późniejszego „Karate
Kida”. Chwilę wcześniej do studia przyszedł Leif Garrett –
chłopak grający jedną z postaci w filmie. Pojawił się on tam w
momencie, kiedy jeden z fotografów informował jakąś przypadkową
osobę, że jedzenie z cateringu przeznaczone jest tylko dla aktorów.
Wówczas to młody Ralph Macchio wypalił:
„Ta… Słyszałeś
Leif? To żarcie jest TYLKO dla aktorów!”. Kąśliwy przytyk w
kierunku kolegi z branży rozbawił resztę artystów, co wykorzystał
fotograf i szybko strzelił im zdjęcie.
Możesz być
genialnym artystą z niesamowitą wyobraźnią i jeszcze lepszym
talentem, ale pewnych rzeczy nie zrobisz, jeśli nie masz podstawowej
wiedzy dotyczącej twego zlecenia. Z takim wyzwaniem spotkał się
artysta Dylan Struzan, któremu reżyser John Carpenter kazał
zaprojektować plakat do filmu mającego być remakiem klasycznego
horroru „Istota z innego świata”,
nakręconego jeszcze w latach
50.
Struzan nie miał pojęcia o tym, jaką interpretację filmu
sprzed paru dekad zaserwuje Carpenter, a żaden z filmowców nie mógł
odsłonić przed Dylanem bliższych szczegółów produkcji. Mało tego – na wykonanie zadania
dano mu śmiesznie mało czasu. Artysta włożył swoją zimową
kurtę oraz rękawiczki i poprosił małżonkę, aby zrobiła mu parę
zdjęć. Następnie wybrał jedną z fotografii i wysłał ją do
szefostwa Universal. Kiedy ci zaaprobowali koncepcję Struzana, ten
zabrał się za malowanie swojego obrazu. Artysta tworząc charakterystyczny rozbłysk jasnego
światła spod kaptura pozbawionej twarzy postaci, idealnie oddał
paranoję i postępującą dehumanizację bohaterów dzieła
Johna Carpentera.
Parę godzin po skończeniu pracy nad obrazem do
Dylana przyjechał facet z Universal Studios i zabrał malunek. Kiedy
płótno dotarło do Los Angeles, nadal było mokre. Ekipa odczekała
trochę, a następnie przykryła je szkłem, aby zrobić grafice
zdjęcia. Okazało się jednak, że obraz nadal nie zdążył wyschnąć i
troszkę się rozmazał. Podobno białe plamy widoczne na dolnej
części plakatu
to właśnie efekt „dłubania” przy nadal mokrym
malunku...
Źródła:
1,
2,
3,
4
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą