Dzisiaj:
- Wartość złotówki spadła na łeb według Google. Minister finansów tłumaczy całą sytuację
- Oto ile obecnie wart jest Twitter po ponad roku rządów Elona Muska
- Mamy pierwszy udokumentowany wypadek z udziałem Tesli Cybertruck. Internauci nie kryją zdziwienia skalą uszkodzenia pojazdu
- Niemiec wjechał na czarny szlak Karkonoskiego Parku Narodowego
- Handlujesz na Vinted, OLX lub Allegro? Twoje dane trafią więc do urzędu skarbowego
Jeśli w poniedziałek 1 stycznia sprawdzaliście za pomocą wyszukiwarki Google wartość poszczególnych walut w przeliczeniu na złotówki, to mogliście się nieźle zdziwić. Wyszukiwarka pokazywała, że 1 euro kosztuje 5,27 zł, 1 dolar 4,85 zł, a 1 funt brytyjski 6,18 zł.
Skąd ten nagły spadek? Przecież jeszcze niedawno wartość euro oscylowała w granicach 4,30 z groszami, a nie niemal 5,30 zł. Okazało się, że był to... wynik błędu Google.
Oczywiście to nie koniec całej afery, bowiem minister finansów Andrzej Domański zapowiedział, że będzie żądał od Google
wyjaśnień.
Rząd RP będzie chciał ustalić, dlaczego doszło do tak poważnego błędu, który mógł wywołać panikę na rynku. Brane pod uwagę są różne scenariusze. Zawinić mógł człowiek, system, lub sztuczna inteligencja... A może to był atak hakerski i celowa manipulacja?
Skoro już wiemy, że wartość złotówki tak naprawdę nie spadła (a przynajmniej nie aż tak mocno), to może przyjrzymy się wartości Twittera. Minął bowiem ponad rok od momentu, kiedy stery przejął Elon Musk. Jest to więc dobry moment na
małe podsumowanie.
Część z was pewnie doskonale pamięta, jednak niektórym należy przypomnieć, że miliarder zapłacił wówczas za portal 44 mld dolarów. Oczywiście nie obyło się bez masy komplikacji po drodze, co było już wielokrotnie wyjaśniane.
W ciągu roku zyski Twittera (teraz X) spadły, i to o wiele. Już w 2023 roku Fidelity, fundusz inwestycyjny posiadający znaczną część udziałów w Twitterze, alarmował, iż portal wart jest zaledwie 15 mld dolarów, a więc 1/3 tego, co zapłacił Elon Musk.
Było to jednak w maju, a od tamtej pory wydarzyło się wiele złego. Przez kontrowersyjną politykę Twittera portal zaczęli opuszczać reklamodawcy. W lipcu zeszłego roku sam Musk napisał, że X jest w złej kondycji finansowej i nic nie zapowiada, aby miało się to zmienić. Firma była bez przerwy na minusie, a to jeszcze nie koniec złych wiadomości dla Twittera, bowiem w listopadzie swoje reklamy wycofali tacy giganci, jak Disney czy IBM.
I choć początkowo Musk zapowiadał, że nie da się szantażować reklamodawcom, to po czasie przyznał, że takie działania mogą w rzeczywistości uśmiercić firmę.
Tesla Cybertruck jest już w regularnej sprzedaży od około miesiąca. Wiele osób nabyło już swoje egzemplarze, dzięki czemu w sieci pojawia się coraz więcej zdjęć, filmów i recenzji z udziałem tego kosmicznie wyglądającego samochodu.
Niedawno pojawił się również pierwszy udokumentowany wypadek z udziałem Cybertrucka:
https://youtu.be/nol7jOxtMRE?si=dGJxg4FAbZy5IDZT
Do incydentu doszło 28 grudnia około godziny 14. Tesla z trzema osobami na pokładzie zderzyła się z Toyotą Corollą z 2009 roku, prowadzoną przez 17-latka. Na dole widzimy zdjęcie pokazujące, w jakim stanie była Toyota po czołówce z Teslą:
Co ciekawe, Tesla wyszła z całego zdarzenia niemal bez szwanku:
Co prawda wystrzeliły boczne kurtyny powietrzne, ale z zewnątrz nie widać niemal żadnej rysy.
Z opublikowanego
raportu wynika, że kierowca Corolli z jakiegoś powodu zjechał mocno w prawo, uderzył w nasyp ziemny, po czym powrócił na drogę, zjechał na przeciwległy pas i zderzył się czołowo z nadjeżdżającą z naprzeciwka Teslą.
Ostatnio na profilu Karkonoskiego Parku Narodowego na Facebooku pojawił się wpis, który pokazuje nam, dlaczego nie należy bezgranicznie ufać nawigacji. Na własnej skórze przekonał się o tym pewien kierowca z Niemiec, któremu wcale nie wydało się podejrzane, że Google Maps prowadzi go jakąś dziwną trasą.
Swoje zaufanie przypłacił wizytą w rowie. Samochód zawiesił się na części zawieszenia, przez co nie był w stanie sam wyjechać. W związku z tym trzeba było wzywać lawetę. Kierowca musiał jednak zapłacić nie tylko za usługę, ale również za wjazd samochodem na teren parku narodowego, a taka przyjemność kosztuje tysiąc złotych.
Już niebawem
dane osób handlujących na platformach e-commerce (takich jak OLX, Allegro, Booking, Otomoto, Vinted czy Amazon) mają trafić do urzędu skarbowego. Wszystkiemu winna Unia Europejska, a konkretnie dyrektywa DAC-7. Jej celem jest ograniczenie problemu unikania opodatkowania dochodów z działalności wykonywanej za pomocą platform cyfrowych.
Mowa więc nie tylko o handlu, lecz również o wszelakich usługach. Pod lupę zostanie wziętych wiele innych działalności, takich jak:
- sprzedaż towarów (np. Vinted, Amazon, Allegro, AliExpress, Otomoto, Temu);
- najem nieruchomości (np. AirBnb, Booking);
- świadczenie usług osobistych (np. Booksy, UberEats);
- najmowanie usług transportowych (np. Bolt, Panek).
Oczywiście nie dotyczy to sprzedawców okazjonalnych, którzy nie zawarli więcej niż 30 umów, a ich zysk nie przekroczył 2 tys. euro w całym roku.
Skarbówka otrzyma od platform e-commerce pełne dane użytkownika oraz zbiorczy raport na temat dokonanych transakcji.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą