Fotografie w stylu: Co tu się odwaliło? – Kibelek z pasami
Rumburak
·
27 listopada 2023
27 928
138
49
Pamiętacie najczęstsze słowa przed odwaleniem jakiejś głupoty? Brzmią one: „Potrzymaj mi piwo”. Tylko nie wiem, ile piw wcześniej, zanim te słowa padły, zostało wypitych...
Czy wilki nas zagryzą? Co zrobić, jak spotkamy wilka w lesie?
Krótka (jeśli skończysz czytać już na początku) historia w siedmiu kliknięciach migawki.
Furby – elektroniczna zabawka, futrzasty pluszak „potrafiący” mówić. Dla wielu – zwłaszcza tych dorastających na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych – to wręcz jeden z symboli dzieciństwa.
Tiger Electronics oraz jego nowy właściciel, znana na całym świecie firma Hasbro, mieli wobec Furby’ego ściśle określone plany. Zabawka miała zawładnąć wyobraźnią dzieci, a co za tym idzie, portfelami ich rodziców. I tak też się stało, a interaktywny futrzak okazał się najbardziej pożądanym prezentem pod choinkę. Tyle że nie wszyscy podzielali Furby-entuzjazm.
Furby przypadł do gustu nie tylko dzieciom, ale też ich rodzicom. Ten ostatni fakt niekoniecznie spodobał się natomiast rodziców szefom – przynajmniej w amerykańskiej Narodowej Agencji Bezpieczeństwa. Niewinna skądinąd zabawka otrzymała całkowity zakaz wstępu do siedziby agencji w Maryland. Podyktowane to było względami bezpieczeństwa. Obawiano się, że Furby nagra, a potem sprzeda dalej coś, czego nie powinien.
Trudno dziwić się NSA, że nie życzyła sobie w swojej siedzibie niekontrolowanych „urządzeń szpiegowskich”, bo takie właśnie wykorzystanie Furby’ego przyszło na myśl niejednemu. Okazało się jednak, że elektronika zabawki została całkiem solidnie zabezpieczona. Nie chodziło natomiast o zadowolenie amerykańskich agentów, a o uniknięcie losu innej z zabawek, którą zdecydowanie zbyt łatwo można było przeprogramować, by zaczęła kląć jak marynarz.
Z tym, że
duzi chłopcy nie będą Furbym zachwyceni, producenci pogodzili się dość wcześnie. Kwestia zadowolenia młodszego grona była znacznie ważniejsza. Obawiano się m.in. że zabawka będzie zbyt dziewczęca, a chłopcy nie będą chcieli się nią bawić. Rozwiązanie okazało się wręcz zatrważająco proste. Wystarczyło wyposażyć futrzaka w dwie dodatkowe funkcje… okazjonalnego bekania i puszczania bąków. Chłopcy byli zachwyceni.
Choć osoby zafascynowane pierwszymi Furbymi zdążyły już dawno dorosnąć i przestać interesować się tego rodzaju zabawkami, to nie znaczy bynajmniej, że światowa kariera sympatycznego futrzaka się skończyła. Wręcz przeciwnie. Powstały kolejne generacje coraz bardziej zaawansowanego technologicznie Furby’ego, a ostatnia – jak dotąd – z nich trafiła na rynek w 2023 roku. Nie zabrakło kontrowersji, bo łączące się z internetem Furby zyskało pełno nowych możliwości „szpiegowskich”.
Jeżeli komuś zalega gdzieś na strychu dawno zapomniana zabawka, warto ją odszukać i dobrze się jej przyjrzeć. Nawet zupełnie zwyczajne egzemplarze z oryginalnej serii znajdują swoich nabywców, ale jeszcze więcej kosztują zabawki w jakiś sposób wybrakowane, np. takie, na których znalazła się błędnie wydrukowana etykieta. Kolekcjonerskie tym samym modele, zmieniając właściciela, potrafią kosztować nawet kilkaset dolarów. Przy okazji nie zaszkodzi również rzucić okiem na inne eksponaty. Stare zabawki naprawdę się cenią.
Raz kupiona zabawka i po krzyku? Nic z tych rzeczy – a dyrektorzy Hasbro nie urodzili się wczoraj. Dlatego do sprzedaży trafiło mnóstwo różnych odmian Furby’ego, różnego rodzaju edycji limitowanych, odmian specjalnych, mniejszych lub większych gratek dla zbieraczy, a wszystko po to, by skłonić nieszczęsnych rodziców do zakupu więcej niż jednej sztuki. A dzisiaj? Dzisiaj najmniejsze Furby, idealne np. by przyczepić je jako zawieszka do plecaka, można kupić już za równowartość dziesięciu dolarów.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą