Wiadomo, każdy chce wyglądać ładnie dla płci przeciwnej i
chociaż panie zawsze mówią, że wszelkie usprawnienia swej urody
robią „aby się samej sobie podobać”, to wiadomo, jaka jest
prawda. Problem w tym, że wiele efektów tych upiększających
procedur raczej wywołuje grymas dezaprobaty niż cichy kwik
pożądania. Drogie panie, po co sobie (i nam) to robicie?
Powiedzmy sobie
uczciwie – zazwyczaj duże cycki idą w parze z równie dużym
brzuchem, tłustym tyłkiem i nogami przypominającymi pnie dorodnych
dębów. Potężne doje na szczupłym ciele, jak to obecnie jest w
standardzie oczekiwanej przez mężczyzn urody, to prawdziwa rzadkość
i pani mogąca się takimi krągłościami pochwalić powinna mówić o
prawdziwym szczęściu.
Pytanie tylko, czy wielki biust
nie jest
przypadkiem trochę przereklamowany? A w każdym razie, czy na pewno
warto chirurgicznie zmieniać niewielki, acz kształtny cycek na
napompowane silikonem monstrum, które w dotyku przypomina
nienaturalnie twardy, antystresowy gniotek? Zdecydowanie nie. Małe
cycki są spoko.
https://www.youtube.com/watch?v=LLT3_rfH3KM
Z założenia
długie, zadbane paznokcie mają mówić o tym, że ich właścicielka
należy do klasy wyższej. Nie musi zatem wykonywać prac fizycznych,
a zamiast tego wolno jej jedynie leżeć i pachnieć. Najstarsze ślady
zapuszczania takich szponów pochodzą z Chin, gdzie w okresie
panowania dynastii Ming kobiety właśnie w taki sposób
akcentowały
swoją przynależność do wyższych klas. Tymczasem XIX-wieczne
Greczynki przylepiały sobie do palców łupinki po pistacjach…
Moda na doczepianie
do paznokci (obecnie – głównie akrylowych) przedłużek trwa do dziś i w
ostatnim czasie przybiera dość absurdalne formy. Długi na parę
centymetrów pazur nie tylko wygląda nieestetycznie, ale i zmusza
nas do zadawania niewygodnych pytań. Drogie szponiaste panie, jak
sobie radzicie z podstawowymi czynnościami toaletowymi? Czy chcąc
się podrapać po powiece, wydłubujecie sobie gałkę oczną? Czy
zainstalowanie sobie tipsów z adamantium automatycznie otwiera wam
drzwi do szkoły profesora Xaviera?
Taaaak, ja wiem, że
na JM sporą popularnością cieszą się galerie z foczętami, które
ładnie wyglądają w lustrzanym odbiciu, ale tak na serio – czy
naprawdę jest się czym jarać? Mam kumpla, który uzależnił się
od randek na Tinderze i regularnie wysyła mi fotki swoich nowych,
przelotnych koleżanek. Po trzecim takim zdjęciu wszystkie te panie
zlały mi się w jedną gęstą masę.
Jednakowość. Lustro, telefon
zasłaniający pół twarzy, oczka wlepione w ekran, lekko ugięta
nóżka, wysunięte bioderko. To smutne, że w czasach, gdy
współczesne telefony mają w sobie fotograficzne kombajny, o
których jeszcze parę lat temu nie mogliśmy nawet śnić,
wykorzystywane są one do strzelania sobie „seksownych” seflików w
upierdzielonym łazienkowym lustrze.
Z makijażem u
kobiet jest trochę tak, jak z zakrywającymi łysinę zaczeskami u
mężczyzn. Niby jest to jakieś rozwiązanie, ale oszukiwanie natury
prędzej czy później wyjdzie na jaw. Równie dobrze moglibyśmy
nauczyć się sztuki malowania sobie kaloryfera na tłustym bebzolu
albo doklejania sobie protetycznych nakładek, aby nasze
szczęki wyglądały bardziej kwadratowo. To po prostu najzwyklejsze
oszustwo, a pani, która nakłada na swoją twarz grube warstwy
szpachli, najwyraźniej musi czuć się bardzo niekomfortowo ze swoim normalnym
wyglądem. Wielka szkoda, bo przecież według większości panów
najpowabniej wygląda ta naturalna dziewczyna, która rozczochrana, w zdecydowanie na nią za dużym podkoszulku, budzi się
koło nas każdego ranka.
Cyfrowe filtry z
apki może i sprawdzają się jako sieciowe oszustwo, ale w realnym
świecie głupi ryj sobie rozwalają przy pierwszej konfrontacji z
osobą, która skuszona fałszywym powabem dała się wyciągnąć z
domu. Nie istnieją nigdzie ludzie o twarzy
gładkiej niczym tafla boliwijskiego solniska. Nie ma też kobiet pozbawionych delikatnych zmarszczek, piegów, delikatnych przebarwień skóry i
mankamentów, które przecież dodają jej posiadaczce charakteru i
oryginalności. To, że pozbawiona skaz lalka Barbie jest przodującym
kanonem piękna,
nie oznacza, że większość mężczyzn chce
chodzić na randki z kobietami wykonanymi z taniego, malowanego plastiku.
Na ch#j komukolwiek
pantalony, które mają więcej dziur niż samych pantalonów? To
jest moda, tego nie zrozumiesz! Zasada jednak jest zawsze ta sama –
w sprytny sposób pokazać jak najwięcej tego, co zazwyczaj bywa
zakryte. Czy zatem noszenie mikroszortów odsłaniających szanowne
zwieńczenie końcowego odcinka przewodu pokarmowego jest seksowne?
Czy dekolty sięgające aż do pępka nas kręcą? Pewnie, że tak,
ale głównie w tych filmach, gdzie do tak ubranej dziewczyny
przychodzi pocący się testosteronem haban, aby zreperować jej
przeciekającą rurę pod zlewem. Albo kiedy posiadaczka takiego
wdzianka utknie w pralce i z pomocą jej przybywa ekspedycja czarnoskórych strażaków oraz jeden, szczodrze obdarzony, karzeł z
krzesełkiem.
A w realnym życiu czasem lepiej zostawić to i owo dla
wyobraźni. Efekt będzie znacznie lepszy niż wywalanie nam swych
atutów pod sam nos.
Z jakiegoś powodu
wiele dziewczyn uważa, że głupawe chichotanie i udawanie mniej
rozwiniętej intelektualnie sprawia, że mężczyzna poświęci im
więcej uwagi. Szczególnie jeśli w parze z rozumkowymi
niedostatkami idzie (zazwyczaj odpowiednio poprawiona)
ponadprzeciętna uroda. To zachowanie, które jest prawdziwym
„strzałem w stopę” – bo owszem, pani niegrzesząca
bystrością ostatecznie zwróci uwagę jakiegoś faceta. Głównie jednak takiego,
co to szuka partnerki w pełni mu oddanej, pozbawionej własnego
zdania oraz wygórowanych oczekiwań, łatwej do zdominowania i
„wytresowania”.
Na pewno nie będzie to wyśniony książę z
bajki.
Doprawdy, pewne
zachowania zdecydowanie fajniej prezentują się na ekranie niż na
żywo. Wypluwanie z siebie obsceniczności, zarzucanie grzywą i
plucie na instrument dęty ma sens, ale tylko wtedy, gdy mówimy o
kolejnej produkcji z fikołkami pana Rocco. Tak samo jak nie
oczekujemy od policjanta, aby zachowywał się niczym bohater
hollywoodzkiego akcyjniaka i paradował w zwolnionym tempie na tle
eksplodującej fabryki kokainy, tak samo nie żądamy od naszych
kochanek, aby w łóżku uprawiały analny streaching. Nie muszą być też obeznane z seksualnymi pozycjami, które u normalnego człowieka
skończyłyby się otwartym złamaniem kręgosłupa oraz drastycznym
przemieszczeniem się miednicy.
Po tym, do bólu subiektywnym, zestawieniu bardzo liczymy na głosy
pań. Jakie są męskie zachowania, które według samych
zainteresowanych mają być pociągające,
a tak naprawdę bliżej
im do ostatniego szczebla odpychającej żenady?
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą