Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Pracownicy gastronomii opowiadają o dziwnych zamówieniach klientów

22 035  
169   20  
Pracujesz w kawiarni, a klient życzy sobie schabowego, albo w tajskiej restauracji zamawia kartacze. Członkowie grupy „kto pracował w gastronomii ten w cyrku się nie śmieje” dzielą się swoimi najdziwniejszymi zamówieniami.

#1.



Sytuacja jakiś tydzień temu, w lokalu pizza, focaccia, desery.
4 osoby (2 dorosłych + 2 córki) czytają karty, wybierają dania.
– Udało się państwu coś wybrać?
– A nie macie żadnych makaronów?
– Nie, mamy w ofercie pizzę oraz focaccię.
– A nie mogłaby pani wejść na kuchnię i zrobić dla córki jakiegoś makaronu z sosem pomidorowym na szybko? Bo ona nie lubi pizzy.
– Niestety, ale nie mogę.
– A macie chociaż jakiś keczup?
– Nie, mamy oliwy, ale mogę podać osobno sos pomidorowy, który dajemy na pizzę.
– Sos pomidorowy jest, ale makaronu z sosem nie może pani zrobić?
– Nie, nie mamy makaronów.
Po milionie komentarzy wybrali 2 pizze.
– Podać państwu sos pomidorowy dla dzieci?
– NIE. NIECH SIĘ PANI TAK NIE TRUDZI. MĄŻ POSZEDŁ DO ŻABKI PO KECZUP I MAJONEZ.
I rozumiecie, że oni serio na środku stołu, postawili keczup i majonez?
I na cały ogródek mówili, jaka to pani jest okropna, bo nie może zrobić dla dziecka wyjątku?

#2.

Menadżerka u nas była tak nadgorliwa, że zawsze proponowała gościom hotelowym dania, których w karcie nie mieliśmy. Jest tabaka na kuchni, a ty człowieku zap@erdalaj z omletami i z dodatkami, czy innym badziewiem, który potrafiła sama proponować i wciskać klientom. Taki kelner-menadżer to prawdziwy skarb.

#3.

W kawiarni z ciastami i kawą dostawałam codziennie minimum jedno pytanie o smażone szprotki, frytki albo rosół.

#4.



Knajpa sushi, notoryczne pytania o schabowego, chcieliśmy swego czasu zrobić na zapleczu tablice i zapisywać liczbę pytań o schabowe i np. setnej osobie go zasponsorować z knajpy obok, z hajsu za napiwki.

#5.

Kwaśnica bez kminku. Cały gar z 40 litrów zrobiony, a baba z pytaniem, czy da radę wybrać kminek z kwaśnicy. No porąbana.

#6.

Lokal z zapiekankami i nazwa, która sugeruje, że tutaj są tylko zapiekanki. „To tutaj macie tylko zapiekanki? Nie macie jakichś zup albo obiadów?”. I w sumie to często mamy pytania o coś, czego nie mamy. I o rzeczy, które nawet nie są związane z naszą specjalnością.

#7.

W smażalni ryb klient zapytał, czy dostanie kotleta.

#8.



U mnie ostatnio zapytali, czy nie da rady załatwić turbota, bo to pana ulubiona ryba, albo: „co za problem zrobić devolaya”. No i czemu nie możemy zrobić surówki z marchewki, co, marchewki w kuchni nie mamy?

#9.

Tajska restauracja i sushi bar. Nie wiem ile razy już ktoś spytał, czy mamy pierogi albo kartacze. Jedni staruszkowie przyjechali aż 600 km do nas, żeby się dowiedzieć, że nie zjedzą u nas kartaczy.

#10.

Pracuję w KFC, z nazwy można wywnioskować, że jedynym sprzedawanym przez nas rodzajem mięsa jest kurczak, ale zdążyłem się przekonać, że ta wiedza nie jest tak powszechna. Mianowicie miałem kiedyś sytuację, że jakiś pan chciał kupić sobie burgera. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że pan dosyć dosadnie zaznaczył, że chce burgera z wołowiną, a nie z jakimś gównianym kurczakiem, jednak po tym, jak zacząłem go zapewniać, że w Kentucky Fried CHICKEN nie posiadamy wołowiny, a jedynym odstępstwem od tego jest boczek, pan stwierdził, że jestem gówniarzem i się nie znam, bo on kiedyś w KFC kupował burgery z normalnym kotletem z wołowiny. Po tym wszystkim dodał, że oszukujemy ludzi i że on to zgłosi, bo tak nie może być. Do tej pory nikt się do nas nie zgłosił z informacją, że wpłynęła taka skarga.

#11.

My jesteśmy elastyczni jak guma w majtkach. Jeśli jest życzenie spoza karty, to kuchnia to zrobi. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku i możliwości zaplecza, nie zrobimy sushi, bo nie mamy składników, nie zrobimy też jakiejś tradycyjnej chińskiej czy indyjskiej potrawy, bo się w tym nie specjalizujemy, ale jak ktoś życzy sobie mielonego, którego w karcie nie mamy, czy jakieś danie, które było dawno temu, a już z karty wyszło, lub coś wegańskiego, wegetariańskiego albo bezglutenowego, to żaden problem.

#12.



Kiedyś facet zamówił gulasz jagnięcy. Ujrzałam grymas niezadowolenia, gdy na jego stole pojawił się talerz. Po chwili facet zawołał mnie i gmerając w talerzu mówi:
– Proszę pani, to jednak lekka kpina to danie, bo to nie jest jagnięcina.
– A skąd u pana takie podejrzenia?
– Proszę pani, proszę nie robić ze mnie debila, wszyscy wiedzą, że jagnięcina to takie mięso z kostką, a ja tutaj tych kostek nie widzę.
Trochę już miałam ochotę gościa wyśmiać, ale siląc się na profesjonalizm mówię:
– To o czym pan mówi, to konkretna część jagnięciny, czyli comber, taka jagnięca polędwica, która rośnie wzdłuż kręgosłupa, a owe kosteczki to żebra. A jak tak sobie zwizualizujemy owcę, to ma też nogi, brzuszek, szyję, takie tam i gulasz powstaje właśnie z takiego rodzaju mięs.
Gościu parsknął śmiechem i mówi, że on wie swoje i nie wmówię mu takich bredni. Więc utraciwszy już pokłady cierpliwości, odpowiedziałam:
– Widać pochodzi pan z miejsca, gdzie owce wesoło podskakują na żebrach, to musi być ciekawy widok.
W tym momencie babka, która z nim siedziała przy stoliku, jebła literalnie śmiechem, a gościu ze stolika obok wtrącił:
– Pani się nie martwi, tacy ludzie to po prostu impotenci kulinarni.

#13.

Restauracja na kilometr krzycząca, że jedzenie „tradycyjne”.
– A można u państwa pizzę?
– Nie mamy pizzy, ale zapraszamy do lokalu naprzeciwko, tam mają.

#14.

Mała budka z lodami, za mną 3 wielkie maszyny dudniące jak 1.9tdi 330 nalotu po wiosce, a baba, stara lampucera typowa, pyta, czy frytki dla wnusia mu ogarnę. Ja mówię do niej, że ja kumam, że to Sarbinowo czy coś, ale wielki sterczący lód obok wielkiej flagi bubble tea wskazuje na to, że jest to lodziarnia.

Sytuacja z wczoraj. Tak jak wyżej, maszyny do lodów za mną, chłodziarka na gałki po lewo, za mną reklama z lodami narysowanymi, różnymi logo z lodem, przed budą duży lód i flaga, a chłop się mnie pyta, co ja tu sprzedaję, bo on jest zaciekawiony wystrojem.

#15.

Pracowałam w barze, w którym nie podawaliśmy jedzenia. Tylko alko. Szefostwo zgadzało się, żeby ludzie na ogródku przynosili przekąski z innych knajp. Jeden pan mnie poinformował, że w takim razie to jest mój obowiązek teraz gonić po rynku i zamawiać z różnych knajp jedzenie dla niego, bo on jest na randce i nie może odejść od stolika.
2

Oglądany: 22035x | Komentarzy: 20 | Okejek: 169 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało