No kto by pomyślał... Polska znowu nie wygrała Eurowizji. My się tym za bardzo nie przejmujemy, ale mimo wszystko lubimy ten konkurs za jego niewątpliwą – jak by to nazwać? – „memogenność”. Zapraszamy zatem do krótkiego podsumowania memicznego.
Eurowizja to specyficzny konkurs, obok którego trudno przejść obojętnie – można kochać lub nienawidzić
W tym roku Polskę reprezentowała Blanka, a wokół tego wyboru pojawiło się sporo kontrowersji
Śmieszkowania z tekstu jej piosenki czy samego wykonania jeszcze przed finałem nie było końca
Można było pomyśleć, co ona tam w ogóle robi
Mimo wszystko liczyliśmy na dobry występ...
Nie no, żartujemy, na nic nie liczyliśmy
Za to sama Blanka wykazała się zdrowym dystansem do siebie
Myśleliśmy, że jedynym sukcesem w tym roku będzie to, że w ogóle zakwalifikowała się do finału...
Ale nie uprzedzajmy faktów. Sam konkurs okazał się być dokładnie tym, co zawsze – tu jakaś balladka, tam typowa radiówka skrojona pod chwytliwy refren, ale i tak wszyscy zapamiętują „dziwaków”, którzy przede wszystkim mają przykuć uwagę i szokować
Eurowizja jaka jest, każdy widzi
Każdy przynajmniej raz w trakcie seansu powiedział sam do siebie słynne „Matko Bosko Kochano...”
W tym roku zwyciężyła – zgodnie z oczekiwaniami wielu ekspertów – Szwedka Loreen, dla której była to już druga wygrana w tym konkursie (wcześniej wygrała Eurowizję w 2012 roku)
Jednak najwięcej punktów od publiczności zyskał jej sąsiad zza wschodniej granicy – Käärijä z Finlandii
A co do naszej reprezentantki... Faworytką bukmacherów nie była i ostatecznie zajęła 19. miejsce, ale umówmy się, że mogło być gorzej
A wracając do tego, że awans do finału nie był jedynym sukcesem... No, nie był. Bo teraz możemy się pośmiać, że przynajmniej wyprzedziliśmy Niemców
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą