Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Oto 5 popularnych produktów o dość mrocznych i niepokojących początkach

45 958  
233   39  
A po dźwiganiu ciężarów pójdę zrobić trochę kardio na bieżni! Od dziś jednak na to rutynowe ćwiczenie będę patrzył trochę inaczej niż zazwyczaj. Dowiedziałem się bowiem, że urządzenie, do korzystania z którego uprawnia mnie wykupiony za miliony monet karnet, pierwotnie było… narzędziem tortur. To nie jedyny przedmiot o dość zaskakującej genezie. Jeśli chcecie wiedzieć jaki, znany nam wszystkim, preparat stosowano zanim powstały pierwsze pigułki antykoncepcyjne, to zapraszam was do lektury.

#1. Bieżnia za karę

I nawet prędkość możesz zmienić. I nachylenie! Wiadomo – im wyższe, tym mocniej się spocisz i szybciej będziesz miał, ogólnie rzecz biorąc, „dość”. Tę ostatnią cechę odkryli sadystyczni Anglicy już setki lat temu. Urządzenia tego typu były używane głównie przez więźniów, którzy każdego dnia musieli spędzać nawet i do sześciu godzin na syzyfowej wspinaczce.



Żeby ich praca nie szła na marne, maszyny zazwyczaj służyły też jako narzędzia do mielenia ziaren kukurydzy na mąkę. Z tego też zastosowania pochodzi angielska nazwa bieżni, czyli „treadmill”, co przetłumaczyć można jako „chodzony młyn”. Ten rodzaj kary był wyjątkowo paskudny, bo łamał człowieka nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, dzięki czemu urządzenia te uważano za wielce skuteczne w swym „resocjalizacyjnym” aspekcie.





I chociaż na początku ubiegłego wieku podobne ustrojstwa znalazły zastosowanie jako sprzęt do dbania o tężyznę fizyczną, to oficjalnie w Wielkiej Brytanii bieżnia, jako narzędzie tortur, została zdelegalizowana dopiero w 1989 roku!

#2. Piła łańcuchowa – mokry sen chirurga

Patrząc na skuteczność pił łańcuchowych jako fajnego gadżetu do użynania palców, pewnie wcale nie zdziwi nikogo fakt, że urządzenie to pierwotnie miało zastosowanie w medycynie. W 1780 roku dwóch szkockich lekarzy – John Aitken i James Jeffray – skonstruowało prototypowe narzędzie chirurgiczne. Miało ono służyć do nacinania chrząstki spojenia łonowego u kobiet, które miały problemy z wydaniem dziecka na świat.



W latach 30. XIX wieku podobne ustrojstwa używano jako nowoczesne osteotomy, czyli urządzenia do przecinania kości podczas amputacji kończyn. Dopiero z czasem ktoś mądry zauważył, że takie rozwiązanie świetnie się też sprawdzało podczas prób obcięcia grubego konaru drzewa…
Tymczasem pierwszą piłą łańcuchową napędzaną energią elektryczną był wynalazek opatentowany przez niejakiego Andreasa Stihla, urodzonego w Szwajcarii Niemca, który to w 1926 roku zaprezentował światu ważące 64 kg cudo wymagające obsługi dwóch silnych osób!

#3. Lysol – płyn do „higieny intymnej”

Pod nazwą „Lysol” kryje się szeroka gama produktów o właściwościach dezynfekcyjnych i antybakteryjnych. Głównie stosuje się je do czyszczenia kibla i zlewu. Czy są to preparaty skuteczne? Oj, zdecydowanie – lizol to przecież stężony krezol w mydle potasowym. Nierozcieńczony nie tylko elegancko wytłucze drobnoustroje, ale i ładnie też wyżre człowiekowi kawał skóry.



W czasie II wojny światowej „pomysłowi” Niemcy używali tego środka do odkażania więźniów obozów koncentracyjnych. To jednak nic w porównaniu z genialnym wykwitem kreatywności samych producentów takich specyfików, którzy niegdyś reklamowali lizol jako środek do higieny intymnej dla pań. W reklamach pojawiały się sugestie, że stosowanie go nie tylko pomoże zadbać o czystość „tych miejsc”, ale też poradzi sobie ze „strachem przed strasznymi wydarzeniami”.





O jakie wydarzenia może chodzić? Ano, związek ten działał silnie plemnikobójczo, więc zaaplikowanie sobie tego preparatu było całkiem skuteczną formą zapobiegania ciąży. Przy okazji też wspaniale radził sobie jako preparat służący do powodowania paskudnych poparzeń ścian pochwy, a następnie niegojących się ran, infekcji i – w wielu udokumentowanych przypadkach – zgonów jego użytkowniczek. Obawa przed posiadaniem kaszojada była jednak silniejsza niż takie drobiazgi i do wprowadzenia na rynek pierwszych piguł antykoncepcyjnych lizol był w USA najczęściej stosowanym środkiem zapobiegającym ciąży.

#4. Cyjankowe morderstwa i nowe normy pakowania leków

W 1982 roku media co i rusz obiegały informacje na temat tajemniczych zgonów wśród amerykańskich obywateli. Śledczy nie potrzebowali długiego czasu, aby dojść do jednej wspólnej cechy wszystkich tych tragedii – ofiary stosowały lek o nazwie Tylenol. Był to oparty na paracetamolu bardzo popularny środek stosowany w przypadkach migren. Producent tego specyfiku, firma Johnson & Johnson, szybko wycofała ze sprzedaży 31 milionów opakowań Tylenolu, jednocześnie też ustalono, że ktoś podmienił żelatynowe kapsułki z lekiem na bardzo podobne, ale zawierające śmiertelną dla człowieka dawkę… cyjanku!



Osoba ta zrobiła to poza zakładem firmy. Ostatecznie udało się namierzyć, skazać i zamknąć w pierdlu człowieka odpowiedzialnego za ten „żarcik”, ale wydarzenia te zmusiły koncerny farmaceutyczne do poważnego zastanowienia się nad lepszymi metodami ochrony swych konsumentów. Przy współpracy z FDA wprowadzono więc nowe opakowania zawierające specjalne plomby i plastikowe nakładki pękające po otwarciu wieczka. Te rozwiązania szybko stały się standardem na rynku medykamentów. Szczególnie tych sprzedawanych bez recepty.



#5. Kawa bezkofeinowa – duma III Rzeszy

Picie bezkofeinowej kawy to trochę jak wlewanie w siebie bezalkoholowej wódki, jaranie blantów z CBD czy płacenie prostytutce za mycie okien. Niby można, ale jaki w tym sens? Ten rodzaj napoju opracowany został w 1906 roku przez niemieckiego przedsiębiorcę Ludwiga Roseliusa, który to uważał, że jego ojciec opuścił świat żywych na skutek przyjmowania zbyt dużych dawek kofeiny.
Ludwig metodę usuwania tego składnika ziaren kawowca odkrył całkiem przypadkiem, kiedy to dotarła do niego dostawa towaru, który nasiąkł słoną morską wodą. Po wysuszeniu smak produktu był taki sam (no, może leciutko bardziej słonawy), ale kawa wyraźnie słabiej „klepała”.

Mężczyzna opracował więc technologię opartą na wystawianiu ziaren na działanie pary bogatej w związki zasadowe oraz płukanie ich w cieczy zawierających pewną ilość benzenu. Takie rozwiązanie było niezwykle skuteczne, więc Roselius prędko opatentował swój przepis i otworzył firmę Kaffee HAG. Kawę, którą sprzedawał, reklamował jako produkt, który w przeciwieństwie do kofeinowego odpowiednika ma za zadanie chronić serca konsumentów i dbać o zdrowie kawoszy.



Kiedy do władzy w Niemczech doszli naziści, „zdrowa kawa” szybko stała się elementem propagandy. Rasa panów miała przecież być krzepka, wysportowana i nieskalana trującymi produktami gastronomicznymi! Bezkofeinową kawę serwowano więc nie tylko na oficjalnych spotkaniach niemieckich dygnitarzy, ale też na zlotach młodej, aryjskiej „przyszłości narodu”. Produkt Roseliusa stał się więc istotnym elementem prozdrowotnej polityki III Rzeszy, która mocno promowała takie nowinki, jednocześnie odrzucając stosowanie rafinowanego cukru, tytoniu, mocnych alkoholi i… mięsa! Doszło nawet do tego, że publikowane były artykuły opisujące kofeinę jako niebezpieczną truciznę. W ten sposób pozbawiona tego składnika niemiecka kawa jawiła się jako pożądany symbol luksusu.



Warto jednak dodać, że sam Ludwig Roselius owszem, korzystał z ówczesnej sytuacji politycznej i sporo na niej skorzystał, jednak niczym prawdziwy kapitalista starał się nie robić ruchów, które mogłyby jego marce zaszkodzić. Dlatego też oficjalnie nie popierał nazizmu, a nawet reklamował swój produkt jako koszerny! „Każdy, kto pije Kaffee HAG, jest dla nas drogi i ważny. Jaka jest jego przynależność polityczna lub wyznanie, jest dla nas zupełnie nieistotne” – twierdził. Jednocześnie jednak w 1936 roku radośnie serwował 42 tysiącom członkom Hitlerjugend obecnym na wiecu w Norymberdze inny swój produkt – napój czekoladowy Kaba.



Ach, jest jeszcze mały, pozytywny aspekt historii bezkofeinowej kawy i romansu tego wynalazku z nazizmem. Otóż opatentowany przez przedsiębiorcę sposób wytrącania kofeiny z kawy nie był do końca taki doskonały i w ziarnach pozostawały śladowe ilości benzenu, który mógł delikatnie podtruwać nieświadomych Niemców...

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
4

Oglądany: 45958x | Komentarzy: 39 | Okejek: 233 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

03.05

02.05

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało