Prezes związku deweloperów w Polsce żali się, że jego branża nie ma u nas łatwo
Andrzej Duda wyjaśnia, skąd wzięła się inflacja i tym razem nie zwala winy na wojnę i Putina
Obajtek twierdzi, że niskie ceny paliwa spowodowałyby paraliż kraju
Michał Figurski opisał, w jak skandaliczny sposób został potraktowany w jednym ze sklepów H&M
Elon Musk martwi się, że antykoncepcja i aborcja zabiją naszą cywilizację
#1. Prezes związku deweloperów w Polsce żali się, że jego
branża nie ma u nas łatwo
Redakcja
Business Insider Polska przeprowadziła ostatnio wywiad z dyrektorem generalnym i wiceprezesem
Polskiego Związku Firm Deweloperskich, Konradem Płochockim. Mężczyzna żalił się w
nim m.in. na to, że w Polsce to nie rozumie się deweloperów i trwa na nich
nagonka, choć oni nic złego przecież nie robią.
Płochocki tłumaczył się m.in. z dość niefortunnego
stwierdzenia, którego użył w książce Łukasza Drozda „Dziury w ziemi.
Patodeweloperka w Polsce”. Powiedział, co następuje:
Deweloperom obrywa się podobnie jak uchodźcom, osobom
nieheteronormatywnym, ale też firmom pożyczkowym i sklepom
wielkopowierzchniowym.
Wrzucił więc do jednego wora deweloperów, hipermarkety,
osoby LGBT i chwilówki. Po czasie zrozumiał chyba, że nie zabrzmiało to za
dobrze, dlatego postanowił się wytłumaczyć:
Powinienem był doprecyzować, co mam na myśli. Chodziło mi o
pokazanie pewnego mechanizmu, który obserwuję w ostatnich latach, a którego
ofiarą padają zarówno grupy społeczne, jak i biznesowe.
Płochocki uważa, że to nie deweloperzy robią im zły PR, ale
tzw. flipperzy i to oni kupują duże mieszkania i dzielą je na coś tak małego,
co trudno nazwać mieszkaniem:
Efektem przepisów zakazujących budowy mieszkań mniejszych
niż 25 m kw. był wysyp flipperów dzielących duże lokale na mniejsze oraz lokali
użytkowych, budowanych przez deweloperów. Jeśli narzuci się teraz minimalną
powierzchnię lokali użytkowych, zjawisko dzielenia mieszkań tylko się pogłębi,
bo taka jest potrzeba rynku.
A ludzie chcą kupować małe mieszkania. Świadczy o tym choćby
zainteresowanie mikrokawalerkami. Gdyby rynek nie chciał, to deweloper by nie
budował.
#2. Andrzej Duda wyjaśnia, skąd wzięła się inflacja i tym
razem nie zwala winy na wojnę i Putina
Prezydent Andrzej Duda spotkał się ostatnio z mieszkańcami
Pajęczna,
gdzie w trakcie swojego wystąpienia łączył się w bólu ze swoimi słuchaczami
oraz tłumaczył, skąd w rzeczywistości wzięła się inflacja:
Ja wiem, że nie jest łatwo. Tym, którzy mają dzisiaj
kredyty, nie jest łatwo. Stopy procentowe wzrosły i dziś często wydaje się, że
spłacanie kredytu za mieszkania jest ponad siły. Wierzę, że niedługo uda się
zdusić inflację, a dzięki mądrej polityce stopy procentowe będą mogły zostać
obniżone. Są na to poważne nadzieje, że stanie się to jeszcze w tym roku.
Najłatwiej byłoby z tego miejsca powiedzieć, że jest
wynikiem wzrostu cen paliw na świecie, a ceny paliw i energii pociągnęły za
sobą ceny w sklepach i dlatego wszyscy mamy drogo, dlatego jest inflacja. Ale
oczywiście ona jest też skutkiem działań, które podejmowaliśmy w Polsce. [...]
Decydował o nich premier, rząd, parlament, choćby w czasie pandemii
koronawirusa, kiedy po prostu rozdawaliśmy pieniądze przedsiębiorcom, po to, by
mogli utrzymać swoje firmy i miejsca pracy. [...] Pieniądze były wypłacane, to
oczywiście musiało spowodować inflację, zdawaliśmy sobie z tego sprawę, że
prawdopodobnie tak będzie. Ale woleliśmy spowodować inflację, niż to żeby przepadły
miejsca pracy, a ludzie pracy nie mieli.
Niektórzy przecierali wręcz oczy ze zdumienia. Przecież przez
ostatnie kilkanaście miesięcy karmieni jesteśmy narracją, że co złego, to nie
rząd, a już na pewno nie jest to wynikiem ich decyzji. Inflacja wzięła się z
wojny, z sytuacji na świecie, z pandemii, z koniunkcji sfer i bóg wie z czego
jeszcze, ale na pewno nie jest to wina obecnego rządu. A tu proszę…
#3. Obajtek twierdzi, że niskie ceny paliwa spowodowałyby
paraliż kraju
Daniel Obajtek, pełniący obecnie funkcję prezesa PKN Orlen,
udzielił ostatnio
wywiadu,
w którym tłumaczył m.in. to, dlaczego ceny paliw w Polsce nie mogą być niższe i
co by się stało z naszym krajem, gdyby jednak je obniżono:
Gdybym obniżył ceny paliw, to automatycznie zachwiałbym
parytetem importowym. Pięć milionów ton paliw importują do Polski inne
podmioty, co oznacza, że musiałbym kupić to importowane do Polski paliwo
drożej, żeby w Polsce sprzedać je taniej. Albo zabrakłoby pięciu milionów
litrów paliw. Wystarczyłby tydzień - dwa i mielibyśmy całkowity paraliż kraju.
To już przerabiali Węgrzy, próbując uregulować odgórnie ceny paliwa.
Rozmontowali całą gospodarkę.
Tłumaczył również, co składa się na cenę paliwa:
Warto wiedzieć, co się składa na cenę paliwa i dlaczego nie
może być taniej. Państwa OPEC podjęły decyzję o zmniejszeniu wydobycia i cena
ropy poszła do góry. Na ceny wpływa również kurs dolara. W ciągu ostatnich
kilku lat o 100 proc. w górę poszły ceny biododatków. Znacząco wzrosła cena
uprawnień do emisji CO2. Do tego trzeba doliczyć daniny państwowe i rosnące
pensje pracowników. W ciągu 10 lat wynagrodzenia poszły praktycznie o 100 proc.
w górę - to wszystko ma wpływ na cenę końcową paliw. Robimy wszystko, żeby mieć
najtańsze paliwa w Europie i żeby ich nie zabrakło.
Obajtek odniósł się również do słów Donalda Tuska, który
skrytykował rząd, ponieważ Polacy płacą jedną z najwyższych cen za paliwo w
całej Europie:
Jeśli Pan Tusk chce wywołać totalny kryzys, to może go
wywołać. Jeżeli sztucznie obniży ceny paliw, to praktycznie sześć tysięcy
stacji w Polsce padnie, a paliwa w Polsce zabraknie. Pan Tusk mówi takie słowa,
z których śmieją się ekonomiści.
#4. Michał Figurski opisał, w jak skandaliczny sposób został
potraktowany w jednym ze sklepów H&M
Być może nie jesteście tego świadomi, ale
Michał Figurski –
dziennikarz pracujący m.in. dla Antyradia – ma obecnie problemy z poruszaniem
się i boryka się z częściowym paraliżem. Wszystko to jest wynikiem wylewu, którego
doznał w 2015 roku, a który to z kolei był spowodowany źle leczoną cukrzycą. Od
tamtej pory Figurski musi w mniejszym lub większym stopniu liczyć na pomoc
innych, z czym oczywiście jest mu źle. Nie inaczej było również w trakcie wizyty
w jednym ze sklepów marki odzieżowej H&M, kiedy to poprosił jedną z
pracownic o pomoc. Ta jednak mu odmówiła…
Lewą rękę zabrał wylew, więc jak zwykle wieszaki trzymam w
zębach, a w prawej trzymam gacie i skary. Dopiero od miesiąca chodzę bez laski
i jeszcze się potykam, więc proszę przechodzącą obok w firmowym ubraniu
młodziutką, ładną filigranową blondynkę w okularach o pomoc w doniesieniu
towaru do kas.
- Sam sobie będzie pan musiał donieść
- Przepraszam, ale mam z tym problem
- To niech sobie pan sam z tym radzi
- Wie pani, przykro mi, ale jestem niepełnosprawny…
Oglądam plecy owracającej się dziewczyny, która wzruszając
ramieniem w milczeniu i spokojnie odchodzi w przeciwnym kierunku. Obaj ze
stojącym obok mnie facetem stoimy zdębiali. Jest wyraźnie skrępowany jakby to
on był winny.
Pomoc uzyskał dopiero od innego klienta sklepu, który
doskonale rozumiał jego położenie.
Przy kasie Figurski zapytał o dane personalne pracownicy, z
którą miał chwilę wcześniej kontakt, jednak odmówiono mu tej informacji,
powołując się na RODO.
Wpis kończy nawiązaniem do niedawnej kampanii sklepu:
„Mężczyzna nie prosi o pomoc” – takim hasłem jeszcze niedawno
reklamowali się w tym sklepie. Po drodze pewnie gdzieś copywriterom zgubiło się
„gdy nie musi”. A co do RODO, mnie nie dotyczy. Imię i nazwisko jest zbędne, bo
ja już zawsze będę „ten bez ręki”, „lub ten co utyka”. Ilu jeszcze takich jak
ja wpadnie tu po gacie? Zdrowe zęby to podstawa. Nigdy nie wiadomo kiedy się
„człowiekowi” przydadzą, zanim wybije je filigranowa blondynka.
Wpis doczekał się reakcji ze strony sklepu. Przeprosili,
napisali, że pracownica źle oceniła sytuację, obiecali poprawę i jeszcze raz
przeprosili – tak w dużym skrócie.
Dziennikarz jednak nie odpuszczał i zauważył, że w podobny
sposób zostali potraktowani również inni klienci, którzy dzielili się swoimi
historiami pod jego wpisem. W związku z tym domagał się przeprosin również dla
nich i wpłacenia „słusznej kwoty” na dowolną instytucję charytatywną.
#5. Elon Musk martwi się, że antykoncepcja i aborcja zabiją
naszą cywilizację
Elon Musk udzielił ostatnio
wywiadu Tuckerowi Carlsonowi. Całość została wyemitowana na łamach amerykańskiej telewizji
Fox News. Musk poruszył m.in. kwestię dzietności i wyraził swoje zaniepokojenie
znacznym spadkiem urodzeń na świecie oraz powoli wymierającymi społeczeństwami
różnych krajów. Dopatrzył się nawet głównego problemu:
Myślę, że powinniśmy upewnić się, że nasza cywilizacja idzie
naprzód i wzwyż. Dlatego właśnie martwi mnie spadek liczby urodzeń. Japonia w
ubiegłym roku miała dwa razy więcej zgonów niż urodzeń.
Dawniej wystarczała nam aktywność układu nagrody w mózgu, by
się rozmnażać. Teraz kiedy istnieje antykoncepcja, aborcja i inne takie, nadal
można zaspokajać instynkt, ale bez rozmnażania się. Nie wyewoluowaliśmy
jeszcze, by sobie z tym radzić, bo to stosunkowo nowe rzeczy, ostatnie 50 lat
czy coś w przypadku antykoncepcji.
Jeśli nie stworzymy wystarczająco dużo ludzi, żeby chociaż
utrzymać naszą liczbę na ziemi, albo trochę ją zwiększyć, to cywilizacja
upadnie. Stare pytanie - czy cywilizacja zakończy się hukiem, czy ze
skomleniem? Obecnie wygląda na to, że zakończy się skomleniem w pieluchach dla
dorosłych, co jest strasznie dołujące.
Musk sam nie próżnuje i obecnie posiada dziewięcioro potomstwa z
różnymi partnerkami.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą