Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Asia i Sebek kontra życie, córka na swoim i inne anonimowe opowieści

35 371  
260   47  
Dziś przeczytacie m.in. o zatroskanych rodzicach i stosunkach z sąsiadami, będzie też o szczęściu w życiu i sile sugestii, a na koniec smutna opowieść o samobójstwie.

#1.


Pochodzę z małej miejscowości. Poznałam chłopaka i przekonał mnie do zamieszkania razem. Nie miałam nic do stracenia, zwolniłam się z toksycznej pracy, która mnie tylko zniszczyła psychicznie. Studia też miałam w miejscowości, do której miałam się wyprowadzić. Więc podjęłam decyzję: wyprowadzam się. Moja decyzja nie spodobała się mojej mamie, powiedziała: „szybko wrócisz, i to z dzieckiem”. Tata powiedział, że mam się nie zastanawiać, tylko jechać, bo tu żadna dobra przyszłość mnie nie czeka. Bardzo bałam się tęsknoty za moją siostrą, ponieważ byłyśmy obok siebie całe życie, nie rozdzielałyśmy się dłużej niż na kilka dni, ale decyzja była już podjęta, spakowałam wszystkie moje rzeczy i pojechałam.

Moja mama nigdy mnie nie odwiedziła i nie zadzwoniła. Ja znalazłam wspaniałą pracę, studia idą mi naprawdę dobrze, a chłopak stał się narzeczonym

Dzisiaj przyjechałam odwiedzić moja rodzinę. Gdy już chciałam wracać, dziadek mi powiedział, że tęskni i się rozpłakał. Pierwszy raz widziałam go płaczącego, sama też się popłakałam. Zawsze uważałam dziadka za twardego mężczyznę, a to on po okazaniu mi uczuć się rozpłakał. Pękło mi serce.

Pierwszy raz zaczęłam się zastanawiać, czy podjęłam dobrą decyzję.

#2.

Dzisiaj zatroskani rodziciele rozmawiali ze mną na temat mojego nocnego wychodzenia i wracania z imprezy późno do domu. Głównie chodziło o to, że nigdy nie wiem, o której będę w domu, więc rodzicom mówię tylko, że będę „później”. W końcu z ust mojego żywiciela padły te słowa: „Ja zawsze mówiłem, kiedy będę wracać, np. że za trzy dni. I wracałem!”.

Nie mam już z kogo brać przykładu XD

#3.

Chcesz mieć dobre stosunki z sąsiadami? Nie być z nimi w konflikcie? Musisz wyprowadzić się i utrzymywać pustostan. Nie ma innego równie skutecznego rozwiązania. Żadne dywany czy panele nie sprawią, że piętro niżej będzie cicho. Żadne maty akustyczne nie wyciszą ścian. Co najwyżej wyciszą twój portfel przed wydatkami na przyjemności. Ściszysz telewizor? Za tydzień dowiesz się, że nadal jest za głośno. Kupisz słuchawki? Sąsiedzi prędzej czy później i tak je usłyszą. Zamienisz głośnego psa na cichą jaszczurkę? Po miesiącu będą skargi, że za głośno porusza się w swoim terrarium. Ograniczysz rozmowy? Sąsiedzi i tak usłyszą szepty. Co byś nie zrobił, sąsiedzi i tak będą narzekać. Dojdzie nawet do tego, że będzie im przeszkadzać zbyt głośne przeżuwanie jedzonego chleba czy zupy. Nie mówiąc już o budziku, który zadzwoni o 3 nad ranem, żebyś mógł wstać do pracy.
Nigdy nie próbuj walczyć o przyjaźń sąsiada, on nigdy nie zechce się z tobą zaprzyjaźnić! Będzie tylko szukał, czego by się tu przyczepić, aby utrudnić ci życie. Nie zdziw się, jeśli zabroni ci oddychać.

#4.

Moją prababcię pamiętam tylko ze zdjęć. Mimo to, kiedy byłam mała i uciekł mi balon, nigdy nie byłam smutna, nie płakałam, nie robiłam scen. Wierzyłam, że prababcia będąc w niebie, łapie te balony :)

#5.


Mam 21 lat i jestem studentem informatyki. Mój ojciec uczy matematyki w liceum. Pewnego dnia przyszedłem do niego do szkoły, bo po pracy mieliśmy jechać do sklepu budowlanego, jednak okazało się, że musi zostać nieco dłużej, bo jedna z uczennic musiała poprawić sprawdzian. Kojarzyłem ją z widzenia. Szczerze mówiąc, spodobała mi się. Kilka razy dyskretnie podpytałem o nią tatę. Mówił, że jest dość dobra z matmy, ale coś nie idą jej logarytmy i poprawia każdą kartkówkę z tego tematu. Teraz pisała sprawdzian, ale jej nie szło. W pewnym momencie tata powiedział, że musi na chwilę wyjść do dyrektora i wróci za 5 minut. Gdy tylko wyszedł, pomogłem jej w rozwiązaniu kilku zadań. Następnego dnia napisała do mnie na Facebooku, dziękując za pomoc. Zaproponowała wspólną kawę w ramach rewanżu. Spotkaliśmy się raz, potem kolejny i w końcu zostaliśmy parą. Jesteśmy razem od czterech miesięcy.

Dziś rozmawiałem z tatą o mojej wybrance, a on wypalił: „Synu, gdybym ja wtedy nie wyszedł, to miałbyś gówno, nie dziewczynę”.

#6.

Z Asią znam się od 17 lat, od gimnazjum. Obydwie nigdy nie byłyśmy prymuskami, ale ja radziłam sobie lepiej w szkole od Asi, zwłaszcza z tych przedmiotów, które mnie interesowały i z którymi wiązałam przyszłość. Asia za to w niczym nie była dobra, żadnej pasji, nic. W liceum miała zagrożenia z każdego przedmiotu, dosłownie z każdego, nawet z religii. Asia przychodziła do domu i od razu leciała do swojego chłopaka Sebka. Nie mówię, że ja siedziałam i kułam od rana do wieczora, ale takie niezbędne minimum robiłam w domu. Kiedy ja się uczyłam do matury, Asia chodziła na imprezki z Sebkiem i ogólnie trochę śmiała się ze mnie, że moje życie towarzyskie nie jest jakieś obfite. Nie byłam outsiderem, miałam innych znajomych, ale to z nią najwięcej mnie łączyło.

Asia nie skończyła szkoły, zatrudniła się w monopolu w naszym małym mieście i chwaliła się pensją powyżej najniższej krajowej, co dla mnie w tamtym czasie było „czymś”. Jako biedna studentka dorabiałam ile mogłam, ale nie stać mnie było na zakupy w galeriach raz w miesiącu, jak moją koleżankę. Zazdrościłam jej trochę takiej niezależności finansowej. Szybko z Sebkiem zamieszkali, i wielka miłość, ja tymczasem zaczynałam dopiero chodzić na randki.

Teraz, 10 lat później, ja mam męża, fajną pracę ze spoko pensją. Nie jesteśmy z mężem krezusami, ale stać nas na taki poziom życia klasy średniej (wakacje dwa razy do roku, mieszkanie w centrum w kredycie, nic nadzwyczajnego). Tymczasem Asia straciła pracę dwa lata temu i jako że formalnie ukończyła tylko gimnazjum (nie dokończyła liceum, nie podeszła nawet do poprawki z matematyki), a jej doświadczenie zawodowe to tylko ten monopolowy, to z pracą ciężko, zwłaszcza w dobie kryzysu. Z Sebkiem nadal jest, ale na kocią łapę i Sebek wprost mówi, że on tam zawsze sobie woli zostawić otwarta furtkę, he, he. No ogólnie nieciekawie.

Pomagałam jej, nie powiem, że nie. Czasami pożyczyłam na czynsz, motywowałam ją ciągle do poszerzania kwalifikacji. Tłumaczyłam, że studia nie są niezbędne, żeby zarabiać spoko hajs, że liczy się po prostu ogarnięcie spoko zawodu. Wysłałam linki z kursami unijnymi za free. Ale nic jej nie odpowiadało. Wymówki z dupy – bo to nie, tamto nie... W końcu odpuściłam, bo mam własne problemy i jak ktoś nie chce, to się go nie zmusi. Hajs też przestałam pożyczać, bo uznałam, że to jak z przysłowiową wędką i rybą.

A koleżanka, po kilkunastu latach mojego zapieprzu i minimalnych chęci, powiedziała, że „bo ci się poszczęściło”. Zero refleksji nad tym, że kiedy ja w weekend chodziłam do pracy, w tygodniu na uczelnię i średnio było z czasem i hajsem na imprezki, ona bawiła się świetnie, żyjąc w stylu „high life”, że nikt mi nic za darmo nie dał.
I wkurza mnie takie coś, bo jak komuś nie wyjdzie przez jego własne lenistwo, to nagle tobie się „udało”, bo miałeś farta, a biednemu to zawsze wiatr w oczy.

#7.


Kiedy byłem dzieckiem, pewnego razu nie chciałem iść do szkoły i zasymulowałem grypę żołądkową. Do wieczora wszyscy w domu się zarazili nieistniejącą chorobą.

#8.

Jakiś czas temu mój kolega z pracy, a dobry znajomy poza pracą, popełnił samobójstwo.

Byliśmy grupą przyjaciół, poznaliśmy się w pracy, ale świetnie się dogadywaliśmy, więc zaczęliśmy spędzać razem czas wolny. Wyjazdy, wakacje, ogniska, wypady w góry i pod namioty. Było nas pięcioro. Zostało czworo.
W internecie pojawił się artykuł na ten temat (było to dość głośne samobójstwo). No i zawrzało od komentarzy – gdzie byli jego bliscy, przyjaciele? Czy nikt nie słyszał wołania o pomoc? Czy nikt nic nie zauważył?
To prawda. Słyszeliśmy jego wołanie. Widzieliśmy, jak cierpi od długich tygodni. Dodawał depresyjne posty i piosenki na swoim profilu. W pracy wpadał w płacz i miewał ataki paniki. Znaleźliśmy kartkę na jego biurku wypełnioną napisami „chcę umrzeć”, „nienawidzę życia”, „chcę się zabić”. Nasz szef załatwił mu dobrego psychiatrę. Dostał leki. Przez chwilę je nawet brał i było mu lepiej, ale później wszystko wróciło. Powiedział, że przestał je brać, bo chce pić alkohol, a nie może mieszać.
Rozmawialiśmy z nim setki razy. Prosiliśmy, by wrócił do leków, by poszedł na terapię. Proponowaliśmy pomoc, rozmowy, wsparcie. Nie chciał. Twierdził, że alkohol mu pomaga. Nadal się z nami spotykał, był wtedy normalny, jak kiedyś. Wesoły, zabawny, uśmiechnięty. Ale wiedzieliśmy, że to tylko maska. Jednak nie mogliśmy nic dla niego zrobić. Nie był dzieckiem, tylko dorosłym, samodzielnym człowiekiem. Nie chciał iść do lekarza ani wrócić do leków, choć sam twierdził, że mu pomagały. Ale był artystą, twierdził, że alkohol pomaga mu tworzyć nowe obrazy.
Nasze setki wysłanych wiadomości, telefonów, próśb i błagań spływały po nim jak po kaczce. Nie mogliśmy mu siłą wepchnąć tabletek do ust ani go związać i zabrać do lekarza. Nie był agresywny, w ostatnich tygodniach nie wpadał już nawet w depresyjne stany.
A potem po prostu się zabił.

Jest mi przykro, że nie mogliśmy mu pomóc. W głębi siebie czuliśmy wszyscy, że prędzej czy później to zrobi. Wiele razy rozmawialiśmy o tym, że on w końcu się zabije. Zastanawialiśmy się, co możemy z tym zrobić, jak mu pomóc. Ale poza tym, co robiliśmy, czyli milionem telefonów, próbami wyrwania go z domu, ciągłym polecaniem terapii, a nawet wyrzuceniem całego alkoholu, jaki u niego znaleźliśmy, naprawdę nic nie mogliśmy zrobić. On nie był osobą, która szukała pomocy i uwagi. On po prostu chciał się zabić i do tego dążył. Wydaje mi się, że nawet gdyby zamknąć go na siłę w szpitalu, to i tak znalazłby sposób.
Ludzie, którzy wiedzieli, że się z nim przyjaźniliśmy, patrzą na nas wilkiem. Kilka osób wprost nam powiedziało, że to nasza wina, że nie byliśmy dobrymi przyjaciółmi, że nie pomogliśmy mu, gdy prosił o pomoc.

Jest mi smutno, że go nie ma. Tęsknię za nim. Ale nie każdemu da się pomóc. Mam nadzieję, że odzyskał spokój.
12

Oglądany: 35371x | Komentarzy: 47 | Okejek: 260 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

03.05

02.05

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało