Dotarliśmy do niepublikowanego dotąd pamiętnika głównej bohaterki polskiego seks-skandalu politycznego. Poczytajcie sami, bo SAMO się nie przeczyta... ;)
Umówiliśmy się na niedzielę. Rano jadłam trochę warzyw – samo zdrowie. Aby ładniej wyglądać, nałożyłam na twarz samoopalacz. Jeden z nich przyleciał samolotem, drugi przyjechał samochodem. Słowo „samo” przewijało się przez całą ich wizytę, byli w końcu samorządowcami z partii „Samo******”. Obydwaj znani byli ze swojego samochwalstwa, w dodatku byli samolubni.
Piliśmy samogon, potem paliliśmy skręty z samosiejki. Zrobiłam herbaty z samowaru. Oglądaliśmy film – ‘Samotność w sieci”. Potem przewodniczący opowiadał, jak to złożył wniosek w sprawie samolustracji. Zastępca włączył stary, zabytkowy samograj. Straciłam samokontrolę. Pękły szwy samodyscypliny. Samoistnie zdjęłam bluzkę. Jeden z nich samoczynnie ściągnął spodnie, po czym wziął mnie od tyłu, drugi patrząc na to uprawiał samogwałt. Później zamienili się rolami – ujeżdżałam prezesa a drugi się samoobsługiwał. Obydwaj razem wydali jęk rozkoszy – zbitkę samogłosek.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą