Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Pomyłka w mieszkaniach, misiek w zatoce i inne anonimowe opowieści

40 612  
253   73  
Dziś przeczytacie m.in. o dziwnych metodach wychowawczych, wykastrowanym kocie, poznacie też dziewczynę, która ma pewne wymagania oraz nietypowy sposób zepsucia telefonu.

#1.


Historia, kiedy miałem siedem lat. Przeprowadziliśmy się z bloku do kamienicy obok, nasze mieszkanie kupiło jakieś młode małżeństwo.
Jak każde dziecko lubiłem pójść na dwór i bawić się do wieczora. Na podwórku było fajnie, ale nadszedł czas powrotu do domu. Idę więc do klatki, wklepuję kod i wchodzę do mieszkania, ale... coś jest nie tak. Po powiedzeniu „cześć” nie usłyszałem żadnej odpowiedzi! Idę więc szukać mamy do salonu... a tam śpi kobieta, która kupiła wraz z mężem mieszkanie od moich rodziców. Szybko chcę iść do swojego domu, ale po cichu, żeby nie budzić tej pani, już dochodzę do drzwi, a tu wchodzi jej mąż z dzieckiem... Byliśmy tak samo zszokowani. Szybko wydukałem „Przepraszam” i wybiegłem.
Wróciłem do domu, jakby nic się nie stało. Niby nic, ale jednak coś. :D

#2.

Siedzę sobie na dworcu PKS i widzę ich. Rodzice z dwójką małych dzieci, chłopcem i dziewczynką. Ojciec w mundurze wojskowym. Chłopiec idzie za rękę z nim, a dziewczynka idzie za mamą. Nagle zobaczyła patyk. Chciała się nim pobawić, krzyknęła ze śmiechem „Patrzcie!”. Ojciec drze się do niej „Liczę do trzech i masz to rzucić. Raz... dwa... trzy”. To, co zobaczyłam, przeszło moje oczekiwania. Puścił chłopca, który nie spodziewał się tego i upadł z płaczem, i podbiegł do dziewczynki, wyrzucając jej patyk i fundując jej paręnaście mega klapsów przy okazji.
Myślicie że to koniec? Nie. Chłopiec również dostał, bo „prawdziwy facet nie beczy”. A co na to matka? Nic, stała obok.

Ludzie popadają w paranoję – jak nie bezstresowe wychowanie „na ciapę”, to wpi***ol za byle co...

#3.


Ukochaną zabawką mojego kota jest kawałek parówki, którą gania po całym domu przez godzinę, by potem w nagrodę ją zjeść :-D Czasami ta parówka wpadnie mu w jakąś szparę, za szafkę albo do buta i wtedy nie może jej wyjąć. Jak moja mama widzi taką sytuację, zawsze go pyta „No i gdzie masz paróweczkę?”.

Ostatnio zapadła decyzja o kastracji kotka, żeby nie zaczął oznaczać terenu, czemu ostro sprzeciwiała się moja siostra. Ale stało się.

Kilka dni po fakcie kot znowu gdzieś zgubił parówkę. Mama przechodzi, pyta: „No i gdzie masz paróweczkę?”.
A grobowy głos z pokoju siostry mówi: „Ucięli!”.

#4.

Moje dziewczyny krytykują mnie i powtarzają, że umrę jako stara panna, kiedy dowiadują się, że odrzuciłam kolejnego faceta. Ale podrywają mnie mężczyźni, którzy zarabiają od minimalnej krajowej do max 3 tys. zł. Jacyś magazynierzy, sprzedawcy, pracownicy produkcji itp.

Wywodzę się z biedy, i to takiej skrajnej, gdzie jako dziecko chodziłam niedożywiona i trzęsłam się z zimna, bo ojciec regularnie sprzedawał za wódkę opał, który dawała gmina, i pił razem z matką. Tylko dzięki zawziętości dokończyłam zaocznie szkołę średnią i poszłam na studia. Nie miałam nawet znajomych, bo z biednym dzieckiem nikt nie chciał się zadawać, a później przyszła nauka, dużo nauki, pracy, więc nawet nie było czasu ani pieniędzy na rozrywkę i znajomych. Teraz mam własne mieszkanie w kredycie, samochód, pieniądze i znajomych i dlatego nie wyobrażam sobie wziąć faceta, który nic w życiu nie osiągnął, żeby przyszedł na gotowe i żył na moim i za moje. Nie wyobrażam sobie zaniżać standardu życia lub – co gorsza – kogoś sponsorować. Moje dziewczyny nie potrafią tego zrozumieć. Może dlatego, że one dostały wszystko od rodziców, a ja musiałam zmarnować najlepsze lata młodości na naukę, pracę i bycie głodną, żeby coś osiągnąć.

Żeby nie było mi za łatwo w życiu, czekam na sprawę w sądzie o alimenty. Ktoś powiedział mojej matce, że może podać mnie o alimenty, no i to zrobiła. Ale to już odrębna historia.

#5.


Jajka niespodzianki zawsze miały w sobie jakieś zabawki wypuszczane seriami: świstaki na sankach, hipopotamy itp. figurki. W opisywanym tu czasie, gdy miałam jakieś 5 lat, był sezon na gumki w kształcie zwierzątek – można je było wsadzić na ołówek dzięki specjalnemu otworowi w spodzie zwierzaka. Posiadałam wtedy kilka z tych gumek, w tym szczególnie lubianego niebieskiego misia. Biedny misiek był gryziony, rzucany, topiony, aż pewnego dnia został wciągnięty – w moją zatokę... Co miałam w głowie sprawdzając jak daleko mogę go włożyć, żeby dało się go wyciągnąć – tego nie wiem. W pewnym momencie się zagapiłam i ślup... miśka nie ma. Przerażona nic rodzicom nie powiedziałam... Jednak jest i happy end – kilka dni później brat rozbawił mnie tak bardzo, że wręcz zanosiłam się śmiechem. W pewnym momencie zakręciło mnie w nosie i kichnęłam. Raz. Wyglądało jakbym wykichała pół mózgu, a w środku tego mój niebieski misiek! Brat nigdy się nie dowiedział, co to takiego urodziłam nosem. A ja do dzisiaj nie wiem:
1. Jak coś tak dużego weszło do nosa kilkuletniego dziecka?
2. Czy wtedy przypadkiem nie wyczerpałam swojego życiowego limitu szczęścia, bo rozumu nie było w tym ani grama...

PS Jako jedyna w rodzinie nie mam problemów z zatkanymi zatokami ;)

#6.

Bardzo dziwi mnie pewna rzecz – namawiają cię na rodzenie dzieci za wszelką cenę. Nieważne, że z partnerem nie macie stałej pracy, mieszkania ani dobrego zaplecza finansowego. Zawsze się jakoś wszystko ułoży, a dziecko potrzebuje tylko waszej miłości. Dziecko to najlepsze, co może was spotkać.
Jeśli powiecie, że chcecie adoptować psa, ludzie łapią się za głowy i odradzają wam to, bo przecież nie macie ogrodu, z psem trzeba wychodzić na spacer przynajmniej dwa razy dziennie, w mieszkaniu będzie się męczył itd.

Uważacie, że z psem sobie nie poradzę, a namawiacie na urodzenie dziecka...

#7.


Zastanawialiście się kiedyś nad najgłupszym sposobem zepsucia telefonu?
Wydaje mi się, że odkryłam jeden z nich.

Ja, lat 28, więc nie taka stara, 4 lata po ślubie. Mój mąż to cudowny człowiek, ale od jakiegoś czasu nie układa nam się w łóżku. Praca, stres, pięcie się po szczeblach kariery, wieczne zmęczenie, problemy rodzinne, no i mamy skutek – seks stał się wyczekiwaną rzadkością. Nie mam do nikogo pretensji, taki etap w życiu, ale radzić sobie jakoś trzeba. Własna ręka przestała wystarczać, ile można, frustracja osiąga poziom krytyczny. Męża zdradzać nie chcę i nie zdradzę. Wibrator – mogę zapomnieć, bardzo przeszkadzałoby to mojemu facetowi.

No i wpadłam na genialny pomysł. Przecież komórka ma wibrację! Nie wiem jak mogłam wpaść na tak głupi pomysł. Po udanej zabawie komórka zaczęła świrować, wyłączała się, wieszała, aż całkiem padła...

Cóż – zalałam telefon.
10

Oglądany: 40612x | Komentarzy: 73 | Okejek: 253 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało