Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Oto radziecka szklanka, z której pijesz każdego dnia

50 386  
179   45  
Czy tego chcemy czy nie, Rosja dała światu wiele powszechnie dziś używanych wynalazków. Dość tu wspomnieć o syntetycznej gumie, anestezji, kombajnach rolniczych, czy chociażby poczciwym „Tetrisie”. Dla typowego polskiego mieszkańca betonowej dżungli szczególnie dwa dzieła rosyjskiej myśli technologicznej mogą mieć ważne znaczenie. I to chyba bardziej z sentymentu niż z jakiegoś praktycznego powodu. Jeden z tych przedmiotów prawdopodobnie znajdziesz w kuchennej szafce, a drugi, bardzo możliwe, że nadal darzony jest czcią przez twoją szanowną babcię.
Oba wynalazki, o których sobie opowiemy, związane są z… piciem. I chociaż naturalnym skojarzeniem w tym wypadku będzie wódka o mocy paliwa rakietowego, to sprawa wcale nie będzie dotyczyć napojów wysokoprocentowych powodujących marskość wątroby, ślepotę i potrzebę pisania wiadomości do byłej dziewczyny. Chociaż, jak sami się przekonacie, wódczany epizod gdzieś tam, mimo wszystko, MIGnie.

Szklanka z Ikei za 1,99 zł

To jedno z tańszych naczyń dostępnych w ofercie szwedzkiego giganta. Wykonana z grubego szkła szklanka o charakterystycznych płaskich bokach w swej dolnej części jest jednym z tych przedmiotów, z którego na bank każdego dnia pijesz kranówę albo w którym rozrabiasz sobie odżywkę białkową po powrocie z siłowni. Masywne naczynie jest całkiem wytrzymałe i w przeciwieństwie do zwykłych szklanek nie pęka, kiedy tylko spojrzysz na nią chłodnym wzrokiem. I taka właśnie miała być jej główna cecha – naczynia te miały być odporne na upadki.

Dobra, ale po kolei.



Car i jego „statkowy” problem

Na przełomie XVII i XVIII wieku Rosją rządził car Piotr I Wielki. Władca ten słusznie uznał, że imperium, którym przyszło mu władać, musi mieć silną flotę. Dlatego też zainwestował w budowę stoczni w Archangielsku. Budowa tego i innych zakładów wyspecjalizowanych w produkcji jednostek pływających była jednym z elementów reformy rosyjskiej marynarki wojennej. Za panowania Piotra powstały setki statków wojennych oraz kilkadziesiąt olbrzymich okrętów liniowych. Wraz z unowocześnianiem wojska przyszedł również czas na modernizację dostępnego na pokładach sprzętu. I tak też miejsce drewnianych kubków, z których marynarze dotąd korzystali, zajęły szklanki. Szybko jednak okazało się, że ten drobny – wydawać by się mogło, nie mający większego znaczenia – przedmiot był wybitnie wręcz niepraktyczny. Przy byle przechyle szklanka wywracała się, a następnie sturlawszy się ze stołu, z brzdękiem uderzała o ziemię, zamieniając się w kupkę potłuczonego szkła.



Historia (a może raczej – mit?) mówi, że z rozwiązaniem problemu przyszedł carowi Jefim Smolin – pomysłowy szklarz z miasta Władimir. To on miał odlać pierwszą fasetowaną szklankę z grubego szkła i sprezentować ją monarsze, zaklinając się, że naczynie to nie ma prawa się stłuc. Według tej legendy Piotr postanowił napić się ze szklanki i na oczach jej twórcy wyrżnął nią o ziemię, roztrzaskując rzekomo niezniszczalny prezent na tysiąc kawałków. Niektórzy twierdzą, że właśnie od tego wydarzenia wziął się późniejszy zwyczaj rozbijania kieliszków po wzniesieniu ważnego toastu podczas rosyjskich wesel... Mimo że car zniszczył naczynie, to zwrócił uwagę na solidny materiał, z którego zostało ono wykonane. Słusznie zauważył też, że fasetowana szklanka nie stoczy się już tak łatwo ze stołu na kolebiącym się statku.

Socrealizm zaklęty w szkle

Istniało wiele wariacji tego wynalazku. Niektóre szklanki miały na przykład 10 ścianek, a inne mogły mieć ich aż do 20. Wczesne modele tego naczynia można podziwiać na pochodzących z końca XIX wieku malunkach autorstwa Kuźmy Pietrowa-Wodkina.



Masową produkcję szklanek z fasetowanego szkła na dobre rozpoczęto 11 września 1943 roku w jednej z fabryk powstałych w powiecie Gus-Chrustalny. Osobą, która zaprojektowała naczynie w formie, jaką do dziś wszyscy znamy, była Wiera Muchina – radziecka rzeźbiarka socrealistyczna. Jeśli nie kojarzycie tej pani z nazwiska, to podpowiem, że najbardziej zasłynęła ona jako autorka wykonanego z nierdzewnej stali i ważącego 80 ton pomnika „Robotnik i kołchoźnica”, który to do dziś stoi na terenie Ogólnorosyjskiego Centrum Wystawowego w Moskwie.



Czemu akurat pani Muchinie powierzono zadanie zaprojektowania szklanki, z której mieli korzystać obywatele całego Związku Radzieckiego i państw mu „przyjaznych”? Ano, w tamtym czasie Wiera była szefową Leningradzkiego Warsztatu Szkła Artystycznego! Produkt, którego designem miała się rzeźbiarka zająć, musiał spełniać jeden podstawowy warunek. Jako że naczynie to planowano produkować masowo nie tylko do użytku domowego, ale również dla wszelkiej maści restauracji, kantyn i barów, szklanka ta musiała wytrzymać mycie w… radzieckiej zmywarce, które to urządzenie najwyraźniej niezbyt delikatnie obchodziło się ze szklankami. Dzieło pani Muchiny zaopatrzone więc zostało w masywne dno i charakterystyczną, gładką powierzchnię w swej górnej części. Szkło obrabiane było w temperaturze 1600 stopni Celsjusza i miało być równie twarde co niezłomny naród republik radzieckich!



Szacuje się, że po zakończeniu II wojny światowej rocznie produkowano ok. 600 milionów szklanek według wzoru pani Wiery. Z naczyń tych pili zarówno kremlowscy dygnitarze, jak i bandyci odsiadujący długie wyroki w radzieckich pierdlach.

Wódka na trzech

Oczywiście w tej historii nie mogło też zabraknąć „wódczanego” elementu. Otóż w okresie rządów Nikity Chruszczowa rosyjskie władze usiłowały „oduczyć” rosyjskich obywateli sięgania po procentowe napoje. Oprócz antyalkoholowych kampanii, wprowadzenia zakazu ochlewania się w miejscach publicznych i narzucenia pewnych restrykcji dotyczących sprzedaży gorzały, zarządzono też, że odtąd wódka sprzedawana miała być w butelkach nie większych niż 0,5 litra. Amatorzy tego napoju szybko zorientowali się, że standardowa, obecna w każdym domu fasetowana szklanka mieści w sobie dokładnie 1/3 zawartości półitróweczki. Tradycją więc stało się kupowanie takich flaszek i picia ich w trzy osoby.



Od kuchni po saturatory

Tymczasem panie domu, które od żłopania gorzały wolały pichcenie pożywnej strawy dla swych mężów, korzystały z przepisów kulinarnych, w których za miarkę poszczególnych składników służyły (a jakżeby inaczej!) dostępne w każdej kuchni na wyciągnięcie ręki naczynia.
Szklanki te stosowano też do wycinania kółek w cieście na pierogi.



Najstarsi bojownicy pamiętają też pewnie, że te wielościenne naczynia używane były w popularnych PRL-owskich ulicznych saturatorach. Tak zwaną „gruźliczankę” piło się z jednego naczynia, które to po każdym kliencie „przemywane” było przez osobę obsługującą takie urządzenie.



Kiedy więc następnym razem wejdziecie do Ikei i gdzieś między meblami o nazwach brzmiących niczym dźwięk wydawany przez dławiącego się rybą pelikana zobaczycie charakterystyczną szklankę o wielu ściankach i gładkiej powierzchni w swojej górnej części, pamiętajcie, że nie jest to wynalazek z kraju fiordów (i klopsików), tylko produkt bardziej rosyjski niż pstrokaty dywan zawieszony na ścianie!

No dobra. A gdzie ten drugi wynalazek? Cierpliwości! O nim opowiemy Wam już niedługo w drugiej części artykułu!


Źródła: 1, 2, 3, 4
17

Oglądany: 50386x | Komentarzy: 45 | Okejek: 179 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało