Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Francuska stolica, jakiej nie znacie. 7 ciekawych faktów o Paryżu

32 337  
111   24  
Gdyby ktoś zapytał was, w którym mieście na świecie mógłby odbywać się doroczny festiwal bagietek, odpowiedź byłaby oczywista. No to dzisiaj właśnie o nim.

#1. Tegoroczny tytuł bagietkowego mistrza należy do…

1946859111874701.jpg

Co roku we francuskiej stolicy organizowany jest konkurs na najlepszą bagietkę. Trudno aby było inaczej, wszak Francuzi w sprawach bagietek nie mają sobie równych… tyle że niekoniecznie, ale o tym za chwilę. Do udziału w konkursie zgłaszanych jest ponad 400 wypieków, które najpierw podlegają wstępnej selekcji.

Do następnej rundy przechodzą tylko takie, które mają między 55 a 65 cm długości i ważą od 250 do 300 gramów. Nie można używać innych składników niż mąka, woda, drożdże i sól, całe zaś wyrabianie ciasta musi odbywać się ręcznie. W drugim etapie sędziowie oceniają m.in. wygląd, smak oraz chrupkość wypieków.

Nagroda – 4 tys. euro oraz roczny kontrakt na dostawy pieczywa do Pałacu Elizejskiego. I – by wrócić na moment – do samych Francuzów. W ostatnich latach konkurs bagietek wygrywały, owszem, osoby mieszkające we Francji, ale pochodzące z zupełnie innych rejonów – z Senegalu czy Afryki. Każdego roku we Francji zamyka się ponad tysiąc małych piekarni, bo wyroby z supermarketów są tańsze i łatwiej dostępne.

Paryski festiwal bagietek, podobnie jak inne działania, ma za zadanie odwrócić ten trend, ale kto wie – być może przyszłość francuskich bagietek wcale nie leży we Francji?

#2. Budynki, które nie istnieją – ale można je obejrzeć

1946860afeb68ae2.jpg

Idealne miasta i dzielnice doskonałe w każdym calu – każdy, kto żyje w prawdziwym świecie chociaż od wczoraj i potrafi odróżniać rzeczywistość od tego, co pokazuje telewizja, wie, że to po prostu niemożliwe. Nawet po najpiękniejszych ulicach jeżdżą śmieciarki, nawet w apartamentach za miliony euro od czasu do czasu trzeba się – za przeproszeniem – od czasu do czasu wysrać.

Gra pozorów to jednak gra pozorów i duże miasta, takie jak Londyn, Nowy Jork czy właśnie Paryż chętnie w nią grają. I to ze sporym zaangażowaniem. Warto wiedzieć na przykład, że w każdym z tych miast znaleźć można budynki tak naprawdę budynkami niebędące. To tylko fasady idealnie wkomponowane w otoczenie. Nikt w nich nie mieszka, bo i jak…

Służą ukryciu niewystarczająco malowniczych elementów miejskiej infrastruktury – np. wylotów wentylacji metra. Gdyby ktoś akurat był we francuskiej stolicy, niech zerknie na „budynek” przy Rue la Fayette 145 w 10. dzielnicy.

#3. Wychodzisz wolny z więzienia. Przechodzisz przez ocean, dostajesz żonę

19468612b01aa5d3.jpg

Niektórzy sami z siebie marzą o emigracji. Inni zaczynają o emigracji marzyć dopiero wtedy, kiedy zostanie im przedstawiona oferta nie do odrzucenia. I taką w 1719 roku otrzymali osadzeni w paryskich więzieniach.

Był to czas, kiedy Francuzi mościli się w Luizjanie, nazywanej czasem Nową Francją, zresztą mającej geograficznie niewiele wspólnego z dzisiejszym stanem o tej nazwie. Za czasów francuskich kolonii z początku XVIII wieku chodziło w gruncie rzeczy o cały obszar na południe od Wielkich Jezior. Rzecz w tym, że niewielu było chętnych na przeprowadzkę za ocean. Wtedy też złożono więźniom propozycję. Mogą opuścić cele, pod warunkiem jednak, że ożenią się i wyprowadzą do Luizjany. Ożenią się z – według jednych źródeł – z prostytutkami, według innych – z kobietami werbowanymi w szpitalach. W gruncie rzeczy jedno wcale nie wyklucza drugiego, nikt w końcu nie mówi o lekarkach czy pielęgniarkach, a raczej o pacjentkach.

Tak czy inaczej pomysł nie pożył długo – skończyło się na zaledwie trzech statkach. Zbuntowała się Compagnie du Mississippi w obawie o to, jak funkcjonować będzie kolonia zasiedlona przez taką „śmietankę towarzyską”.

#4. Amerykańskie specjały nad Sekwaną… że co?!

1946862534770824.jpg

Francuzi cenią sobie swoją kuchnię nade wszystkie i nade wszystko inne. O amerykańskiej kuchni, cóż, jeśli powiedzą, że nie istnieje, to będzie znaczyło, że ktoś miał naprawdę dobry dzień i wzniósł się na szczyt uprzejmości (a jakie legendy krążą o „francuskiej uprzejmości”, chyba nie ma potrzeby przytaczać).

Po prostu według Francuzów – i nie tylko – kuchnia amerykańska to w dużej mierze fast food, morze tłuszczu i zero finezji. Nie czas to i miejsce (chęci zresztą też brak), by kwestionować to stwierdzenie, wróćmy więc do Paryża. Tam właśnie przez lata działał – i miał się całkiem nieźle – sklep o wymownej nazwie Thanksgiving.

Reklamował się hasłem cuisine de la Louisiane (patrz punkt wyżej) i w swojej ofercie miał wyłącznie wytwarzane w Stanach Zjednoczonych produkty. I to nie żadne rarytasy, a ketchup, masło orzechowe czy ciastka. Ponoć dużą część klienteli stanowili tęskniący za domem Amerykanie, których zły los zesłał na Stary Kontynent.

Trudno to dzisiaj zweryfikować, bo od 2018 r. sklep jest nieczynny, a w jego miejscu prowadzony jest hotel.

#5. Podrabianie też jest sztuką – w Paryżu dobrze o tym wiedzą

1946863849d68985.jpg

Niektórzy złośliwi twierdzą, że zrobienie dobrej podróbki jest znacznie trudniejsze niż stworzenie oryginalnego dzieła – a to dlatego, że oryginalny artysta ma pełną dowolność w kwestii tego, co stworzy. Z kolei artysta-naśladowca musi wiernie trzymać się już stworzonego wzoru, a każde odstępstwo przekreśla jego pracę.

Cóż, fakt pozostaje faktem – nawet wśród fałszerzy dzieł sztuki wyróżnić można prawdziwych, no dobrze, na swój sposób prawdziwych artystów oraz zwyczajnych rzemieślników.

Tym pierwszym poświęcone jest wyjątkowe muzeum w Paryżu – a warto wiedzieć, że gdzie jak gdzie, ale właśnie w Paryżu wyjątkowych muzeów bynajmniej nie brakuje. Musée de la Contrafaçon w pełni poświęcone jest najlepszym falsyfikatom. Można podziwiać tam całe mnóstwo eksponatów, które zostały skonfiskowane przez władze… a także na ich podstawie uczyć się odróżniania podróbek od oryginałów. Co samo w sobie nie zawsze okazuje się łatwe.

#6. Fashion police po parysku

1946864ac6de50b6.jpg

Paryż uznawany jest – a przynajmniej lubi być uznawany – za jedną z co najmniej kilku europejskich stolic mody. Czy zamiłowanie to widoczne jest na ulicach, a nie tylko na zdjęciach w kolorowych magazynach lub w serialach i filmach? Zdania są podzielone. Warto jednak wiedzieć, że jeszcze nie tak dawno w Paryżu obowiązywały bardzo rygorystyczne przepisy dotyczące ubioru.

Obowiązywały formalnie, bo – rzecz oczywista – nikt ich już od dłuższego czasu nie przestrzegał. Tak czy inaczej dopiero w 2013 roku oficjalnie zniesiono prawo zakazujące kobietom zakładania spodni. Zakaz obowiązywał od listopada 1800 roku i niemal po upływie całego stulecia dopuszczono do niego nieliczne wyjątki. Kobieta mogła – za zgodą władz – założyć spodnie wówczas, gdy jechała na rowerze lub konno.

Jaki sens stał za tym absurdalnym z dzisiejszego punktu widzenia ograniczeniem? Chodziło ponoć o to, aby powstrzymać te niedobre kobiety od zajmowania „męskich” urzędów czy podejmowania się „męskich” zawodów. Cokolwiek by owo męskie miało znaczyć, jeśli jedyną przeszkodą do ich wykonywania była sukienka…

#7. Nieśmiertelne problemy wiecznego ognia

194686526822eb27.jpg

Ty chciałbyś sobie płonąć w najlepsze, nie niepokojony przez nikogo, bo przecież i ty nikomu nie przeszkadzasz, a tu zawsze znajdzie się ktoś, kto wie lepiej i postanowi udowodnić swoją wyższość. O tym, że w Paryżu zobaczyć można Łuk Triumfalny, chyba nikogo nie trzeba specjalnie informować. Warto jednak wskazać, że „pod nim” znajduje się grób nieznanego żołnierza, przed którym płonie wieczny ogień.

Zapalony został 11 listopada 1923 r. przez Andre Maginota i tak sobie płonie nieprzerwanie – jak przystało na skądinąd wieczny ogień. Nie do końca. Ponoć zgaszony został tylko raz, przez pijanego kibica w 1998 roku – po tym, jak Francja w finale piłkarskich Mistrzostw Świata pokonała Brazylię.

Jak donosi BBC, zamachów na paryski wieczny ogień było jednak w historii więcej. W 2002 roku żołnierz mający wyzwania z głową został aresztowany za próbę obsikania wiecznego ognia. Rok wcześniej ktoś inny boleśnie oparzył sobie cztery litery, bo zamarzyło mu się… na nim usiąść, a jeszcze inny ktoś aresztowany został za próbę usmażenia na wiecznym ogniu jajek. I tak właśnie się to życie toczy…
4

Oglądany: 32337x | Komentarzy: 24 | Okejek: 111 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało