Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Niezwykły ksiądz, jak zrujnowałem sobie życie w kilka miesięcy i inne anonimowe opowieści

47 668  
297   61  
Dziś przeczytacie m.in. o dobrze uświadomionej córce, poznacie księdza z powołania, a także życiowego hipokrytę, będzie też o pewnej matce i jej niegrzecznym dziecku.

#1.

Jako nastolatka byłam molestowana. Teraz sama jestem mamą, więc w związku z tym, że córa szła do przedszkola, chciałam ją trochę uświadomić, że nikt nie ma prawa dotykać jej części intymnych. Ćwiczyłyśmy nawet w domu, że jak ktoś ją dotknie, to ma głośno krzyczeć: „nie dotykaj mnie!”.

Jakiś czas temu byliśmy rodziną w restauracji. Córce zachciało się kupę. Mąż z nią poszedł, bo ja musiałam zostać z synkiem.
Wrócił po 5 minutach czerwony jak burak po tym, jak córka po zrobieniu zaczęła na niego krzyczeć, że ma jej nie dotykać (chciał ją wytrzeć).
Bał się wyjść z łazienki. W sumie się nie dziwię ;)

#2.

Pod koniec roku był u mnie ksiądz po kolędzie. Niestety nie stać mnie było, żeby dać mu coś w kopercie, za co go bardzo przeprosiłam...
Zrozumiał i sam od siebie zostawił mi 50 zł w kopercie.

I to według mnie jest właśnie ksiądz z powołania :)


#3.

Umawiałam się z chłopakiem od półtora roku. Kiedyś on i jego współlokatorzy urządzili imprezę, na której przesadziłam z drinkami.

Rozbolał mnie brzuch i poszłam do łazienki. Siedząc na sedesie poczułam, że chce mi się rzygać. Pochyliłam się w stronę wanny i zaczęłam do niej wymiotować. Zdążyłam w międzyczasie napisać do chłopaka, żeby przepędził ludzi stojących w kolejce do łazienki. Zrobił to, a potem wszedł do łazienki i trzymał moje włosy, gdy rzygałam do wanny. Potem, gdy w końcu wstałam z sedesu, gołymi rękami przerzucił moje rzygi z wanny do ubikacji. Nawet mu powieka nie drgnęła.

Jeśli to nie jest miłość, to nie wiem co nią jest.

#4.

Ponad 20 lat temu podłączyłem ojcu internet. To były czasy modemów jeszcze. Nauczyłem go używać poczty, wchodzić na strony oraz, to najważniejsze, pokazałem mu, jak działa IRC. Było wtedy kilka pokoi, ale ojciec do dziś uważa, że to był cały internet :D
Jak sam czasem wspomina: „Pamiętam czasy, jak internet w Polsce miało tylko kilkunastu ludzi, ja byłem jednym z nich”.

#5.

Siedzę w pracy, rozmyślam nad swoim życiem i nie chce mi się wracać do domu, tutaj przynajmniej odpoczywam.

Zaliczyłem wpadkę z dziewczyną, którą znałem 3 miesiące. Obecnie jest w 4 miesiącu ciąży. Mieszkamy u niej. Dom jest podzielony na dwie rodziny, ale wejście mamy wspólne. W drugiej części domu mieszka jej bezrobotna siostra z małym dzieckiem, którą zostawił facet. Od tamtego momentu przestała płacić rachunki. Liczniki mamy wspólne i dzielimy się opłatami według liczby osób. To, że ktoś się kąpie dłużej czy pali światło to osobny temat do awantur. My jej przelewaliśmy pieniądze, a ona płaciła rachunki. A właściwie okazało się, że ja jej przelewałem pieniądze, a ona nie płaci od 3 miesięcy, a moje pieniądze wydaje na siebie i dziecko. Chcą nam odciąć prąd, wodę i zaraz pewnie będą grozić odcięciem gazu. Moja dziewczyna ma tylko jakiś nędzny zasiłek dla bezrobotnych w ciąży. Zadłużenie wynosi ponad 4 tys. zł. Mogę albo wziąć kredyt i to spłacić, albo czekać aż odetną media i żyć z kobietą w ciąży bez prądu, wody i gazu.

W domu są ciągłe awantury, bo one nie mogą się dogadać. Te awantury odbijają się na mnie i codziennie jest nerwówka i krzyki. Chciałbym to wszystko rzucić i odejść, ale będę miał dziecko, a moja dziewczyna za cholerę nie chce się wyprowadzić z ojcowizny. Rozmawiałem z jej siostrą, a dokładniej to się kłóciłem. Ona mówi, że nie ma pieniędzy i nie zapłaci, a później przychodzi, żebym pożyczył jej 400 zł na leki dla dziecka. Wiadomo, że ona mi tych pieniędzy nie odda i jej nie dam. To zadłużenie będzie rosło, a ja nie mam zamiaru brać na siebie tych kosztów. Moja dziewczyna zaczęła jeszcze wczoraj mieć do mnie pretensje, że nic z tym nie robię i w końcu zabiorą nam dom i wychodzi nagle, że to moja wina. Kilka miesięcy temu to była inna kobieta i nie potrafię zrozumieć w co za patologię się wpierdzieliłem.


#6.

Jestem totalnym życiowym hipokrytą. Przykłady? Proszę bardzo. Jak z rękawa.

Naokoło twierdzę, że nie słucham disco polo, a prywatnie w ukryciu, na słuchawkach leci właśnie to.
Krytykuję paradokumenty, seriale, ale jak jestem sam, to je oglądam z zamiłowaniem.
Wszyscy myślą, że mam świetne zdrowie, że nie chodzę do lekarza. W rzeczywistości moje konto na epacjencie jest pełne wizyt u lekarza, i to z byle pierdołami. Albo w mieszkaniu mam pełno leków bez recepty.
Oficjalnie kawy nie piję, a w mieszkaniu mam dwie kawiarki i dzień od kawy zaczynam.

Wkurza mnie to, bo nie dość, że okłamuję wszystkich wokoło, to jeszcze sam siebie. Mam jakiś dziwny lęk przed otoczeniem i zgrywam bohatera.

#7.

Masz dziecko? To się nim zajmuj, wychowuj, interesuj!

Mam syna, Franek, lat 3. Młody uwielbia inne dzieci, lubi się z nimi bawić, potrafi się dzielić zabawkami. Ale jest jedna rzecz, którą się nie dzieli i ja to rozumiem. Taki wymęczony już na maksa rudy, pluszowy kocur. Może to głupie porównanie, ale ja też nie chciałabym, żeby ktoś bawił się moim telefonem. Dotyczy to tylko tej jednej zabawki.
Przed właściwą historią dodam jeszcze tylko, że jestem rodzicem, który stara się nie mieszać w sprawy dzieciaków, dopóki sytuacja nie robi się nieciekawa. Ale to nie znaczy, że nie reaguję. Obserwuję i wkraczam, jeżeli sytuacja tego wymaga.

Akcja właściwa:
Odwiedziła mnie koleżanka z synem Stasiem w podobnym wieku. Dzieciaki się bawią, my kawka. Ale widzę, że kolega zaczyna się interesować kocurem. Więc od razu tłumaczę Stasiowi, że nie bardzo, bo to ulubiona zabawka Franka, ale tutaj mamy całe mnóstwo innych zabawek, wybierz coś z tego.
Staś ciągnie kocura i zaczyna się histeria. Matka Stasia zero reakcji, przegląda twarzoksiążkę w telefonie. OK, udało mi się załagodzić sytuację. Chłopaki bawią się dalej, ale po 5 minutach znowu atak na kocura. Tym razem nie zdążyłam zareagować, ponieważ mój syn odepchnął kolegę, na tyle mocno, że ten wpadł pod stół. Z premedytacją nie powiedziałam ani słowa...

Koleżanka szybko się zawinęła oburzona, że dziecko mam takie niewychowane i agresywne. Wydaje mi się, że nieprędko się znowu spotkamy.

Możecie mnie zlinczować, ale uważam, że dobrze postąpiłam. Tłumaczyłam wcześniej na tyle głośno i wyraźnie, że i dziecko, i matka mogli zrozumieć, że akurat ta zabawka jest wyjątkowa i powinni to uszanować.

Po wyjściu gości wyjaśniłam tylko synowi, że mógł być trochę delikatniejszy :)
6

Oglądany: 47668x | Komentarzy: 61 | Okejek: 297 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

26.04

25.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało