Cały internet żyje ostatnio sprzedażą działki przez żonę naszego premiera Mateusza Morawieckiego. Nie byłoby w tym nic interesującego, gdyby nie fakt, że działka na początku tego stulecia została kupiona za 700 tys. złotych od kościoła, a sprzedana niedawno za prawie 15 mln złotych. Przypadek? Nie sądzę! W związku z tym w sieci powstało trochę memów, gdzie najlepsze z nich przedstawiamy w tym artykule.
Część z was może nie wiedzieć, o co w ogóle chodzi, więc już spieszę z szybkim wyjaśnieniem. Otóż dziennikarze
TVN24 dotarli do bardzo interesujących dokumentów. Wynika z nich, iż w 2002 roku Mateusz Morawiecki (pełniący wówczas funkcję radnego sejmiku dolnośląskiego) zakupił wraz z żoną Iwoną działkę o wielkości 15 ha na wrocławskim Oporowie
za jedyne 700 tys. złotych.
Działka została
kupiona od parafii pw. św. Elżbiety za cenę – jak uważa Gazeta Wyborcza – znacznie niższą od rynkowej. Jeszcze w 1999 roku biegła przedstawiła kwotę 4 mln złotych jako realną wartość działki, o której cały czas mowa.
Dwa miesiące po zakupie Morawiecki odsprzedał 1/4 terenu za 190 tys. złotych. I od tamtej pory działka stała nieruszona.
Jak twierdzi sam główny zainteresowany w 2012 roku wykupiony został właściciel 25% w/w ziemi. Bez tego wykupu samodzielne dysponowanie nieruchomością było niemożliwe. W związku z powyższym łączna cena zakupu (rok 2002 oraz 2012) oraz koszty (PCC, notarialne, inne) wyniosła około 2,6 mln złotych (w tym miejscu warto dodać, iż to 2,6 mln złotych zostało zapłacone w gotówce - tak więc już wtedy państwo Morawieccy nie mieli co narzekać, że im się nie powodzi). W 2013 roku Morawiecki dokonał podziału majątku i przepisał działkę na żonę.
Następnie z działką nie działo się nic ciekawego, aż w końcu w sierpniu tego roku nieruchomość została sprzedana powstałej 10 miesięcy wcześniej firmie "Paskart Sobuś", zajmującej się deweloperką i obrotem dobrami tego typu.
Iwona Morawiecka uzyskała z tytułu sprzedaży 14,9 mln złotych. Trzeba więc przyznać, że zrobiła interes życia.
No i o to właśnie poszło.
W tym wszystkim wiele spraw wydaje się podejrzanych, choć premier twardo obstaje przy swoim, że działka zostały zarówno zakupiona, jak i sprzedana po cenie obowiązującej w danym czasie na rynku.
Skoro część teoretyczną mamy już za sobą, przejdźmy do memów...
Inflacja tak zapie*dala, że działka kupiona za 700 tys. złotych od kościoła chwilę później warta jest prawie 15 milionów złotych.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą