Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Od dramatu do komedii, czyli jak walczyłem z instalacją elektryczną w biurze

46 093  
511   62  
W roku 2000, we wrześniu, założyłem firmę. Wynająłem lokal ze spółdzielni (SMII Opole) i byłem szczęśliwy. Do czasu...

Część I



Założyłem firmę, dostałem zgody wszelkie, otworzyłem lokal. I po CZTERECH DNIACH użytkowania przychodzą spece ze spółdzielni, że instalacja elektryczna dla tego lokalu nie spełnia jakichś tam norm, i z tego względu JA muszę doprowadzić ją do stanu zgodnego z wytycznymi. To ja się pytam ludzi, którzy mi sprzedali te nowiny „Przecież przy podpisaniu umowy wszystko było OK, więc o co teraz chodzi?”. A chodziło o to, że koszt zmiany licznika i okablowania (w tym kucie ścian) to ponad 800 zł (ówczesnych pieniędzy, gdzie najniższa krajowa wynosiła 455 zł, o ile mnie pamięć nie myli...). I wyszło, że spółdzielnia w ten sposób załatwiła sobie nową instalację... Zrobiłem, jak nakazali. I miało być w porządku...

Część II

Wiring hazard | Electrician humor, Electrical engineering, Electricity

Lokal działał, firma prosperowała, płaciłem rachunki itd. Wszystko spoko. Nagle przychodzi do mnie gość z Tauronu, że mam zużycie prądu masakryczne. Płaciłem wówczas 480PLN rachunek za prąd i o nic nie pytałem, ale facet – bardzo sensowny – stwierdził, że jak na moje zapotrzebowanie, to jest zaaaaaaaaa dużo. Obliczył przy mnie moc moich sprzętów i podał wykres. Zgodziłem się z nim. Co dalej? Ano powiedział, że z instalacją muszą być problemy. Jakie? Tego nie wiedziałem. Otrzymałem informację, że przyjdzie ekspert i zbada „co i jak”. No to czekałem...

Przyszedł ekspert.

25 Photos Of Home Improvement About To Go Terribly, Terribly Wrong | Roliga  bilder, Roligt, Bilder

Pan Heniek. Pijany tak, że nie wiedział, gdzie się znajduje. Zaproponowałem mu, od serca, aby wziął i się zwinął na ten czas i przyszedł w lepszym stanie. O dziwo, posłuchał mnie. Wsiadł do VAN-a, za kierownicę. W tym aucie siedziało kilka osób. Nie wnikam. Zablokowałem pojazd i powiedziałem, że jak ruszy, to ja zadzwonię po policję. Mamrotał coś, ale cała ekipa wyszła z samochodu i poszli na piechotę... gdzieś tam.
Nazajutrz przyszedł ten sam gość, jakby bardziej trzeźwy, i oznajmił mi, że zbada sieć. Dodam, że zjawił się o godzinie 18.00, ponieważ tak mu pasowało. Postawił wysłużoną torbę na ziemi, a w niej – obok narzędzi – błyszczały puszki z piwem, które zwyczajnie wyłożył na podłogę i swoją pracę zaczął od od „psssttt”. Uwinął się w godzinę – w tym czasie obalił cztery browce Tyskiego. Ale – o dziwo – miał werdykt! Otóż okazało się, że jedna linia w ścianie ma przejście do drugiego lokalu (sklep spożywczy) i lodówki z tego lokalu są podpięte do mojej sieci.

Werdykt i działanie.

Tak jak powiedział Heniek, tak było. Faktycznie lokal obok czerpał mój prąd i zawyżał mój rachunek o ponad 300 zł. Efektem jego badania i oceny były dwie opinie, nakazujące stosowne działanie. Po pierwsze, spożywczak zza ściany miał oddać mi 1200 zł za cztery miesiące „mojego prądu”, a po drugie, instalację należało od nowa zbudować. I tutaj zaczęła się prawdziwa „jazda”.

Część III

Ben Hendricks on Instagram: “Mr.Flipper is such a hack. Who would use a  Yellow junction box? #electric… in 2020 | Electrician humor, Construction  humor, Electrical projects

Kolejny remont instalacji.
Ponieważ błąd instalacji był ewidentnie po stronie spółdzielni, przysłali swoich ekspertów... ekhm, znaczy się eksperta. Jak już pewnie wiecie, był to pan Heniek. Jego zadanie polegało na tym, że miał przebudować całą linię zasilania na tej felernej ścianie i podpiąć ją (zupełnie nową) do mojego licznika oraz odciąć „sąsiadów”. Pan Heniek znów przybył po 18.00, ale tym razem było inaczej. I zaczyna się scenka...

- Dobry wieczór – witam Heńka. Heniek stoi przy ladzie, patrzy na mnie tak, jakby próbował sobie coś przypomnieć. Chwilę trwa ta sytuacja, a on nagle faktycznie coś sobie przypomniał i wyszedł. Wraca po minucie i kładzie na blacie ośmiopak Tyskiego w puszkach.
- No dobra, to narzędzia są... teraz torba. – Znów wyszedł. Wrócił z torbą, wiertarką i kablami. Ułożył to wszystko na ladzie. W pierwszej kolejności rozerwał folię na piwach, ułożył je w jednym rzędzie (taką baterię zrobił), dokładnie przeliczył, na głos, i otworzył pierwsze z brzegu. Zrobił łyk, ponownie się zamyślił i zastygł jak posąg na dość długi czas.
Wiecie, była to scena na tyle osobliwa, że i ja po prostu zamarłem i razem staliśmy, jak te dwa posągi. Ja – tak mi się zdaje – o niczym nie myślałem, ale o czym rozmyślał Heniek, to sam nie wiem. Po tej niezręcznej (i pewnie debilnie wyglądającej) chwili, Heniek poszedł w głąb lokalu. Zatrzymał się w centrum i patrzy w ścianę.
- Wiesz, ja kiedyś ze szwagrem poloneza holowałem... Deszcz padał, opona siadła, tośmy go dużym fiatem ściągali. Spod Wólki Dolnej (nie wiem, jaką miejscowość wymienił, ale było to jakieś zadupie). Trzysta kilometrów musiałem jechać, żeby do domu doholować tego gruchota. A potem się okazało, że to osie padły... A ja mu tydzień wcześniej, mówiłem, że trzeba na kołki stawić i zobaczyć. Bo wiesz, z maluchem to robota szybka, ale z polonezem... Miałeś poloneza? I po drodze mijaliśmy taką kotletbudę. Marysia tam pracowała, pewnie nie znasz, ale jadło pierwsza klasa...
I on coś tam pierniczy dalej, stoi na środku z puszką piwa w łapie, a ja się zastanawiam, co gość pieprzy. Byłem w takim szoku, że najpewniej (tak myślę) dałem mu dokończyć, ale go nie słuchałem.

Facet robił, co tam miał, ale co chwilę rozpoczynał monolog. Dowiedziałem się chyba wszystko o jego rodzinie, psie, wypadkach, żonach, kochankach, opowieściami sięgał z pięć pokoleń wstecz. Na elektryce się nieco znam, więc tę robotę, co miał na jedną godzinę, wykonał... w niecałe sześć. Skończył o północy i obalił 8 browarów. Wymyśliłem wtedy, że gość stworzył nową miarę o nazwie „browarogodzina”. Kładł jeden metr kabla na jeden wypity browar.

Część IV


Biurokracja – Królowa Polski
Jak już wszystko działało, musiałem zgłosić zmiany do Zakładu Energetycznego. Dostarczyć odpowiednie certyfikaty (wystawione przez Heńka), jakieś dokumenty ze spółdzielni oraz rozliczenie zużycia prądu wg ustaleń technika z Tauronu. Generalnie była to teczka o objętości 40-50 stron różnych dokumentów. No to do dzieła!

Zakład Energetyczny mieścił się wówczas przy ulicy Budowlanych w Opolu. Był to nowy budynek, całkiem przyjazny dla oka, z zadbanym otoczeniem. W części przy ulicy znajdowała się obsługa klienta.
Wchodzę, czekam na swoją kolej, obsługuje mnie pani, dajmy na to, Beata.
- W czym mogę pomóc?
- Mam taką sprawę... – Przedstawiam co i jak. Wszystkie papiery, świstki, cały zarys sytuacji.
- Dobrze, proszę poczekać. – Bierze ode mnie jeden dokument, ten dotyczący licznika, wychodzi na piętnaście minut i wraca. – Niestety, licznik nie jest zaplombowany, więc nie możemy podpisać dokumentów.
- Rozumiem. Kto to może zrobić?
- Musi pan iść do działu technicznego i tam załatwiać z panem Ryszardem Jakimśtam.

Dział techniczny znajdował się w drugim budynku. Ale, żeby było trudniej, był podzielony na budynek II i budynek III. Pana Ryszarda znalazłem w budynku II, na II piętrze, w pokoju 203. Wchodzę, ponownie tłumaczę co i jak. Przejrzał dokumenty i stwierdził – EUREKA – że licznik nie jest zaplombowany. Tłumaczę, że właśnie w tej sprawie mnie wysłano... Pomarudził coś i nakazał iść po zlecenie plombowania... Do działu technicznego w budynku III. Poszedłem. Pani Jadwiga obejrzała WSZYSTKIE DOKUMENTY i stwierdziła, że ona tego nie zleci (tego plombowania), bo nie mam uiszczonej opłaty za usługę. Więc drałuję do tego pierwszego budynku, przy ulicy, znów czekam w kolejce i siadam przy okienku. Babka z obsługi wystawia mi kwit. Nie, nie mogę zapłacić, bo muszę iść do okienka KASOWEGO, więc stoję ponownie w kolejce i odczekuję swoje 30 minut, aby uiścić opłatę. Teraz już mam wszystkiego dosyć, bo z podbitą opłatą „instalacyjną” muszę wrócić do okienka, gdzie pani pokwituje mi podbity kwit. Czekam znów 15 minut. OK, kwit podpisany, kierują mnie do pani Jadwigi w budynku nr III. Pani Jadwiga PONOWNIE przegląda wszystkie dokumenty. Ma pytania odnośnie zużycia prądu – tutaj muszę złożyć deklarację i podać moc urządzeń. Ponieważ zapamiętałem, co mówił technik, przekazałem tę wiedzę. Pani Jadwiga uwierzyła mi na słowo, ale pojawił się problem. Otóż zadeklarowane obciążenie instalacji to 5000 watów, a dokumenty podpisane przez Heńka miały wartość 3500 watów – więc, jak się okazało, moja instalacja była ZA SŁABA. I plombowanie licznika szlag trafił – albo inaczej – NIE mogłem używać instalacji, czyli firma nie mogła działać. Szach-mat jednym papierem. Jednak pani Jadwiga miała serce (z kamienia). Poleciła mi, abym poszedł do budynku nr II, do działu technicznego, i spotkał się z panem Zenonem (tutaj zmyślam, bo imienia nie pamiętam). Miał on, w jej ocenie, sprawdzić instalację odnośnie obciążenia prądowego. Okej, idę więc do tego budynku. Trochę mi zajęło szukanie pana Zenona, ale udało się. W tym momencie zerknąłem na zegarek, ponieważ mijała trzecia godzina mojego pobytu na terenie zakładu...

Pan Zenek, konkretny gość, zapytał mnie tak:
- Pan będzie miał te 5 kW?
- Nie ma takiej opcji, to podał wasz człowiek
- Hmmmm, to jest TAM I TAM (podaje ulicę i lokal – więc zna instalację).
- No tak.
- Kurwa, przecież tam można fazę robić na tych kablach...
- Może i można.
- Pieprzyć to... daj pan papier – bierze papiery ode mnie (tę teczkę) i niemal na każdej stronie wali wielką, czerwoną pieczątkę, podpisuje się i nakazuje wrócić do pani Jadwigi.

Wracam. Pani Jadwiga ogląda PONOWNIE WSZYSTKIE DOKUMENTY. Robi to tak dokładnie, że mam wrażenie iż czyta każdą linijkę tekstu jaką jej oczy zobaczą. Wystawia jakiś świstek, wręcza mi go i odsyła do budynku nr II do DZIAŁU TECHNICZNEGO (wszystkie takie są...) na III piętro. Idę, a co! W dziale technicznym bez słowa przeglądają dokumentację, robią jakąś notatkę, tę notatkę kładą na biurko i nakazują iść do pana Ryszarda w budynku Nr II. Kurwa, idę...

Pan Ryszard, widząc mnie (a była to godzina 14:55), uśmiecha się.
- Widzę, że się udało.
- Nie wiem – stwierdzam szczerze – ale mam tutaj wszystkie dokumenty. O, i mam rachunek za opłatę...
- Dobrze – mówi to i bez przeglądania ŻADNEGO DOKUMENTU wystawia swój papier, podbija go, podpisuje i wysyła mnie do firmy, żeby czekać. No i teraz to się we mnie gotuje. Jak to, bez sprawdzania, czekania, po prostu wystawia dokument? Pytam więc:
- Tyle latania i pan nie spojrzy nawet, czy wszystko się zgadza?
- Panie, ja tu pracuję 30 lat, tu się nic nie zgadza, jak się nie przejdzie po wszystkich działach. A pan się nachodził parę godzin, to musi być w porządku...


Wróciłem do samochodu. Siadłem za kierownicą, popatrzałem na kompleks budynków i stwierdziłem, że w tym kraju biurokracja jest siłą napędową gospodarki.
5

Oglądany: 46093x | Komentarzy: 62 | Okejek: 511 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało