Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Żegnamy Seana Connery'ego - człowieka, którzy stworzył archetyp kinowej męskości!

50 995  
379   68  
Sean Connery – jedyny słuszny agent 007, opuścił ten padół rozpaczy w wieku 90 lat. Zapamiętamy go nie tylko jako Jamesa Bonda, ale i z całej masy charyzmatycznych ról archetypowych, szorstkich mężczyzn i czarujących dżentelmenów. Chociaż od wielu już lat szkocki gwiazdor będąc na swej aktorskiej emeryturze unikał kamer i błysków fleszy, to pewnie wszyscy mieliśmy cichą nadzieję, że jeszcze choć raz zobaczymy go na ekranie w swojej popisowej, finalnej roli.

#1. Szkot na 50%

Connery przyszedł na świat w Edynburgu. Jego mama była pracującą jako sprzątaczka, szkocką protestantką, natomiast ojciec, kierowca ciężarówek, to Irlandczyk - gorliwy katolik, którego rodzice wyemigrowali do Szkocji w połowie XIX wieku.


James (chociaż wówczas wolał, aby mówiono na niego „Tommy”) mając zaledwie 9 lat znalazł swoją pierwszą pracę i został rozwozicielem mleka. Chłopak wyróżniał się na tle swoich rówieśników głównie wzrostem. Jako dwunastolatek mierzył już 188 cm wzrostu. To też prawdopodobnie dlatego już wtedy zwracał uwagę dziewczyn. Podobno w wieku 14 lat przestał być prawiczkiem za sprawą dojrzałej kobiety ubranej w mundur Pomocniczej Służby Terytorialnej. Niedługo potem Connery trafił do oddziałów marynarki wojennej. To podczas służby dorobił się dwóch tatuaży. Jeden to napis „Mama i Tata”, drugi zaś to bardzo czytelna deklaracja dumy ze swego pochodzenia: „Szkocja na zawsze!”

#2. Kulturystyka i pozowanie do aktów

Jako dzieciak, James uczył się tańca, jednak skończywszy 18 rok życia, młodzieniec bardzo zainteresował się kulturystyką i już pięć lat później wziął udział w zawodach Mr. Universe gdzie zdobył trzecie miejsce!


James był też utalentowanym piłkarzem, a jego talent szybko został zauważony przez Matta Busby’ego – ówczesnego managera Manchester United, który obserwował mecz pomiędzy dwiema szkockimi drużynami. W jednej z nich grał młody Connery. Będąc pod wrażeniem jego siły i szybkości, zaproponował mu kontrakt. Chłopak miał dostawać równowartość dzisiejszych 703 funtów za tydzień. James poważnie rozważał tę propozycję, jednak ostatecznie zrezygnował z niej.
„Zdałem sobie sprawę, że piłkarz z najwyższej półki kończy karierę w wieku 30 lat, a ja miałem już 23 lata. Postanowiłem zostać aktorem i okazało się, że był to jeden z moich mądrzejszych ruchów.”

Zanim jednak udało mu się spełnić to marzenie, Connery imał się różnych zawodów – był modelem, pozował nago dla studentów szkoły malarstwa w Edynburgu, a przez jakiś czas zajmował się polerowaniem trumien w pewnym zakładzie pogrzebowym.

#3. Szacunek ludzi ulicy

Swoją pierwszą przygodę z kinem Connery zaliczył w 1954 kiedy to dostał malutką rolę w filmie „South Pacific”. Podczas imprezy dla aktorów poznał Michaela Caine’a – ambitnego chłopaka, który podobnie jak on próbował zaistnieć przed kamerą. Marzący o filmowej karierze młodzieńcy szybko zaprzyjaźnili się.
W tym też okresie Connery zadarł z pewnym gangiem, który uważany był za najbardziej niebezpieczną grupę chuliganów w Edynburgu. James o tym nie wiedział, kiedy podczas wizyty w klubie bilardowym, złapał jednego z członków tej bandy na próbie kradzieży swojej marynarki. Chcąc odpłacić się mu za to upokorzenie, sześciu osiłków wyszło za Seanem z lokalu i planowało spuścić mu łomot. Okazuje się, że Connery miał jeszcze jeden talent – potrafił się bić. Ta umiejętność przydała mu się i momentalnie znokautował dwóch agresorów. Od tego momentu waleczny Szkot (w połowie!) uważany był za „twardego zawodnika” i zyskał szacunek na ulicy.


#4. Na muszce pistoletu

Aktorska kariera młodego artysty zaczęła się rozkręcać. Po paru latach statystowania na planach różnych produkcji, Connery w końcu zaczął dostawać poważne propozycje. W 1957 roku zagrał postać gangstera z wadą wymowy w filmie „No Road Back”, a kilkanaście miesięcy później przyszło mu wcielić się w rolę brytyjskiego reportera w melodramacie „Another time, Another Place”.


Chłopakiem Lany Turner, aktorki która również grała w tej produkcji, był wówczas dość nieobliczalny bandzior - Johnny Stompanato. Doszedł on do wniosku, że jego ukochana ma romans z Connerym. Wściekły, wpadł na plan produkcji, znalazł aktora i wycelował do niego ze swojego pistoletu. Pociągnąć za spust na szczęście nie zdążył, bo jego niedoszła ofiara szybko wyrwała mu broń z ręki i spuściła manto. Przez jakiś czas artysta musiał się ukrywać, bo kilku powiązanych z Johnnym oprychów pragnęło swojego kolegę pomścić.

#5. Ian Fleming nie chciał, aby Bonda grał mało znany aktor

W 1963 roku dwóch producentów – Harry Satlzman i Albert Broccoli nabyło prawa do ekranizacji książki „Dr No” autorstwa Iana Fleminga. Pisarz życzył sobie, aby w rolę agenta Jej Królewskiej Mości wcielił się Cary Grant, albo Richard Todd. Producenci, z kolei zastanawiali się, czy Jamesem Bondem nie mógłby zostać Roger Moore – gwiazdor z serialu „Święty”. Ostatecznie uznali, że aktor ten był zbyt ładny jak na szorstkiego twardziela, jakim był 007… Podczas jednego z przesłuchań do tej roli, filmowcy poznali Seana Connery’ego, który stawił się w niewyprasowanym garniturze i robił wrażenie człowieka dość niechlujnego. Jednak przed kamerą z miejsca stał się dokładnie tym rodzajem faceta, którego szukano do tej roli.


Mimo początkowych sprzeciwów Fleminga, który stanowczo domagał się, aby Bondem został jakiś bardziej rozpoznawalny aktor, fuchę tę ostatecznie dostał Connery. Jednak zanim stanął na planie pierwszego z serii filmów o słynnym szpiegu, aktor zaprowadzony został do fryzjera, uszyto dla niego elegancki garnitur i… zaprowadzono na parę imprez w kasynach oraz w ekskluzywnych, nocnych klubach. Wszystko po to, aby przywykł do środowisk, w jakich częstym bywalcem miał być jego bohater.
Ian Fleming, widząc Connery’ego w gotowym filmie od razu uznał, że producenci podjęli słuszną decyzję. Do tego stopnia był o tym przekonany, że pisząc kolejne książki o 007, dał swojemu herosowi szkockie korzenie!


#6. Symbol seksu w tupeciku

Connery był Jamesem Bondem aż do 1971 roku, kiedy to po zagraniu tej postaci w „Diamenty są wieczne” postanowił pożegnać się ze swoim filmowym alter-ego zaklinając się, że już nigdy do tej roli nie wróci. A jednak zrobił to – w 1981 roku zagrał bowiem w nieoficjalnej produkcji o przygodach agenta 007. Tytuł filmu „Nigdy nie mów nigdy” nawiązuje oczywiście do wcześniejszej deklaracji gwiazdora. Już po premierze „Doktora No” Sean stał się seks-symbolem i szybko zdobył potężną ilość fanek widzących w swym idolu ideał mężczyzny. Cóż, ideałów jednak nie ma – aktor już na planie pierwszej odsłony serii nosił tupecik, który zasłaniał jego powiększającą się łysinę.


#7. Zagrał w dwóch filmach o Robin Hoodzie

W 1976 roku Connery założył rajtuzy Robin Hooda wcielając się w rolę podstarzałego banity w nieco zapomnianym już dziełku pt. „Robin i Marian”. Jego filmową partnerką była Audey Hepburn, która wróciła do aktorstwa po ośmiu latach „emerytury”.


Sean piętnaście lat później, ponownie pojawił się w produkcji o łuczniku z Sherwood. Tym razem jednak zagrał króla Ryszarda Lwie Serce. Na ekranie gościł wówczas przez zaledwie parę minut, a jego nazwisko nie znalazło się na liście płac. Za ten krótki występ gwiazdor zgarnął 300 tysięcy dolarów, po czym od razu pieniądze te przekazał na cele charytatywne. W skrócie – zabrał bogatym i dał biednym.


#8. Mógł być Gandalfem we „Władcy Pierścieni” oraz „Architektem” w „Matrixach”

Nie każdy aktor dostaje zaszczytną propozycję wcielenia się w postać Gandalfa! Connery był tu jednak idealnym kandydatem. Peter Jackson bardzo pragnął, aby czarodziej w filmowej adaptacji książek Tolkiena miał szlachetną twarz leciwego już agenta 007. Reżyser tak bardzo tego chciał, że nakłonił producentów do przygotowania dla sir Seana (aktor ten w 2000 roku pasowany został na rycerza!) specjalnej oferty. Gwiazdor miał dostać 30 milionów dolarów oraz 15% udziału w zyskach z trzech filmów. Connery po przeczytaniu scenariusza, uznał, że nic z tego bełkotu nie rozumiał i odrzucił tę propozycję, a co za tym idzie – stracił szansę na zarobienie… 450 milionów dolarów!

https://www.youtube.com/watch?v=jCVlRt9s934

Bracia (a obecnie już siostry) Wachowscy usiłowali wciągnąć go do udziału w drugiej i trzeciej części trylogii „Matrix”. Podobnie, jak w przypadku „Władcy Pierścieni”, tak i tym razem artysta nie zrozumiał scenariusza i zniechęcił się do tego projektu.

#9. Emerytura na Bahamach

W 2006 roku sir Sean obwieścił światu, że na zawsze żegna się z aktorstwem. Dwa lata później, kiedy Steven Spielberg zasiadł za sterami czwartego filmu o „Indianie Jonesie”, w sieci gruchnęła wieść, że w postać ojca tytułowego archeologa ponownie wcieli się Connery. Aktor szybko jednak zdementował te plotki bardzo szczerze twierdząc, że „emerytura jest zbyt fajna, aby ja przerywać”.
Szczególnie zaś emerytura spędzana na Bahamach, warto odnotować.


Gwiazdorowi zarzucono, że nieprzypadkowo wybrał to miejsce – jest to bowiem cel pielgrzymek dla osób usiłujących uniknąć płacenia wysokich podatków. Gwiazdor szybko jednak zamknął usta hejterów publikując dokumenty, z których jasno wynikało, że nadal spełnia swój „patriotyczny obowiązek” i oddaje horrendalne sumy brytyjskiemu urzędowi skarbowemu.
Ostatnie lata swojego życia, sędziwy Szkot (w połowie!) żył w karaibskim raju i to tam dokonał swojego żywota. Tupeciki z głów! Odszedł człowiek, który tworzył niedościgniony archetyp ekranowej męskości. No, powiedzmy - przynajmniej w większości swoich ról!

5

Oglądany: 50995x | Komentarzy: 68 | Okejek: 379 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało