W XXI wieku księciem czy księżniczką najłatwiej można zostać na Instagramie… Co nie zmienia faktu, że tytuły szlacheckie nadal są w cenie.
#1. Wybory księcia Karola
Gdyby poprosić kogokolwiek o wymienienie choć jednej – prawdziwej, nie bajkowej – księżnej, można śmiało założyć, że odpowiedź stanowiłaby księżna Diana. Nic dziwnego, była bodaj najbardziej medialna. Warto wiedzieć, że niewiele brakowało, a wcale nie zostałaby żoną księcia Karola. W chwili ślubu on miał lat 31, ona 19. Różnica dość istotna, którą usprawiedliwić mogłoby np. wielkie uczucie. Ale i tego ostatniego nie było. Dlaczego więc Diana? Powód jest prozaiczny – potencjalne kandydatki zbliżone wiekiem do Karola nie były… dziewicami. Ani nawet na takie nie wyglądały. A zwyczaj wymagał. Stąd właśnie związek z Dianą. Zakończony katastrofą – dosłownie i w przenośni.
Żyjący na przełomie X i XI wieku Włodzimierz I Wielki był księciem kijowskim, który stał się świętym zarówno Kościoła prawosławnego, jak i Kościoła katolickiego. Idąc w ślady ojca, powiększał tereny Rusi Kijowskiej. Postanowił też wyprowadzić swój kraj z „mroków pogaństwa”, co mu się udało. Rzecz w tym, że sam nie do końca wiedział, w którą stronę. Wysłał więc emisariuszy, by poznali największe religie państw sąsiedzkich i ułatwili mu podjęcie decyzji. I kiedy już wydawało się, że wybór padnie na islam, Włodzimierz dowiedział się, że religia… zabrania picia alkoholu i jedzenia wieprzowiny, co – według księcia (oraz faktów) – stanowiło „przyjemność całej Rusi”. W przedbiegach odpadł też judaizm – bo „wypędzenie Żydów z Jerozolimy” miało być dowodem na to, że zostali oni porzuceni przez Boga. Ostatecznie wybór padł więc na chrześcijaństwo.
Nawet w XXI wieku w wielu miejscach świata wciąż jeszcze mówić można o braku równouprawnienia mężczyzn i kobiet. A starania w tym kierunku sięgają naprawdę dawnych czasów. Jednym z ciekawszych momentów w historii był bunt Liu Chuyu, chińskiej księżniczki Shanyin zmarłej w 465 roku (w wieku zaledwie 18 lub 19 lat). Zaledwie rok wcześniej wzięła na stronę brata, ówczesnego władcę, wyrzucając mu, że „choć są różnych płci, to mają tego samego ojca – to niesprawiedliwe więc, że on ma w pałacach 10 tysięcy kobiet, a ona nie ma nikogo”. W odpowiedzi brat podarował jej harem złożony z 30 mężczyzn… który i tak nie spełnił jej oczekiwań. Dla odmiany zażądała więc jednego z nadwornych urzędników, który wpadł jej w oko. Ten jednak nie odwzajemnił uczuć.
Książę Filip, 99-letni już małżonek królowej Elżbiety II, dał się poznać jako postać tyleż barwna, co kontrowersyjna, która pod wieloma względami wcale nie ułatwiała życia władczyni. W 1986 roku podczas spotkania z brytyjskimi studentami w Chinach Filip uprzejmie poradził im, aby „nie zostawali zbyt długo, bo zrobią im się skośne oczy”. Wydawało się, że wielki skandal dyplomatyczny jest kwestią czasu. Tylko Chińczycy pozostali niewzruszeni, całkowicie ignorując pole do potencjalnego konfliktu. Zbyli sytuację, przyznając uczciwie, że dokładnie to samo doradzają Chińczykom wyjeżdżającym na zachód – „by nie zostawali zbyt długo, bo zrobią im się okrągłe oczy”. I to był jeden z niewielu razy, kiedy książę Filip nie zdołał narobić bałaganu – choć najwyraźniej się starał.
Czy monarchia wyklucza demokrację? Niekoniecznie – choć jedna drugiej bywa najczęściej przeciwstawiana (przy okazji z komentarzem, że "pierwsza może być dobra albo zła, podczas gdy druga zawsze jest zła"). W 1905 roku doszło do jednego z bardziej osobliwych wydarzeń w historii gier o tron. Władzę w Norwegii, która dopiero co odzyskała niepodległość, zaoferowano duńskiemu księciu Karolowi. Ten zaś… odmówił stanowiska, twierdząc, że przyjmie je wyłącznie jeśli taka będzie wola norweskiego ludu, by przyjąć monarchię zamiast republiki. Zorganizowano więc referendum, w którym… aż 79% społeczeństwa opowiedziało się za monarchią. Książę został więc królem Haakonem VII i przy okazji jednym z najmilej wspominanych władców w historii – nie tylko Norwegii. Zmarł w 1957 roku, a po jego śmierci na tronie Norwegii zasiadł jego syn, Olaf V Glücksburg.
Jakimi przymiotami powinien cechować się pretendent do najwyższej władzy w kraju? Powinien być mądry, waleczny, sprawiedliwy, sprytny, inteligentny? A gdzie tam… wystarczy, że będzie piekł dobre ciastka. I choć zdecydowanie nie jest to regułą, to raz w dziejach miał miejsce taki przypadek. Było to w XVII wieku p.n.e. w Wietnamie, kiedy panujący ówcześnie władca, król z dynastii Hùng, rozważał, któremu z synów przekazać tron. Zamiast podjąć decyzję w jakikolwiek racjonalny sposób, postanowił… ogłosić konkurs kulinarny. Ten syn, który przygotuje najlepszy przysmak, idealnie odzwierciedlający tradycję przodków, zwycięży. I kiedy pozostali prześcigali się w wyszukiwaniu luksusowych składników, najbiedniejszy z nich, książę Lang Liêu, połączył ryż, fasolę mung i wieprzowinę i stworzył bánh chung, znane po dziś dzień klasyczne, wietnamskie danie. Książę wygrał konkurs i zgodnie z obietnicą wkrótce później zasiadł na tronie.
Nastolatkom zapatrzonym w filmowe romansidła, w których zwykła dziewczyna poznaje księcia, a jej los odmienia się o 180 stopni, należą się przeprosiny za oskarżenia o oderwanie od rzeczywistości. Bo takie historie zdarzają się naprawdę. Jedna – zakończona ślubem w 2017 roku – przytrafiła się urodzonej w 1984 amerykańskiej pisarce Arianie Austin. W 2005 w jednym z nocnych klubów w Waszyngtonie poznała Joela Dawita Makonnena, z którym zaczęła się umawiać, by… dopiero po pewnym czasie dowiedzieć się, że wcale nie jest to taki zwykły chłopak, jakim się wydawał. To etiopski książę, prawnuk ostatniego cesarze Etiopii. Dzięki małżeństwu Ariana Austin Makonnen została księżną.
Nie jest to oczywiście jedyny przykład z ostatnich lat. Inny – księżnej Sussex – jest tak znany, że powiedziano o nim już chyba wszystko. Nie ma więc sensu powtarzać.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą