Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Jestem literką "T" z LGBT - co to znaczy?

71 492  
442   519  
Artykuł powstał jako mój głos sprzeciwu przeciwko atakom na środowiska LGBT oraz ogromnej fali hejtu, jaka się obecnie wylewa na osoby spod znaku tęczy. Nie jestem związana z żadną organizacją ani nie jestem żadną aktywistką. Jestem zwyczajną, a jednocześnie bardzo niezwykłą osobą, która po wielu latach życia w bólu, nienawiści do samej siebie oraz depresji, nagle poskładała wszystko w całość i odkryła, że żyje nie swoim życiem. Na imię mam Agnieszka i jestem osobą transseksualną, emką.

Wstęp

Na początku chciałam zaznaczyć, że nie jestem żadną terapeutką czy lekarzem. Zebrana wiedza, którą tutaj przedstawiam nie jest zbiorem zdań youtube'owych czy innych szarlatanów, tylko rzetelnym dotarciem do artykułów medycznych. Po odkryciu kim sama naprawdę jestem zaczęłam gromadzić artykuły medyczne, czytać, analizować, aby samej zrozumieć, co się ze mną dzieje.

Użyłam określenia emka. Emka oznacza w slangu osób transseksualnych M->K, czyli mężczyznę, który odczuwa życie jako kobieta.

O co chodzi z byciem trans?

Transpłciowość jest bardzo często mylona z transwestytyzmem. Różnica jest taka sama jak między koniem a koniakiem.

Transwestytyzm to zespół zachowań, które w trakcie podniecenia seksualnego mają na celu upodobnić się do płci przeciwnej, aby jeszcze zwiększyć swoje podniecenie. Po ustaniu bodźców seksualnych i podniecenia, pacjent dotknięty transwestytyzmem powraca do swojej naturalnej roli.
Zgodnie z najnowszymi badaniami – transseksualność jest klasyfikowana jako wada rozwojowa powstawała na wczesnym etapie życia płodowego, która powoduje powstawanie dyskomfortu psychicznego w identyfikacji z daną płcią, w odczuwaniu swojego ciała (dysforia płciowa), swojej roli społecznej oraz przy emocjonalnym przeżywaniu życia.

Jak widać, bycie osobą transseksualną nie ma nic wspólnego z seksem, z podnieceniem czy z aktem płciowym . Pragnę podkreślić jeszcze raz – transseksualizm nie ma nic wspólnego z seksem. Osoby transseksualne przeżywają swoje życie (całe życie – praca, dom, szkoła, studia, zakupy, kino, cokolwiek…) jako osoby płci przeciwnej do tej, z którą się urodziły. Konflikt na poziomie podświadomym generuje u osób transseksualnych olbrzymie napięcia wewnętrzne ujawniające się w postaci nerwic, depresji, chorób psychosomatycznych, niesprawiedliwości doznanej w życiu (pytania dlaczego mnie to spotkało? Co ze mną jest nie tak?), wątpliwości na temat swojego JA (pytania kim ja jestem? czy aby na pewno jestem mężczyzną czy kobietą?), zazdrości przy oglądaniu przedstawicieli płci przeciwnej. Przebranie się osoby transseksualnej za osobę innej płci oznacza wejście we właściwą rolę, jaką osoba odczuwa, przez co życie dla niej nabiera sensu. Dla osoby transseksualnej poziom zadowolenia z obecnie odczuwanego życia (a może to być osoba, która doskonale zarabia i niczego jej nie brakuje) jest bliski zera. Podobnie może być z poziomem pewności siebie. Osoba transseksualna nie chce siebie oglądać, bo nie lubi swojego ciała. Zjawisko nazywa się dysforią płciową. Kojarzycie scenę z filmu „Dzień świra”, gdzie Marek Konrad tak ustawiał lustro, aby nie patrzeć sobie w oczy? Cóż, ja tak miałam przez całe życie. Nie znosiłam się fotografować. Nienawidziłam swojego wyglądu.
Transwestytyzm zalicza się do dewiacji seksualnych i można go leczyć. Są specjalne terapie.
Transseksualność zalicza się do grupy zaburzeń tożsamości i NIE leczy się jej (wyjaśnienie znajduje się poniżej). Jedyną terapią dla osób transseksualnych jest rehabilitacja, czyli pozwolenie jej na życie według płci odczuwanej psychicznie. Co pociąga za sobą odpowiednie terapie – jak psychoterapia, terapia hormonalna, sądowa zmiana płci, operacje itd.

Czym jest płeć

Aby usystematyzować dalszą wiedzę, musimy sobie odpowiedzieć na zasadnicze pytanie – czym jest płeć? W życiu człowieka wyróżnia się trzy podstawowe wyznaczniki definiujące płeć:
    · Płeć genetyczna;
    · Płeć hormonalna;
    · Płeć psychiczna.
Jeżeli wszystkie trzy główne wyznaczniki są ze sobą zgodne, na świecie żyje zdrowy mężczyzna lub zdrowa kobieta.

A co się dzieje, jeśli gdzieś w procesie produkcji nowego człowieka (rozwoju zarodka) nastąpi błąd?

Płeć genetyczna

W przypadku genetyki uczyliśmy się w szkole, że geny identyfikują płeć i tutaj jest wszystko jasne. Posiadamy kariotyp 46XX dla kobiet lub 46XY dla mężczyzn.

Czy jest możliwe, aby kobieta z kariotypem 46XX mogła urodzić się jako mężczyzna? Jak najbardziej TAK. Mowa tutaj o zespole Klinefeltera, w którym nieprawidłowości w budowie chromosomów X powodują, że rodzi się mężczyzna. Większość pacjentów z zespołem Klinefeltera posiada kariotyp 47XXY, przypadki 46XX są bardzo rzadkie, ale występują. Więcej na Wikipedii.

Czy jest możliwe, aby mężczyzna z kariotypem 46XY mógł urodzić się jako kobieta? Jak najbardziej TAK. Mówimy tutaj o zespole Morrisa, znanym szerzej pod nazwą CAIS – zespół niewrażliwości na androgeny (nr #6 w naszym artykule). Mamy tutaj do czynienia z wadą genetyczną, w której komórki w trakcie życia płodowego nie są wrażliwe na testosteron i jego pochodne – androgeny. W efekcie następują wady rozwojowe na różnych poziomach nasilenia – aż do wytworzenia pełnych zewnętrznych żeńskich narządów płciowych. Więcej na Wikipedii.

W obu przypadkach osoby dotknięte wymienionymi zespołami są bezpłodne.
Jak widzimy – samo ustalenie kariotypu to dopiero jeden z trzech wyznaczników płci. Określenie przez archeologów, czy odkryty truposz miał XX czy XY na ogół się sprawdza, ale zazwyczaj materiał genetyczny jest tak zniszczony, że uniemożliwia dalsze badania.

Płeć hormonalna

Pewnie zszokuję dużą część czytających, ale różnica pomiędzy rozwojem dziewczynek i chłopców na poziomie embrionalnym jest taka, że chłopcy w pewnym momencie wytwarzają jądra, a dziewczynki jajniki. To wszystko. Ba, nawet więcej. Do momentu, kiedy nie wystartują gonady, embrionalnie wszyscy jesteśmy dziewczynkami. Cała reszta naszego zróżnicowania wynika z hormonów płciowych produkowanych przez gonady. Przykładowo – żeńska macica to męska prostata. Penis jest odwróconą pochwą z przerośniętą łechtaczką. Moszna to zrośnięte wargi zewnętrzne. Jak panowie się dobrze oglądali, to wiedzą, że mają coś takiego jak szew krokowy. U pań się on nie zrasta, u panów jak najbardziej. Jajowody i nasieniowody to jest ta sama tkanka. Cała reszta jest taka sama! Panowie również mają gruczoły piersiowe, tylko pod wpływem androgenów ich rozwój jest zahamowany. Ręka do góry, który pan wie, że również jest zagrożony nowotworem piersi – u panów w 100% śmiertelnym. Sutki u panów są pamiątką z czasów, kiedy wszyscy byliśmy dziewczynkami.

Amerykanie prowadzili badania na myszach, zalewając męski embrion żeńskimi hormonami. Rodziła się mysz płci żeńskiej. To samo badanie powtórzono na myszach żeńskich, zalewając embrion męskimi hormonami – tak rodziła się mysz płci męskiej. Oczywiście hybrydy były bezpłodne, ale obserwowano ich zachowanie i okazało się, że myszy przejawiają cechy przynależności do płci hormonalnej (czyli tej, której hormony podawano w okresie rozwojowym), a nie genetycznej. Badania patomorfologiczne potwierdziły również zmiany w mózgach tak zmodyfikowanych myszy.

Tak samo jest u ludzi. Pod wpływem hormonów mózgi mężczyzn i kobiet są różnicowane. Panie otrzymują większe podwzgórze odpowiedzialne za emocje i aspekty socjalne.

Płeć psychiczna

Tożsamość jak i orientacja seksualna tworzą się na bardzo wczesnym etapie życia płodowego, kiedy kształtuje się nasza podświadomość. Jak napisałam wyżej – bardzo dużo zależy tutaj od hormonów, jakie otrzymujemy od matki oraz jakie produkuje nasz organizm. Naukowcy nie znają do końca przyczyn powstawania zaburzeń tożsamości czy orientacji seksualnej, ale wiedzą już, że jest to wada, która wytwarza się na tym etapie życia płodowego. Prawdopodobną przyczyną problemów jest niezrównoważona gospodarka hormonalna, jaką płód otrzymuje.

W moim przypadku otrzymałam więcej estrogenów niż testosteronu lub testosteron był złej jakości lub pojawił się za późno, co spowodowało wytworzenie mózgu zaprogramowanego do przetwarzania estrogenu. Czyli mózgu żeńskiego. Natomiast rozwój biologiczno-genetyczny poszedł w kierunku męskim. W efekcie otrzymałam podwzgórze, które, prawdopodobnie, jest rozmiaru jak u zdrowych kobiet. Podwzgórza nie widać na zdjęciach MRI. Tylko sekcja moich zwłok może potwierdzić to przypuszczenie.

Nauka nie zna odpowiedzi na pytanie, dlaczego w moim przypadku tak się stało. Nerwy u matki, wybuch na Alfa Centauri, przypadek, zabłąkana cząstka promieniowania kosmicznego, która nagle zmieniła mój los. Chciałam tylko powiedzieć, aby mężowie nie rzucili się na swoje żony, bo to niby ich wina. Nie, to jest niczyja wina. Nie są temu winne geny, odżywianie (chociaż pojawiły się badania wiążące nadmierne spożycie soi z częstotliwością pojawiania się osób transseksualnych), nerwy, 5G, 4G, 3G, 2G, 1G. Po prostu – tak się stało, bez przyczyny. Inną teorią jest, że wasza dusza pomyliła ciało, ale to już na pograniczach ezoteryzmu.

Diagnoza

Całą diagnostykę prowadzi lekarz psychiatra-seksuolog. Od razu chcę zaznaczyć, aby rozejrzeć się w internecie i poszukać lekarza z doświadczeniem oraz takiego, który stara się pomóc, a nie „leczyć”. Proces diagnostyczny nie jest trudny czy skomplikowany. Ale bardzo bolesny.

Chcę zaznaczyć, że nie ujawnię tutaj treści pytań ani rozmów, jakie zostały ze mną odbyte, czy też treści testów osobowości, jakie wypełniłam. Są one objęte tajemnicą i ich ujawnienie może zaburzyć proces diagnostyczny dla innych osób.

Na początku zostałam poproszona o wykonanie zwykłych badań medycznych – badanie kariotypu, badanie krwi z poziomem hormonów płciowych oraz MRI głowy. Te badania mają na celu eliminację przypadków, które opisałam wcześniej. MRI głowy jest potrzebne, aby sprawdzić, czy czasami w okolicach podwzgórza czy też siodła mniejszego nie rozwija się jakiś rodzaj nowotworu, który może powodować ucisk i w efekcie generować zaburzenia osobowości i zaburzenia odczuwania płci.

Potem jest test osobowości MMPI-2, którego zadaniem jest inwentaryzacja tego, kim jestem.
Następnie jest cała seria wywiadów z psychiatrą-seksuologiem. To była dla mnie najcięższa część. Spaliłam się ze wstydu setki razy. I nie mówię tu o lekkim rzuceniu cegły, tylko autentycznej próbie zapadnięcia się pod ziemię i ucieczki z miejsca, w którym siedziałam. A lekarz drążył dalej! Odpowiedzi, jakie udzielam lekarzowi, są moją sprawą i jest tylko w granicy mojej moralności, czy będę mówić prawdę, czy się od niej migam. Lekarz jest od tego, aby mi pomóc, i nie siedzę tutaj dla rozrywki lekarza, tylko dlatego, że mam problem, a lekarz chce tylko ustalić gdzie i jak wielki. Musiałam zaufać lekarzowi, mimo że było BARDZO ciężko. To były setki pytań o mnie, o moje odczucia, o moją osobowość, o moje życie codzienne, o WSZYSTKO. Każdy, nawet najdrobniejszy i najintymniejszy fragment mojego życia został przez lekarza wyciągnięty, ujawniony i wielokrotnie omówiony. W pewnym momencie dochodziłam do wniosku, że to nie ja staram się przekonać lekarza o swoim problemie i jego naturze. Miałam wrażenie, że to ja sama starałam siebie przekonać, że życie, w którym jestem obecnie, jest absolutną fikcją i wytworem mojej wyobraźni, bo moje prawdziwe ja jest bardzo głęboko ukryte, a lekarz właśnie wziął kilof i zaczął rozwalać poszczególne mury. Paczki chusteczek leciały jedna za drugą. Momentami nawet już nie miałam siły płakać. Zdejmując kolejne warstwy mojego życia, nagle zaczynało do mnie docierać, że to, co czuję, moje myśli, moje doznania i moje uczucia, to nie jest wytwór mojej wyobraźni!! Ja tak po prostu mam!

Na końcu pozostaje napisanie swoich wspomnień, które opisują moje życie i emocje z nim związane. Bez wysiłku, spontanicznie. Kolejne paczki chusteczek. Odgrzebanie dawno zapomnianej, bardzo intymnej, przeszłości, wspomnień. Kolejne zdejmowanie warstw, kolejne gaśnięcie nadziei, że może jednak się mylę, może to wszystko tylko mi się wydaje, a potem przychodzą kolejne wspomnienia przelane na papier i kolejne godziny ryczenia do poduszki. Wstrząs, jak przeszłam, był OGROMNY! Odkopałam wszystko, a im głębiej kopałam, tym więcej trudnych wspomnień się pojawiało.

Potem czekacie, gdyż opinię psychiatryczno-seksuologiczną wydaje co najmniej dwóch lekarzy, którzy są specjalistami z zakresu psychiatrii-seksuologii.
Teraz się nasuwa pytanie – czy proces można zafałszować? Wszystko da się sfałszować. Ja zadaję inne pytanie – a chcesz otrzymać diagnozę, że jesteś transseksualistą? Co chcesz w ten sposób osiągnąć? Ośmieszyć system i lekarzy? Pozbawić pomocy osób takich jak ja? Bo są pomyleni i niech się zabiją? Jeżeli masz takie pytania – sam potrzebujesz pomocy. Doświadczony lekarz bardzo szybko wyłapie, że tylko udajesz.

Po diagnozie, co dalej?

Na początku chciałam Ci pogratulować i przesłać wielkiego przytulasa. Tak, wiem, jesteś w szoku. Zajrzałaś tak głęboko w siebie i tak daleko, jak prawie nikt na tym świecie. Przeszłaś piekło. Miałaś ostatnie resztki nadziei, że jednak Twoje myśli, że Twoje uczucia, że sobie wszystko wymyśliłaś. A tu proszę – wszystko okazało się prawdą! Twoje wątpliwości są realne, Twoje odczucia, że coś jest nie tak, są prawdziwe. Twoje emocje też są w porządku. To biologia się pomyliła i wsadziła Cię nie do tego pojazdu, co potrzeba.

Teraz wszystko zależy już od Ciebie. Dostałaś diagnozę, dostałaś dar od losu. Tak, DAR OD LOSU. W tym momencie otrzymałaś coś, czego zdrowi ludzie nie otrzymali. Możliwość wyboru! Tak, wydaje się to nieprawdopodobne, ale masz prawo urodzić się na nowo, w swojej właściwej roli, jaką czujesz. Myślę, że tak naprawdę część, w której dostajemy wybór, najbardziej wkurza wszystkie osoby anty-LGBT, a głównie anty-T. Oni nie mają takiego wyboru, chociaż z drugiej strony oni również nie mają takich rozterek jak ja. Zamiast przekleństwa, traktuj swoją odmienność jako dar, prawdziwe wybawienie od swojego dotychczasowego losu.

Weź tyle czasu, ile potrzebujesz, ile chcesz. Eksperymentuj, zobacz, z czym i jak się czujesz. Poznaj siebie, bo prawdziwego siebie kompletnie nie znasz. Znajdź psychologa, który jest doświadczony i zajmuje się terapią osób transseksualnych, a nie jest „naprawiaczem” (pełno takich na rynku, unikaj ich jak ognia). Znajdź grupę wsparcia dla siebie. Oni potrafią polecić odpowiednie osoby.

Najważniejszą rzeczą, jaką warto, abyś sobie uzmysłowiła – diagnoza o tym, że jesteś osobą transseksualną, to nie diagnoza o nowotworze! Nie musisz podejmować decyzji na dniach. Co najważniejsze, możesz w ogóle nie podejmować żadnej decyzji o przemianie, tylko żyć dalej swoim życiem. Z tą różnicą, że znasz już swoją prawdziwą osobowość, wiesz już, że Twoje dziwne myśli i wątpliwości są czymś realnym, a nie urojonym.
Jeżeli decyzja jest na tak, czyli zmieniasz drużynę, wówczas rozpoczynasz swój pierwszy krok ku nowemu życiu, czyli terapię hormonami i psychoterapię.

Orientacja seksualna

W życiu osoby transseksualnej nic nie jest proste, a zwykłe normy po prostu nie działają. Dlatego moje życie jest takie fascynujące. Co rusz trafiam na kolejny paradoks z życia wzięty, który do mnie nijak nie pasuje. Jednym z takich pytań jest pytanie o orientację płciową.
Chciałabym zaznaczyć, że orientacja płciowa nie ma ABSOLUTNIE nic wspólnego z tożsamością płciową. To są całkowicie dwa różne światy, które się nie przecinają. Można być emką i jako emka można być zorientowaną na chłopaków albo dziewczyny albo tu i tu. Orientacja nadal nie zmienia faktu, że jestem emką! Dlatego uważam, że pytanie osób transseksualnych o to, którą literkę LGB wybierają nie ma sensu. Zobaczcie na moim przykładzie. Jestem emką, w ciele M i, na razie, w roli M. Wiem, że jestem zorientowana na dziewczyny. Co oznacza, że jestem osobą heteroseksualną. ALE moja płeć fizyczna nie przystaje do płci psychicznej. Ja odczuwam i przeżywam życie jak kobieta, która jest zorientowana na dziewczyny. Czyli jestem osobą homoseksualną. Czujecie paradoks? Choć trochę? Nagle z osoby heteroseksualnej, stałam się osobą homoseksualną. Jeżeli będę chciała poznać chłopaka, sytuacja się odwróci – psychicznie będę odczuwać związek jako heteroseksualny, ale fizycznie będzie on homoseksualny.

W momencie dokonania sądowej korekty płci sytuacja stanie się może odrobinę jaśniejsza. Dlatego wolę o sobie mówić, że jestem osobą biseksualną orientowaną na dziewczyny. W ten oto sposób przeszłam przez wszystkie literki LGB, sama będąc literką T.
Chciałam Wam pokazać, że w przypadku osób spod znaku literki T są pytania i kryteria, które nie mają sensu.

Psychoterapia, co mi daje

Po raz kolejny napiszę. W wyborze specjalisty unikaj „naprawiaczy”. Serio. Spotkałam się z osobami po „naprawiaczach” i były zrujnowane, na granicy załamania.
Pracując z psychoterapeutą, tak naprawdę uczysz się życia od nowa. Zaczynasz wychowywać się od zera. Szukasz swojego JA i obserwujesz, jak ono wygląda. Obecnie jesteś na skraju przepaści, psycholog stanowi dla Ciebie poręcz, której możesz się złapać, aby nie runąć w dół. Mówiąc wprost, pracujesz nad sobą. Nie masz już barier, Twoja prawdziwa dusza została właśnie odsłonięta i potrzebujesz pomocy, aby nad nią zapanować oraz nauczyć się ją chronić.

W terapii nie chodzi o to, abyś od razu pierwszego dnia przyszła wymalowana. Jeżeli chcesz – proszę bardzo. Psycholog jest bardzo otwartą na Ciebie osobą i stara się Ciebie poprowadzić, abyś samemu nauczyła się panować nad trudnymi emocjami. Tak naprawdę pracę nad sobą wykonujesz sama, a psycholog posiada narzędzia i Tobie pomaga w dalszej drodze.

Terapia hormonami - jakie zmiany odczuwam

Terapia hormonami jest najlepszym potwierdzeniem diagnozy. Jeżeli w męskim ciele znajduje się żeński mózg, który od lat jedzie na testosteronie, czyli nie na tym hormonie, do którego został zaprogramowany, dostarczenie właściwego hormonu zaczyna wszystko zmieniać. Dosłownie WSZYSTKO.

Należy obalić kilka mitów dotyczących terapii hormonalnej.

Hormony nie zmienią mojego charakteru czy mojej osobowości z męskiej na żeńską. To jest podstawa podstaw (tak, wiem, teraz się pojawią głosy, że przecież w żeńskiej kadrze RFN był przypadek, kiedy kobietę nafaszerowano męskimi hormonami i tak już zostało. Jedna jaskółka wiosny nie czyni, tak samo jeden przypadek nie pozwala na wyciągnięcie wniosków. Może kobieta była K/M, o czym nie wiedziała, a hormony tylko potwierdziły jej płeć). W całą biologiczną część osobowości kobiety zostałam już wyposażona. Tak, ja ją już posiadam od momentu urodzenia. Czy tego chcę czy nie. Tak jak każda kobieta. W mózgu może istnieć tylko jeden biologiczny model osobowości. Hormony zapewniają mi uczucie komfortu w moim ciele i uruchamiają biologiczną część osobowości, która nie funkcjonowała. Mój mózg przestaje odczuwać dysonans pomiędzy tym, co jest w głowie a tym, jakie posiada ciało oraz jakie otrzymuje sygnały chemiczne. Bo bycie kobietą jest w głowie. Oznacza to, że znikają napięcia, dziwny stres niewiadomego pochodzenia, depresja czy objawy psychosomatyczne. Oraz znika jeszcze jedna, najważniejsza rzecz – dysforia płciowa. Poziomy serotoniny i dopaminy zaczynają wracać do normy. Wyszłam z kilku uzależnień, między innymi z seksoholizmu (pamiętacie, co napisałam wcześniej, że transseksualność nie ma nic wspólnego z seksem). Powoli, ale systematycznie zaczynam lubić swój wygląd, lubię robić sobie zdjęcia (których nienawidziłam), zaczynałam bardziej dbać o swoje ciało, o to jak się odżywiam i jak ubieram. Powoli staję się osobą szczęśliwą, która lubi swoje życie (mówię to ja, ktoś, kto jest po próbie samobójczej, wieloletniej depresji, wieloletnich myślach samobójczych, z ułożonym planem na drugą próbę samobójczą, która miała siebie za introwertyka i samotnika), lubię kontakty z ludźmi, rozmawiać z nimi o czymkolwiek, wymieniać emocje. Lubię pobawić się trochę tym, co noszę i co mam na sobie. Tak, lubię siebie, wręcz kocham siebie i kocham życie! Moje samozadowolenie z życia z poziomu bliskiego 0 jest obecnie na poziomie 6-8 w skali 10-stopniowej. Zobaczcie, jaka to jest radykalna przemiana (antydepresanty i psychoterapia może by mnie wyciągnęły na poziom 2). Mój poziom samooceny również wzrósł z poziomu 2 do poziomu 7 w 10-stopniowej skali (tutaj ani psychoterapia, ani antydepresanty by nic nie wskórały – problem był zupełnie gdzie indziej). Jestem bardzo miłą, ciepłą, pogodną oraz przepełnioną energią osobą. Zmiana w moim zachowaniu jest tak wielka, że dawni znajomi, z którym się spotykam, wręcz mnie nie poznają. Pojawiła się równowaga w charakterze, zniknęła frustracja czy niekontrolowane wybuchy złości. Mówiąc inaczej – złagodniałam. Czy zniknęły wątpliwości? Nie, nie zniknęły, ale pojawiają się dużo rzadziej. Z tego, co czytałam, wątpliwości na temat tego, kim jestem, pozostaną ze mną do końca życia. W końcu naprawiłam tylko element hormonalny identyfikacji płciowej. Nie zmienię kariotypu z 46XY na 46XX.

Hormony mnie zmieniają, zmieniają moje ciało. Powoli, acz systematycznie. Na przykład widzę jak bardzo mi zgęstniały włosy, zmienił się ich kolor na bardziej połyskliwy, zaczynają zarastać zakola, cera z tłustej stała się cerą normalną, zniknęły worki pod oczami oraz obszar pod oczami zrobił się jaśniejszy. Twarz zrobiła się promienista, uśmiechnięta. Zaczyna zmieniać mi się figura, pojawia się klepsydra oraz piersi. Ale hormony również nie naprawią wszystkiego, co biologia zdążyła zrobić przez wiele lat. Tak, wiem, że w Polsce terapię hormonalną można rozpocząć od 18 roku życia, a w przypadku zgody rodziców od 16. Z tym że dla emek, czyli osób takich jak ja, w wieku 16 lat już jest za późno. Np. ja od 15 roku życia mam rozmiar buta na poziomie 44-45 (kolejna rzecz, której hormony nie naprawią). W USA są opisane przypadki terapii emek od 10 roku życia i zatrzymania zmian dojrzewania u chłopców. Procesy u dziewcząt idą wolniej. Niestety w Polsce nie ma tak odważnych lekarzy. Jedną z rzeczy, których już nie odwrócę jest zrośnięcie się chrząstek jabłka Adama. Tak, u kobiet też występuje jabłko Adama, ale chrząstki nie są zrośnięte, dzięki czemu krtań jest bardziej elastyczna i głos melodyczny, kobiecy. Również nie naprawię u siebie proporcji tułowia do długości nóg. Kobiety mają dłuższe nogi i krótszy korpus. Mężczyźni mają odwrotnie. Hormony nie naprawią również owłosienia na ciele, chociaż zauważyłam, że włoski stały się dużo delikatniejsze i mniej widoczne. Ale jeżeli chodzi o twarz, to tylko depilacja laserowa połączona z epilacją. Jak włos już wyrósł, to koniec.

Tak, hormony uwypuklają emocje. Ale czuję, że jest to bardziej zasługa psychoterapii, dzięki której odmroziłam swój aparat emocjonalny. A skubany MA POTENCJAŁ!! Radość przeżywam silniej, a smutek głębiej i mocniej. Teraz w pełni rozumiem dziewczyny, które potrafią kilka dni ryczeć do poduszki, a potem wstają jak gdyby nigdy nic. Dlatego mam stały kontakt z psychologiem, do którego zawsze mogę zadzwonić i umówić się, jak coś trudnego właśnie się dzieje.

Hormonów można przyjąć tylko określoną ilość i na Boga Wszechmogącego – nie kombinujcie i nie przyjmujcie ich SAME!!!! Znajdźcie endokrynologa, który zajmuje się terapią osób transseksualnych i zgodzi się was poprowadzić. Serio, możecie sobie narobić masę problemów, np. zbyt wysokim poziomem prolaktyny albo np. przesadzicie z estrogenem, który organizm zacznie zamieniać w testosteron, a wtedy cały wasz wysiłek na marne. Należy regularnie kontrolować poziomy hormonów płciowych we krwi, robić ogólną morfologię i lipidogram (wątroba trochę dostaje w kość). U mnie, po rozpoczęciu terapii, wyniki krwi tak bardzo się poprawiły, że nawet moja prowadząca była zaskoczona. Popatrzyła na mnie, a ja siedziałam przed nią rozanielona i trajkotałam jak najęta o tym, jak się świetnie czuję. Popatrzyła na mnie i zadała mi jedno pytanie: Trafione? Odpowiedziałam: Trafione!
Na pytanie, czy spadła mi ochota na seks, odpowiadam – może trochę. Za to BARDZO się zmieniła. Okazuje się, że swoim życiem erotycznym można zarządzać. Ale to są już zbyt intymne pytania. Ponieważ wyszłam z seksoholizmu (o czym pisałam wyżej), moje życie powróciło do normy oraz wszystkie aspekty z nim związane. Zniknęły wszystkie zachowania kompulsywne!

Terapia hormonalna ma również swoją cenę. Są nią dzieci. Przyjmowanie hormonów eliminuje mnie z grona potencjalnych ojców, gdyż mój układ rozrodczy nie produkuje nasienia. Odstawienie hormonów może spowodować powrót funkcji produkcji nasienia, ALE… Są badania, które potwierdzają wzrost przypadków autyzmu u dzieci osób, które są w trakcie terapii hormonalnej i odstawiły hormony dla celów prokreacji. Dlatego warto zdeponować w banku swoje komórki rozrodcze, jeżeli chcecie być naturalnymi rodzicami, zanim rozpoczniecie terapię hormonalną.

I najważniejsze – hormony będę brała już do końca życia. Po operacji GCS (z ang. Gender Confirmation Surgeries)/SRS (z ang. Sex reassignment surgery) przestanę przyjmować tylko bloker testosteronu. Reszta hormonów pozostanie już ze mną.

Krok następny – sądowa korekta płci, czyli zmiana w metryce

Ta część pojawi się w momencie, kiedy dojadę do kolejnego etapu.
Zapowiada się więc część druga.

Zakończenie

Mam nadzieję, że lektura krótkiego fragmentu i czas spędzony ze mną pozwolił Tobie, drogi czytelniku, na podłapanie odrobiny wiedzy i lepsze orientowanie się w sytuacji. Jako osoba spod znaku T (która sama niedawno się dowiedziała, że jest T) proszę Cię o nieocenianie mnie. Nie musisz mnie akceptować (co dla mnie byłoby największym uhonorowaniem), ale proszę, nie oceniaj mnie. Następnym razem, kiedy spotkasz osobę transseksualną – proszę, nie oceniaj jej. Jeżeli masz problem z akceptacją, to powiedz sobie w duchu, że ona się taka urodziła. Jest chora, ma wrodzoną wadę, której nie można leczyć, można tylko rehabilitować, a wejście w płeć przeciwną jest właśnie rehabilitacją. Czy oceniasz ludzi z wrodzonymi wadami serca, którzy żyją na świecie? Albo z innymi wrodzonymi wadami, jak np. progeria, zespół Downa czy bliźniaki syjamskie? Albo ludzi, którzy urodzili się bez kończyny? Zaakceptuj proszę to, że staram się ŻYĆ, po prostu żyć. Żyć obok was, zdrowych przedstawicieli obojga płci. Wtopić się w społeczeństwo, ale mam również pełną świadomość tego, że mam taki pojazd, jaki mam. Możesz zadać mi wprost pytanie – czy jestem po diagnozie? Tak, jestem po diagnozie. I wtedy powiedzieć sobie w duchu – OK, ona faktycznie nie ściemnia, tylko walczy o siebie. Tak samo jak ludzie chorzy na raka – walczą o każdą kroplę czasu, jaki im pozostał. Jeżeli miałbyś ochotę ze mną porozmawiać, zastanów się proszę, z kim chciałbyś porozmawiać. Czy miałby to być zmęczony życiem, nieszczęśliwy, sfrustrowany mężczyzna, który tylko narzeka, jest w ciągłej depresji i zmęczeniu, nie panuje nad swoimi emocjami, myśli samobójcze ma prawie codziennie? Antydepresanty nie zmienią jego życia na lepsze, one uczynią jego życie tyko mniej kiepskim, znośnym. Czy może chciałbyś porozmawiać z kobietą, pełną życia i wigoru, szczęśliwą, uśmiechniętą, zadowoloną, promieniującą, ciepłą i miłą oraz ciekawą, która wręcz zaraża swoim światłem? Ja już wybrałam – siebie w nowej odsłonie.

Artykuł jest fragmentem mojej książki zawierającej wspomnienia oraz jak odkryłam, że jestem osobą transseksualną.

PS Nie jestem zwolenniczką „gender” oraz stwierdzenia, że „płeć to tylko koncept społeczny”. Staram się unikać osób z takimi poglądami. Płeć i tożsamość płciowa to dwie odrębne i bardzo głębokie sprawy. Przytaczane zdanie pochodzi z prac amerykańskiego psychologa Johna Moneya, który fałszował wyniki badań, wyciągał błędne wnioski i wypaczał epikryzy. Dorobek Moneya został obalony w latach 90., a jego badania potępione przez ONZ. https://pl.wikipedia.org/wiki/John_Money.

Dla ciekawskich – artykuł, w którym John Money ogłosił sukces swoich teorii, a w rzeczywistości przyczynił się do śmierci Davida Reimera (wersja po angielsku): https://embryo.asu.edu/pages/david-reimer-and-john-money-gender-reassignment-controversy-johnjoan-case oraz z polskiej Wikipedii: https://pl.wikipedia.org/wiki/David_Reimer
133

Oglądany: 71492x | Komentarzy: 519 | Okejek: 442 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

26.04

25.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało