Dzisiaj o pocztówkach z krańca świata, okrutnej matematyce i dobrych intencjach, którymi wybrukowano pewną plażę.
Nie śmiej nawet twierdzić, że wizyta u Turka o 4 nad ranem to był błąd, jeśli w twoim ciele nie zgromadziła się kilkudziesięciokilogramowa kupa. A nawet gdyby, to i tak brakowałoby ci trochę do rekordu ustanowionego przez jaszczurkę z gatunku
Leiocephalus carinatus z Florydy. Naukowcy,
którzy złapali jaszczurkę, początkowo sądzili, że zwierzę za chwilę złoży jaja, ale prześwietlenie wykazało, że w organizmie jaszczurki zalega nagromadzona kupa. Bliższa analiza wykazała, że w skład kupy wchodzą tradycyjne dla menu jaszczurek owady, ale też rzadziej spotykane w ich jadłospisie ziarnka piasku i tłuszcz z pizzy z jednej z pobliskich pizzerii. Zabójcza mieszanka doprowadziła do problemów z wypróżnianiem, ale też umożliwiła jaszczurce pobicie rekordu – niestety dość bolesnego.
Czy to zwykły przypadek, czy marna prowokacja z przekazem podprogowym, mającym na celu destabilizować sytuację polityczną w kraju na chwilę przed wyborami – trudno powiedzieć. Trzeba jednak docenić starania osób, które
swoją urazę niosły aż do odległego Uzbekistanu, a jeszcze większy podziw musi budzić fakt, że chciało się tym osobom dać wyraz swoim poglądom na wraku statku, który spoczywa na pustkowiu, stanowiącym – jak
domyślamy się – pozostałość po Jeziorze Aralskim.
Tylko domyślamy się, bo dokument, w którym pojawił się kadr z polskim akcentem, jest po francusku, a w języku Ludwika XIV to my „żeli papą” potrafimy co najwyżej wyszprechać.
Kim jesteśmy? Piłkarkami! Czego chcemy? Piłkarkami! Trudno chyba o inny komentarz w sprawie, którą wytoczyło 28 amerykańskich piłkarek amerykańskiemu związkowi piłki nożnej. Zawodniczki oskarżały związek o gorsze traktowanie i domagały się 67 milionów dolarów odszkodowania. Piłkarki twierdziły, że mają gorsze warunki do trenowania, podróżowania i zakwaterowania niż amerykańscy piłkarze. Jednak przede wszystkim zawodniczki USA, ze swoimi gwiazdami Megan Rapinoe, Alex Morgan czy Carli Lloyd na czele domagały się rekompensaty za ich zdaniem niższe pensje w porównaniu do mężczyzn. Matematyka
stanęła jednak na drodze do równości, ponieważ sędziemu wyszło z obliczeń, że piłkarki zarobiły w ostatnich latach więcej niż piłkarze – zarówno w przypadku łącznych, jak i uśrednionych kwot. Ponadto piłkarki były wynagradzane na podstawie umów, które same wcześniej wynegocjowały, więc sędzia tym bardziej nie znalazł powodów, by uznać roszczenia zawodniczek. Otwarta natomiast pozostaje sprawa gorszych warunków na zgrupowaniach kadry. Rapinoe natomiast zapowiedziała na Twitterze ciąg dalszy walki o RÓWNOŚĆ.
Matrix chyba znowu złapał jakiegoś buga i próbuje się bronić. Ewentualnie mamy do czynienia z absurdalnym przypadkiem obrony dziennikarza przez prawników portalu Onet. Twierdzą oni, że to nie Bartosz Węglarczyk
zarzucał w wywiadzie byłemu wiceministrowi sprawiedliwości i sędziemu Łukaszowi Piebiakowi, że ten powiedział do byłej już pierwszej prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf „spierdalaj”. Piebiak zareagował na te słowa twierdzeniem, że taka sytuacja nie miała miejsca i wytoczył Onetowi i Węglarczykowi proces o pomówienie. Do tego momentu bieg wydarzeń był dość typowy, ale już nie jest. Prawnicy Onetu wystosowali bowiem pismo, w którym tłumaczą, że Węglarczyk padł ofiarą technologii deepfake, która pozwala nanosić na twarz osobę z materiału wideo twarz drugiej osoby, w związku z czym to nie Węglarczyk wypowiedział te słowa, a jakiś anonim siedzący w studio z Piebiakiem, który musiał z jakiegoś powodu nie zauważyć, że nie rozmawia z Węglarczykiem. Mimo wszystko dostrzeżono, że coś jest nie tak, bo kancelaria, która przygotowała pismo, już nie reprezentuje Onetu.
Jeśli człowiek zamawia podróbki, to się zazwyczaj liczy z tym, że zamówiony produkt będzie odstawał nieco od oryginału. Może gdzieś tam dodatkowa literka w nazwę się wkradnie albo produkt szybciej się zniszczy, ale koniec końców da się go używać i z zachowaniem pewnych czynności – poszpanować przed znajomymi. Pytanie jak szpanować słuchawkami wielkości suszarek do włosów. Użytkowniczka Twittera Aleezay
opublikowała zdjęcie podróbek słuchawek Airpods, które zamówiła z Amazona. Kobieta wiedziała, że zamawia produkt nieoryginalny, ale mimo wszystko nie spodziewała się chyba, że dostanie coś takiego. Bo jak tego w ogóle używać?
Węgierski odpowiednik urzędu ochrony konkurencji i konsumentów
nałożył karę w wysokości 2,5 mld forintów (ok. 32 mln zł) na właściciela popularnej wyszukiwarki obiektów noclegowych. Jak można przeczytać w uzasadnieniu:
Firma booking.com B.V. prowadziła nieuczciwe praktyki biznesowe poprzez tworzenie wprowadzających w błąd przekazów reklamowych jakoby niektóre obiekty dostępne na stronie nie pobierały opłat za anulowanie rezerwacji, a także wywieranie silnej presji psychologicznej na użytkownikach, by zmusić ich do dokonania szybszej rezerwacji obiektu.
Booking.com nie zgadza się z karą i twierdzi, że wszystkie prowadzone przez firmę praktyki służą polepszaniu wrażeń użytkownika.
Nie ma takiego wirusa, którego nie unicestwi poczciwy chlor. Założenie słuszne, ale sposób jego realizacji – już niekoniecznie. Hiszpańscy urzędnicy z położonej w regionie Kadyks wsi Zahara de los Atunes będą się teraz tłumaczyć ze swoich dobrych intencji komisji środowiska po tym, jak
zalali 2 km plaży podchlorynem sodu. Toksyczny środek został rozpylony traktorami w celu odkażenia plaży na dzień przed jej otwarciem. Ekolodzy są w szoku i tłumaczą, że działania urzędników doprowadziły do zniszczenia całej plaży i wyrządziły olbrzymią szkodę okolicznemu ekosystemowi. Urzędnicy przyznają, że działali pochopnie, ale chcieli dobrze.
Dobrze chciał też mężczyzna, który zgolił brwi, żeby zebrać pieniądze dla szpitala, ale nikt tego nie docenił.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą