Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Nie uwierzycie, w jaki sposób Disney+ ocenzurował tyłek syrenki z filmu "Plusk" - Co nowego w technologii?

72 850  
180   52  
W dzisiejszym odcinku poszukamy frajerów, którzy kupią nam drona, ocenzurujemy goły tyłek dla Disney+, przekonamy się, dlaczego Google zabrania swoim pracownikom korzystać z Zooma oraz zobaczymy lądowanie samolotu An-225 w Warszawie.

#1. Największy samolot na świecie wylądował w Warszawie



Największy obecnie używany samolot na świecie - Antonov An-225 Mrija - wylądował na lotnisku Okęcie w Warszawie. Maszyna przetransportowała potężne ilości sprzętu medycznego z Chin do Polski. Jej ładowność wynosi 250 ton, z tego też względu powierzono tak ważne zadanie tej jednostce.

Mrija to jedyny tego typu samolot na świecie. Wyprodukowano tylko jedną sztukę. Kilkukrotnie planowano podjęcie się skonstruowania drugiego, podobnego samolotu, jednak za każdym razem kończyło się to niepowodzeniem.

Do tej pory sprzęt medyczny z Chin transportowany był za pomocą mniejszych samolotów LOT-u. Tym razem jednak bardziej opłacało się wynająć większą, ale pojedynczą jednostkę o tak dużej ładowności, że była ona w stanie pomieścić to wszystko na swoim pokładzie - a było tego całkiem sporo.

https://youtu.be/xRfC6ZSSvxg
W ładowni maszyny znalazło się: ponad milion maseczek typu FFP2, ponad 200 tysięcy kombinezonów ochronnych oraz ponad 250 tysięcy przyłbic. Sprzęt w pierwszej kolejności trafi do szpitali jednoimiennych, ale też zasili Agencję Rezerw Materiałowych. Cała operacja realizowana jest przez państwowe spółki KGHM oraz Lotos.


#2. Google opracowało klawiaturę Braille'a dla Androida


Korzystanie ze smartfona dla osób niedowidzących może być nie lada wyzwaniem. Wprawdzie obsługa komendami głosowymi jest coraz bardziej rozbudowana, jednak wciąż nie jest to ten poziom, który pozwoliłby komfortowo i bez ograniczeń posługiwać się telefonem. Google postanowiło niedawno dodać kolejne udogodnienie, które umożliwi łatwiejsze wprowadzanie tekstu do urządzenia. Mowa o specjalnej klawiaturze Braille'a dla osób niedowidzących.

I nie, nie mówimy tu o żadnych specjalnych, zewnętrznych klawiaturach z dodatkowymi fizycznymi przyciskami. Mowa o specjalnej klawiaturze ekranowej TalkBack. Jej twórcy wykorzystali fakt, że znaki alfabetu Braille'a stworzone są ze znaków umieszczonych na 6 polach. Właśnie dlatego nowa klawiatura TalkBack składa się tylko z sześciu przycisków. Osoby obeznane z alfabetem Braille'a muszą więc dotykać ekran w miejscu, gdzie znajdują się odpowiednie przyciski, aby w ten sposób wprowadzać tzw. kropki.


Aplikacja jest dużo bardziej rozbudowana, niż może się wydawać. Pozwala ona na wprowadzanie nowych słów, kasowanie poszczególnych znaków czy dodawanie nowych linii tekstu. Według twórców pozwoli ona na całkowite wyeliminowanie potrzeby korzystania z zewnętrznej klawiatury przy odpisywaniu na wiadomości tekstowe w różnych formach czy odpowiedzi na komentarze na portalach społecznościowych.

Klawiatura TalkBack dostępna jest na urządzeniach z Androidem 5.0 (i wyższych wersjach oprogramowania). Na razie udostępniono tylko jej angielską wersję, jednak z czasem pojawiać się będzie coraz więcej obsługiwanych języków. Można ją włączyć w ustawieniach ułatwienia dostępu.


#3. Google zakazał swoim pracownikom używania Zooma


Zoom to narzędzie do wideokonferencji używane obecnie przez wiele osób na całym świecie. Okazuje się jednak, że aplikacja ma poważne problemy, przez co wiele dużych firm zakazało swoim pracownikom korzystania z niej, jeśli chodzi o sprawy związane z pracą. Wśród nich znalazło się również Google.

Pierwsze problemy Zooma pojawiły się w chwili przejścia wielu firm na tryb pracy zdalnej, w związku z ograniczeniami dotyczącymi pandemii COVID-19. Konferencje dużych spółek atakowane były przez hakerów-żartownisiów, przez co zamiast materiałów szkoleniowych, na ekranach uczestników wyświetlane były filmy dla dorosłych i inne tego typu treści. Wszyscy się pośmiali, ale tym, który najmocniej oberwał po tyłku, był właśnie Zoom.

Nie tylko Google odwróciło się od platformy telekonferencyjnej. Zrobiło to wiele innych, dużych firm. Przecież nie samym Zoomem świat stoi, a na rynku obecne są inne, nieco bardziej bezpieczne rozwiązania, jak choćby Meet oferowany w ramach G Suite.


#4. Na całym świecie płoną maszty 5G


Zaczęło się od Wielkiej Brytanii, gdzie zwolennicy teorii spiskowych i miłośnicy noszenia na głowie czapeczek z folii aluminiowej podpalili i zdewastowali nadajniki obsługujące technologię 5G. Wszystko rozpoczęło się po fali fake-newsów, z których mogliśmy wyczytać, że to właśnie 5G odpowiedzialne jest za rozprzestrzeniającą się pandemię koronawirusa.

Okazuje się jednak, że nie tylko na Wyspach żyją ludzie, którzy łykają jak pelikany wszystko, co im się rzuci. Nadajniki zapłonęły bowiem również we Włoszech i w Holandii Niderlandach.

https://youtu.be/jlcpY6d29CI
Podobny los podzielą zapewne wkrótce maszty znajdujące się w innych europejskich krajach dotkniętych koronawirusowym kryzysem.


#5. Ludzie szukają frajerów, którzy złożą im się na drona - argumentują to walką z 5G


Wszyscy dobrze wiemy, że nie brakuje na świecie ludzi naiwnych oraz tych, którzy na tej naiwności bez skrupułów żerują. Z podobną sytuacją spotkałem się ostatnio, kiedy otworzyłem nietypowy link do strony zrzutka.pl (niestety autor już usunął zbiórkę), udostępniony na jednej z facebookowych grup. Według opisu autor zrzutki zbierał na drona DJI Mavic Air (plus akcesoria). Nie byłoby w tym jeszcze nic dziwnego (w końcu każdy może prosić ludzi, aby wpłacali pieniądze na dowolny cel), gdyby nie to, że zakupiony z tych pieniędzy dron miał posłużyć do walki z technologią 5G.

Pomyślicie pewnie, że głupich nie sieją, więc cóż w tym dziwnego. Zabrnijmy nieco dalej, a odnajdziemy informację, że ten szczytny cel wsparło niemal 40 osób, wpłacając łącznie prawie 1400 zł. Z ostatnich informacji wynika, że do końca pozostało jeszcze niemal 40 dni, więc żebrzący autor zrzutki prawdopodobnie uzyskałby w tym czasie całą kwotę - która wynosiła 4250 zł.


Zapytacie pewnie: czemu tak drogo?! Przecież obecnie DJI Mavic Air nie kosztuje aż tyle. Już spieszę z wyjaśnieniem. Nasz spryciarz chciał zakupić nie tylko drona z akcesoriami w wersji Combo, ale również coś, co pozwoli chronić tak cenny nabytek - a więc profesjonalną walizkę i cały zestaw akcesoriów ochronnych. Choć nawet przy tym wydaje mi się, że cel zrzutki był znacznie zawyżony.

Na czym jednak walka z 5G za pomocą takiego drona miałaby polegać? Autor wszystko dokładnie wyjaśnił:


To jednak nie koniec rewelacji. Podobnych zrzutek (i innych "ściepek") można było znaleźć w sieci znacznie więcej. Obecnie prawdopodobnie nie natkniecie się jednak na żadną, ponieważ kiedy tylko sprawa została nagłośniona przez branżowe media, autorzy zrzutek w końcu poczuli wstyd (lub po prostu się przestraszyli) i usunęli swoje zbiórki.


#6. Disney+ to platforma, na której nie ma miejsca na (prawie) nagie kobiece pupy


Pamiętacie film "Plusk" z 1984 roku z Tomem Hanksem w roli głównej? To fantastyczno-romansidłowa produkcja, gdzie zwykły koleś kręci z syrenką, która ratuje go (dwa razy) przed utonięciem. Za drugim razem, zaraz po ocknięciu głównego bohatera, syrenka pojawia się w krzakach, aby po chwili czmychnąć do wody. Na potrzeby poruszania się po lądzie syrenka dysponuje normalnymi, ludzkimi kończynami dolnymi, więc posiada również tyłek, którego twórcy filmu nie zakryli wystarczająco dużo - przynajmniej zdaniem ludzi z Disney+.

Kiedy tylko "Plusk" pojawił się na platformie, czujne oczy widzów wyłapały drobny szczegół. Otóż włosy, które zakrywają tyłek uciekającej syrenki, znacznie zwiększyły swoją gęstość. Zobaczcie zresztą sami. Scena z oryginalnej wersji:

https://youtu.be/FVcb18lO7-M
I scena z Disney+:

https://img-9gag-fun.9cache.com/photo/an5pKyV_460svav1.mp4

Aha, jedna ze scen z filmu "Avatar" też ucierpiała. Pamiętacie jeszcze moment, kiedy rdzenni mieszkańcy obcej planety uprawiają miłość poprzez połączenie się warkoczami? Cała scena została wycięta. Dziękujemy, Disney+! O taką platformę nic nie robiliśmy.

#7. Google i Apple łączą swoje moce w szczytnym celu


Jak dzieciaki z bajki "Kapitan Planeta" łączyły swoje moce, aby powołać do życia eko-świra z super mocami, tak Google i Apple łączą swoje siły, aby śledzić ludzi z koronawirusem. Celem współpracy jest stworzenie narzędzia, które będzie informowało użytkowników, czy mieli styczność z osobami potencjalnie zarażonymi SARS-CoV-2. Dzięki współpracy obu firm narzędzie będzie obsługiwać zarówno smartfony działające na iOS-ie, jak i na Androidzie.

Narzędzie ma ponoć działać całkowicie anonimowo i z poszanowaniem prywatności każdego użytkownika. Brzmi pięknie, czy jednak da się to zrealizować w praktyce? Google wyjaśnia, jak będzie wyglądał cały proces:


  • Alice i Bob spotykają się po raz pierwszy i ucinają sobie 10-minutowa pogawędkę.
  • Ich telefony wymieniają się anonimowymi znacznikami (które zmieniają się w czasie).
  • Kilka dni później Bob zostaje zdiagnozowany na COVID-19 i dzieli się tą informacją z aplikacją stworzoną przez służbę zdrowia.
  • Za zgodą użytkownika (Boba) jego telefon udostępnia w sieci anonimowe informacje o jego znaczniku na 14 dni wstecz.

  • Alice normalnie spędza czas, nieświadoma tego, że miała styczność z osobą zarażoną wirusem.
  • Telefon Alice regularnie pobiera dane o anonimowych znacznikach wszystkich osób, u których stwierdzono COVID-19 w jej regionie i dopasowuje się ze znacznikiem Boba, z którym niedawno się spotkała.
  • Alice dostaje powiadomienie na swoim smartfonie, z którego może wyczytać, że miała styczność z osobą zarażoną.
  • Alice otrzymuje na telefon powiadomienie zawierające informacje na temat tego, co powinna zrobić dalej.


#8. Rząd zamierza śledzić dane o naszej lokalizacji


Śledzenie lokalizacji użytkowników zarażonych koronawirusem to żadna nowość w wielu azjatyckich krajach, takich jak choćby Korea Południowa (o czym nawet stworzyłem cały osobny artykuł). Tego typu metody budzą jednak spore kontrowersje w Europie czy Stanach Zjednoczonych. Nic więc dziwnego, że kiedy tylko pojawiły się informacje, że nasz polski rząd zamierza robić coś podobnego, pojawiło się sporo głosów sprzeciwu.

Śledzenie lokalizacji użytkowników, którym zalecono pozostanie na 14-dniowej kwarantannie (lub stwierdzono u nich COVID-19), ma zostać wprowadzone w ramach kolejnego etapu tarczy antykryzysowej. Operator komórkowy będzie zmuszony dostarczyć wszystkie informacje o lokalizacji telefonu z ostatnich 14 dni. Dodatkowo do ministra cyfryzacji mają trafiać zanonimizowane dane o lokalizacji urządzeń wszystkich użytkowników.


Dodatkowo premier będzie posiadał jeszcze większe możliwości. Na wniosek ministra cyfryzacji będzie mógł zażądać od operatorów danych innych niż dane o lokalizacji urządzeń końcowych, do czego nie będzie wymagana zgoda samego użytkownika.

Cała sprawa budzi poważne wątpliwości, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że nowelizacja została przygotowana nazbyt ogólnie, co stwarza spore pole do nadużyć. Oby tylko czarny scenariusz się nie zrealizował.


W poprzednim odcinku: Biedronka przeszła samą siebie! Znaleźli sposób na to, jak wpuszczać więcej klientów na teren sklepu

10

Oglądany: 72850x | Komentarzy: 52 | Okejek: 180 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało