Samochód pod każdym domem, telefon z dostępem do internetu w każdej kieszeni, lodówka w każdej kuchni. Wiele wynalazków jest tak „oczywista”, że wprost nie wyobrażamy sobie, że kiedyś przecież ich nie było.
#1. Przed budzikami
Pierwszy budzik opracowany został w 1757 roku, jednak minęło jeszcze trochę czasu, zanim podobne urządzenia ulepszono na tyle, że można było na nich polegać. Jakoś jednak wstawać było trzeba, chociażby do fabryki na pierwszą zmianę. Jak więc radzono sobie wcześniej? Istniała specjalna profesja – wiele miast zatrudniało specjalnych ludzi, którzy o odpowiedniej porze chodzili ulicami, stukając do okien kolejnych domów i mieszkań. Ci sami ludzie często gasili też lampy uliczne zapalane o zmierzchu.
#2. Przed nożyczkami
Jak tu się ogolić, kiedy nikt jeszcze nawet nie myśli o wynalezieniu nożyczek czy specjalnych maszynek, a trzy ostrza i pasek łagodzący podrażnienia stanowiły fantazję na miarę podróży na Marsa? Trzeba było sobie radzić dostępnymi materiałami. Golono się więc przy użyciu zaostrzonych zębów rekina i krzemieni. Co więcej, niektóre plemiona opierające się inwazji cywilizacji w dalszym ciągu postępują właśnie w ten sposób.
#3. Przed gumkami
Zanim wynaleziono gumki, niebezpieczne było… pisanie. Co komu po ołówku, skoro i tak nie było w jaki sposób zamaskować „babola”? Nie do końca tak, że nie było… Po prostu trzeba było radzić sobie inaczej. I radzono – chlebem. Ołówek wycierano przy pomocy chleba aż do wynalezienia „gumowej gumki” w 1770 r. Ale nawet i to odkrycie nie wszystkich przekonało. W Japonii chleb do wycierania ołówka stosowano jeszcze nawet na początku XX wieku.
#4. Przed elektrowstrząsami
Terapię elektrowstrząsową wykorzystuje się obecnie do leczenia niektórych zaburzeń psychicznych. Często to jedyna metoda, która przynosi faktyczne rezultaty. O jej zaletach wiedział już Skryboniusz Largus, żyjący w I w. n.e. lekarz rzymski. Zamiast odpowiednich urządzeń, do których opracowania musiały minąć jeszcze niemal dwa tysiąclecia, do terapii wykorzystywał… ryby. Według Skryboniusza, przykładanie różnego rodzaju drętwokształtnych pozwalało wyleczyć uporczywe bóle głowy.
#5. Przed lodówkami
Zanim wynaleziono lodówki, przechowywanie żywności było bardzo utrudnione, a całą nadzieję pokładano w konserwacji. W praktyce często oznaczało to zasypanie produktu dużą ilością soli (w wielu momentach historii bardzo kosztownej) i/lub suszenie. Zdarzały się też metody alternatywne. Zanim pierwsze lodówki pojawiły się w 1805 roku, mieszkańcy Finlandii czy Rosji mieli zwyczaj wrzucania do mleka… żywych żab. Badania prowadzone w 2010 i 2012 roku wykazały, że nie był to tylko przesąd czy „legenda miejska” – wydzielane przez skórę żaby substancje okazały się mieć faktyczne właściwości bakteriobójcze, które są w stanie uchronić mleko przed zepsuciem.
#6. Przed wybielaczem
Większość współczesnych wybielaczy niemiłosiernie cuchnie. Marnym pocieszeniem niech więc będzie fakt, że dawniej… cuchnęły jeszcze bardziej. Mniej chemicznie, bardziej naturalnie – co w tym wypadku nie oznacza nic dobrego. Do wybielania – zarówno ubrań, jak i zębów – wykorzystywano mocz. Ludzki, zwierzęcy, nie robiło różnicy, wystarczało, że zawierał amoniak. Handel moczem przybrał na sile tak bardzo, że cesarz Wespazjan (I w. n.e.) pokusił się nawet o obłożenie śmierdzącej substancji specjalnym podatkiem.
#7. Przed energy drinkami
Zwykła woda, napoje izotoniczne, energy drinki… żadne z tych jeszcze na początku XX wieku nie było uważane za godne sportowca, a już zwłaszcza maratończyka. Biegacze podczas długiego na ponad 40 km wyścigu posilali się… alkoholem. Za każdym sportowcem jechał rower (ewentualnie, później, samochód) z zapasem wysokoprocentowych trunków. Tylko mocne alkohole uważane były za wystarczająco męskie. Wino serwowane maratończykom w Paryżu w 1924 roku było bodaj jednym z najlżejszych dopuszczalnych wyborów. Spiridon Luis, zwycięzca pierwszego nowożytnego maratonu, na trasie biegu popijał… koniak.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą