Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Piekielne autentyki XIII

59 809  
203   14  
W dzisiejszym odcinku między innymi wioślarze blokujący WC, zabawni kandydaci na kucharza oraz najbardziej skomplikowany e-mail świata.

A tymczasem na kolei...
Słyszeliście zapewne o kradzieżach w pociągach dalekobieżnych, o wpuszczaniu gazu usypiającego do przedziałów itp. Część to oczywiście legendy, jednak sporo z nich to prawda.

Zima, jakąś dekadę temu. Prowadziłem pociąg sezonowy relacji Gdynia-Zakopane, część wagonów zarezerwowane przez kolonie, zimowiska, sportowców itp. W Bydgoszczy chciał nie chciał trzeba zmienić kierunek i przemanewrować lokomotywę z jednej strony na drugą, tak, że koniec składu staje się jego początkiem i odwrotnie. Ostatni będą pierwszymi - mówi Pismo.
Zapinamy loka, próba hamulców, wszystko gra, mamy jeszcze kilka minut... Patrzę, a do lokomotywy pakuje mi się kierownik, co do diabła? Widzę, że niemal płacze ze śmiechu, myślę sobie "będzie dobrze", nie myliłem się...
- PeKaPista, jak ci opowiem numer to padniesz.
- ??
- W trzecim wagonie jadą na zgrupowanie do Zakopca wioślarze, chłopaki posnęli. Nic dziwnego o tej porze. Kiedy dojeżdżaliśmy do Bydy łepek ich obrobił, miał pecha, że ktoś się obudził i zaczęli go gonić, a że nie zatrzymałeś się jeszcze, to zamiast skakać na peron zamknął się w kiblu. Chłopaki..., a wiesz jacy są wioślarze (wiem, sam wiosłowałem) zablokowali mu wyjście i dzwonią po policję. Wiesz co usłyszeli od dyżurnego?
- ...?
- Że łepek już sam zadzwonił żeby go przyjechali wyciągnąć z kibla.

Miał rację, padłem. Odjechaliśmy z 20 min. opóźnieniem, bo policja musiała ratować złodzieja przed zemstą pokrzywdzonych.

by PeKaPista

* * * * *

Rozmowa wstępna przed podpisaniem umowy o robieniu zdjęć na ślubie. Młody był szerszy niż trzydrzwiowa szafa gdańska, szyi nie posiadał, miał za to złotą górną jedynkę. Młoda to typowy plasticzak w różu.

Młoda: Bo wie pan, ja się na robieniu zdjęć nie znam, ale bym chciała, żeby te fotki takie ładne, kolorowe były. I ostre.

Ja: Ale kilka czarno-białych w reportaż wplotę może jednak?

Młoda: Nie, raczej nie. To smutne jakieś takie, jak z pogrzebu.

Ja: Ale w czerni i bieli emocje są lepiej widoczne. Nie tylko smutek ale radość też. I miłość w spojrzeniu ;)

Młody: Jak narzeczona mówi, że mają być kolorowe, to niech się pan nie kłóci.

Ja: Ależ ja się nie kłócę, tylko chciałem dobrze doradzić. Niektóre pary życzą sobie zdjęcia tylko w czerni i bieli. To teraz modne. Może ja państwu jakieś przykłady pokażę?

Młoda: Pan coś kręci, że tylko o jednym pan gada. A może pana aparat nie robi kolorowych zdjęć wcale?

Poddałem się. Kolory na zdjęciach podkręciłem ponad miarę. Byli zachwyceni.
Nasz klient...

by fotopstryk

* * * * *

Rzecz działa się w tramwaju w Katowicach kilka lat temu, sytuacja choć absurdalna - autentyczna w 100%. K - Kontroler, Z - znajomy.
K: - Bilet do kontroli.
Z: - Non parlo polacco, sono italiano.
K: - (do drugiego kontrolera) - O k***a, Francuz!!

by Cookie

* * * * *

Wzywają nas do rodzącej kobiety... Nie oszukujmy się, coś co my po prostu uwielbiamy. Każdy z nietęgą miną wsiada do tej karetki, no i jedziemy jakby ktoś miał nam po drodze głowy ścinać. Dla rozluźnienia sytuacji każdy rzuca jakiś dowcip. No ale w głowie myśl jedna – wygląda na to, że pani będzie rozdziawiać przed nami swoje kraczaste oblicze (dla złośliwych – absolutnie by mi się to nie podobało ;)).
Jesteśmy, ładujemy się do tego mieszkania. No i jest jakaś kobieta w ciąży, ale instynktownie rozglądamy się za całą armią ciężarnych, które czyhają na nas gdzieś w kącie. Nie było ich. A jedyna zabrzuszona jakoś dziwnie niezabrzuszona w całości. Tzn. brzuszek był, ale nie był to brzusio ostateczny.

- No więc co jest? - rzucamy niezwykle przemyślane pytanie jak na wykształconych ludzi przystało.
- No więc to jest test! - test, świetnie.
- Żona rodzi niedługo i sprawdzamy jak szybko dojedziecie w razie czego.
- Nie rodzi pani? - pytam mimo brzucha wielkości dużej pomarańczy i oświadczenia gościa dumnie stojącego obok żony.
- Nie rodzę, będę rodzić w styczniu. - oczy biegną szukając kalendarza, żeby upewnić się, że to na pewno wciąż początek października.
- I może mamy tu zostać do stycznia?

Chyba się zawstydziła. Bąknęła tylko “nie, nie trzeba” i uciekła. Trochę zmieszani kierujemy jeszcze pytanie do faceta: “a może pan rodzi... chociaż może...?”. Nerwowy uśmiech chyba jednoznacznie odpowiedział, że on też nie.
To wracamy. Nie wiemy tylko czy zdaliśmy test...

by zaszczurzony

* * * * *

Jak wspomniałem w poprzedniej historyjce pracuję jako elektryk samochodowy.

Miałem niedawno klienta, typowy dresik w wieku ok. 19-20 lat. Podjechał na stanowisko Golfem dwójką, nie był za specjalnie rozmowny, powiedział tylko, że chce mieć w golfie xenony i dał mi pudełko z zestawem (typowe badziewie z allegro).

[J] - Ja
[K] - Klient

[J] - Otóż montażu xenonów mogę dokonać tylko na pańską odpowiedzialność. Zgodnie z prawem aby posiadać xenony bądź inne żarówki emitujące powyżej 2000 lumenów, musi pan mieć system czyszczący klosz reflektora w postaci wycieraczek lub spryskiwaczy oraz system samopoziomujący, nie posiada pan ani jednego ani drugiego, poza tym klosz nie jest przystosowany.
[K] - Yyy a jak nie, to co kur***? Właściwie po co k**** to wszystko?
[J] - Po to, żeby nie oślepiał Pan innych kierowców. Tak jak mówię, mogę zamontować ale na pana odpowiedzialność.
[K] - Ty mi tu k**** nie pier**** tylko rób o co cię proszę, ok k****?

Oczywiście, nie śmiałbym protestować - klient nasz pan. Podałem szanownemu wszechwiedzącemu klientowi taki papierek, że robimy to na jego odpowiedzialność (taka procedura jak klient wymaga montażu czegoś co np. nie ma atestu). Zamontowałem co trzeba. Pożegnałem się z klientem z pewnością, że niedługo się znów zobaczymy.

Nie minął tydzień, patrzę na stanowisko podjeżdża ten sam golf, z niego wysiada ten sam klient. Po minie było widać, że nie jest zadowolony.

[K] - K***** zdejmij mi te j***** xenony i załóż normalne pier**** żarówki.
[J] - Oczywiście. Co jest przyczyną wymiany, jeżeli mógłbym tak prywatnie zapytać?
[K] - K**** wiedziałeś w co mnie pakujesz ch***. Psy mnie zatrzymały i k*** dowód rejestracyjny przez ciebie mi zabrali!
[J] - Wiedział pan na co się pisze.

W tym momencie zniknęło cwaniactwo z jego twarzy. Wymieniłem co trzeba.

Jak widać czasami warto posłuchać zwykłego, szarego elektronika albo chociaż przed zakupem poczytać trochę o tym co się kupuje. A przekonał się o tym najlepiej ten młody dresik, który jak się okazało - kupił zestaw xenonów za 150 zł, za montaż tych xenonów policzyłem go 50 zł, dostał 150 zł mandatu, 30 zł zapłacił za montaż standardowego oświetlenia + koszt żarówek 2x13 zł i dalej musiał jeszcze zrobić przegląd, więc pewnie dodatkowo 100 zł (o ile mu go zaliczą). Czyli zabawa kosztowała go 456 zł, a ostatecznie wrócił do punktu wyjścia.

Cóż, ja chciałem dobrze :)

by Skipper

* * * * *

...a robić nie ma komu...

Prowadzę działalność garmażeryjną, firma się rozwinęła.
Jedna z dziewczyn zostanie niedługo mamą i nie będzie jej dłuższy czas. W związku z tym dałam ogłoszenie do prasy i w internecie, że poszukujemy kucharza/kucharki oraz pomocy kuchennej.

Umowa o pracę, godziwe wynagrodzenie (średnia krajowa dla kucharza, dla pomocy odpowiednio mniej).

Wymagań specjalnych brak, w przypadku pomocy wystarczy chęć do pracy. Kucharz, albo szkoła, albo praktyka.

Kandydaci.

1. Młody chłopak, umówiłam się z nim 8.00 w lokalu, przyjechał 15 minut wcześniej i pod budynkiem na papierosie spotkał dziewczynę, która u nas pracuje od kliku miesięcy. Podpytał ją jak tu jest, więc mu odpowiedziała, że wypłaty terminowe, zdarzają się nadgodziny, ale zawsze ekstra płatne oraz o tym, że dodatkowo można zabierać obiad dla siebie i rodziny do domu. Podobno zrobił karpia, powiedział, że jałmużny nie potrzebuje i sobie poszedł.

2. Dziewczyna lat 23, tipsy kilkucentymetrowe, tleniony blond, żółta od samoopalacza, ale po zawodowej szkole gastronomicznej. 15 minut rozmawiałyśmy o warunkach pracy i płacy, jej doświadczeniu, itd.

J(ja): Ok, jeżeli jesteś zainteresowana, to mogłabyś zacząć od pierwszego, ale prosiłabym cię o zdjęcie tipsów, pomijam to czy da się w nich coś robić czy nie, ale przy produkcji żywności to jest niehigieniczne.

Dz (dziewczyna): A to ja bym miała jedzenie robić?

J: Przecież rozmowę zaczęłyśmy od tego co miałabyś robić.

Dz: A ja myślałam, że to na menadżera jest rekrutacja, tak to ja dziękuję.

3. Mężczyzna ok. 40, na stanowisko kucharza.
Wchodzi na nasze zaplecze "biurowe" .

M: Dobry, szef jest?
J: Jestem, zapraszam.
M: Ojca nie ma?
J: To ze mną jest pan umówiony na rozmowę.
M: To męża nie ma?
J: Nie ma i nie będzie, ja jestem.
M: To do widzenia.
J: Do widzenia.

4. Wiele osób umawiało się i nie przychodziło.

5. Przez telefon pani zapewniała, że jest na wcześniejszej emeryturze, całe życie pracowała w gastronomii i chętnie przyjdzie na zastępstwo za przyszłą matkę.
Na rozmowie okazało się, że pani jest z 1931 rocznika i ledwo się porusza. Na pytanie czy ta praca jest jej bardzo potrzebna (pomyślałam, że bieda zmusza ją do takich działań i może coś zaproponujemy na jej siły) odpowiedziała, że bardzo to nie, ale nudzi jej się w domu i ma dość męża.

6. 19-letni chłopak, na pytanie dlaczego przerwał technikum gastronomiczne w drugiej klasie, odpowiedział:
- Wy*eba*i mnie, bo miałem wyje**ne kartofle obierać, hłe, hłe, hłe.

W następnej historii będzie o osobach, które rekrutacje przeszły.

by kasiulecc

* * * * *

Moja znajoma prowadzi sklep odzieżowy, ma również sklepik na Allegro. Moja branża, więc czasem wymieniamy się zabawnymi lub nieco mniej zabawnymi historyjkami. Ostatnia historia jaką mi opowiedziała sprawiła, że dziękuję Bogu, że ja na AŻ TAKICH debili nie trafiam.

Napisała do niej klientka z prośbą o możliwość zwrotu bluzki, bo okazała się za mała. Oczywiście, koleżanka zgodziła się, informując jednak, że klientka nie otrzyma zwrotu kosztów przesyłki, ponieważ towar był zgodny z opisem. Odpowiedź:

- No właśnie nie zgadza się! Napisała pani, że to rozmiar L, a ja noszę typowe L i nie mogę się dopiąć, więc co to za L? Bluzka to najwyżej S!

- Podałam na aukcji rozmiar z metki, a także rzeczywiste wymiary, chyba nie zaprzeczy pani, że są one prawidłowe?

- No może są, nie wiem, powinna pani napisać, że bluzka pasuje na S! Ja ją odsyłam i proszę zwrócić mi wszystkie koszta, bo jest pani nieuczciwa, opis jest zafałszowany.

- Przykro mi, ale koszty wysyłki zwracam tylko, jeżeli towar jest niezgodny z opisem, posiada jakąś wadę, a w pani przypadku zarówno rozmiar z metki jak i rzeczywiste wymiary zgadzają się, prawda?

- Wie pani.., właśnie się przyjrzałam i widzę, że bluzka ma plamę, w tym wypadku należy mi się zwrot kosztów wysyłki, zgodzi się pani?

- Tak, ale muszę panią uprzedzić, że jeżeli stwierdzę, że plama nie powstała u mnie, to będzie to oznaczało, że zniszczyła pani towar i nie otrzyma pani żadnego zwrotu, nawet ceny bluzki.

- No to już jest bezczelność! Co mi pani sugeruje, że ja jestem oszustką? To chyba pani nią jest! Przesyłam zdjęcia plamy, proszę sobie obejrzeć.

Przesłała. Ja też widziałam te zdjęcia. Na zdjęciach nie widać ABSOLUTNIE żadnej plamy. Koleżanka odpisuje:

- Proszę pani, nic nie widzę na tym zdjęciu, ale niech pani odeślę, rozpatrzę reklamację. Dopiero gdy zobaczę bluzkę na żywo ocenię zasadność pani roszczeń.

Koleżanka otrzymała zwrot bluzki. Jakież było jej zdziwienie, kiedy w miejscu rzekomej plamy widniało kółko średnicy 2 cm narysowane markerem. W środku - zaiste, plama. W kolorze o ton ciemniejszym niż kolor bluzki, wielkości główki szpilki, trzeba się naprawdę mocno przyjrzeć, aby ją dojrzeć.

Koleżanka wystosowała odpowiedniego maila do klientki, informując, że nie może zwrócić jej pieniędzy, ponieważ bluzka została uszkodzona - porysowana markerem. Odpowiedź:

- A co miałam zrobić, jak pani próbowała ze mnie idiotkę zrobić, że żadnej plamy nie ma? Musiałam ją jakoś zaznaczyć na bluzce, żeby ją pani zauważyła, bo była praktycznie niewidoczna, normalnie mogła jej pani nie zauważyć!

Facepalm.

by digi51

* * * * *

Umówiony wcześniej dzień zdjęć plenerowych.

Młoda: To gdzie jedziemy te zdjęcia robić?
Ja: Najpierw jakiś standardzik w parku, a na 15:30 jesteśmy umówieni w stadninie.
Młoda: A to pan nie może do tej stadniny sam podjechać? Albo nie ma pan zdjęć koni żadnych?
Ja: Mogę, ale to państwo chcieliście przecież zdjęcia na koniach, prawda?
Młoda: No tak, tyle, że ja się koni strasznie boję. Koleżanka takie zdjęcia miała, ślicznie wyszła i chciałam też na koniu mieć. I myślałam, że pan jakiś fotomontaż zrobi, żebym ja na tego konia siadać nie musiała.
Ja: ?????
Młoda: Zrobi mi pan zdjęcie jak siedzę na przykład na krześle, a potem mnie pan na konia wklei. To chyba nie problem?
Ja: Zrobić zdjęcie od razu na koniu o wiele łatwiej...
Młoda: To niech pan tylko moją głowę wklei do jakiegoś gotowego zdjęcia.

Ostatecznie zdjęć na koniu nie było...

by fotopstryk

* * * * *

Historia idealna do komiksu o Pani Halince.

Firma w której pracuję, zmieniła kilka tygodni temu siedzibę. Przenieśliśmy się z jednego końca miasta na drugi. W związku z tym konieczna była zmiana urzędu pocztowego, gdzie nadajemy i wysyłamy korespondencje. Na starej poczcie mieliśmy skrytkę, trzeba było więc załatwić jej przeniesienie oraz przekierowanie przesyłek, które jeszcze przez jakiś czas będą spływać na stary adres. Koleżanka odpowiedzialna za realizację umowy z pocztą, tak opisała rozmowę z jedną z urzędniczek:

K: - W jaki sposób możemy zlecić przekierowanie korespondencji ze skrytki pocztowej w waszym urzędzie do urzędu na ulicy X?.
PH: - A to do pani naczelnik trzeba.
K: - Rozumiem, a czy może mnie pani połączyć z panią naczelnik?
PH: - Zajęta jest. Najlepiej będzie jak jej pani pismo mailem wyśle.
K: - Dobrze, nie ma problemu, poproszę zatem adres mailowy.
PH: - No normalnie. Pani naczelnik nazywa się Helena Piekielna.
K: - Ale jaki jest adres jej maila?
PH: - No normalnie. Helena Piekielna Piekło 44.
K: - Nie rozumiem. Czy jakieś są jakieś znaki między nazwiskiem a numerem oddziału? Kropka? Myślnik? Małpa?
PH: - No normalnie, Helena Piekielna łamane na Piekło 44
K: - A małpa?
PH: - No po Piekło 44!
K: - A co dalej?
PH: - Jak to co dalej?! Normalnie! Helena Piekielna łamane na Piekło 44 i małpa.
K: - Obawiam się że nie wyślę w ten sposób maila...
PH: - No jak nie?! Ja klikam normalnie i mi wskakuje...

Koleżanka, zrezygnowana absurdalną rozmową, stwierdziła że skontaktuje się później telefonicznie z panią naczelnik...

by VinoTintoRojo

<<< W poprzednim odcinku

2

Oglądany: 59809x | Komentarzy: 14 | Okejek: 203 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało