Ma 19 lat i prawdopodobnie jest pierwszą na świecie osobą poważnie uzależnioną od robienia sobie fotek z ręki. Nałóg, w jaki się wpędził, zrujnował mu życie - chłopak wkroczył na drogę prowadzącą do autodestrukcji. Niedawno postanowił ze sobą skończyć, bo... nie był zadowolony z tego, jak wychodził na zdjęciach. Znak czasów?
W erze Facebooka i Twittera pojawia się coraz więcej oszołomów takich jak on. Danny Bowman pochodzi z Wielkiej Brytanii i od dawna ma problem, z którym nie potrafi sobie poradzić - jak sam przyznaje, jest uzależniony od "selfies", czyli zrobionych przez siebie zdjęć, które przedstawiają jego osobę. W naszym kraju fotografie takie określa się potocznie "słitfociami". Nieodparta potrzeba cykania kolejnych autoportretów i wrzucania ich do serwisów społecznościowych w jego wypadku omal nie doprowadziła do tragedii.
W narcystycznym pędzie Bowman doszedł do punktu, w którym wykonywał sobie nawet 200 zdjęć dziennie. Po prostu nie potrafił sobie odmówić kolejnej fotki. Bywały dni, kiedy zajęcie to - włączając w to pozowanie czy odpowiednie ustawienie tła - pochłaniało mu sporą część doby. Spędzając na tym nawet 10 godzin dziennie, przestał mieć czas nie tylko dla znajomych, ale też na szkołę. W końcu w wieku 16 lat całkowicie zrezygnował z dalszej nauki i przestał opuszczać swój dom.
W pewnym momencie perfekcjonista, jak sam określa siebie Bowman, przestał być jednak zadowolony z efektów widocznych na ekranie iPhone'a. Zdecydował się wówczas na zrzucenie kilku kilogramów, ale gdy stwierdził, że i to nie uczyniło go bardziej fotogenicznym, sięgnął po ostateczne rozwiązanie.
"Wciąż dążyłem do zrobienia sobie idealnego 'selfie', a kiedy uznałem, że jest to niemożliwe, chciałem umrzeć" - powiedział nastolatek, który już w wieku 15 lat nie potrafił opanować kompulsywnej potrzeby robienia sobie kolejnych zdjęć. "Straciłem przyjaciół, zaniedbałem wykształcenie, zdrowie i omal nie straciłem życia. Jedyną rzeczą, na której mi zależało, był mój telefon, który pozwalał mi zaspokoić pragnienie zrobienia sobie zdjęcia o każdej porze dnia".
W najbardziej drastycznym momencie wiecznie niezadowolony z rezultatów Bowman postanowił rozstać się z życiem. Uznał, że jedynym skutecznym sposobem na pozbycie się problemu będzie połknięcie śmiertelnej dawki leków. I tak zrobił. Gdyby nie błyskawiczna interwencja jego matki, 19-latka nie udałoby się uratować - poinformował serwis IBTimes.
Rodzice Danny'ego potwierdzili, że już dawno dostrzegli wagę problemu związanego z uzależnieniem syna. Próbowali działać, zabierając mu nawet telefon. Ich zabiegi na niewiele się jednak zdały. Zamiast tego, wyzwalały w nim agresję. Obecnie Brytyjczyk znajduje się pod opieką specjalistów, którzy próbują wyleczyć go z uzależnienia. Chłopak sam przyznał, że jego nałóg jest równie wyniszczający jak ten od narkotyków, hazardu czy alkoholu.
Słynna już oskarowa fotka z rąsi, okrzyknięta "najlepszą samojebką ever" "
Sprawa Danny'ego jest szczególnie ekstremalna" - powiedział dr David Veal, psychiatra Danny'ego, który stwierdził, że zjawisko uzależnienia od "selfie" zaczyna stawać się poważnym problemem społecznym, a duża odpowiedzialność za jego nasilanie się ciąży na gwiazdach i celebrytach, którzy popularyzują tę modę.
Kiedyś dzieciaki targały się na własne życie, bo były nieszczęśliwie zakochane, dziś robią to, bo są niezadowolone ze swoich zdjęć. Co za czasy...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą