Mam paru znajomych eko-wega-nazistow. Poza ciaglym napychaniem sie chipsami i innym niezdrowym (ale przecież wegańskim i wolnym od przemocy!) jedzeniem mają też inne porąbane pomysły. Wkurza mnie to, bo człowiek spokojnie nie może spokojnie jogurtu kupić bez jakiegoś machającego piąstką ekstremisty, który z poczuciem wyższości pakuje sobie wegański produkt seroniepodobny do koszyka. Ich sprawa. Generalnie w poprzednim tysiącleciu jeszcze stwierdziłam, że mieso, to nie jest coś, co chcę mieć na talerzu, ale jednocześnie stwierdziłam, że nie chcę być dla moich mięsożernych bliźnich wrzodem na dupie, więc nie robię z tego powodu dramatu. Niemniej po ponad 20 latach stwierdziłam, że ostatnie "świeżonominowane" wege-ludki są koszmarnie upierdliwe i wole się od nich trzymać z daleka. Ale miesa dalej nie jem..

No ale tyle tytułem wstępu. Do czego zmierzam.. Otóż ostatnim pomysłem szalonych weganazistów jest latanie samolotem, a dokładnie wstrzymywaniem sie od niego. Przykładowo dwa lata temu chciałam jechać do Moskwy w odwiedziny do znajomej. Koniecznie chcieli się zabrać ze mna, co uczynili pakując cztery litery do ciuchci, więc po dwóch dniach się dumnie doturlali do rosyjskiej stolicy, podczas gdy ja (o zgrozo) pokonalam ten odcinek czytajac sobie moje ukochane Metro 2033 przez poltorej godziny nad chmurami w samolocie Wizzaira.. Niewiele później trafil mi w rece artykul o... samochodach elektrycznych, które pod wzgledem emisji sa w Europie srodkowo-wschodniej duzo mniej ekologiczne z powodu pozyskiwania pradu z wegla w tym rejonie. To wszystko zaczelo mnie zastanawiac i zachecilo do poszukiwan w temacie faktycznych danych o zanieczyszczeniu, emisji co2 i konkretnych liczb i porownań. Niestety na ten moment nie jestem w stanie znalezc niczego normalnego i nadającego się do czytania i analizy. Wiekszosc stron poswieconych tematowi ma ton pelen dramatyzmu i emocjonalnych opisow, wzglednie tonu wyzszosci nad nieswiadomym ekologii pospolstwem. Z jakiegos powodu jak mam taki tekst przed oczami, to nie potrafie go potraktowac powaznie. Tak czy siak, zaczęłam się zastanawiać, właśnie biorąc na przykład tę podróż pamiętną do Rosji - kto był bardziej ekologiczny? Czy samolot przez niecałe dwie godziny faktycznie zanieczyścił srodowisko bardziej niż dwudniowa jazda elektryczną (węglową) lokomotywą, która momentami była zapewne zmieniana na kopcącą spalinówkę? Skąd wziąć jakiekolwiek rzetelne i nieemocjonalne dane na ten temat?

--
Węgierski test trzeźwości: powiedz "megszentségteleníthetetlenségeskedéseitekért". Jeśli ci się uda, to możesz pić dalej...