Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Inteligentna jazda > Amerykanizacja
c115
Ostatnio przeglądając pewne miejsca w sieci przyjrzałem się notce ludzi a dokładniej im zawodom. Były tam assistants logistic, human resources, call center. Zacząłem się zastanawiać czy język polski jest na tyle ubogi iż nie mamy określeń na choćby zawody, czy ludzie wstydzą się określeń typu obsługa klienta... Kolejna rzecz zagraniczne nazwy polskich firm lub nazwy z łącznikami typu & lub z literami x v q czyżby przyszłym przedsiębiorcom też nie podobał się język polski czy też nie mają wyobraźni... i kolejna ostatnia rzecz powiedzenia typu no f**g way s**t happens. Uczyliśmy się naszego języka od kołyski, języka polskiego nie angielskiego czy amerykańskiego. Może przez to iż mam grypę czepiam się głupot, ale teraz zagadka jakie jest pierwsze skojarzenie słowa "talk" bo mnie przychodzi obraz białej proszkowej substancji. Idzmy dalej, do kina na film, wystarczy popatrzeć na kraj produkcji, 99% to usa. Wiadomo polskie kino kuleje, co ja piszę, pełza, a świetne produkcje które pamiętamy można wyliczyć na palcach jednej ręki. Nie mniej już oglądamy film, gdzie kilka osób (oczywiście amerykanie) w ostatniej sekundzie rozłupuje meteoryt na pół i ratuje całą ludzkość a cały świat nic nie robi tylko patrzy i jako że 1g:30min to długo oczywiście jesteśmy głodni, więc zajadamy się popcornem chipsami i tacos a pijemy sprita lub coca-colę bo np. kubusia to obciach. Po filmie dalej jesteśmy głodni i idziemy do McDonalds~a. Na wzór ostatnio oglądanego filmu idziemy w niedzielę na zakupy do hipermarketu, tłumacząc się brakiem czasu, ale to nie czasu nam brakuje tylko własnej organizacji. W poniedziałek ubieramy "t-shirt" i bujamy się do pracy gdzie jest leader, po drodze mijając pakera. Nastaje październik i wszędzie zaczynają się reklamy imprez na halloween przychodzi też listopad i zaczynają się mikołajki połączone z przygotowaniami do Bożego Narodzenia, gdzie spędzenie czasu z bliskimi jest mniej ważne od szału zakupów. Kiedy już weźmiemy dogodny kredyt na BN dobrze było by wziąść następny bo w styczniu pojawia się 'sale' w co drugiej witrynie sklepowej. I tak mija dzień i miesiąc aż znów pojawia się grudzień na koncie mamy kredyty z zeszłego BN ale bierzemy następne bo trzeba się pokazać przed innymi szałowym prezentem. Teraz zbliżają się walentynki jaka jest pierwsza Wasza myśl? czy nie: co ja jej jemu kupię? Jak grzyby po deszczu pojawiają się dni chłopaka, dziewczyny, motorniczego... A czy pamiętamy jeszcze topienie marzanny albo noc kupały? do czego nas to zaprowadzi? Brakuje nam naszej marki nawet ponoć nasza klasa nie jest już w rękach Polaków, zatraca się nasze myślenie... ale jako w ogóle siła dalej będziemy chodzić do pracy żując orbita, a w pracy zamiast na przerwę udamy się na lunch, dalej będzie cisza w windach, pociągach i dalej będziemy zastanawiać się co kupić naszej drugiej połówce bo nie wiele dni zostało.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Ephaltes - Superbojownik · przed dinozaurami
Każdy widzi to co chce widzieć. Globalizacja postępuje nie tylko w Polsce. Przecież nikt nie broni mówić zamiast energy drink, napój energetyzujący. Firmy mają angielskie nazwy bo mają nadzieję, że przyciągną tym uwagę obcokrajowców. Język się zmienia, bo powstaje mnóstwo nowych słów, ze względu na wynalazki. Ale to działo się zawsze. Narzekasz, że mało polskości w Polsce? Jesteśmy w Europie ewenementem. Jesteśmy jedynym krajem bez mniejszości narodowych. Kilku ludzi z obcych krajów się znajdzie, ale ponad 95% to Polacy. Sam powiedziałeś, nie oglądamy polskich filmów, bo powstają głównie gnioty. Ale kto powiedział że w zamian oglądamy same amerykańskie. Fakt, moje ulubione kino jest również anglojęzyczne, bo jest to kino brytyjskie, ale widziałem ostatnio kilka filmów z Niemiec, Hiszpanii, sporo filmów z Francji i Rosji. Jak się zastanowisz, to sobie przypomnisz nawet, że niedawno wyszedł głośny film z Serbii. Polskie kino też oglądam, tyle że ostatnio polskie kino krąży wokół komedii romantycznych, dlatego raczej nie często. Najpopularniejsze dania w Polsce, nie pochodzą z USA tylko z Włoch. Czy to znaczy, że tak czy inaczej przestaliśmy jeść to co polskie? Nie, wielu ludzi, w tym ja, najbardziej sobie chwali jedzenie "domowe", u nas nie robimy hamburgerów na obiad. Fast food, który faktycznie najwięcej ma pewnie wspólnego ze Stanami, raczej jest traktowany jako szybkie żarcie na mieście. Ale czy takie "szybkie żarcie" pochodzi głównie ze Stanów? Moim zdaniem raczej z Japonii... USA już dawno nie kojarzy się z rajem na ziemi, a przynajmniej nie Polakom. Wielu ludzi chce stąd wyjechać ale większość chce zostać w Europie. Kiedy ty widzisz jakiś amerykański wynalazek czy produkt, widzisz w tym tylko USA, bo tak chcesz widzieć. Ale jeden nowoczesny produkt, to cala seria dokonań nauki i często niemały udział Polaków. I to jest to co ja chętnie dostrzegam, że Polacy mają i mieli w historii dosyć duży wpływ na świat. Owszem z naszym krajem nikt sie ostatnio nie liczy ale tylko w kwestiach "politycznych". W swoim wywodzie szybko skaczesz z argumentu na argument, więc być może sam nie dostrzegasz, że wkradły ci się również zwyczajne brednie. Od kiedy np picie Kubusia to obciach? Do tej pory sie zastanawiałem dlaczego wszyscy to piją. Ja raczej nie lubię, wolę się napić jakiegoś soku niezagęszczanego. Ty mówisz, ze ubierasz T-shirt, ja zawsze zakładam koszulkę, moi znajomi raczej też. "Pakowanie", to też amerykański zwyczaj? Bo mnie raczej amerykanie kojarzą się z grubasami, a podejrzewam, że liczba "pakujących" wzrosła po sukcesie Pudziana. Czy to znaczy, że Pudzian jest proamerykański? Niby czemu, ludzie trenowali od zawsze, tyle że w różnej formie i inaczej się to nazywało.

Można wyliczać znacznie dłużej, to co ty nazywasz amerykanizacją, to w istocie globalizacja. Ty widzisz USA, a ja widzę znacznie więcej krajów w globalizację "zaangażowanych". Myślisz, ze w USA globalizacja nie postępuje? To chyba najbardziej zglobalizowany kraj na planecie. Globalizacja postępowała zawsze, od początku państwowości, a może nawet jeszcze wcześniej, to nie jest nowy "wynalazek", to nie jest zmiana postawy ludzi. Tyle, że dziś postępuje znacznie szybciej niż 100 lat temu, ze względu na rozwój techniki i "kurczenie" się świata. I powtarzam jeszcze raz, widzisz to co chcesz widzieć aby pasowało do twojej tezy o amerykanizacji.

lysy2
ano szit hapens
co do języka, to makaronizmy były znane od wieków (łacina, włoski, francuski, niemiecki, rosyjski itd.) i dalej są popularne - obecnie angielskie. jak byłem młodszy to się mówiło "pardon" dziś "sorry" - żadna różnica. teraz osobiście wplatam słowa rosyjskie do mojego słownika i nie widzę w tym nic złego.
pewne zachowania są po prostu modą, która weszła i za jakiś czas się zmieni. w PL nałożyło się to ze zmianą ustroju i zachwytem nową rzeczywistością, która kojarzy się z zachodnim światem.
coraz więcej nowych okazji do świętowania to też nic złego, bo niby czemu? a co do starych jeszcze pogańskich świąt typu topienie marzanny lub noc świętojańska jeszcze wrócimy jak będzie na to moda - jak nam się walentynki i halloween (słabo się przyjęło) znudzą.
ja widzę za to jedną pozytywną rzecz - uczymy sie bawić od innych, bo sami się słabo bawimy i mało swietujemy.
skoro nie mamy swoich fajnych świąt (bo w sumie jakie? Andrzejki ? ), to naturalne, że obce się przyjmują, bo ludzie chcą zabawy.

--
Jechać - nieważne dokąd. Ważne żeby bokiem...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, ciężko się w 100% zgodzić i tak samo trudno się w pełni nie zgodzić. Może wypunktuję kroczek po kroczku co o tym myślę.

Co do określeń w pracy jak najbardziej się zgadzam i uważam to za absurd. Moja rodzicielka pracuje nie jako menedżer do spraw produktów, tylko Product Country Manager. Zasłyszawszy jej rozmowę z ludźmi po fachu, która wyglądała mniej więcej tak : "Musisz zrobić listę targetową i action plan i zmailować to do centrali i nie zapomnij o groupsellingu. A tak swoją drogą to mam nowy pointer" myślałem, że wyjdę z siebie. A zabiło mnie, kiedy słyszałem że w innej firmie obowiązującym językiem w mailach jest angielski, bo szef jest Niemcem. Nawet między polskimi pracownikami - do czego to niby ma prowadzić? Już nie wspominam, że używanie angielskiego w, jak by nie patrzeć, polskich oddziałach zachodnich firm może być powodem bariery komunikacyjnej i nieporozumień, ale taki przerost formy nad treścią jest IMHO idiotyczny, tak samo idiotyczny jak Amerykanin przeplatający swój ojczysty język łamaną polszczyzną.

Na szczęście na płaszczyźnie codziennego języka potocznego (przynajmniej z tego co obserwuję dookoła siebie i widzę w zachowaniach ludzi, z którymi mam na co dzień do czynienia) problem tego typu zapożyczeń nie jest chyba aż tak znaczący. Wprawdzie od wielkiego dzwonu powiem "fuck" kiedy rano przybornik do golenia spadnie mi na podłogę (ach, poniedziałki...), ale raczej nie wyprze to standardowej, polskiej "kmaci". Wyjątkiem są słowa o angielskim pochodzeniu skracające wypowiedź (przykład - X lat temu mówiłem, że wchodzę na czat, a nie na internetowy kanał rozmów towarzyskich).

Jeśli chodzi o filmy, to nie da się zaprzeczyć, iż w US and A stale wydawane są niebotyczne wręcz pieniądze na stworzenie filmu i na jego dystrybucję, a co za tym idzie - pełno ich dociera do nas. A niestety jest też tak, że wytwórnie hollywoodzkie trzymają u siebie świetnych aktorów, których zawsze będę z chęcią oglądał. Sam fakt, że film pochodzi ze Stanów mnie nie przeraża. Co więcej, u mnie przynajmniej zachowana jest równowaga - i w polskich, i w "zagramanicznych" produkcjach znajdzie się wybitne dzieło w otoczeniu pięciu chłamów. Pod tym względem różnic nie ma. Minus polskich filmów w moim przekonaniu jednak polega na fakcie, że widać w nim przeważnie te same twarze, które oglądamy na małym ekranie w epickich dziełach pokroju "Pierwsza miłość" czy "Teraz albo nigdy".

Produkty - owszem, zachodnie marki dominują w kieszeniach, torbach i szafach Polaków. Nie zgodzę się jednak, że jest to podobną sztuką dla sztuki, co w pierwszej części mej wypowiedzi. Żuję orbity, bo mi po prostu smakują, to samo napoje Coca Cola Co. czy jedzenie z Burger Kinga (choć to już okazyjnie). Taki (powtórzę to zapewne z raz co najmniej jeszcze) przynajmniej ja jestem - zasmakuje mi Big Mac, to czasem go przekąszę, ostatnio polubiłem chili con carne więc częściej je jadam. Kwestia gustu, nie konsumpcji z racji marki.

Święta i tradycje typu Halloween - ani mnie to grzeje, ani mnie to ziębi. Dopóki mi ktoś nie zacznie tego narzucać jestem neutralny, a dopóki jakiś grzdyl nie zacznie mnie naciskać o cukierki to w łeb nikogo nie grzmotnę Dopóki nie zaczniemy piec indyka na państwowy thanksgiving day, nie ma się czego aż tak obawiać. Wydaje mi się, że zagwozdka nad prezentem walentynkowym jest tylko jedną z myśli osób obchodzących to "święto", chociaż to zależy też od samej mentalności tychże ludzi. A tradycje a'la Marzanna - być może się przedawniły, pewne formy rozrywki( że tak to niezgrabnie ujmę ) wyparły inny ich rodzaj.

Reasumując - relacja między nami a różnymi oznakami amerykanizacji jest jak, powiedzmy, niewykończony posąg - tu i ówdzie odstają, nawet gdzieniegdzie całkiem spore, kawałki granitu, ale wystarczy trochę wizji i samozaparcia, co by ów pokraczny wytwór pozbawić skaz i utożsamić go z utrwalonym wzorcem.

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
To raczej Kalifornizacja... zreszta czy to zle? To procesy globalne narzucaja ludziom taki a nie inny typ kultury czy zachowan. Obecnie, kiedy obserwujemy w Polsce coraz wiekszy zanik spolecznosci lokalnych, wiezi ktore spajaly ludzi sila tradycji, spoleczenstwo polskie zaczelo podlegac takim samym prawom, jakim podlegaja wszystkie inne narody swiata. Stad tez droga globalizacji przyjmuje sie te same wzorce popkulturowe, myslowe i gospodarcze, ktore od dawna dominuja na zachodzie. Sila rzeczy zmienia sie zatem jezyk, ktory musi nadazac za zmianami cywilizacyjnymi...

Zreszta, tak bylo zawsze, czy to w sredniowieczu, kiedy chrzescijanskie wzorce przyjmowane z Cesarstwa i Czech spajaly nowopowstale panstwo. Wiekszosc nomenklatury urzedniczej z tamtego okresu to zapozyczenia niemieckie lub czeskie. Renesans? Barok? Czerpanie garsciami juz bezposrednio z Wloch... studia szlachty za granica, przejmowanie jezyka. Oświecenie - czerpanie z idealow francuskich etc, etc... Oczywiscie, mowie tu tylko o szlachcie, ale byla to jedyna liczaca sie wtedy grupa, stanowiaca owczesnie forme narodu polskiego.

Tak tez jest i dzisiaj. Czerpiemy z Ameryki, z Zachodu pelnymi garsciami, bo tego wymaga od nas zmieniajacy sie szybciej niz kiedykolwiek swiat. Za komuny przeciez zintegrowani bylismy z bratnim narodem sowieckim, od ktorego owczesnie tez wzorce byly przejmowane. Taka to roznica - wschod czy zachod? Dobrze, ze sami tez mozemy sie pochwalic, skromnym bo skromnym, ale zawsze pewnym wkladem w kulture swiatowa.

Mnie osobiscie niektore z tych zapozyczen sie nie podobaja - komercja, swieta etc, wiekszosc z tego co wymieniliscie, ale sa pewne strony pozytywne... Bylem juz wychowywany, jako reprezentant tego pokolenia, ktore dorastalo po 90 roku, na tych samych wzorcach popkulturowych, co reszta swiata... Czuje z nimi nierozerwalna wiez, ktora stanowi o mojej tozsamosci niejako, ale tez jest wynikiem pedzacej globalizacji...

MistrzYoda
Dzisiaj gdy porządna firma współpracuje z firmami na całym świecie, to nazwy stanowisk pomogą zrozumieć komuś z zagranicznej firmy, kto to jest, za co odpowiada..
A angielski to jest język globalny.. kiedyś była łacina, potem francuski, później angielski (w niektórych rejonach jeszcze Rosyjski po drodze) i to normalna rzecz..
Znowu nazwy firm, wiele firm jest zachodnich i nie będzie zmieniać nazw dla poszczególnych krajów, a inne mimo, że z Polski to działają i na zachodzie, łatwiej współpracować z firmą której nazwę potrafi się wymówić no i ją się rozumie.. Dodatkowo nazwa zachodnia przez spory czas była uznawana za hmm znak jakości, to znaczy ich jest lepsze!..

A niektóre wstawki w nazwach to nie efekt amerykanizacji... Słynne "&" to skrót średniowieczny od "et" czyli z łaciny "i"..

Dzisiaj natomiast, często niektóre firmy tworzą własne polskie marki, bo jest moda na "polskie".. piwo harnaś, od razu powstało przez firmę zachodnią,.. inny przykład to "Kropla Beskidu", ta marka należy do Coca-Coli, ot Benaqua(czy jak się ta woda nazywała) nie sprzedawała się, to stworzono bardziej swojską nazwę..

Odnośnie filmów, jeśli Polacy nie potrafią nic lepszego stworzyć co nie potrafi się przebić nawet na Polski rynek?.. Osobiście lubię Polskie kino, bo jest bardziej .. inteligentne, w tym humor...

A porównywanie "kubusia" do Coca-Coli to naprawdę geniusz... sok porównywać do napoju gazowanego.. nigdy nie myślałem aby traktować picie soku za obciach... osobiście piję głównie wodę mineralną (Nałęczowianka/Cisowianka/Żywiec Zdrój) no i czasem Coca-Colę, bo chcę coś gazowanego i słodkiego..
Od nośnie McDonald/KFC, kiedyś prawie w ogóle tam nie jadałem, obecnie studiuje i często jestem skazany, aby się tam żywić, bo jest szybko, obok, i zdążę na okienku...
A ja w t-shirty się nie ubieram, zakładam przeważnie koszulę + marynarkę.. bo tak wolę.. i na wielu firmach z USA też się ubierają w garnitury czy z lekka mniej formalne ubiory... ... Czego nie ma na filmach?,.. nawet ubiory Eskimosów się znajdą..

A odnośnie reklam, sezonów w sklepach, to już zwykły efekt globalizacji i kapitalizmu.. a kapitalizm to nie wymysł Amerykanów.. to względnie naturalny wynalazek gospodarki po niedoskonałym feudalizmie oraz epidemiach..

A małej ilości firmom opłaca się reklamować "rodzinną atmosferę", wyjątkiem tu mogą być producenci kaw/herbat/przypraw/itp których spożycie ładnie wygląda z całą rodziną..

No, z pewnością ktoś mógłby o wypromowanie Polskich świąt, choćby święta kupały.. świetne zastąpienie walentynek i to o znacznie lepszej porze na takie święta - ciepło już..

--
Mammae omnium fundamenta (Cycki podstawą wszystkiego, własna radosna twórczość, znawców łaciny proszę o poprawki!)

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
O ile naleciałości słowne, są dość błahe, to niepokojące są wszelkiego rodzaju "przywłaszczenia" amerykańskich zachowań. Polacy, a szczególnie polska młodzież zachłysnęła się amerykańską wizją przyszłości, przez co sam fakt, iż coś pochodzi właśnie z tych rejonów, sprawia, że to gloryfikujemy.

Postawmy dwie szklanki tej samej coca - coli, lecz osobie "badanej" wmówmy, że jedna z nich jest oryginalną coca - colą, wprost z ameryki. Efekt jest do przewidzenia...

Co do filmów. Tu również widać tą zależność. Jest tyle kiepskich amerykańskich produkcji, lecz ludzie poprzez swoje uwielbienie do tego kraju, będą je gloryfikować. Nic na to nie poradzimy. Jedynie polski przemysł filmowy może to zmienić, produkując wartościowe dzieła, a nie setki płytkich "budżetówek". Nie cieszy mnie to, lecz też trudno wymagać czegoś więcej. Filmy te przynoszą zyski, więc się je nagrywa.

O ile powyższe sytuacje nie niepokoją, bo są sprawą osobistą każdego z nas, to warto się zastanowić, nad innymi skutkami "amerykanizacji". Jeszcze 10 lat temu, było nie do pomyślenia, aby do drzwi zapukały przebrane dzieci, proszące o cukierki. W tym roku miałem (moi znajomi też), takich gości w okresie "Halloween". To już nie jest jedynie dziecięca zabawa, a przejmowanie cudzej kultury. Można to również zauważyć wśród młodzieży z bloków (a akurat mam z nią dużo do czynienia), gdzie co drugi chce być białym murzynem.

Tak więc dla mnie mówienie jak Amerykanie (choć sam wystrzegam się tego bardzo) nie jest jakimś odchyłem. Gorzej jeśli zaczynamy się zachowywać jak oni...

vi3dr0
vi3dr0 - Już nie Superbojownik · przed dinozaurami
:quasay coś marudzisz...

Cola? Też bym wybrał 'genuine Coke'. Bo cola ma smakować jak cola, tego samego oczekuję po truskawkach i ogórkach kiszonych. Miałeś okazję pić coś z cyklu "tesco-cola", lub podobnych wynalazków?
Postaw dwa kufle z piwem - dajmy na to Pilsnera i Piwo-za-1,70-zł. Tu też wybór jest oczywisty i nie chodzi o ślepe oddanie etykietce.

Filmy - beznadziejny argument. Co z tego, że jest "tyle kiepskich amerykańskich produkcji" skoro jest też tyle absolutnie fantastycznych? W międzyczasie polskie kino leży i "czuję się wyobcowany przez niemców" ;)

Halloween też nie trawię, ale rozumiem jak się czują dzieciaki, bo 8 czy 10 lat temu sam biegałem w masce godzilii, czy innego diaboła. Cała impreza była zorganizowana przez szkołę angielskiego, lataliśmy tylko po wyznaczonych adresach, bo wszystko było ustawione odgórnie, i czuliśmy się przefajnie. Bo 12-latka mało co obchodzi problem(?) globalizacji w świetle torby słodyczy.

Za młody jestem żeby coś wiedzieć, więc tylko spekuluję - wydaję mi się czymś naturalnym, że po tak długiej, przymusowej, przyjaźni z bratnim narodem czerwonym czerpiemy z zachodu co tylko, i ile można.

--
połowa problemów odłożonych rozwiązuje się sama.

Bluszcz7
Witam! (żeby nie przepaść w przedbiegach postawiłam "!" a nie ",")
przyznam, że temat ciekawy i dla zaciekawionych polecam prace naukowe na ten temat mojego byłego wykładowcy z UAM Zbyszko Melosika.... choćby "Mass-media i Amerykanizacja" (łatwo znajdziecie w internecie a przynajmniej pomoże on znaleźć Wam źródło dostępu ) Jego prace zawierają ciekawe teorie na temat wpływu życia amerykanów na Europę i Polskę, ciekawostki nawet związane ze zmianami wyglądu kobiet w celu wypromowania "białej blondynki" czy choćby życiem typu instant (sproszkowane jedzenie itp) oraz syndromem Fast: fast car, fast food & fast sex
Gorąco polecam ciekawe spojrzenie rozszerzające inne spojrzenia ;)
Forum > Inteligentna jazda > Amerykanizacja
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj