Hmm ile osob tyle historii i tyle samo definicji... Wierze w milosc po grob, pod warunkiem ze sami jej nie schrzanimy po drodze. Jestem w zwiazku od 6 lat, ale znamy sie od 8... jakos tak dziwnie wyszlo. Nie jest to moja pierwsza milosc, ta jest dojrzalsza i duzo silniejsza, wiecej wymagam ale i wiecej daje z siebie... stracilam glowe dla tego faceta i gotowa jestem dla niego na wszystko. Moje uczucie nie wybuchlo od razu, on byl moim przyjacielem i powiernikiem... znalismy sie tak dlugo zanim kupidym "rypnal" nas po lbach maczuga

z kazdym rokiem cos sie w tym uczuciu zmienia... emocje moze i stygna, ale to co sie ksztaltuje jest duzo cenniejsze dla mnie, wiecie z czasem rodzi sie pomiedzy zakochanymi swoista wiez telepatyczna, patrzysz swojej polowce w oczy i juz wiesz co za chwile powie, jaki ma nastroj to jest piekne. A motyle ... po tylu latach jeszcze mi nie minely, drzenie kolan tez nie
Ciamajdek nie warto byc w zwiazku jesli sie nic nie czuje, nie wierze w milosc od pierwszego wejrzenia, po pierwszym spojrzeniu mozesz stwierdzic czy chemia zaskakuje a nie czy jestescie psychicznie dobrani do siebie

moja rada szukac ciagle
zEBq pierwsze powazne uczucia zawsze zostawiaja w nas jakis slad... i ten slad z latami bedzie sie zmienial w piekne wspomnienie, ale zawsze bedzie w nas, do tej pory mam sentyment do mojego exa, ale nie wyszlo nam i zyje sie dalej, musisz po prostu sam sobie powiedziec wyraznie, ze to przeszlosc kawalek z Twojego zycia, rozdzial, ale nie cala powiesc... i dac szanse innej, przestan sie skupiac i idealizowac wczesniejsza partnerke, bo zadna rzeczywista dziewczyna nie jest w stanie rywalizowac ze wspomnieniem

Gruben5 wiem ze to zabrzmi glupio ale mam pytanie... jak szybko ladowales w lozku z dziewczynami z ktorymi sie spotykales? Wiesz kolacze mi sie teoria w mysl ktorej facet musi gonic zdobycz i takie tam

bez urazy... ale cos w tym chyba jest. Chemia mija po kiklu latach (gora 4 chyba) co wtedy zostaje wg Ciebie? Bo widzisz ja dalej jestem zakochana w swoim facecie. I nie jestem, a raczej nigdy nie bylam zaslepiona tym uczuciem... zawsze zdawalam sobie sprawe z jego wad (a ma ich sporo hehe) i cech charakteru ktorych nie toleruje a mimo to kocham nadal. Tyle ze mnie nikt nie uprzedzal ze milosc to takze bol, cierpienie, lzy i ciagla walka o porozumienie sie w kwestiach spornych... tzw kompromis, do bycia razem nie wystarczy samo uczucie, niestety zadna milosc nie konczy sie na "i zyli dlugo i szczesliwie" a szkoda. Pozdrawiam wszystkich

czytajacych