:yaroslawek - owszem, ma znaczenie, i owszem, powinny. Nie oznacza to ani akceptacji, ani tolerancji, ani przyzwolenia na takie zachowania - oznacza to tylko tyle, że człowiekowi na ulicy znacznie bardziej przystoi walnąć natręta w mordę, niż barmanowi. Częścią jego pracy jest obcowanie z ludźmi, z którymi prywatnie być może nie życzyłby sobie obcować.

Może takie porównanie jakoś rozjaśni moje stanowisko: nie trzeba tolerować, akceptować, ani nawet przyzwalać na to, żeby ktoś śmierdział. Niemniej o ile zwykły człowiek na ulicy może odejść od drugiego śmierdzącego poza zasięg jego rażenia, o tyle nie powinien tego zrobić lekarz podczas wykonywania zawodu, w który wpisane jest to ryzyko.

Pozdrawiam,

Autor topiku zachował się nieprofesjonalnie.
Swego czasu przez 4 lata pracowałem "na słuchawkach", a od 3 lat "obsługuję" ludzi bezpośrednio. Zaliczyłem po drodze 2 lub 3 kursy obsługi klienta. Odpowiedniego podejścia do klienta naprawdę da się nauczyć To jest kwestia kilku szkoleń i paru "zajęć praktycznych". Jasne, że inny jest kontakt przez telefon, a inny osobiście, ale nie można używać agresji - ani cielesnej ani słownej.

Ciekawostka: powiem szczerze, że nie przeszkadzają mi ani odrobinę całujący się ze sobą geje. Natomiast przeszkadzają mi... całujące się lesbijki. Jestem 100% heterykiem i nie byłem molestowany w dzieciństwie. Mam na ten temat swoją teorię, ale nie chciałbym o niej pisać na forum.

Cóż, też byłem ostatnio zaczepiany w pociągu.
Jadę sobie spokojnie z Krakowa do ojca do Bydgoszczy, przedział dla palących, zatem długo jechałem sam W Zawierciu bodajże, przysiadł się koleś. Czytam książkę, patrzę koleś jak koleś, pewnie pali skoro się dosiadł. No ale nie zwracam na niego uwagi, czytam dalej i co jakiś czas oglądam widoczki za oknem. Koleś się nagle przysiadł do mnie i pyta wprost, jakiej jestem orientacji. Trochę mnie to zbiło z tropu, bo rzadko ktoś się pyta mnie o takie rzeczy, generalnie widać, że nie ma we mnie grama metroseksualisty, prosty strój jednolite kolory, rozczochrany łeb i pet w pysku. No to mu mówię, hetero 100%. On pyta, czy na pewno. Nie wiem, czy mówię po chińsku czy po jakiemu, ale powtórzyłem z grzeczności, że tak. I w tym miejscu zrobiłem pierwszą głupotę, bo spytałem "A Ty?". On mówi, że też jest hetero (ehe), ale chciałby spróbować. Druga głupota, pytam "Czego?". No to on mówi wprost, że chciałby mi zrobić laskę. Tłumaczę mu najgrzeczniej jak potrafiłem, że nie, bo nie etc. Nie miałem siły mu dać w mordę, tak mnie rozbił, a poza tym, gdybym mu dał, nie dojechałbym już spokojnie do celu, miałem jeszcze z 300km, a pociągi kursują rzadko. To mówię, mu że mam dziewczynę itp, a on na to "No co Ty, przecież ona się nie dowie". Odmówiłem kolejny raz i w końcu poszedł spać obrażony na mnie i cały świat. A ja jechałem dalej w spokoju, choć przez 15 minut nie mogłem zrozumieć co czytam.

Nie wiem czy to podpada pod molestowanie czy coś tędy, ale przecież nie będę się ośmieszał. Czasem perswazja skutkuje, ale ciężko byłoby się wywinąć gdyby było ich dwóch lub więcej, bez przesiadania się. A tego nie lubię, gdy jadę pociągiem

Pytanie ciekawe, czy da się facetowi, który na geja w ogóle nie wygląda (choć w sumie geja nie zawsze się rozpozna po wyglądzie), co więcej, nic do nich nie ma, bo to każdego prywatna sprawa co robi (nawet na mnie nie działa, jak się liżą faceci) w łóżku, przejść spokojnie przez życie bez takich sytuacji?