Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Inteligentna jazda > Rozkorkować miasto
Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
Kto jechał w dużym mieście czymkolwiek poza metrem w godzinach szczytu, dobrze wie, o czym mówię; tkwienie w korkach powoduje, że jedni się irytują, inni zasypiają, a jeszcze inni szukają możliwości unikania tych korków.

Możliwości takich i pomysłów słyszałem już kilka:

1. W godzinach szczytu wolno jeździć tylko samochodami, w których znajduje się przynajmniej jedna osoba oprócz kierowcy. Z pozoru dobre rozwiązanie, wymuszające wzajemne podwożenie się przez sąsiadów do pracy, zaczyna jednakże rodzić problemy pod koniec takiej podwózki. Rzadko się zdarza, żeby zarówno miejsca pracy, jak i miejsca zamieszkania dwóch osób, sąsiadowały ze sobą. Powoduje to dosyć upiorne poszukiwania współpasażerów. Podobno wprowadzono to w którejś z wielkich metropolii świata (Londyn? Pekin? Już nie pamiętam...) i podobno szybko z tego zrezygnowano.

2. To bodajże pomysł paryżan: w określone dni wolno jeździć tylko określonymi samochodami (na przemian z parzystymi i nieparzystymi numerami rejestracyjnymi). Całkiem pomylony pomysł, ponieważ z punktu widzenia pojedynczego kierowcy nakłada się na niego ograniczenia w losowy sposób i z absurdalnych przesłanek.

3. Kolczatki ograniczonej przepustowości. Pomysł z dyskusji: polega na tym, że w godzinach szczytu wjazdy do miejsc, które się korkują, otoczone są kolczatkami o tej własności, że jeśli nad kolczatką przejedzie samochód, to kolczatka wysuwa kolce i przez najbliższe 15 sekund nie puszcza żadnego następnego samochodu. Przy trzygodzinnym szczycie oznacza to, że w danym miejscu znajdzie się najwyżej 720 x liczba wjazdów samochodów. Jednak jest to bardzo kiepski pomysł, ponieważ nie ruguje on w ogóle korków, a jedynie je przesuwa w inne miejsca.

4. Kolejny z dyskusji, oparty na obserwacji, że autobusy mogą pomieścić około 10 razy tyle ludzi, co samochody zajmujące tyle samo miejsca na jezdni: dołożyć podatek do benzyny, z którego to podatku dotowane byłyby przejazdy komunikacją miejską (prywatną też, żeby nie było), tak, aby pokonanie tego samego dystansu samochodem było skrajnie nieopłacalne w porównaniu z pokonaniem go autobusem. Jest to stricte socjalistyczne rozwiązanie, choć akurat z tego nie wynika, iż jest ono złe (matematycznego dowodu, że socjalizm to zło, nie widziałem; mało tego: nie spotkałem jeszcze człowieka, który nie opowiadałby się za przynajmniej jednym pomysłem będącym socjalistycznym z ekonomicznego punktu widzenia ze swej natury). Wady ma natomiast inne: karze mianowicie również tych kierowców, którzy nie korkują miasta, bo jeżdżą wyłącznie poza szczytem.

Niech będzie mi wolno dorzucić mój własny pomysł, oparty na następującej obserwacji: natężenie ruchu składa się z grubsza z dwóch czynników. Pierwszy to ruch "normalny" - taki, jaki statystycznie jest o każdej porze dnia. Drugi to ruch "szczytowy", wynikający głównie z poruszania się ludzi do pracy i z pracy. Aby rozkorkować ruch, wystarczyłoby rozładować ten "szczytowy" w miarę równomiernie w czasie.

Pomysł jest więc taki: każdy pracodawca może (ale nie musi) zgłosić do Urzędu Pracy godziny, w jakich pracują jego pracownicy. Daje tym samym prawo kontrolowania się przez urząd (czy na przykład nie pozwala pracownikom przesuwać tych godzin, czy jego deklaracja jest zgodna z prawdą, etc.). Jeśli coś nie gra, kary są drakońskie; to konieczne, żeby system miał szansę nie upaść. Jeśli wszystko gra, a ponadto godziny te są nietypowe (powiedzmy: po zaokrągleniu do pół godziny okazuje się, że mniej niż 10% pracodawców pracuje w tych samych godzinach), pracodawca dostaje niewielką, ale odczuwalną ulgę podatkową.

Oczywiście rozwiązanie zakłada pewną kompetencję urzędników (na przykład: rozeznanie, które godziny są nietypowe, a także stałe badanie tego: gdy wszyscy pracodawcy przestawią się na pracę w godzinach 12-20, przestanie to być nietypowe). Nie mówię więc o wprowadzaniu go w Polsce. Natomiast co do idei, czy nie uważacie, że byłby to jakiś pomysł? Pragnę zaznaczyć parę rzeczy, które powinny być oczywiste, ale można je przeoczyć:

1. Nie nakładam na nikogo żadnego przymusu. To nie jest tak, że "zmuszam" pracodawcę do pracy w niewygodnych godzinach. Ja tylko oferuję mu za to pewne ulgi.
2. Nie powiększam ogólnego socjalu. Pieniądze, które w tym momencie dam pracodawcom, nie muszą być pieniędzmi, które komuś zabiorę. Z prostego powodu: jeśli pomysł chwyta, wraz ze wzrostem liczby uhonorowanych pracodawców maleje łączny czas spędzany w korkach, a rośnie czas, jaki ludzie mają dla siebie. Większa ilość czasu, jaki ludzie mają dla siebie, to większy obrót kin, muzeów i teatrów; to więcej dorabiających po godzinach ludzi; to efektywniejsi etatowcy. Ergo: produktywność jednego człowieka i dochód, jaki z niego ma społeczeństwo, rośnie.
3. Nawet jeśli stanowisko sekretarki będzie czynne w nietypowych godzinach 12-20 podczas, gdy większość kontrahentów ma 8-16, nadal oznacza to co najmniej 4 godziny dziennie na porozumienie się z kontrahentami.
4. Zwiększa się obrót małych sklepików, które często są mało produktywne, bo godziny pracy w nich są podobne do godzin pracy w innych firmach, więc nie ma komu kupować w czasie, gdy jest komu sprzedawać.
5. Duzi pracodawcy mogą otwierać kilka filii dla pracowników o różnych trybach życia, dzięki czemu wyciskają maksymalną produktywność zarówno z sów, jak i ze skowronków. Mogą też wykorzystać te kilka filii (choć to znów wymagałoby zmian w prawie) do tego, żeby do każdego pracownika dostosować odpowiadający mu zestaw dni świątecznych (bardzo duzi działający np. w Białymstoku mogą wówczas otworzyć dajmy na to "filię prawosławną").

Widzę oczywiście też wady swojego rozwiązania, natomiast moim zdaniem są one istotnie mniejsze, niż wady dotychczasowych rozwiązań.

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube

pleban2
To bardzo ciekawe, intrygujące, a jednocześnie nierealne rozwiązanie. Na początek musielibyśmy wykluczyć z kręgu objętych tym projektem osoby pracujące w państwowych firmach i urzędach (uprzedzając Twoją odpowiedź pietshaq jestem gotów stwierdzić, że nikt nie zmieni godzin urzędowania np. Powiatowego Urzędu Pracy z 6.00 do 14.00 na 10.00 do 18.00).
Jestem daleki od krytykowania dobrych pomysłów, ale należy spojrzeć na sprawę nie tylko, jak piszesz, ze strony pracodawcy " To nie jest tak, że "zmuszam" pracodawcę do pracy w niewygodnych godzinach", ale i ze strony pracownika. Zastanów się nad sytuacją, kiedy np. samotna matka musi pracować od 12.00 do 20.00. Nie wiem, czy to dobry przykład, ale do mnie przemawia.
Korki były, są i będą, a przy zwiększającej się liczbie samochodów na drogach - będą coraz dłuższe. Działam trochę jak PO w poprzedniej kadencji sejmu (krytykuję pomysł nie mając żadnej alternatywy dla niego), ale naprawdę nie widzę rozwiązania dla zakorkowanego miasta.

--
"Nieudana to uczta co się kończy przytomnie, Jeśli goście w otchłanną nie zapadną się głąb, Kiedy jeden za drugim zdoła sobie przypomnieć Komu nakładł po pysku, kto mu złamał nos, wybił ząb."

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
:pleban2
Spotkałem się już z tą argumentacją.
1. Powiatowy Urząd Pracy nie jest firmą nastawioną na zysk w realiach wolnorynkowych. Nie zmieni godzin urzędowania, a mój projekt nawet do tego nie zachęca. Po co ulgi podatkowe urzędowi, który podatków nie płaci jako osoba prawna, a wręcz jest z nich dotowana?
2. Idealnym momentem na wprowadzanie tego jest właśnie okres, kiedy to pracownicy dyktują warunki na rynku w większym stopniu.
3. W obecnych realiach samotna matka nie pracuje od 12 do 20. Częściej od 8 do 20. Nie wiem tylko, co lepsze.
4. Niesamotni rodzice zyskują większą swobodę w moim rozwiązaniu. Póki co przez 10 godzin najczęściej nikogo w domu nie ma. Po moim rozwiązaniu być może zmniejszyłby się czas, który mogliby spędzać razem, ale dom stałby pusty w zamian przez 5 godzin dziennie. Jeden rodzic mógłby zaprowadzić dziecko do szkoły, drugi odebrać, a wszystko w pierwszej klasie, gdy dziennie są cztery godziny.
5. Skoro mowa o samotnej matce: obecnie również nikt nie broni pracodawcy ustalić godzin na 12 do 20. Jeśli będzie chciał, to i tak to zrobi. Faktem jest, że wprowadzam sytuację, w której będzie miał w tym interes. Trudno: na każdym rozwiązaniu ktoś traci. Na tym też, tylko suma zysków wydaje mi się większa od sumy strat, a straty są z gatunku usprawiedliwionych (nie chodzi o kwestię czyjegoś życia lub śmierci).

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
zgroza - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Pomysł w założeniu zły nie jest, ale widzę pewne trudności w realizacji:

1. Pracodawcy może być trudno skompletować załogę i kompetentną, i zgadzającą się jak jeden mąż pracować w tych samych, a nietypowych godzinach.
Założenie, że część pracowników pracuje "standardowo", a część nietypowo, jest korzystne ze względu na sumaryczne rozciągnięcie czasu pracy (większa elastyczność dla kontrahentów z innych stref czasowych), ale czy jest wystarczające dla uzyskania owej ulgi podatkowej (wg Twojego pomysłu)?

2. Doba ma niestety tylko 24 godziny, z czego w miarę rozsądnymi godzinami do pracy jest czas od 4:30 do 22. Przynajmniej dla mnie, może są osoby, którym po 22 wydajność nie spada, ale się robię skołowana. Na pewno są też osoby, którym przed piątą rano ciężko konstruktywnie myśleć. Zwłaszcza, że do pracy trzeba jeszcze dojechać. Mnie to zajmuje co najmniej godzinę (prawie 90 km), a nie jestem jedyną dojezdną. Mogę pracować od 5 rano, ale wstawanie po 3, żeby na tą 5 dojechać, to już spora niewygoda.
To znacznie zawęża nam możliwość manewrowania czasem pracy (zakładając 8 h dziennie).
Tym bardziej, że od 8 zaczynają na ogół szkoły, o 10 otwierana jest spora część sklepów. Oczywiście, sklepy też mogą zmienić godziny pracy, ale zawsze jest tendencja do dopasowywania się do standardowo pracującej większości.

3. Jak zawsze, problem mają mamy w małymi dziećmi (tatusiowie, owszem, czasem też). Przedszkola otwarte po 16:30 to prawdziwa rzadkość, rano też głównie od siódmej, o szkołach nie wspominając. I nie przyjmuję argumentu o świetlicach, bo kiedy szkoła uczy 1000 dzieci i choćby 10 % chce korzystać za świetlicy, to mamy setkę dzieciaków w różnym wieku w jednej świetlicy i sama wiem, czego się w takiej świetlicy nauczyłam
A trudno dopasowywać układ zajęć, czy to przedszkolny, czy też szkolny, do wszystkich, pracujących w różnych konfiguracjach czasowych, rodziców.

Reasumując, na pewno można by znaleźć chętnych do pracy w godzinach niestandardowych, ale z różnych przyczyn stanowili by oni raczj zbyt mały zbiór, aby znacząco zmniejszyć korki.
Co nie znaczy, że nie warto próbować. Każdy, choćby mały efekt, się liczy.

Osobiście zrezygnowałabym z dojeżdżania samochodem, gdybym miała jakąś alternatywę - działającą w miarę sprawnie komunikację publiczną.
I nawet zostawiając już w spokoju (niech odpoczywa w pokoju itp) biedną PKP, to mogłabym spokojnie zostawić samochód na jakimś strzeżonym parkingu buforowym na obrzeżu miasta i jechać na drugi jego kraniec tramwajem/autobusem/rikszą/czymkolwiek bądź gdyby istniały takie parkingi i gdyby istniała taka komunikacja. To znaczy środki transportu, do których dam radę wsiąść w godzinach szczytu z dużą torbą, na przyjazd którego nie muszę czekać 40 minut, i którym dam radę przejechać na ów drugi koniec miasta z 1-2 przesiadkami, a nie, jak teraz, z pięcioma.

Na razie w mojej rozsądnej firmie radzimy sobie jak możemy: przyjeżdżam wcześniej (przed największymi korkami), wyjeżdżam wcześniej, co się da robię w domu i nie pojawiam się w biurze codziennie. Praca w domu pomaga rozładowywać korki, tyle, że wymaga dyscypliny.

--
Trzymam swoje demony na bardzo krótkiej smyczy. Czasem się tylko zastanawiam, kto kogo prowadzi...

AyA_Mrau
AyA_Mrau - różowa grzywa · przed dinozaurami
Chyba trochę przekombinowany ten Twój pomysł . Co prawda pewnie znalazło by się sporo prywatnych pracodawców, którzy skusili by się na takie zmiany, ale to kombinowanie nietypowych godzin mogło by nie być aż takie super dla pracowników. Bo na przykład, co z tego, że mam wolne rano do 12 skoro ludzie, z którymi lubię spędzać czas wolny pracują od rana i gdy ja jeszcze siedzę w pracy to oni już się bawią i wcześnie kończą bo rano znów trzeba wstać. (Oczywiście są jeszcze weekendy, ale one się tym pomysłem nie wydłużą, więc nie wchodzą w pulę nowo uzyskanego czasu dla siebie.)
Poza tym tak czy inaczej nie ma pewności, że ilość pracodawców jaka się zdecyduje, zapewni jakąś szczególnie widoczną zmianę w sytuacji.
Oczywiście nie twierdzę, że z całą pewnością ten pomysł byłby niewypałem, bo mógłby zadziałać, ale jakoś po prostu nie jestem przekonana.

Co do alternatywy... hmm. W sumie coś pochodnego od podanego już przez Ciebie rozwiązania z autobusami. W Londynie stosuje się coś takiego jak Congestion Charge (opłata 8f/dzień, działa od poniedziałku do piątku, w godzinach 7-18 w centralnym Londynie), co prawda ponoć główny cel tego to sfinansowanie utrzymania dróg oraz zmniejszenie emisji zanieczyszczeń, ale to też oznacza mniej samochodów. I moim zdaniem taka metoda może być niezła.
(Co prawda korki dalej tu mamy, ale biorąc pod uwagę ciasne uliczki i jeżdżenie zakosami między zaparkowanymi samochodami to mnie to nie dziwi, ale pewnie przy wolnym ruchu byłoby jeszcze gorzej.)
Generalnie chodziło o wprowadzenie opłaty za wjazd do wyznaczonej strefy w wyznaczonych godzinach tak, aby przekonać sporą liczbę osób, że jednak transport publiczny może się im bardziej opłacić. Oczywiście jak ktoś się upiera na własny samochód to droga wolna za opłatą (a pieniądze zawsze można jakoś zagospodarować w związku z całym projektem). Należy oczywiście pamiętać o odstąpieniach lub zniżkach, żeby nie obciążać zbyt mieszkańców, nie dobić komuś biznesu lub nie utrudniać poruszania się osobom niepełnosprawnym, ale to jest do opracowania.

Co prawda cudów nie ma i po tym pomyśle też się nie spodziewam, że rozwiązałby całkowicie problem, ale jakoś nic lepszego mi do głowy nie przychodzi.

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
zajac - Superbojownik · przed dinozaurami
Nierealne moim zdaniem.

Decyzja o godzinach pracy danej firmy jest decyzją ekonomiczną i jedna z nich będzie gorsza, a inna lepsza (knajpy za dnia nie mają dobrego utargu, a mało kto kupuje ciuchy o trzeciej w nocy). wprowadzenie proponowanej ulgi może spowodować premiowanie decyzji błędnej, tak jak socjal premiuje nieróbstwo, a progresja podatkowa- krętactwo.

Za to ja dorzucę od siebie dwa pomysły
1. Jeśli myślimy o Warszawie to... (przepraszam za kapsloki, muszę odreagować) ZROBIĆ PODZIEMNE PRZEJŚCIA DLA PIESZYCH POD PIEPRZONYM RONDEM "RADOSŁAWA"!!! LUDZIE CHODZĄ DO ARKADII JAK BYDŁO, BEZ ŁADU I SKŁADU, POLICJA JAK KIERUJE RUCHEM, TO NIEUDOLNIE, KIEROWCÓW SZLAG BIERZE, PIĄTA CZĘŚĆ WARSZAWY WKURWIONA.
2. Zwiększyć przepustowość dróg. Np. przez likwidację wydzielonych torów tramwajowych i puszczenie ekwiwalentów autobusowych. Naprawdę szlag człowieka bierze, jak widzi (polecam poobserwować tutaj np. Towarową) zapchane trzy pasy ruchu kołowego i torowisko po którym dobre kilka minut nic nie jedzie!
3. Zwiększyć dopuszczalną prędkość. Pięćdziesiąt na godzinę to chyba dla kolarzy jest. Jest to dość logiczne- im szybciej kierowca dojedzie do celu, tym szybciej zwolni się jezdnia
4. Rozwiązanie indywidualne, nieetatystyczne- przesiadać się na jednoślady, lub samochody małolitrażowe (w fallusa drogie obecnie...). Taniej na paliwie i zajmuje mniej miejsca. Samochód osobowy nadaje się dla ludzi, co już założyli rodzinę. A motocykl jest tańszy. Tylko garnitur gniecie :\

--
Kim jest ten ktoś? Sprawdź koniecznie na
www.ronpaul2008.com

lysy2
ja się generalnie zgadzam z
chcę tu tylko dopisać moją opininę nt. samego watku:
to jest rozumowanie bez sensu lub tylko dla samej dyskusji.
jeśli jest problem z komunikacją, to należy go od tej strony rozwiązać, a nie przerzucać na inne instytucje.
tak naprawdę to jak zwykle wszystko rozbija się o kasę - gdyby była, to byłyby przejścia pod/nadziemne, 4 pasy ruchu i autobus co 2 min.
kwestia uzyskania tej kasy to inna sprawa, a IMO opiera się głównie na politycznych decyzjach i nieudolnym zarządzaniu środkami.

--
Jechać - nieważne dokąd. Ważne żeby bokiem...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
kolnay - Superbojownik · przed dinozaurami
W Meksyku już dawno znaleziono rozwiązanie na korki
Mianowicie samochodom wolno robić wszystko z wyjątkiem potrącania pieszych i siebie nawzajem.

Wbrew pozorom pomysł działa. Chociaż osobiście bałbym się jeździć w takich warunkach

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
nie da sie rozkorkować miasta bez pieniędzy. Potrzebne są:
1- metro
2- obwodnice
3-wielopoziomowe skrzyżowania
Jak wykona się w/wym ludzie kupią wiecej samochodów i potrzebne są NOWE, LEPSZE:
1- metro
2- obwodnice
3-wielopoziomowe skrzyżowania
4- inne (tramwaj wodny itp)
itd...

--
„Pierwszym krokiem w kierunku postępu jest niezadowolenie." "The first step toward the improvement of anything is discontent."

jerzul
jerzul - Moczę tylko z klasą · przed dinozaurami
Dość ciekawe rozwiązanie zauważyłem w Melbourne, a mianowicie w miejscach gdzie poszerzenie ulicy jest już niemożliwe, środkowy pas zmienia kierunek ruchu w zależności od pory dnia. Przykładowo droga prowadząca rano ma trzy pasy prowadzące do centrum i dwa z centrum, a wieczorem odwrotnie. Nie jest to może rozwiązanie idealne, ale dobrze zaplanowane powinno choć trochę zwiększyć przepustowość ulic.

--
Śmiejmy się! Kto wie, czy świat potrwa jeszcze trzy tygodnie
jerzul.pl

wr0na
jeszcze jeden podatek?
niebawem jeszcze pojawi się propozycja podatku ukrytego w cenie opon, bo ten kto częściej kupuje opony, więcej jeździ, więc...

NIE.
żadnych więcej podatków.
1) jeśli jeżdżę poza szczytem, to będę karany za niewinność.
2) jeśli jeżdżę motocyklem, to i tak płacę za paliwo a miasta nie korkuję wcale.
3) jeśli jeżdżę starszym (mniej ekonomiczny silnik), ale mniejszym samochodem, to jestem karany w ten sam sposób jak posiadacz olbrzymiej limuzyny klasy średniej, który wprawdzie zablokował pół skrzyżowania, ale jego samochód pali tyle co mój.

zjawisko 'carpoolingu' o którym piszesz w punkcie 1. jest chyba dość znane:
https://en.wikipedia.org/wiki/Carpool
ze wszystkich rozwiązań najbardziej podoba mi się rozwiązanie zamkniętych miast.. jak w londynie, jeśli nie masz odpowiedniej przepustki, bramka do centrum zwyczajnie się nie otworzy.

Polskie miasta niestety nie były projektowane w czasach gdy spodziewano się, że każda rodzina będzie miała przynajmniej jeden samochód.
Sam to widzę jeśli czasem mi się zdarza wracać późno samochodem na mój warszawski ursynów. Znalezienie miejsca do parkowania w okolicy mojego bloku.. który i tak posiada dwa parkingi graniczy z cudem.

Niestety w Warszawie wciąż nikt nic nie robi sobie z instytucji 'lawety'.
Ile razy stałem w korkach bo samochody były zaparkowane po obydwu stronach ulicy i ruch odbywał się środkiem w sposób mniej, lub bardziej wahadłowy?
niestety nikomu się nie chciało odholować źle zaparkowanych samochodów.. więc znów całe miasto stało.

Oczywiście są też 'miejsca specjalne', rondo Radosław, Marynarska-Rzymowskiego, Kasprzaka.
wszędzie tam przez złą budowę skrzyżowań, stoi się (lub stało.. bo dzięki wiaduktowi Rzymowskiego się troszkę poprawiło) w gigantycznych korkach.

Są też miejsca gdzie widać idiotyzm, lub złą wolę tworzących rozwiązania.
przykłady z warszawy?
*zjazd z Rzymowskiego z wiaduktu w lewo... poszerzono ulicę, ale z zjeżdzając z wiaduktu trzy pasy muszą zmieścić się na jednym.
*'poszerzanie Wołoskiej' gdzie pięknie wyremontowany kawałek spotykał się w wąskim gardle na przejeździe tramwajowym.
*budowana Nowoursynowska.. chyba będą trzy pasy.. łączące się w jeden na wysokości Arbuzowej.

Nasze miasta wymagają WIELKICH zmian.
pasów TYLKO dla autobusów.
płaskich torowisk tramwajowych, po których mogą pędzić autobusy i karetki.
obwodnic.
autobusów, które kursują co 10 minut, bo w lecie wolę iść na piechotę, niż walczyć o przetrwanie w puszce wyglądającej jak pociąg w zachodnich Indiach.

--
bo nic mi się nie chce...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
DJWW - Superbojownik · przed dinozaurami
mały OT dla ludzi z wawy:
na wjeździe na most gdański ostatni zamontowali skrzynkę na fotoradar
koniec OT

Ja od jakiegoś czasu jeżdżę do pracy w warszawie samochodem. Moja trasa to: Bródno - Rondo Żaba - Rondo Starzyńskiego - firma na Jagiellońskiej. To co zauważyłem to to, że czasami godzina nie ma nic do rzeczy. Jeżdżąc mniej więcej o tej samej porze (za założenia zaczynam pracę o 8:30), raz stoję w korku i do Żaby i do Starzyńskiego, a innym razem przejeżdżam całą trasę w 7 minut. Dojeżdżać tramwajem mi się nie opłaca (z punktu widzenia czasu), bo dojazd (razem z dojściem na i z przystanku) zajmuje mi tyle co dojazd samochodem w korkach. Poza tym nikt się na mnie nie pcha i zawsze mam gdzie usiąść. Aaaa i mój samochód nigdy nie zamknał mi drzwi przed nosem i nie odjechał z szyderczym uśmieszkiem
Poza tym mógłbym jeszcze na prawdę dłuuuugo wyieniać, dlaczego nie mam najmniejszego zamiaru nigdy więcej korzystać z komunikacji miejskiej (musiałem z niej korzystać ponad 3 lata więc wiem o czym mówię).

Co do centrum Wawy, to też swojego czasu musiałem je pokonywać w drodze do pracy i stałem długo w korkach dopóki nie nauczyłem się wybierać odpowiedniej trasy...

A co sposobów na rozkorkowanie miast:
- PARKINGI PODZIEMNE!!! - Każdy nowo budynek w centrum powinien mieć odpowiednio duży parking podziemny. Gdyby ludzie mieli od razu gdzie się postawić, szybciej znikali by z ulic zamiast walić kółka w poszukiwaniu wolnego miejsca
- za em: zwiększyć dopuszczalną prędkość
- znowu za em: przejścia podziemne lub kładki dla pieszych, a pod arkadią przynajmniej jakakolwiek sygnalizacja świetlna
- lepsza synchronizacja sygnalizacji świetlnych - kto chociaż raz jechał z centrum w stronę Wiatraka ten wie, o czym mówię (trzeba się zatrzymywać na praktycznie wszystkich światłach po kolei)
- lepsze planowanie dróg - co z tego, że np. nad Rondem Starzyńskiego zbudowali wiadukt, skoro wjeżdża się na niego dwoma pasami a zjeżdża jednym?

--
Jestem księciem z bajki. W końcu Shrek to też bajka...Free speech includes the right not to listen, if not interested.
Robert Heinlein

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
- z grubsza się z Tobą zgadzam, choć akurat ja na swoich trasach zauważyłem, że godzina ma sporo do rzeczy. Ale ja jestem skazany na komunikację miejską, więc nie mogę sobie dowolnie wybrać trasy.

Natomiast co do synchronizacji świateł: zaproponuj na trasie między Wiatraczną a Centrum światła tak, żeby były zsynchronizowane z punktu widzenia kierowcy, niezależnie od tego, czy jedzie on do, czy z Centrum. Ja próbowałem i nie umiem.

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
DJWW - Superbojownik · przed dinozaurami

1) godzina teoretycznie ma znaczenie, bo wiadomo, że rano i w godzinach 15-17 jest większy ruch. Pisałem tylko, że nie zawsze o danej godzinie jest korek, ale że natężenie ruchu skrajnie się waha (od totalnego zastoju po prawie że puste ulice). Wpływ na to mają zdarzenia losowe takie jak wypadki, czy pogoda (o dziwo, przy złej pogodzie bardzo często ruch jest mniejszy, bo dużo ludzi boi się wtedy wsiąść do samochodu )


2) Co do synchronizacji to w ostateczności nie musi być jedna zielona fala ale na przykład dwie. Zawsze to lepsze niż zatrzymywanie się na każdych światłach (pisząc "każdych" na prawdę nie przesadzam).

Swoją drogą taka ciekawostka, którą zauważyłem jakiś czas temu:
Poza nielicznym drogami (głowne trasy Warszawy) obowiązuje teoretyczne ograniczenie do 50 km/h. Na mojej trasie jadąc z tą prędkością trafia się na same czerwone światła. Jednakże, kiedy przyspieszy się do ok 80-100 (oczywiście czysto teoretycznie ), nagle mamy zieloną falę i przy sprzyjających wiatrach (co najwyżej średnie natężenie ruchu i mało tych p****ch "eLek" (oj masa ich jest na Bródnie)), można by (oczywiście teoretycznie ) przejechać całą trasę bez zatrzymywania się na którymkolwiek skrzyżowaniu.

--
Jestem księciem z bajki. W końcu Shrek to też bajka...Free speech includes the right not to listen, if not interested.
Robert Heinlein

wr0na
zdaje się, że zgodnie z badaniami ustawienie świateł w warszawie, bez montowania dynamicznej zmiany przy pomocy komputerów i pętli indukcyjnych jest... niemożliwe, ponieważ miasto nie ma żadnego planu zabudowy, który umożliwiałby statystyczne wyliczenie natężenia ruchu (niektóre miasta są budowane na planie szachownicy, niektróre na planie rozchodzących się okręgów... warszawa.. nie ma takiego planu, więc nie można zbudować 'torów komunikacyjnych' [piłem kiedyś z człowiekiem z politechniki.. coś takiego mi opowiedział])

parkingi podziemne?
'a wiecie ile to kosztuje?', 'chcecie zamiast 10 tysięcy za metr płacić11?','ja dla siebie miejsce znajdę'..

--
bo nic mi się nie chce...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
DJWW - Superbojownik · przed dinozaurami
wr0na jak znajdują się pieniądze na takie głupoty jak palma na środku ronda (oj miałem z tego polewkę jak media to pierwszy raz podały), to mogą się i znaleźć pieniądze na coś użytecznego. Zresztą odpowiednie podejście do sprawy mogłoby dużo zdziałać (odpowiednie przepisy, tańsze grunty dla inwestorów budujących budynki razem z parkingami).

Mi to osobiście lotto bo w centrum nie pracuję, ale komuś powinno zależeć...

Swoją drogą koło pałacu kultury jest jakiś podziemny parking, na którym chyba jest szyld, że jest bezpłatny. Orientuje się ktoś, na jakich to jest zasadach?

--
Jestem księciem z bajki. W końcu Shrek to też bajka...Free speech includes the right not to listen, if not interested.
Robert Heinlein

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
parking podziemny dobra myśl ale nie dla mnie bo mam auto na gaz i mnie nie wpuszczają.

ten kto wymyśli sposób na korki zostanie świętym albo dostanie Nobla we wszystkich dziedzinach od pokojowego zaczynając. ja mieszkałam 40 km od pracy z czego 2 km prowadziły przez miasto. czas dojazdu miał odwrotna proporcje czyli po trasie 15 minut przez miasto ok 25 a nie jest to Warszawa.

niestety często wina korków to nie tylko zły układ ulic. pierwsza sprawa to remonty które musza być bo coś na lepsze zmieniają ale czemu mają zakorkować pół miasta. mam tu dobry przykład Katowic gdzie podczas przebudowy ronda ruch był utrudniony ale tylko minimalnie jak robili pas jezdni to lali asfalt z boku żeby tylko przejazd był drożny. wiadomo to zawsze drożej wyjdzie bo buduje sie drogi tymczasowe ale ile mniej psioczenia kierowców.
kwestia druga to totalny brak wiedzy, kultury i wyobraźni kierowców. Kielce miasto średniej wielkości ale prawie wszystkie drogi dwu i trzy pasmowe ale zawsze znajdzie się palant który blokuje ruch. Niestety ludzie nie potrafią jeździć, w Polsce mamy ruch prawostronny a większość kierowców to urodzeni anglicy.
ponadto jesteśmy strasznie oszczędni, sprzęgło się nam zużywa jak stoimy na światłach więc wrzucamy luz i co zanim znajdziemy 1 to zielone pali się już dobre kilka sekund. i znowu zamiast 10 samochodów przejadą 3.
no i ten pesymizm widze z daleka zielone to lepiej zwolnię bo na bank zmieni się na czerwone. no i co miałem rację.

--
Suwaczek z babyboom.pl

Pieter_ka
Żeby zlikwidować korki trzeba zająć się ich przyczyną - samochodami. Moje pomysły są bardzo radykalne, ale uważam że przy zakupie auta powinieneś okazać dokument że masz go gdzie zaparkować. Odpada w tym momencie choć częściowo blokowanie dróg na osiedlach i w centrach miast, bo wtedy stoją one prawidłowo na parkingach i w garażach. Wjazd do centrum miasta jest obstawiony bramkami, które otwierają się jeżeli masz albo karte zamieszkania, albo karte miejsca parkingowego przy firmie w centrum - sądzę że wiele firm szybko przeprowadziłoby się na obrzeża, lub zupełnie w inne regiony. Bramka otwierałaby się też po uiszczeniu odpowiedniej opłaty, ale tylko w przypadku gdy na parkingach miejskich jest jeszcze miejsce. Oczywiście komunikacja miejska jest sprawnie wytyczona w centrum i dojście do jakiegolwiek miejsca z przystanku to maksymalnie 3 min. Dodatkowo przed bramkami zbudowane płatne parkingi które w cenie mają przejazd komunikacją miejską. Oczywiście są to tylko wstępne przemyślenia i chętnie przeczytam jakie wytkniecie wady temu pomysłowi. Sam zauważam że największym jest taki, że każde miasto z bramkami musi posiadać sensowny sposób ominięcia tego centrum, czyli obwodnice, ale zakładam, że metoda ta wykorzystywana będzie tylko w metropoliach, gdzie obwodnica powinna czy idąca bokiem autostrada powinna być normą.

wr0na
:pieter_ka nie wiem co palisz, ale ja też to chce..
powiedziałeś, że z chęcią posłuchasz konstruktywnej krytyki... no to jedziemy.

zaczniemy od drugiego zdania:
"uważam że przy zakupie auta powinieneś okazać dokument że masz go gdzie zaparkować"
tym samym właśnie pozbawiłeś samochodu 1/3 mieszkańców dużych miast. ponieważ większość z nich parkuje wieczorami samochody w miejscach planowo do tego nie przeznaczonych, wybacz, ale nie ma bata aby na takim Ursynowie czy Bemowie nagle wybudować parkingi dla połowy mieszkańców.
Problem w tym, że osiedla-sypialnie wielkich miast budowane w latach '80 nie zakładały że stopień zamożności przeciętnej rodziny w roku 2010 osiągnie 1.2 samochodu na lokal.
i co dalej? zabronisz ludziom kupować samochody?
jedno słowo:
Konstytucja.
nie możesz zabraniać dostępu do dóbr w zależności od zamożności (czyt: od tego czy stać cię tylko na mieszkanie w bloku z wielkiej płyty, czy na dom w Konstancinie)

dalej
"Bramka otwierałaby się też po uiszczeniu odpowiedniej opłaty, ale tylko w przypadku gdy na parkingach miejskich jest jeszcze miejsc"
coś w stylu ".....tak, ja wiem panie obywatelu, że jedzie pan na spotkanie do urzędu na Kruczej, ale system mi podpowiada, że najbliższe miejsce do parkowania jest w okolicach Placu Bankowego.."
nie pytam się nawet jak chcesz kontrolować ilość wolnych miejsc parkingowych w centrum miasta.

tak.. zgadzam się, że centrum trzeba zamknąć, aby ograniczyć liczbę jeżdżących samochodów. Sposoby które proponujesz są jednak... nierealne.

PS.
ostatnie zdanie:
"każde miasto z bramkami musi posiadać sensowny sposób ominięcia tego centrum, czyli obwodnice, ale zakładam, że metoda ta wykorzystywana będzie tylko w metropoliach, gdzie obwodnica powinna czy idąca bokiem autostrada powinna być normą."
to chcesz obwodnicą omijać centrum czy miasto?
bo czym innym jest droga szybkiego ruchu, która pozwoli jadąc z Ursynowa szybko ominąć 'zamknięte' centrum i podjechać od strony Żoliborza, skąd będę miał do urzędu na piechotę pięć minut..
a czym innym jest obwodnica, którą chciałbym ominąć Warszawę jadąc głównymi drogami północ - południe.

--
bo nic mi się nie chce...

liver_sausage88
:pieter_ka znaczy mamy wszystkie miasta zburzyć i zbudować od nowa, tak Bo inaczej to chyba nie da się tych Twoich założeń wprowadzić ;)
Przyczyną korków nie są samochody, tylko zbyt mała przepustowość dróg, po prostu kiedy je budowali, to nikt nie pomyślał, że w przyszłości będzie tyle samochodów jeździć, a ciężko jest w niektórych miejscach poszerzyć drogi, bo po prostu nie ma na to miejsca ;) (albo jak jest miejsce to robi się to bez pomysłu, np. zamiast dodatkowego pasa robi się wysepkę na środku Tak zrobili np. w Poznaniu na ul. Baraniaka ), . Tak jak już pisali wyżej, jednym sensownym wyjściem byłaby bardzo dobrze rozwiązana komunikacja miejska + wielopoziomowe drogi. Ja sam zauważyłem, że w określonych godzinach jak jadę do centrum, to o wiele bardziej mi się opłaca jechać tramwajem, bo jest po prostu szybciej, niestety zbyt mało ludzi tak robi. Nie wiem z czego to wynika, może z tego że tramwaje przepełnione i śmierdzące, może z tego, że jak już kogoś stać na samochód to chce nim jeździć (a raczej stać ). Ale wiem też, że o wiele chętniej jeździłbym tramwajem, gdyby jeździły częściej i nie były przepełnione.
Oddzielną sprawą jest niewiedza kierowców, ludzie jeżdżą jedną utartą trasą, boją się wjechać w jakąś boczną uliczkę czy pojechać na skróty, a wiadomo że oznaczenia drogowe kierują wszystkich głównymi trasami, stąd też korki, ja wiedząc jak się poruszać po mieście nie stoję w największych, bo wiem gdzie jaką uliczką dojadę, i korzystam z tego ;).
Jeszcze inna sprawa, to idiotyczna organizacja ruchu, masa dróg jednokierunkowych, które mogłyby być drogami choćby o ruchu wahadłowym, zaraz byłoby sprawniej. Do tego prawie każde skrzyżowanie ze światłami musi być teraz bezkolizyjne, co też ruchu raczej nie upłynnia ;).
Mój ojciec kiedyś stwierdził, że najlepszą radą byłoby wywalić wszystkie znaki i światła i jeździłoby się szybciej i sprawniej. Kto wie czy w jakiejś części nie miał racji ;)

Pieter_ka
:wr0na właśnie o to mi chodzi, że samochody są parkowane nieprzepisowo - jakby zacząć ostro karać za takie coś, to niektórzy sprzedaliby samochód i przesiedli się do komunikacji miejskiej, bo problemy z parkowaniem są w centrach i na dużych osiedlach gdzie akurat nie ma problemu z komunikacją miejską. Naprawdę uważam że nie wszystkim potrzebny jest samochód, oczywiście że nie mogę zabronić, mogę tylko odpowiednio utrudnić. Jestem ze śląska a nie z warszawy, ale śmieszy mnie gdy ktoś mówi jest z Warszawy, a ma 20km do centrum i tyle do pracy dojeżdża. Na śląsku w kole o promieniu 20km zamkniesz kilka wielkich miast i każde z nich ma swoje centrum, biura i fabryki. Może to jest problem - bo stanowiska pracy znajdują się bliżej centrum, natomiast ludzie uciekają na obrzeża i generuje się ruch. Gdyby osiedla były bliżej biur to mniej trzeba było by przejechać, ale jednocześnie biuro nie będące w centrum ma małą rację bycia i to jest problem wielkich miast. Chodziło mi o obwodnice - bo jadąc na mazury droga wiedzie przez Warszawę - przez jej środek i zamiast ominąć to trzeba też się przepchnąć środkiem...

:liver_sausage88 przyczyną korków nie są samochody? jak dla mnie jak najbardziej, to liczba samochodów wzrasta a nie drogi się kurczą, no chyba że Baraniaka w Poznaniu... Akurat drogi jednokierunkowe mają moim zdaniem więcej zalet niż wad, bo wady to zwiększenie potrzebnej drogi do przejechania żeby się gdzieś dostać, ale jednocześnie są bardziej przepustowe i mniej kolizyjne. Oczywiście teraz w niektórych miastach niewiele da się zrobić dla poprawienia drożności, ale trzeba myśleć przy tworzeniu kolejnych osiedli i dróg, tak żeby w przyszłości też były drożne. Powoli uważam że dwa pasy autostrady w jedną stronę to pomyłka, bo prawym pasem jadą ciężarówki, a lewym wszystko inne? Trzy są dużo lepszym rozwiązaniem, a wcale nie są dużo droższe od dwóch. Pewnie niewielu się ze mną zgodzi, ale gdyby samochody były ciężej dostępne to ludzie mieszkaliby bliżej pracy lub korzystali z komunikacji miejskiej. Bo do czego wielu służy samochód? Dojazd do pracy i na zakupy.

liver_sausage88
:pieter_ka chodziło mi o to, że z dróg dwukierunkowych robi się jednokierunkowe, przecież to logiczne, że jak droga jest wąska to z niej dwupasmówki nie zrobisz ;). Drogi jednokierunkowe są bardziej przepustowe Od kiedy to No chyba że mówisz o drogach jednokierunkowych o większej ilości pasów ruchu, ale to i tak wg. mnie nijak się ma do wyższej przepustowości ;).
Drogi się nie kurczą, ale też rzadko kiedy się je poszerza, a zmniejszenia ilości samochodów jakoś sobie nie wyobrażam, bo jak?
A co do autostrad, pewnie że 3 pasy lepsze niż 2, ale najpierw mogli by w Polsce pobudować chociaż trochę takich co mają te nędzne 2
Jeszcze a propos tych nowych osiedli i dróg, to z tym raczej nie ma problemu, największe korki są w centrum i okolicach przecież ;).
Co do samochodów ciężej dostępnych, to nasuwa mi się tylko jedna myśl, zwizualizuję ją - . Dlatego ludzie kupują samochody, bo nie mieszkają w centrum, bo w centrum mieszkania są duuużo droższe. Taniej wychodzi kupić samochód i mieszkać na przedmieściach, niż kupić mieszkanie w centrum i dojeżdżać komunikacją miejską. Poza tym, na zakupy też pojedziesz tramwajem/autobusem? Na wczasy też? Do rodziny na wieś? Itd itp ;) Ja sobie nie wyobrażam życia bez samochodu ;)

wr0na
:pieter_ka "jakby zacząć ostro karać za takie coś, to niektórzy sprzedaliby samochód i przesiedli się do komunikacji miejskiej, bo problemy z parkowaniem są w centrach i na dużych osiedlach gdzie akurat nie ma problemu z komunikacją miejską. Naprawdę uważam że nie wszystkim potrzebny jest samochód, oczywiście że nie mogę zabronić, mogę tylko odpowiednio utrudnić"
w moim bloku jest 100 lokali.
powiedzmy że jest 50 miejsc parkingowych. reszta jest zmuszana do parkowania na trawniku, alejkach, podjazdach.

Rozumiem, że chciałbyś aby co wieczór osiedlowymi alejkami przechadzała się policja i każdemu kto źle zaparkował wlepiała mandat?
Ok.. już widzę policjantów, którzy zamiast patrolować Pragę Północ jeżdzą na Bemowo wlepiać mandaty.. z pewnością będzie bezpieczniej

Zupełnie nie rozumiem czemu uczepiłeś się stwierdzenia, że należy ograniczyć ilość samochodów na terenie Polski.
:liver już to napisał.
aby nie stać w korkach poruszam się na motocyklu. kolega kupił skuter.
ale każdy z nas na weekendowy wypad na mazury, imprezę w Grójcu bierze samochód (nie, nie cztery.. ale jeden na trzy osoby).
po prostu motocyklem czy tramwajem łajby nie pociągnę.
ba.. nawet worka z żaglami nie przewiozę na motocyklu.

KAŻDA rodzina powinna mieć prawo do posiadania samochodu. Nie każdy jednak musi nim podjeżdżać pod same drzwi urzędu w centrum miasta.
Kłopot w tym, że jak wróciłem do domu na pięć dni to zobaczyłem, że na moim osiedlu budują się trzy nowe bloki.. nie widziałem natomiast żadnego parkingu.

Nie wiem czy nadal jest tak, że budując blok inwestor musi umieścić na planach miejsca parkingowe dla 30% lokatorów (czytaj: lokali). 30%? to przepis z 1970 roku?
jak dla mnie powinno być 130% i UWAGA!!! (cena JEDNEGO miejsca parkingowego powinna być wliczona w metraż mieszkania) bo chwilowo w bloku kolegi jest tak, że lokali jest powiedzmy sto, miejsc pięćdziesiąt, a wykupionych z nich jest dziesięć. reszta lokatorów parkuje w uliczkach, bo miejsce na parkingu kosztowało 30 tysięcy.
i to wszystko zgodnie z prawem.
A karetka o 4am nie przejedzie przez osiedlową uliczkę.

--
bo nic mi się nie chce...

kret1989
Mi się bardzo podoba takie rozwiązanie jakie jest w Niemczech w Monachium, mianowicie istnieje tam obwodnica śródmiejska, tzw. Mittlerer Ring, która ma połączenie z ośmioma autostradami, na całej długości jest co najmniej czteropasmowa, a większość jej skrzyżowań jest bezkolizyjnych, spora część trasy przebiega podziemnymi tunelami, no a poza tym jakie tam mają metro, to jest dopiero coś! No i jak tam byłem mimo, że jest to miasto duże prawie jak Warszawa to rzadko kiedy mogłem je zobaczyć zakorkowane.

W Wawie raczej taki mittlerer ring by się nie sprawdził, pewnie ze względu na to że jest ona podzielona Wisłą, no ale ta druga nitka metra cholernie by się przydała, bo mimo że nie jestem z Wawy to wiem, że znacznie lepiej byłoby się dostać na Warszawę Wschodnią metrem niż tłuc się jakimś tramwajem, nie mówiąc już o autobusach.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
:wr0na - większość Twoich kontr w stosunku do pomysłów :pieter_ka mi się podoba. Nie podoba mi się tylko to:

"jak dla mnie powinno być 130% i UWAGA!!! (cena JEDNEGO miejsca parkingowego powinna być wliczona w metraż mieszkania) bo chwilowo w bloku kolegi jest tak, że lokali jest powiedzmy sto, miejsc pięćdziesiąt, a wykupionych z nich jest dziesięć. reszta lokatorów parkuje w uliczkach, bo miejsce na parkingu kosztowało 30 tysięcy."

Otóż są ludzie, którzy chcą mieszkać w nowobudowanych blokach, ale nie mają i nie chcą mieć samochodu. Twoje rozwiązanie wymuszałoby na nich kupowanie miejsca parkingowego, którego używać nie będą. Być może komuś wynajmą... A może nie. To tak, jakbyś chciał wprowadzić ustawowy balkon w każdym mieszkaniu, wliczany w metraż. A inwestor może chcieć zbudować mieszkanie bez balkonu i mieć klienta.

Mnie by się podobało rozwiązanie polegające na bezwzględnym karaniu za złe parkowanie. Musi to mieć miejsce zawsze, a proporcja wysokości mandatu do ceny parkowania powinna być co najmniej taka, jak proporcja wysokości kary za jazdę na gapę do ceny biletu jednorazowego.

I jeszcze jedno. Samochodami jeżdżą ludzie bez stałego przypisania człowiek-samochód. Natomiast miejsca na parkingu zajmują samochody. Z tego względu parkingi w przestrzeni publicznej nie powinny mieć żadnych miejsc uprzywilejowanych, dostępnych tylko dla jakiejś grupy osób, np. niepełnosprawnych. Samochody nie są niepełnosprawne - a jak są, to nie powinny jeździć.


--
Pietshaq na YouTube

wr0na
kłopot w tym, że jeżeli nie będzie pewnej ilości miejsc parkingowych to uliczki między blokami będą się zatykać, bloki będą płonąć, a karetki bezradnie krążyć wokół osiedla.

Tak, wiem, że niektórzy mogą nie chcieć posiadać samochodu. jednakże uważam, że dla dobra ogółu (nie mogę uwierzyć że użyłem tego sformułowania) sądzę że taki przepis powinien być przeforsowany.
Nie chcesz miejsca? sprzedaj je sąsiadowi, który ma dwa samochody.

co do miejsc dla uprzywilejowanych..
koperty powinny zostać. tyle że ilość osób posiadających do nich dostęp powinna być kontrolowana.
Nie wiem ile razy aby podwieźć moją babcię z niedowładem obydwu nóg do przychodni, kościoła, dowolnego innego obiektu, korzystaliśmy właśnie z kopert.

co do innych grup uprzywilejowanych,
na Mauritiusie, przed każdym większym obiektem masz wydzieloną strefę parkowania tylko dla motocykli.
biada samochodziarzowi, który postawi chociaż pół koła w tej sekcji.

--
bo nic mi się nie chce...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
:wr0na - karetki nie krążą bezradnie, tylko zatrzymują się pod klatką, gdzie leży pacjent, a gdzie nikomu innemu i tak stawać nie wolno. Poza tym jeśli miejsc będzie 130% z tego, co mieszkań, to ja się boję, że mój sąsiad mający dwa samochody postawi jeden na swoim miejscu, a drugi na którymś z tych 30%. Dobro ogółu? JAKIEGO ogółu? Mieszkańcy dogadują się z inwestorem, a jeśli przyjedzny nie ma gdzie stanąć, to chyba nie jest to problem mieszkańców, tylko przyjezdnego?!

W kwestii kopert i innych przywilejów uważam, że powinno to leżeć w gestii zarządcy parkingu (obojętnie: miasta, czy prywatnego właściciela), a nie odgórnych ustaw. Jak któryś chce, niech nawet zrobi koperty, na których będą mogli parkować TYLKO PEŁNOSPRAWNI. Prawdopodobnie straci klientów, a w jego miejsce wejdzie taki, który tego nie zrobi.


--
Pietshaq na YouTube

Dziecko_Niespodzianka
Jedno - dwu osobowe samochody (o małej szerokości), najlepiej elektryczne (w mieście nie potrzeba więcej niż te 50 - 60 km/h) albo hybrydowe (bo do miasta dojechać można chcieć szybciej). Normalne samochody - do podróży na długie dystanse, parkowane na parkingach na obrzeżach miast (i nie jak P+R na Wilanowie czy Żoliborzu ale np. w Dziekanowie, Radości i innych zadupiach okołowarszawskich ).

Wewnątrz miasta poruszałyby się tylko pojazdy o małej szerokości, w rezultacie przepustowość dróg zwiększa się dwukrotnie. Zmniejsza się problem z parkowaniem więc znowu zwiększa się przepustowość.

Naprawdę, 99% osób poruszających się po mieście nie potrzebuje wiecej niż 2 miejsc + miejsca na torbę z laptopem / plecak z książkami. Jeżdżenie nawet wcale niedużymi samochodami (ja wiem? Corsa? Corolla?) to zbrodnia na płynności ruchu.

A jak cicho by było (elektryka!), a jak ekologicznie!

--
"Though I walk through the valley of the shadow of death, I will fear no evil" - yeah, because I'm the wickedest sonofabitch you're gonna find down here.
Uważam se DGC: DMkmsuoceEsHbNN8LUCWM1KN9TYwvCJfYC

wr0na
....tylko kup drugi samochód do jazdy po mieście..
i sądzę że mówimy tu o NOWYM małym samochodzie..
daj mojej matce te 30 tysięcy i przesiądzie się do małego samochodu nawet jutro.

--
bo nic mi się nie chce...

pordzio
pordzio - Superbojownik · przed dinozaurami
JWW - przejście i światła koło Arkadią mogą niewiele zmienić - wiem jak to wygląda w Rzeszowie pod L'Eclerciem: duże skrzyżowanie, przejścia, DŁUGIE zmiany świateł i co? - jadę przepisowo (zwykle się staram), z daleka widzę zielone i przejeżdżam (nawet się zastanawiam, czy przy moim przejeździe nie zmieniło się na pomarańczowe) a tu ludzie wielką kupą przechodzą NA CZERWONYM (a L'Eclerc w Rzeszowie na pewno nie jest taki duży jak Arkadia).

ziecko_niespodzianka - może być taki wynalazek, jak samochód zbudowany na bazie skutera (nie mogę sobie przypomnieć marki i modelu, nie wymaga to nawet prawa jazdy).

Inna sprawa - każdy chcący kupić skuter, albo inny pojazd motorowy powinien mieć zaliczony kurs prawa drogowego, albo kartę (moto)rowerową, żeby się nie okazywało, że skutery jeżdżą jak chcą i są w praktyce bezkarne. "Kierowcy" takich skuterów też się przyczyniają do korków, blokując przejazd kilku samochodom na raz, albo wymuszając pierwszeństwo.

--
Piotrek Porada
Forum > Inteligentna jazda > Rozkorkować miasto
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj