Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Inteligentna jazda > Śmierć Polaka na kanadyjskim lotnisku
AyA_Mrau
AyA_Mrau - różowa grzywa · przed dinozaurami
Czytuje wiadomości bardzo wybiórczo, ale wczoraj pod wpływem bardzo wzburzonego :salivala zainteresowałam się sprawą tego polaka co zmarł na lotnisku w Kanadzie po użyciu paralizatora przez policję. Dla przypomnienia, lub w ogóle przedstawienia sprawy dwa newsy:
https://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,4677179.html
https://serwisy.gazeta.pl/swiat/1,34223,4677214.html
I zestaw filmików:https://video.google.co.uk/videosearch?q=Dziekanski

Oczywiście główna dyskusja toczy się wokół tego czy policja miała prawo go tak potraktować, że on był bezbronny i zagubiony, a nie agresywny, jak najpierw podawano. (Może ja inaczej na to patrzę, ale wg. mnie na filmiku mężczyzna ten wygląda jakby był pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających oraz sprawia potencjalne zagrożenie dla innych osób tam obecnych. Na pewno nie uznałabym go za zupełnie nieagresywnego i bezbronnego. Oczywiście można to tłumaczyć jego zmęczeniem po długim locie i 10 godzinach oczekiwania na lotnisku, ale wtedy nikt takich szczegółów nie znał.)
Sama spodziewam się, że zakończy się to odszkodowaniem dla matki zabitego, ktoś z policji poniesie jakąś odpowiedzialność, może będą jakieś zmiany w procedurach. Bo nie zaprzeczam, że mogły być niedopatrzenia, błąd policji, czy złe szkolenie (może nikt im nie mówi, że jednak to może zabić). Nie zaprzeczam, że można było sprowadzić tłumacza i spróbować inaczej sprawę rozwiązać. Ale nie o tym chcę dyskutować, bo tu o winie orzeknie śledztwo i sąd.

Swoją drogą założę się, że jakby policja interweniowała dopiero gdyby się coś stało poważniejszego (np. kobieta, która próbowała tego mężczyznę uspokoić, dostała by tym krzesłem), to by zamiast głosów oburzenia o nadużycie, pojawiły się głosy oburzenia na brak wcześniejszej interwencji.

Jednak w tym temacie chciałabym poruszyć drugą stronę tej sprawy. Zauważyć, że to nie tylko policja czy obsługa lotniska jest tu wina i że wiele osób powinno potraktować to jako przestrogę, ale nie przed Kanadyjską policją, ale przed własną głupotą.
Zbiórka potrzebnych faktów na temat sprawy: mężczyzna ten poleciał do Kanady, gdzie na lotnisku miała go odebrać jego matka; nie znał jednak słowa po angielsku i nigdy wcześniej nie latał samolotem. (Tyle wystarczy).
I tu już widzę wiele błędów ze strony jego jak i jego matki:
Ani ona go odpowiednio nie przygotowała, ani on się zbyt dobrze widać nie dowiedział, jak wygląda procedura na lotnisku. Facet się po prostu zgubił. Ciekawe czy był w ogóle świadomy, że pomiędzy wyjściem z samolotu a dostaniem się do strefy, gdzie może go ktoś odebrać jest jeszcze kawałek drogi.
Nie znał słowa po angielsku, ani nie miał żadnego narzędzia do skontaktowania się ani z matką, ani z nikim w pobliżu.
Jako pierwsze wystarczy telefon komórkowy, można teraz taki najzwyklejszy mieć za grosze i poprosić kogoś o zaprogramowanie żądanych numerów pod klawisz (znam ludzi już dość w podeszłym wieku, którzy sobie świetnie z komórkami radzą)
Jako drugie, jakieś rozmówki pl-ang, z zaznaczonymi potrzebnymi zdaniami (jak nie umiesz przeczytać można palcem pokazać), albo nawet kartka z napisanymi paroma najpotrzebniejszymi zdaniami ("gdzie jest wyjście" albo "miałem się spotkać z osobą taką a taką ale się zgubiłem, nie znam angielskiego. pomocy"), na pewno znalazł by się ktoś, kto by mu taką kartkę przygotował i powiedział co jest co, a obsługa lotniska by go nie olała, gdyby pokazał o co mu chodzi.
Matka ponoć dowiedziała się, że go na lotnisku nie ma i pojechała do domu. Ta informacja zdziwiła mnie najbardziej. Skoro wiedziała, że wyleciał i samolot wylądował to spodziewała się, że gdzie jest? Nie próbowała prosić o komunikat, żeby się zgłosił gdzieśtam? Jakby powiedziała, że on nie zna języka to pewnie pozwolili by jej powiedzieć, albo wezwali jakiegoś tłumacza. Pewnie znalazło by się i parę innych opcji.
No i ostatecznie, skoro czekał tyle czasu mógł po kilku godzinach szukać pomocy nawet bez znajomości angielskiego, próbować coś mówić i też by może jakiegoś tłumacza znaleźli (nawet jak najpierw złego, to większość osób mówiąca jezykiem ze wschodniej Europy, zapewne mogła by określić właściwy język).
Generalnie chodzi o to, że koleś nie był zupełnie niewinny sytuacji w której się znalazł.

A teraz jeszcze trochę bardziej pogeneralizuję. Nie był on jedynym Polakiem, który się rzucił na wyjazd za granicę nie znając języka, nie wiem jak w Kanadzie, ale na wyspach brytyjskich jest takich sporo. Każdy może się zgubić, albo znaleźć w innej sytuacji, gdy będzie sam pośród ludzi nie mówiących po polsku, nie musi się to zakończyć zaraz śmiercią, ale może innymi nieprzyjemnościami (ewentualnie nocką na mrozie).

Po prostu: ludzie, nie bądźcie ofiarami własnej głupoty, przygotujcie się na wyjazd w nieznane. Jeśli jesteś turystycznie, ok nie musisz zaraz mówić w tym języku, ale przynajmniej trzymaj się kogoś kto go zna, albo miej jakiś sposób na komunikację.
Warto też poza sposobem na język dowiedzieć się innych rzeczy, które mogą być przydatne. Jakieś zasady związane z korzystaniem z publicznego transportu, poruszaniem się na stacjach czy lotniskach. Albo na przykład pamiętać o tym, żeby bagażu gdzieś nie zostawić bez opieki (bo tutaj to zaraz alarm bombowy by był), czy inne specyficzne przepisy związane z krajem docelowym, na które można się naciąć.



Co do dyskusji, cóż... możecie się ze mną zgodzić, możecie się nie zgodzić... możecie się oburzyć, że śmiem na tę sprawę spojrzeć inaczej niż tylko i wyłącznie obwinianie policji i obsługi lotniska. A możecie po prostu wziąć do siebie mój apel z końcówki posta i pomyśleć zanim sami się w coś w pakujecie (albo Wasi bliscy).

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
tomgm - Superbojownik · przed dinozaurami
W tej sprawie jeszcze są ujawniane następne fakty, więc nie mam wyrobionej oceny.

W tym, co pokazywali w TV, moją uwagę przykuły ostatnie fragmenty. Stoi jeden rozrabiający facet, a wokół niego kilku funkcjonariuszy (chyba 5-u). Jeden z nich używa paralizatora. Polak zaczyna krzyczeć, ucieka na bok i zwija się z bólu - po chwili umiera i wywożą go w worku.

Według mnie po użyciu paralizatora facet dostał zawału. Jest tak, że jak impuls elektryczny przyjdzie w niewłaściwym momencie, to serducho się zatrzymuje. Zamiast reanimować, to zapakowali w worek i po sprawie.

Jakby facet dostał kilka razy pałką, to by wiedział o co chodzi - tłumacz był by niepotrzebny.

AyA_Mrau
AyA_Mrau - różowa grzywa · przed dinozaurami
Za sprawą pewnego bojowanika żywa dyskusja w temacie została przeprowadzona na HP. Dla zainteresowanych link:
https://www.joemonster.org/phorum/read.php?f=15&i=987063&t=987063

--

AyA_Mrau
AyA_Mrau - różowa grzywa · przed dinozaurami
:tomgm, nie rozumiem tylko jednego, dlaczego gdy ja za każdym razem podkreślam, że nie chodzi mi o ocenianie akcji policji, każdy od razu przechodzi do tego.
Mi chodziło o to, co w ogóle doprowadziło do tego, że policję trzeba było wezwać. A poza tym, że nie musiał to być akurat ten mężczyzna na tamtym lotnisku, ale każda inna osoba podróżująca do obcego dla siebie kraju.

Może ja się źle wyrażam, może powinnam sformułować to od razu w sposób: czy uważacie, że człowiek może winić miejscowych za to, że miał problemy w ich kraju bo nie znał języka czy miejscowego prawa oraz zasad funkcjonowania środków komunikacji czy innych usług, z których korzystał? Nawet jeśli nie zakończyło się to śmiercią, ale jakimiś innymi problemami lub niedogodnościami.
A może po prostu zbyt gorący temat wybrałam za podstawę tego.

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
tomgm - Superbojownik · przed dinozaurami
Z jednej strony temat jest trochę gorący.

Z drugiej strony delikwenta można uspokoić na wiele różnych sposobów. Kilku funkcjonariuszy i muszą użyć paralizatora - komiczne. Zaczeli się bawić. Szkoda że go nie rozstrzelali, bo wtenczas dużo ludzi by się od razu domyśliło o co chodzi. Wielu ludzi awanturuje się na lotniskach. W tej sytuacji uderza mnie to, że faceta uspokoili za mocno. Do tego mieli okazję, żeby go chociaż spróbować reanimować - skorzystali z opcji wywiezienie w worku.

Z trzeciej strony trzeba się dostosować do warunków kraju, do którego się jedzie.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
luc_ek - Superbojownik · przed dinozaurami
hmmm...

I. Na początek przyjmijmy, że:
1. Obowiązek znajomości języka obcego, podczas pobytu do kraju, w którym język ten jest językiem urzędowym lub powszechnie zrozumiałym, może być ustalany przez przepisy odrębne,

2. Obowiązek znajomości przepisów porządkowych, regulaminów i procedur postępowania w jakimkolwiek przypadku, może być ustalany przez przepisy odrębne,

3. Nieznajomość przepisów prawa karnego nie zwalnia od odpowiedzialności,

4. Każdy ma prawo do uzyskania wyczerpującej i zgodnej ze stanem faktycznym informacji o przepisach, wynikających z zastosowania p. 1. i p. 2,

II. Załóżmy dalej, że:
5. P. 2. nie stosuje się do przepisów dotyczących bezpieczeństwa publicznego,

6. Przez instytucję o charakterze publicznym rozumie się organy administracji państwowej i terytorialnej, instytucje użyteczności publicznej, przedsiębiorstwa z częściowym lub całkowitym kapitałem pochodzenia nieprywatnego. Przez instytucję rozumie się każdą osobę prawną i przedsiębiorstwo w rozumieniu odrębnych przepisów,

7. Instytucje o charakterze publicznym są obowiązane do udzielenia informacji zgodnie z p. 4, z zastrzeżeniem p. 5, w odniesieniu do przepisów stosowanych w zakresie obejmującym charakter działalności instytucji, na wniosek osób zainteresowanych,

8. Przepisy dotyczące bezpieczeństwa publicznego muszą być podane do wiadomości ogólnej przez instytucję, której te przepisy dotyczą, bez konieczności składania odrębnego wniosku przez zainteresowanych. Dodatkowo, instytucja ma obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa na terenie jej podlegającym. Ustalenia w tym punkcie stosuje się w zakresie obejmującym charakter działalności instytucji,

9. W przypadku naruszenia p. 7. można dochodzić swoich praw, w przypadku wystąpienia szkody, na drodze postępowania cywilnego,

10. W przypadku naruszenia p. 8, dochodzenie praw w przypadku wystąpienia szkody może odbyć się na drodze postępowania cywilnego, o ile nie mają tu zastosowania przepisy postępowania karnego,

11. Stroną skarżoną w sytuacjach opisanych w p. 9. i p. 10. jest instytucja, w której te sytuacje wystąpiły, z zastrzeżeniem p. 13,

12. Instytucje mogą realizować przepisy p. 7. i p. 8. poprzez wykwalifikowany personel własny, lub inne służby, których udział w realizacji wymienionego przepisu regulują ustalenia odrębne,

13. Personel, oraz służby, o których mowa w p. 12. odpowiadają za szkody zgodnie z ustaleniami p. 9 i p. 10,



Prawnikiem nie jestem, a to co napisałem powyżej nie jest żadnym wyciągiem z istniejących przepisów, ale moimi skromnymi, mniej lub bardziej zgrabnymi przypuszczeniami. Może ktoś biegły w prawie się wypowie, bo mogę się mylić.

Zasadniczo zgodzę się ze stwierdzeniem, że wyjazd bez przygotowania jest głupotą (tu należy wyraźnie zaznaczyć, że w opisywanym przypadku jest trochę niejasności) i przyłączę się do apelu. Niemniej jednak:
- dany osobnik może przypuszczać, choćby ze względu na własną głupotę, że jest przygotowany w stopniu wystarczającym,
- głupota lub nieprzygotowanie danego osobnika nie są podstawą do łamania wobec niego prawa.

Jedna wina drugiej nierówna...

Ponadto chyba żadnemu terroryście nie zależy, by zwracać na siebie uwagę agresywnym zachowaniem. Raczej należałoby się spodziewać wmieszania w niczego nie podejrzewający tłum, w celu zwiększenia efektu zamachu. Agresywne zachowanie może być co najwyżej odwróceniem uwagi.

Mam nadzieję, że w ten sposób wyraziłem w miarę jasno swój pogląd na sytuację ogólną, jak i ten konkretny przypadek z Kanady, od którego przecież dyskusja się zaczęła.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
:AyA_Mrau - świetny temat i niezłe pytanie postawiłaś.

Co do meritum zgadzam się: człowiek ów padł ofiarą własnej niezapobiegliwości (głupota wydaje mi się tu zbyt mocnym słowem, choć oczywiście o definicje i zakresy można się spierać). Niestety, jak w kraju wprowadza się prawo typu ustawa antylichwiarska, to przyzwyczaja się ludzi, że mogą być dowolnie niezapobiegliwi i głupi bo państwo obroni ich przed zbyt drastycznymi konsekwencjami tego kroku. Polak, który poniósł śmierć w Kanadzie, prawdopodobnie nie tylko nie dopytał się o szczegóły: jemu nie przyszło do głowy, że cokolwiek może być inaczej. Przecież w jego kraju zawsze znajdzie się jakiś urzędas, któremu wystarczy dać w łapę, żeby wyjaśnił - po polsku! - co i jak dalej. A Kanada to cywilizowany kraj, więc tam z pewnością jest jeszcze lepiej. Do tego dochodzi przekonanie, że każde polskie zdanie jest zrozumiałe dla każdego na świecie, jeśli zostanie odpowiednio głośno, wyraźnie i powoli powtórzone odpowiednio wiele razy. Więc o czym taki Polaczek ma myśleć? Czemu zapobiegać? Po co uczyć się angielskiego? Przecież jemu nic nie grozi!

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
zgroza - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Ten szczególny przypadek trudno do końca ocenić, ponieważ nie znamy wszystkich faktów - zwłaszcza okoliczności nieobecności jego matki. Mogło tam zajść jakieś trudne do przewidzenia nieporozumienie.

Odnośnie nieprzygotowania - uważam, że :Aya_Mrau ma rację - wybieranie się w podróż za granicę bez zaopatrzenia się w jakąkolwiek pomoc w komunikacji (przy braku znajomości języka) jest delikatnie rzecz ujmując lekkomyślnością i należy się spodziewać, że może skończyć się poważnymi problemami.
Ale nie powinno kończyć się śmiercią, zwłaszcza, że człowiek nie ginie z rąk przestępców, ale stróżów prawa, którzy powinni gwarantować mu bezpieczeństwo. Oczywiście nie tylko jemu, ale wszystkim podróżnym - zachowywał się agresywnie, może myśleli, że mają do czynienia z szaleńcem - mieli prawo go obezwładnić. Ale było ich kilku, patrząc na to z boku wydaje się jasne, że nie powinni mieć problemu z przytrzymaniem go. Moim zdaniem, w przypadku policji zawiniły trzy rzeczy:
1. Strach - policjanci też się boją. Po pierwsze o własne życie, bo facet może wyciągnąć jakąśtam zakamuflowaną broń i zrobić im kuku (medal pośmiertny to mała pociecha), względnie zrobić jatkę wśród podróżnych (mogli podejrzewać chorobę psychiczną, cokolwiek innego - w końcu nie zachowywał się przewidywalnie)
2. Błędy w przeszkoleniu - być może potrzebne jest podkreślenie faktu, że paralizator może zabić i że jest to broń, której użycie może być ostateczne i powodowac nieodwracalne skutki. Może oprócz umiejętności unikania zagrożenia terrorystycznego powinni uczyć się postępowania z osobami niestabilnymi psychicznie?
3. Nadgorliwość - po co było go drugi raz częstować tym paralizatorem? No, a reanimacja? Jak ktoś jest podejrzany to się go nie reanimuje, czy co?

Jestem w stanie zrozumieć strach, postawić się w ich sytuacji - mimo, że absolutnie nie pochwalam natychmiastowego użycia paralizatora. Nie mogę zrozumieć, dlaczego użyli go po raz drugi, i dlaczego człowieka nie reanimowali.


Co do winy tego nieszczęsnego pana - to pomimo mojego współczucia nie potrafię orzec, iż był całkiem niewinny.
To, że się nie przygotował, że się zgubił i nie potrafił sobie poradzić w tej sytuacji, nie sprawia, że zasłużył na jakiekolwiek złe traktowanie ze strony policji (wszak głupota nie jest karalna, a czasem szkoda).
To można zresztą zrozumieć (choć z trudem, bo lekkomyślność była porażająca), ale każdy z nas popełnia błędy. Często spore.
Ale to, że w takiej sytuacji zachowywał się agresywnie, i to w stosunku do osób postronnych - to już sprawia, że sam się prosił o kłopoty. Można być niewiarygodnie wkurzonym i sfrustrowanym, ale też trzeba mieć odrobinę wyobraźni i przewidywać, do czego może doprowadzić takie zachowanie.
Nie oznacza to jednak, że zasłużył na śmierć.

Generalnie, nie potrafię jednoznacznie wskazać jedynego winnego.
Nie znamy też wszystkich okoliczności.
Jedno jest pewne - przesłanie :Aya_Mrau, żeby przygotowywać się do jakichkolwiek wyjazdów jest stuprocentowo słuszne.
Zatem, ludzie, myślmy, to podobno nie boli. I nerwy w konserwy.

--
Trzymam swoje demony na bardzo krótkiej smyczy. Czasem się tylko zastanawiam, kto kogo prowadzi...

AyA_Mrau
AyA_Mrau - różowa grzywa · przed dinozaurami
luc_ek myśle, że wszyscy jesteśmy świadomi, że przy wchodzeniu do miejsca o charakterze publicznym, nie dostajemy tomu z przepisami w dowolnie wybranym języku.
Nie jest też realne, aby pracownicy i inne służby odpowiedzialne za dane miejsce były w stanie wszystkie języki znać. Dobrze, jeśli poza językiem danego kraju znają jeszcze angielski.
Więc nadal pozostaje w rękach osoby zainteresowanej wiedzieć, gdzie się po informacje zgłosić oraz jak to zrobić jeśli nie możesz w pierwszej linii porozumieć się z nikim w znanym języku. Oczywiście w niektórych sytuacjach może zostać wezwany tłumacz, jednak danie znać, jakiego języka oraz w ogóle, że go potrzebujesz do załatwienia jakiejś sprawy, usprawni i ułatwi cały proces.

Moim zdaniem nie jest również możliwe, aby obsługa była w stanie interesować się każdą osobą, która nie wykazuje potrzeby komunikowania się z nimi. Zwłaszcza w miejscach takich jak lotniska czy inne węzły komunikacji pasażerskiej.
Tak dla informacji. Ilość pasażerów (czyli to nie zawiera wszystkich osób towarzyszących i odbierających, które się kręcą po strefie otwartej), którzy przewijają się przez wybrane lotniska, dane z 2006 roku:
Lotnisko w Vancouver - ok. 16 900 000 (co daje jakieś 46 000 osób dziennie)
Polskie lotniska dla porównania
Warszawa Okęcie - ok. 8 000 000
Kraków Balice - ok. 2 300 000

Niestety nie znalazłam ile osób zatrudniają (zresztą i tak trzeba by jeszcze wyliczyć ile z nich w ogóle znajduje się w pobliżu pasażerów). Zapewne jest takich osób sporo ale i sporo mniej niż osób korzystających z lotniska, więc nie mogą za każdym chodzić i się pytać czy wszystko ok.

Oczywiście nie można zaraz nieprzygotowanego delikwenta potraktować niezgodnie z prawem. Ale jeśli ktoś się klasyfikuje pod wezwanie policji lub ochrony to się ją wzywa. (A co policja w tym jednym przypadku zrobiła to ponoć 4 śledztwa zbadają)
Przy tym jeśli nie wiesz jakie jest prawo, to skąd możesz wiedzieć, co cię czeka za takie czy inne zachowanie. Lepiej nie ryzykować.

A co do terrorystów to też są ludzie i im mogą nerwy puścić, nawet mimo ich najlepszych przeszkoleń do tego co mają zrobić.

:zgroza, tu nie ma jednostronnej winy. Stąd się zresztą też wziął mój wątek, bo wszędzie słychać głosy, że winne są tylko służby w Kanadzie. Niektórzy to są już wręcz bliscy zdania, że oni tam go specjalnie umęczyli i zamordowali bo się uwzieli na Polaków.

Ale równie dobrze, można się zgubić w innym kraju i miejscu, albo ktoś zza granicy może się zgubić w Polsce. I nie musi się to zaraz śmiercią zakończyć. Może być tak, że np. do złego pociągu/autobusu się wsiądzie i straci się czas i pieniądze. Albo jakby ktoś chciał jeździć samochodem po kraju, gdzie obowiązuje ruch drugą stroną niż u niego, ale on nie wiedział i wyjechał na złą stronę drogi wypadek powodując... to będzie winna innego kierowcy, że go nie ominął, albo służb, że wszędzie nie stawiają znaków informujących o trzymaniu się odpowiedniej strony? (może dziwny przykład, ale tak samo wynikać może z nieprzygotowania i niedostosowania się jak to, że się ktoś zgubił na lotnisku i nikogo nie poprosił o informację czy pomoc)

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
luc_ek - Superbojownik · przed dinozaurami
:Aya zauważ, że w zapisach które przytoczyłem, nie ma nic o wyraźnym wymogu, jakoby na każdym lotnisku miał być sztab wypatrywaczy zagubionych pasażerów i tłumaczy z każdego z kilku(set?) używanych języków urzędowych na świecie. Normalne jest, że jadąc do obcego kraju najlepiej znać trochę podstawowych zwrotów (lub ostatecznie chociaż trochę angielski, jako najczęściej używany). To co napisałem poprzednio jest chyba zwięzłe i ma dość luźne ramy: z jednej strony wypadałoby poinformować o przepisach porządkowych, poprzez środki ogólnie dostępne (a taka możliwość na lotniskach jest - przez radiowęzeł). Nie ma natomiast obowiązku tłumaczenia tego na wszystkie języki (choć dla szczególnych przypadków powinna być możliwość szybkiego ściągnięcia tłumacza - prócz awanturujących się pasażerów mogą być też tacy, którzy nagle poczują się źle, zachorują itp, zaś "przygotowany" zasób rozmówek może im nie wystarczyć, żeby poinformować o tym obsługę). Nie wiem czy to jest obowiązek, ale na pewno byłaby to dobrze widziana praktyka.
Nie jestem biegły w procedurach lotniskowych, ale podejrzewam, że odpowienia organizacja odprawy pasażerów (np. wprowadzenie prostego systemu identyfikacji, określającego status pasażera - czy dopiero przyleciał, czeka na samolot, przesiadkę, czy cokolwiek) ułatwiłoby monitorowanie ruchu na lotnisku i reagowanie w "kryzysowych" sytuacjach. Ogólne koszty takiego przedsięwzięcia wcale nie musiałyby być duże.

Inna sprawa: przebywając na lotnisku mam prawo czuć się bezpiecznie. Dlaczego mówimy o ryzykowaniu? Absurd. Jeśli każdy pasażer ma być traktowany jak potencjalny terrorysta, to może w ogóle zamknąć lotniska, zakazać lotów, zastrzelić każdego kto krzywo patrzy, albo ma ręcznik na głowie, zaś każdego "nerwującego się" osobnika lać pałą albo traktować prądem. Bez sensu.

Podkreślam jeszcze raz: Rozumiem, że nieznajomość przepisów może być tragiczna w skutkach. Nie zgodzę się jednak z uogólnieniami, które poczyniono w tej dyskusji - tak od strony szczególnego przypadku, o którym była mowa na wstępie, jak i sytuacji ogólnej. W każdym wypadku należy ocenić wagę "przewinienia" i na tej podstawie budować osądy, bez odwracania kota ogonem.


Odnosząc się do przypadku pana Dziekańskiego: telewizja kanadyjska upubliczniła materiał filmowy z zajścia z krótkim w słowach, ale znaczącym w treści komentarzem. Po raz kolejny obejrzałem materiał i w zasadzie moja ocena się nie zmieniła. Stopień agresji, jaki wykazywał poszkodowany był umiarkowany. Śmiem nawet twierdzić, że zagrożenie jakie stwarzał dla innych pasażerów i obsługi lotniska było minimalne (ludzie próbowali go uspokoić, co byłoby niemożliwe, gdyby uważali go za terrorystę, lub innego niebezpiecznego osobnika, który chce im zrobić krzywdę. Należałoby się tu raczej spodziewać paniki i przybycia uzbrojonego oddziału (?)). W grę mogło wchodzić jedynie zniszczenie mienia. Widać też WYRAŹNIE, że Dziekański WZYWAŁ policję (gdy zauważył funkcjonariuszy RCMP) i jeszcze wyraźniej widać, że w momencie jej przybycia NIE był agresywny (co potwierdzają naoczni świadkowie w tym autor filmu), a raczej zdezorientowany rozwojem sytuacji. Widać też, że funkcjonariusze niezbyt kwapili się do załagodzenia lub wyjaśnienia sytuacji (choćby poprzez wezwanie tłumacza - cały czas mówili po angielsku, pomimo wyraźnego, 2-krotnego ostrzeżenia, że delikwent nie zna tego języka), co spotęgowało stres. Użyto środka przymusu w postaci paralizatora kilkakrotnie i skrępowano (m. in. uciskając kolanem na karku!) poszkodowanego, co ostatecznie doprowadziło do zgonu. Próby reanimacji przed przybyciem służb medycznych nie podjęto (tak wynika z materiału filmowego i oficjalnych relacji). Sekcja zwłok wykazała, że R. Dziekański nie był na nic chory, ani pod wpływem alkoholu lub podobnie działającego środka.

Postępowania RCMP w tym przypadku nie można usprawiedliwiać nieznajomością przepisów/języka itd (nie chodzi o sam fakt śmierci Dziekańskiego, ale o sposób w jaki go potraktowano). Było ono również nieadekwatne do sytuacji. Celowo pomijam argumenty "terrorystyczne" bo w tym konkretnym przypadku nie mają one zastosowania (żeby nie powiedzieć, że są one cokolwiek niesmaczne i poniżej pasa).

AyA_Mrau
AyA_Mrau - różowa grzywa · przed dinozaurami
:luc_ek informacje podstawowe po angielsku czy w lokalnym języku można uzyskać, chociaż przez radiowęzeł powtarzają zazwyczaj tylko tyle żeby bagażu nie zostawiać bez opieki.
Co do organizacji odprawy, to pasażerów przylatujących nie miesza się w strefie zamkniętej z odlatującymi, chyba, że się przesiadają, ale to i tak muszą przejść do strefy odlotów (ale sama nie miałam okazji się przesiadać, więc nie wiem czy jest tam jakaś kontrola). Z miejsc w których byłam wiem natomiast, że pasażerów którzy nie zgłosili się na odprawę, do odlotu lub jest jakiś problem z nimi związany wzywa się poprzez radiowęzeł do odpowiedniego miejsca (z imienia i nazwiska). Więc jest to jakieś monitorowanie sytuacji. Po przylatujących oczekuje się jednak, że do wyjścia trafią. A jeśli ktoś ma jakiś problem to chociaż spróbuje uzyskać pomoc. W końcu to są jednak dorośli ludzie, co innego jakby ktoś zauważył dziecko same na terenie lotniska.

Co do ryzykowania, mówię tu o rozpoczynaniu zachowania mogącego być uznane za agresywne, a nie o przebywaniu na lotnisku. Bo nie wiesz jak jest w danym kraju, u jednych możesz dostać pałką u innych od razu kulkę i to nie dlatego, że ktoś się pomylił tylko dlatego, że takie mogło tam być prawo. I nie spłycajmy tutaj sprawy do patrzenia krzywo czy nakrzyczenia na panienkę za ladą, rzucanie przedmiotami świadczy jednak o jakimś stopniu agresywności.

A poczyniam uogólnienia, bo sprawa Dziekańskiego, użyta za podstawę do rozpoczęcia dyskusji, budzi niepotrzebne emocje i odwołania do samej akcji policji, którą ja staram się pomijać jak mogę. Dla mnie strefa do dyskusji kończy się na tym, że w jego przypadku wezwano policję (moim zdaniem słusznie). To co było potem, powtarzam już to któryś raz, zostanie zbadane, są śledztwa i zapewne będą sądy. Wina policji jak i teraz jest, będzie jeszcze nagłośniana w mediach.

--

wr0na
moim skromnym zdaniem, można śmiało pisać o głupocie rodziny (ważne!!) poszkodowanego.

Pomijając wiek poszkodowanego, nie możemy zakładać że zna wszystkie obyczaje kraju do którego leci.
To w obowiązku osoby zapraszającej jest przekazać podróżnikowi informacje jak się zachować.
Jadąc do Berlina mam adres zamieszkania gospodarza, jego numer telefonu, imię i nazwisko.
nawet gdybym nie znał słowa po angielsku i niemiecku to pokazując policjantowi kartkę z numerem telefonu czy adresem, sądzę że po sześciu godzinach policjant by mi pomógł.

Kolejną rzeczą, której nie mogę zrozumieć jest reakcja policjantów.
Chyba zbytnio ufają paralizatorom. Przez ponad dziesięć lat trenowałem sztuki walki z różnymi rodzajami służb mundurowych i uwierzcie mi, że nie jest możliwe aby pięciu czy sześciu wyszkolonych funkcjonariuszy nie mogło powstrzymać jednego człowieka, który nie jest pod wpływem narkotyków.

Niestety strach przed zarzutami o pobicie jest chyba większy i policja woli używać broni, która działa na odległość i nie pozostawia wątpliwości ile padło strzałów, gdzie były skierowane i czy aresztowany przypadkowo się nie przewrócił na policyjną pięść.

sam zostałem kiedyś zatrzymany na lotnisku w Luton, z miejsca dostałem obstawę panów z bronią maszynową. uwierzcie mi, choćbym nie wiem jak bym był zdenerwowany, starałbym się wyglądać tak, że Ghandi to przy mnie uliczny chuligan.

--
bo nic mi się nie chce...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
ircopek - Superbojownik · przed dinozaurami
Wydaje mi się, że Aya_Mrau ma w pewnym sensie racje.
Wielu Polaków wyjeżdza za granice nie będąc w żaden sposób przygotowanymi. Nie znają jezyka, nie znaja przepisów choćby dotyczących odpraw lotniczych. Przez co, padaja ofiarą swojej glupoty, która może być odebrana tak, jak zachowanie tego Polaka w Kanadzie.

wrona:
Pewne zasady obowiazują w każdym kraju. Wiadomo, że jak zgubisz się to trzeba:
- poprosić policję o pomoc i/lub kogoś obcego,
- mieć zapisany adres lub numer telefonu osoby do której jedziesz lub która pomoże ci.
A jeśli ktoś nie wie, jak zachować się na lotnisku to powinien obserwować pozostałych ludzi.Tak samo jak z odprawami, czy wyjściem z samolotu do terminala lotniska.

Do tej pory 8 razy lecialem samolotem na trasach międzynarodowych. Zdarzało się, odprawy mialem w obcym języku w którym też odpowiadałem na pytania. Mimo że nie znałem okolicy, to potrafilem spytać się (niejednokrotnie może źle wypowiadając zwroty).

Więc nie rozumiem jak można wyjeżdżać/wylecieć nie będąc w żaden sposób przygotowanym. Przecież to są podstawowe rzeczy, które człowiek powinien jakoś sobie przyswoić/.
Forum > Inteligentna jazda > Śmierć Polaka na kanadyjskim lotnisku
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj