Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Inteligentna jazda > "Prawo do..." a Wolność
Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
zajac - Superbojownik · przed dinozaurami
wieczór.
Obiecałem owi na tym forum, że wyjaśnię, dlaczego jestem przeciwnikiem używania pojęcia prawa podmiotowego (ang. right). No to wyjaśniam:

Jakiekolwiek "prawo do" stoi w sprzeczności z wolnością rozumianą jako wolność od przymusu. W tych szczególnych przypadkach, kiedy nie stoi to w sprzeczności z wolnością- stanowi drogę do zamazania pojęć.

Weźmy na ten przykład "odpowiedniego i zadowalającego wynagrodzenia, zapewniającego jednostce i jej rodzinie egzystencję odpowiadającą godności ludzkiej" (wybrałem ten przykład, bo szczególnie bzdurny):

Dając A prawo, musimy nałożyć na kogoś innego przymus zapewnienia A takiegoż wynagrodzenia- czyli po prostu wyłożenia na niego kasabubu. W przeciwnym razie prawa człowieka są łamane.
Gdyby w tym miejscu funkcjonowała zasada wolności, wiadomo by było, że jedyna uczciwa zapłata to taka, na którą zgodziły się obydwie strony, bez żadnego przymusu.

I jeszcze jedna uwaga. Bardzo często myli się w różnych dyskusjach "prawo do życia" z "prawem do środków do życia". Zadam drobne pytanie pomocnicze
Czy jeśli zapadnę na śmiertelną chorobę na którą jedynym lekarstwem jest masaż stopami p. Milli Jovović, nałoży to na nią jakiekolwiek obowiązki? A jeśli się nie zgodzi na zrobienie mi tego masażu (bo np. uzna mnie za skrajnie odrażającego) to pogwałci moje prawa człowieka?

Tak, uważam wszystkie te "prawa człowieka" za stek bzdur i ontologiczną farsę. Pojęcia Wolności i Własności (rozumianej w szczególnym wypadku jako samoposiadanie) wyczerpują kwestię "co się komu należy".


--
Kim jest ten ktoś? Sprawdź koniecznie na
www.ronpaul2008.com

lysy2
albo ja Cię nie rozumiem, albo obracasz zająca ogonem

"prawo do" nie narzuca innym ograniczeń czy nakazów związanych z zapewnieniem komuś "prawa do" czegośtam.
np. "prawo do bezpłatnej opieki zdrowotnej" nie narzuca obywatelom obowiązku do fundowania komuś danego leczenia. obowiązek ten ma państwo (utrzymywane przez podatki obywateli, ale taka jest rola/przybilej państwa). nie ma takiego obowiązku prywatny lekarz, czy inny człowiek.
"prawo do obrony w sądzie" - proszę bardzo są odpowiedni urzędnicy. itp. itd.
Twój przykład jest faktycznie bzdurny bo trochę daleki od rzeczywistości. podaj proszę przykład z życia wzięty, który potwierdza Twoją tezę.
dodam, że niewątpliwie taki przykład się znajdzie, bo życie jest pełne sprzeczności i sprzecznych praw, ale nie jest to duży procent.

Milla J. nie ma obowiązku i dobrze to wiesz. obowiązek mają tylko te instytucje, które są w danym celu powołane (tu szpital publiczny). jeśli nie dysponuje on stopami Milli J.lub substytutem, to masz pecha. kwestia prośby do ww. osoby i jej decyzja są kwestią jej sumienia/moralności, ale to inna kwestia.

prawa człowieka nie są takie bzdurne. są niewątpliwie ułomne (jak wszystko co stworzył człowiek - no może z wyjątkiem piwa ), ale nie pozbawione sensu i racji bytu.
myślę, że nie przekonała mnie zupełnie Twoja argumentacja za mało konkretów.

--
Jechać - nieważne dokąd. Ważne żeby bokiem...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami

Twoje prawo do życia nakłada na mnie dwojakiego rodzaju obowiązek.
Pierwszy rodzaj to obowiązek nałożony na mnie jako członka większej społeczności. Polega on na tym, że między innymi z moich podatków finansowana jest służba zdrowia oraz badania, a to ma na celu chronienie Twojego prawa do życia w momencie, gdy jest ono zagrożone. W tym momencie odpowiedzialność się rozmywa - to znaczy nie jestem osobiście zobowiązany do pomagania Ci, gdy Twoje życie jest zagrożone (poza nielicznymi przypadkami), nawet wtedy, gdy nikt inny nie może tego zrobić. Tyle w temacie Milli Jovovich.
Drugi rodzaj to zakaz nałożony na mnie osobiście, nie jako członka społeczeństwa, ale na każdą jednostkę indywidualną w tym społeczeństwie. Jest to zakaz generowania sytuacji, w których Twoje życie jest zagrożone.
Kondensując: nie mam prawa osobiście zagrażać Twojemu życiu ani obowiązku, aby osobiście zażegnywać takie zagrożenie. Tyle o prawie do.

Z wolnością jest gorzej, bo tak naprawdę nikt jej jeszcze nie zdefiniował w niebudzący wątpliwości sposób. Można powiedzieć, że nie ma czegoś takiego jak wolność, bo zagwarantowanie jej Tobie zabiera mi wolność niewolenia Cię. Oczywiście jest to absurdem, ale nawet biorąc pod uwagę, że wolność mojej pięści jest ograniczona wolnością Twojego nosa nie oznacza to, że możesz przysuwać swój nos dowolnie blisko mnie po to, żebym na przykład musiał schować pięści do kieszeni lub poluzować dłonie. Zresztą mając tylko kadr, na którym wolność pięści i wolność nosa weszły sobie w paradę, nigdy nie wiesz, czy to pięść uderzyła nos, czy to nos się nadział. A nawet mając wcześniejsze ujęcie nic nie wiesz, bo przecież ruch jest względny, a kamera równie dobrze mogła znajdować się na pięści i miałbyś inne ujęcie.

"Wolność to prawo wyboru krępujących nas więzów" - ta definicja wydaje mi się najbliższa. W tym sensie jestem wolny: jeśli nie podobają mi się więzy w Polsce, mogę wyjechać do Szwecji, Chin, Birmy czy Szwajcarii, zamieniając je na inne. Wszędzie jakieś będą.

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
Byłbym zapomniał, przecież to jest temat rzeka.

No dobra. Weźmy na przykład coś takiego jak "prawo do darmowej edukacji". Pomińmy na razie przymus tejże, ponieważ mój tok się nie załamuje w sytuacji, gdy do szkół chodzą tylko ci, co chcą. Otóż społeczeństwo (jako całość, większość, czy cokolwiek) jakiś dawny czas temu doszło do wniosku, że zarówno samemu sobie, jak i społeczeństwu (niekoniecznie państwu!) rozumianemu jako całość wyedukowany obywatel opłaci się bardziej niż niewyedukowany. Zdecydowano więc, że całe społeczeństwo będzie łożyć na takiego obywatela, żeby się wyedukował, a potem jest nadzieja, że zwróci on swój dług dzięki swojej edukacji. Zaraz zapewne mógłbym usłyszeć, że powinni płacić tylko ci, którzy zdecydowali, że należy wszystkim dać dostęp do darmowej edukacji, a reszta nie. Tyle tylko, że gdy później wydeukuje się geniusza, nie ma często jak zastosować mechanizmu wykluczenia. Jeśli geniusz publicznie ogłosi społeczeństwu, jak domowym sposobem leczyć raka, nie da się spowodować, żebyś Ty nie mógł używać tego sposobu, chociaż nie chciałeś płacić na edukację tego geniusza. Działa tu dokładnie to samo, co w przypadku utrzymywania armii: mimo, że chce tego tylko część społeczeństwa, płacić muszą również pacyfiści, ponieważ nie da się tego tak przeprowadzić, żeby wojsko chroniło zawsze tych i tylko tych, którzy zapłacili za jego istnienie.

Tylko nie odbierz tego, proszę, jako argument, że jestem za wojskiem. Jestem za edukacją, na którą każdy musi łożyć, a korzystają ci, co chcą, oraz za brakiem wojska, ewentualnie wojskiem sprywatyzowanym, które pracuje tylko na część społeczeństwa - tę część, która świadomie chce na nie płacić, dokładnie na tej zasadzie, co agencje ochrony. Po prostu na edukację w państwie mam taki pogląd mniej więcej, jak Ty na wojsko w państwie, więc niniejszym dostajesz argument o mechanizmie wykluczenia, którego w przypadku wojska chętnie używasz.

Dochodzę do wniosku, że z punktu widzenia dyskusji o wolności armia i szkolnictwo to prawie to samo, a wręcz taki sam model.

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube
Forum > Inteligentna jazda > "Prawo do..." a Wolność
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj