Takie mam małe pytanie, jakim prawem moja sieć komórkowa przysyła mi smsy o treści:
"Czy Twoim zdaniem za rozpad koalicji odpowiada premier Jarosław Kaczyński?
1.TAK
2.NIE
3.Nie mam zdania.
Odp.1,2 lub 3 na 71830 (1/1,22zVAT)
?
Wygląda na to, że w rządzie mamy nie tylko cyrk, ale telenowelę i tokszoł i nie wiem co jeszcze!
Ciekawe, czy wybory tez przeprowadzimy smsesowo :P

No właśnie... jak podchodzicie do tego typu zdarzeń? Czy takie wciąganie i angażowanie w ocenę sporów politycznych uważacie za coś pozytywnego? Czy jest to dla Was naturalne i nie zwracacie na to uwagi? A może Was to denerwuje, macie już dośc polityki wokół siebie i uważacie, że nie powinno się tego typu smsami naprzykrzac zwykłym obywatelom?

Dla mnie to jest absurd! Jak ktoś może wymagać ode mnie udziału w głupiej sondzie i jeszcze kazać mi za to płacić?

Moim zdaniem jest to zwykły chwyt marketingowy. Ludzie wiedzą, że wyniki takich badań będą mniej lub bardziej upublicznione. Wiedzą też, że zagłosuje nie kilkanaście milionów, a kilkanaście tysięcy (góra) osób. Być może więc wysyłają głosy w nadziei, że płacąc co prawda złotówkę (plus VAT) wezmą udział w surogacie wyborów, w których ich głos liczy się tysiąckrotnie bardziej niż w zwykłych. A że niewiele można wyrazić za pomocą jednej cyferki? Że nic z tej sondy dla układu sił w Polsce nie wynika? Kogo to obchodzi? Ważne, że JA przyczyniam się do takich, a nie innych wyników, i przyczyniam się wydatniej niż w powszechnych wyborach, bo mój głos procentowo więcej znaczy.

Pozdrawiam,