Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Inteligentna jazda > Projekt ustawy o zakazie palenia - moim okiem
Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
W poście niniejszym chciałbym wypowiedzieć się o jednym z nielicznych pomysłów obecnego rządu, na temat którego nie mam jednoznacznie negatywnej opinii. Powiedziałbym nawet, że skłaniam się ku pozytywnej, ale raczej z tendencją do mocno mieszanych uczuć.

Po kolei. Jestem niepalący od zawsze. Ponadto szkodzi mi dym tytoniowy. Do tego stopnia, że potrafi mnie boleć głowa, jeśli tylko poczuję jego zapach, bo ktoś w promieniu do 10 metrów ode mnie zapali. Z czysto egoistycznego punktu widzenia mógłbym przyklasnąć temu projektowi i nawet pewnie zaproponować, żeby traktować papierosy na równi z narkotykami, zakazać handlu nimi i karać za samo ich posiadanie. Nie obraziłbym się. Kłopot nie polega jednak na tym, że są ludzie tacy jak ja obok mnóstwa palaczy (w dużo większej liczbie, niż narkomani), tylko na dwóch kwestiach:

A. Nie da się zbudować prawa, które nie będzie dyskryminowało ani palących, ani niepalących, bo musi gdzieś wyjść sprzeczność interesów.
B. Można byłoby to unormować zwykłą kulturą, niestety sporej części palaczy jej brak. Nawet jeśli się mylę co do sporej części, to z punktu widzenia kogoś takiego jak ja wystarczy jedna osoba, która się ze mną nie liczy, żebym czuł się źle.

Szczerze współczuję palącej części Bojownictwa, które w ogólności mam za bardzo kulturalnych ludzi. Bo wierzę, że spotykając się z Wami gdziekolwiek mógłbym po prostu poprosić o respektowanie moich dolegliwości, osiągnąwszy zapewne lepszy efekt niż drakońskie zakazy. Tym bardziej, że o ile się orientuję, sporo niepalących w gruncie rzeczy nie ma wiele przeciwko paleniu w ich obecności i tam takie zakazy w ogóle nie byłyby potrzebne. Tylko właśnie ta kultura palących. Jako najczęstszy przykład podam przystanki autobusowe i tramwajowe. W pojazdach palić nie wolno, na przystankach tak. Widząc, że nadjeżdża pojazd, mało który palacz od razu wyrzuci peta. Większość zaczyna zaciągać się intensywniej, po to, żeby później - w ostatniej chwili - wziąć jeszcze dwa machy, wyrzucić peta na chodnik (!), a następnie wypuścić nikotynowe powietrze do środka autobusu czy tramwaju. I cały zakaz palenia w środku idzie w trzy i czternaście, bo i tak już tam wali. W każdym razie wali wystarczająco, żeby mnie zaczynała boleć od tego głowa.
Jak to się ma do proponowanych zakazów? Bardzo prosto: chwilowo delikwenta można jedynie złapać pod zarzutem śmiecenia, ale jest to praktycznie niewykonalne. Przez takiego kogoś trzeba więc wprowadzić zakaz palenia na przystankach, bo to wyegzekwować jest nieco łatwiej.

Teraz: dlaczego nie da się nie dyskryminować którejś grupy? Myślę, że najprościej będzie, jak napiszę, co ja uważałbym za niedyskryminowanie mnie. I sami powiecie, czy to jest realne bez dyskryminowania palących.

1. Gwarancję, że w autobusie nie będę musiał czuć dymu. Przyczyny tego dymu są mi obojętne, najbardziej dające mi się we znaki trzy to: ktoś, kto wypuszcza tam powietrze z zaciągnięcia się jeszcze przed wejściem do autobusu, palący kierowca, albo palacze w sąsiednim samochodzie, którzy na czas palenia nie zamykają okien. Przy okazji: nie wierzę, że nie da się palić w samochodzie przy zamkniętych oknach. Da się. Jest fizycznie możliwe. A że prowadzi do niewygód? To nie znaczy, że się "nie da", tylko że "niewygodnie".

2. Gwarancję, że nie będę więźniem we własnym domu. Jest ciepło dziś i leciutki wietrzyk. Przy takiej pogodzie z jednej strony ćmi mnie, jeśli mam zamknięte okna, z drugiej - jeśli przez otwarte poczuję dym, do czego przy zabudowie, w której jestem, wystarczy, żeby ktoś przez kilka sekund palił przed klatką.

Mógłbym podać jeszcze parę przykładów, ale chyba wystarczy jak podsumuję jednym ogólnym:

3. Gwarancję, że będę mógł poruszać się po kraju: do domu, pracy, na zakupy, w miejsca zwyczajowej rozrywki po zakupach, wszędzie mając możliwość uniknięcia dymu tytoniowego.

Nawet nie musi być tak, żeby w biurowcach nie wolno było palić w łazienkach. Wystarczy mi, że będzie czynny jeden pion łazienek z zakazem palenia, i odpowiednio oznaczony. Mogę chodzić tam. Analogicznie: nie jestem za zakazem palenia w restauracjach czy pubach, tylko za tym, żeby mieć gdzie pójść na obiad czy piwo, gdzie nie będą palili. Na początku wystarczyłby mi zapis, że każda sieć restauracji (dla uproszczenia: również jednorestauracyjna) musi mieć raz na ileś (mieszkańców) lokal z całkowitym zakazem palenia (oczywiście pod warunkiem, że w ogóle istnieje tyle lokali w przeliczeniu na mieszkańców), a jeśli postawi więcej lokali - w kolejnych niech będzie wolno palić. A jeśli ktoś chce zarzucić, że to godzi w wolny rynek i wybór właścicieli lokali, do których nie mam przecież obowiązku chodzić, to mogę pójść na jeszcze jedno ustępstwo: niech będzie tak jak jest, z dwoma wyjątkami: po pierwsze, jeśli restauracja wydziela strefę dla niepalących, to w taki sposób, żeby dym nie miał prawa się tam przedostać, po drugie (ważniejsze): papierosy traktowane są jak wszystko inne spożywane w restauracji - zakaz przynoszenia i spożywania własnych. Albo pozwolenie dla mnie na przyniesienie własnego piwa. Wiem, że papierosów nie wolno sprzedawać na sztuki, ale restauracja może sprzedać klientowi opakowanie, a klient, który to kupi, raczej zużyje.

Jedno ustępstwo, na które nie mogę się zgodzić, to takie, żeby w sytuacji, kiedy nic się nie da zrobić i trzeba dyskryminować, dyskryminowano niepalącego. Z paru powodów. Po pierwsze, oznaczałoby to, że w pewnych sytuacjach stan prawny może wymusić na mnie poddanie się chorobotwórczemu bodźcowi. Po drugie, z samej preambuły odpowiedniej ustawy wynika, że państwo traktuje palenie jako coś złego. Po trzecie wreszcie, w czysto ekonomicznym interesie państwa jest chronić niepalących, jako statystycznie bardziej opłacalnych na co dzień. Raz, że rzadziej korzystają z służby zdrowia, dwa, że rzadziej korzystają z przerw w pracy, przez co są bardziej produktywni (potwierdzone badaniami). Owszem, można się przyczepić, że akcyza na papierosy. Od razu odpowiadam: paczka papierosów kosztuje poniżej dziesięciu złotych. Nie wiem, ile z tego to akcyza, ale niech będzie nawet, że 10 (dla zaokrąglenia). Przeciętny palacz na przerwach spędza dwie godziny dziennie w dniu pracy. Który się zgodzi na to, że papierosy, które pali, kupuje bez akcyzy, ale w zamian nie jest za te dwie godziny wynagradzany?

Kończąc: życzę (szczerze) wszystkim palaczom, żeby mieli gdzie i jak palić, tak jak lubią. Żeby mogli sobie zapalić przy grillu, przy piwku, oglądając mecz, etc. Ale sobie życzę bezwzględnie, żebym nie musiał w tym partycypować i żeby owo "niemuszenie" nie polegało na rezygnacji z mojej wolności obywatelskiej (na przykład w taki sposób, że nawet jak mam ochotę i mnie stać, to nie idę z tego powodu na obiad do restauracji). Normalnie kultura wystarczyłaby do rozwiązania większości sytuacji, ale dopóki będą choćby jednostkowe przypadki łamania tej kultury, jestem niestety za wprowadzaniem ograniczeń, może zbyt drastycznych, ale egzekwowalnych.

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube

bartmo
bartmo - Superbojownik · przed dinozaurami
Ja jestem za zakazem palenia. We wszystkich miejscach publicznych. Szanuję palaczy tak jak każdego innego człowieka, ale niech palacze szanują też mnie.
Sam czasem lubię sobie zaćmić fajkę, ale robię to tylko wyłącznie na dworze, często z daleka od innych ludzi (od taki mój sposób na relaks). Lubię zapach tytoniu, ale zależy jakiego i w jakich ilościach. Nie jestem więc tak bardzo wrażliwy jak moja małżonka, która reaguje natychmiastowo.
Jestem za całkowitym zakazem palenia w lokalach. Gastronomicznych, pubach, barach itepe. Z tego co mnie uczyli, nie da się zrobić pomieszczenia tak, żeby całkiem oddzielić dwie masy powietrza. Dyfuzja następuje zbyt szybko, a na śluzy powietrzne nie stać raczej restauratorów.
Nie wierzę żeby stało się tak, jak proponuje z podziałem, że część lokali ma miejsce dla palaczy, część nie ma, ponieważ zbyt dużo byłoby tu plątaniny. Kto miałby to ustalać, na jakich podstawach, kto by egzekwował? Moim zdaniem zadziała tu brzytwa Ockhama i nawet jeżeli ktoś zrealizuje pomysł, to nie będzie się sprawdzał.
Natomiast jestem za wydzieleniem miejsca w pracy dla i tylko dla palaczy, gdzie mogą sobie palić ile chcą. W końcu są ludźmi jak każdy z nas i każdy ma jakieś słabości, nie oszukujmy się. Nie chcemy ich dyskryminować, ale niech nie szkodzą nam nie palącym.
A najlepiej byłoby uświadomić ludzi, co im naprawdę grozi. Byłby to proces bardzo powolny, ale nie trzeba by było wdrażać całej tej machiny legislacyjno-ustawowo-jakiejś bo problem rozwiązałby się sam.

hobo
hobo - Superbojownik · przed dinozaurami
To ja się wypowiem jako palący....

Sam zakaz palenia w wyznaczonych miejsach nie przeszkadza mi pod warunkiem, że dla wypośrodkowania sytuacji będą miejsca, gdzie można palić. Jakiś złoty środek można przecież znaleźć, tak aby żadna grupa społeczna nie musiała być poszkodowana.

Co do palenia w aucie. Ten wątek jest najbardziej niedopracowany w całej ustawie. Nie można zakazu palenia w aucie popierać stwierdzeniem, że to powoduje niebiezpieczeństwo na drodze. Dlaczego nie można ? Bo analogicznie do papierosów za kółkiem jest z jedzeniem, napojami czy chociażby malowaniem się, co niektóre kobiety czynią. Argumentuje się, że jak papieros spadnie to człowiek nie patrzy się gdzie jedzie... a jak spadnie kiełbasa z musztardą na spodnie to czy człowiek nie zwraca na to uwagi ? A jak się komuś wyleje napój na spodnie... i to miejmy nadzieję, że będzie zimny a nie np. gorąca kawa. Jeżeli zakaz palenia w aucie argumentować rozpraszaniem uwagi kierowcy to powinno się to rozszerzyć na wymienione przeze mnie rzeczy i na parę innych. Wtedy jestem osobiście za tym, bo takie rzeczy mogą naprawdę powodować niebezpieczeństwo. Ale należy podchodzić do zagrożenia całościowo a nie populistycznym szczegółem, który ma na celu zyskanie wyborców.

Palenie w pracy.... a dlaczego nie wyznaczyć palarni ? Co komu przeszkadza jedno wydzielone miejsce. W innych miejscach nie powinno się palić. Wtedy i wilk syty i owca cała. W końcu niepalącemu nikt do palarni oznaczonej nie karze chodzić. Jeżeli chodzi o straty w czesie pracy spowodowane paleniem... nie zgodzę się z poglądem, że jest to spowodowane papierosem. Jest to wina złego zarządzania pracownikami. W jednej z firm w której pracowałem, można było wyjść na dymka tylko w czasie przerwy. Żadne inne wyjścia na fajkę nie były respektowane. Nie można było z tego powodu robić dodatkowych przerw, niż te wyznaczone. Paliliśmy tylko w czasie 3-ch przerw i dało się to wytrzymać.

Przystanki.... to zależy od kultury osobistej... jak nie pada to staram się nie palić w pobliżu ludzi, odejść sobie kawałeczek, przecież można nie przeszkadzać. Zdarzyło mi się palić w wiacie przystanku jak padło parokrotnie, ale jak tylko ktoś grzecznie poprosił o niepalenie, to wyrzucam fajka. Zachowanie człowieka zależy od jego kultury, jak by to kiedyś poprawić to i zakazu wprowadzać by nie trzeba było. Jak zakaża to osobiście nie mam nic przeciw, można zapalić parę minut później w końcu.

Knajpy... powinny być albo wydzielone pomieszczenia dla palących i nie, albo miejsca do których palący mogą wyjść i zapalić tam by innym nie przeszkadzać. Z tym drugim spotkałem się w Polsce w jednym z pubów. W środku nikt nie palił a jak się chciało to wychodziło się przed, gdzie pod daszkiem paliło się popijając piwko przy tym. Nawet współwłaściciel tam wychodził. Jak się chce to można znaleźć rozwiązanie, które daje wolność i palącym i niepalącym.

Mieszkanie.... nawet jako palący nie palę w mieszkaniu. Nie lubię, jak wszystko śmierdzi fajkami, do tego mieszkam z moją malutką bratanicą i nie chcę jej truć. Wolę wyjść na balkon i spokojnie tam zapalić. Wątpię, aby to przeszkadzało komukolwiek. I wychodzę nawet w zime.... mróz mnie zniechęca i mniej przez to palę podczas zimy. W ogóle takie rozwiązanie zmniejsza ilość palonych fajek bo nie chce się wychodzić.

I taka konkluzja na koniec... czy się pali czy nie pali... człowiek powinnien respektować palenie lub niepalenie drugiego człowieka i starać się robić tak, aby nie wtrącać się na siłę w to co robi, ktoś inny. Palenie nie może przeszkadzać niepalącym i na odwrót.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
luc_ek - Superbojownik · przed dinozaurami
...niepalenie nie może przeszkadzać palącym...

To ja zacznę może od tego, że palenie jest to wyłącznie zachcianka palacza i osoby postronne wcale nie muszą uczestniczyć w jej realizacji, ale z reguły uczestniczą...mimowolnie. Jeśli chcę się napić wódki to nie chodzę z flaszką po ulicy, nie częstuję każdego przechodnia i nie wyziewam mu prosto w twarz alkoholowych oparów.
Powiemy: kultura przede wszystkim, a nie jakieś zakazy. Czyli mam czekać X wieków, aż wreszcie palacze zrozumieją, że ich nałóg może być uciążliwy dla innych i łaskawie nie zapalą na przystanku, albo w innym miejscu, z którego korzystają inni? (trochę pisałem o tym tu)
Ciekaw jestem również, czy palacze zdają sobie sprawę, że okrutnie śmierdzą papierochami i dla osób niepalących obcowanie z nimi bywa mało przyjemne (nawet zwykła rozmowa, kontakty w pracy, w szkole itd.) przy odległościach < 50 cm.
Teoretycznie należałoby całkowicie zdelegalizować wyroby tytoniowe, ale: a) jest to niewykonalne, b) państwo straci na tym sporo wpływów z akcyzy, c) z wielu ludzi zrobi przestępców. Nie osądzam nikogo po jego nałogu (większość znajomych i sporo osób w rodzinie pali) i z reguły pozwalam na palenie w mojej obecności (w granicach kultury oczywiście. Inna sprawa, że część osób pyta, czy może zapalić, ale nigdy nikt obcy!), ale zdaję sobie sprawę, że inni mogą być mniej tolerancyjni lub gorzej znosić dym.

Ustalenie zakazu palenia w miejscach publicznych (tu bym dodał "poza miejscami wyznaczonymi") jest w porządku. Z kolei wyznaczenie takiego miejsca nie powinno być żadnym obowiązkiem czy to w obiekcie na wolnym powietrzu, czy w budynku (inaczej: wyznaczenie terenu/pomieszczenia służącego do palenia zależy tylko i wyłącznie w dobrej woli podmiotu zarządzającego danym obiektem). Jeśli takiego miejsca nie ma - trudno. Nie wolno palić i już.

Jeśli chodzi o knajpy - trudna sprawa. Z jednej strony właściciel mógłby mieć swobodę w tej sprawie i decydować czy wolno u niego palić czy nie i na jakich zasadach (wtedy musiałby się liczyć z utratą części klientów), ponieważ jednak z reguły w knajpach jest dym, i większość klientów pali, rachunek byłby prosty. Z drugiej - to też jest miejsce w jakiś sposób publiczne i przebywają tam również osoby niepalące.

Palenie w samochodzie. Nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że nie można poprzeć tego zakazu argumentem, że stwarza to zagrożenie. Właściwie cały akapit opiera się na błędzie logicznym i jest nacechowany 'populistycznie' Ale nie o tym... rzecz jest o paleniu, a nie o piciu kawy za kierownicą, jedzeniu kanapki czy malowaniu rzęs. Owszem... powyższe również jest nieodpowiednie (choć nie jestem pewien, czy za to nie grozi mandat), ale mówimy tu o paleniu, a nie o tym, co wolno za kierownicą. Decyzję zostawiam tu drogówce - mandat albo upomnienie. Palenie podczas jazdy nie musi oznaczać stwarzania zagrożenia, ale może to zagrożenie wzmagać. To nie jest dyktowane wymysłem biurokratycznym, ale niskim poczuciem odpowiedzialności wśród kierowców, za sytuację na drodze. Każdy sposób na jego zwiększenie oznacza mniej wypadków.

Reasumując: ja również wolałbym, żeby decydujące znaczenie miały nie odgórne przepisy, a osobista kultura palaczy. Z przykrością jednak stwierdzam, że tej drugiej bywa niewiele, co właśnie skutkuje wprowadzaniem tego typu zakazów i ograniczeń. Niestety, palacze sami są sobie winni... zaznaczę jedynie, że nie mam zamiaru odnosić tego do ogółu... palenie nie wiąże się z brakiem kultury. Takie rzeczy wynosi się z towarzystwa i z domu.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
bareu - Superbojownik · przed dinozaurami
Po pierwsze - jestem palaczem.

Po drugie - jak już pietshaq napisał, nie da się stworzyć prawa, które nie dyskryminowałoby jednej z dwóch grup.

Według mnie zakazy nie zdadzą się na nic. Przede wszystkim dlatego, że będzie to dyskryminacja jednej z grup. Cały witz polega na tym, żeby nauczyć palących kultury. Obie grupy muszą w końcu ze sobą współżyć. Tutaj prośba do niepalących - jeśli przeszkadza wam ktoś palący w pobliżu po prostu delikatnie zwróćcie mu uwagę. Z moich obserwacji wynika, że to wystarcza, a nawet jeśli wam się nie uda, to może uwaga kolejnej osoby dotrze do idioty. Nie raz, nie dziesięć zwracano mi uwagę. Zawsze skutkowało. Nie jest problemem wyjść z pomieszczenia, czy przesunąć się parę kroków na wolnym powietrzu.
Co do palenia na przystankach. Czasami szlag mnie trafia. Stoję sobie na uboczu. W promieniu dziesięciu metrów nie ma nikogo. Nagle pół kroku ode mnie staje jakiś osobnik, który po chwili drze mordę, że mu dym przeszkadza. Człowieku, tak ciężko stanąć metr dalej? Musisz stawać tuż przy mnie?
Palenie w aucie? Nie palę. Głównie dlatego, że zależy mi na porządku w aucie. Kiedy trzymam papierosa w ręku, popiół zawsze musi trafić do popielniczki. W czasie jazdy jest to uciążliwe. Zdaję sobie sprawę, że jadąc i zwracając uwagę na popiół stwarzam zagrożenie. Poza tym, zakopcone auto trudniej sprzedać.
Co do palenia w restauracjach/barach: zostawiłbym to do wyboru właścicielom. Jeśli komuś nie odpowiadają zadymione lokale, to zawsze znajdzie się ktoś, kto otworzy bar dla niepalących i wypełni lukę w rynku.
Palenie w miejscu pracy? Mówi się tu o produktywności. Pracownik palący traci czas kiedy pali. Według mnie nie jest to takie oczywiste. Więcej czasu straci osoba paląca, której nie da się okazji zapalić. Myśli ona ciągle o dymku zamiast o pracy. Rozwiązanie - nie zatrudniać palących, ale wtedy pracodawca przegra w każdym sądzie.
:lu_cek piszesz "Ustalenie zakazu palenia w miejscach publicznych (tu bym dodał "poza miejscami wyznaczonymi") jest w porządku. Z kolei wyznaczenie takiego miejsca nie powinno być żadnym obowiązkiem czy to w obiekcie na wolnym powietrzu, czy w budynku (inaczej: wyznaczenie terenu/pomieszczenia służącego do palenia zależy tylko i wyłącznie w dobrej woli podmiotu zarządzającego danym obiektem). Jeśli takiego miejsca nie ma - trudno. Nie wolno palić i już." Z pierwszym zdaniem zgadzam się w pełni. Dalej piszesz jednak, że wyznaczenie miejsca dla palących zależałoby od woli właścicieli. To już jest niesprawiedliwe. Chcesz postawić palących w obecnej sytuacji niepalących. Wiem, że jest to trochę sprzeczne z przypadkiem knajp, ale też zrobiłeś takie rozróżnienie,

hagartheviking
Na początek się określę: przestałem palić rok temu po trzydziestu latach nałogu, więc rozumiem racje obu stron.

Ale pietshaq napisał:

zaproponować, żeby traktować papierosy na równi z narkotykami, zakazać handlu nimi i karać za samo ich posiadanie

Wiem, zdanie wyrwane z kontekstu, ale powoduje mój sprzeciw w obu kwestiach, palenia i narkotyków. Towar zakazany staje się bardziej pożądany. Wszyscy wiemy, jak do rozwoju różnych mafii przyczyniła się prohibicja w USA. Dlatego postulowałbym zalegalizowanie wszelkiego rodzaju prochów, ziół i czego tam jeszcze. Jeśli kogoś ma trafić od tego szlag, trudno, sam sobie winien, tak samo można sie zapić na śmierć. Dostępność tego rodzaju środków w marketach lub sklepie za rogiem od razu zlikwidowałaby kosmiczne dochody różnej maści bandytów, a także wiele przestępstw popełnianych w celu zdobycia kasy na zakazane dobra. Czasem sobie myślę, czy cała kampania na temat narkotyków jest pokrętnie sterowana te właśnie mafijne struktury w celu zapewnienia sobie racji bytu.

Dalej z tego źródła:

nie wierzę, że nie da się palić w samochodzie przy zamkniętych oknach. Da się. Jest fizycznie możliwe. A że prowadzi do niewygód? To nie znaczy, że się "nie da", tylko że "niewygodnie".

Nie wierzę, że nie da się założyć majtek przez głowę. Da się. Jest fizycznie możliwe. A że prowadzi do niewygód? To nie znaczy, że się "nie da", tylko że "niewygodnie".

Palacze, wbrew pozorom, również potrzebują powietrza.

Palenie w samochodzie nie wpływa na bezpieczeństwo na drodze. Prędzej brak możliwści zapalenia i związana z tym nerwowość i stres. Ale kto nie palił, nie zrozumie.

Ludzie palący wyglądają teraz dla mnie śmiesznie. Cenię sobie wolność związaną z pozbyciem się nałogu. Dym zaczyna mi przeszkadzać. Ale nie dajmy się zwariować

--
Hannibal ante portas!

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Ja tak nieśmiało. Nie pisałbym, ale przeczytanie postu wrzuciło mnie w małe, jak to buddyści zen nazywają, satori - olśniło mnie ;)
Otóż jeszcze dwie minuty temu wściekałem się na tę ustawę (nie palę, nigdy nie paliłem, nigdy nie zamierzam, bo uważam to za absurdalne, nie czuję i nie rozumiem takiej potrzeby). Bo uważałem, że jest ona produktem nadregulatywnego państwa i przewrażliwionych ludków, którym na delikatne powonienie przeszkadza dym (też go nie lubię) i boją się, że jak raz powąchają, to zaraz dostaną raka (znam przypadki takiej hipochondrii).
Jednak wspomniał o traktowaniu papierosów "na równi z narkotykami" (którymi de facto są!, ściślej, nikotyna jest silnym środkiem psychoaktywnym, to samo tyczy się etanolu i kofeiny, drogie moje ćpuny ). I tutaj jedno sobie uświadomiłem... Zakaz palenia nie uderza w "palących", czyli osoby które mogą naprawdę w każdej chwili przestać palić. Takiemu obojętne, że nie może zapalić, bo... nie musi! Ustawa ogranicza mu możliwość palenia, dobrze - w ten sposób, to mi też ją potencjalnie ogranicza, bo może kiedyś zechcę spróbować. Ale dotkliwa jest tak naprawdę dla nałogowych palaczy. Taki będzie stukał nerwowo palcami i przebierał nogami, nie mogąc znaleźć miejsca, żeby wreszcie zaspokoić swoją słabość.
Przykro mi, ale to nałóg, a więc problem. Czas przejść na gumy do żucia albo założyć Anonimowych Nikotynistów. Brzydko mówiąc - to się leczy.

Jak pisałem wyżej, pogląd jest sprzed paru minut i średnio przemyślany, ale uderza mnie, że nikotynizm, obok uzależnienia od kawy, jest jedynym poważnym nałogiem, który nie powoduje zbytnio jakiejś społecznej stygmatyzacji, ostracyzmu czy choćby sprzeciwu w skali makro.
Skoro już pewnie zdenerwowałem, o ile nie uraziłem palących Bojowników, to spróbuję wyjaśnić mój stosunek do sprawy na przykładzie bardziej kontrowersyjnym, a więc wyrazistym. Jestem zwolennikiem wolnego dostępu do miękkich narkotyków - ale nie oznacza to, że uważam, że uzależnienie od nich jest fajne i należy "nie dyskryminować" uzależnionych. To jest problem i tyle. A raczej wkrótce może stać się nim na poważnie... Czego Wam w sumie nie życzę...

--
-- Muszą być ludzie, którzy mają odwagę mówić swobodnie. -Giordano Bruno, spalony na stosie z kneblem na ustach...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
DJWW - Superbojownik · przed dinozaurami
hobo:

"Mieszkanie.... nawet jako palący nie palę w mieszkaniu. Nie lubię, jak wszystko śmierdzi fajkami, do tego mieszkam z moją malutką bratanicą i nie chcę jej truć. Wolę wyjść na balkon i spokojnie tam zapalić. Wątpię, aby to przeszkadzało komukolwiek."

Niestety, ale przeszkadza. Sam nieraz siedząc we własnym mieszkaniu, musiałem wdychać dym, bo ktoś palił na balkonie.
Szczrze mówiąc wolę, żeby ktoś sobie zasmradzał mieszkanie i truł rodzinę, niż żeby podtruwał mnie

"Zdarzyło mi się palić w wiacie przystanku jak padło parokrotnie, ale jak tylko ktoś grzecznie poprosił o niepalenie, to wyrzucam fajka."

To jest właśnie ten brak kultury, o którym mowa podczas takich dyskusji. Może to Ty powinieneś najpierw zapytać, czy nikomu to nie będzie przeszkadzało? Jak mam się kilkanaście razy dziennie upominać o niepalenie w moim otoczeniu, to wolę, żeby wprowadzono taką ustawę.

Poza tym:

samochody - Mam auto bez klimy, więc siłą rzeczy latem wszystkie okna mam pootwierane. Kiepsko stoi się w korkach w upalny dzień. Jeszcze gorzej, jeżeli wdycha się dym od kierowcy obok...


Co do ustawy, to jak dla mnie jest potrzebna. Zbyt wielu palaczy myśli, że to, że palą na ulicy, przejściu dla pieszych, czy na balkonie, dotyczy tylko ich. Jeszcze inni twierdzą, że niepalący nie powinni marudzić jak sobie trochę nawdychają (sic!). Nie przemawiają do nich racje innych, to może przemówią kary...

--
Jestem księciem z bajki. W końcu Shrek to też bajka...Free speech includes the right not to listen, if not interested.
Robert Heinlein

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Kvak - Superbojownik · przed dinozaurami
Na dym tytoniowy reaguję tak jak , dodatkowo nasila on objawy alergii, tak więc - jak chyba gdzieś już tu pisałem - osoba z papierosem to dla mnie osoba z puszką gazu łzawiącego.

Tak naprawdę nie mam już zbyt wiele do dodania. Nie jestem za prawnym regulowaniem życia obywateli w zbyt dużym stopniu, ale sądzę, że gdybym - nie posiadając środków prawnych - musiał ubiegać się do rozwiązań siłowych, gdy np. ktoś w tramwaju obok mnie zaczyna palić, to raczej kiepsko bym skończył.

Są miejsca, gdzie być nie muszę - puby, restauracje, cudze prywatne pomieszczenia. I tam sobie palcie. Ale są miejsca, gdzie prowadząc normalny tryb życia jestem zmuszony się w końcu znaleźć. Np. na przystanku (szczególnie w czasie deszczu, gdy nie chcę zmoknąć). Na przejściu dla pieszych (szczególnie pomiędzy dwoma nitkami drogi, skąd wg przepisów "wydostać się" nie można do czasu zmiany świateł. Będę musiał iść chodnikiem i jechać tramwajem. Muszę poruszać się po klatce schodowej w swoim bloku, musiałem chodzić do szkoły itd. Są miejsca, gdzie przebywać muszę. I tam państwo powinno mi zapewnić ochronę przed dymem tytoniowym, jeśli wyraźnie zabrania mi zająć się tą sprawą samemu (bo nie każdy palacz będzie kulturalny i nie będzie palił, gdy go poproszę, a np. oblanie takiego delikwenta wiadrem wody skończy się dla mnie wizytą w szpitalu psychiatrycznym).

To nie ja jestem "intruzem", gdy wchodzę do sali lekcyjnej, i mógłbym zawiesić w niej siekierę w powietrzu. Nie jestem intruzem, gdy idę zatłoczonym chodnikiem, i zewsząd ogarnia mnie chmura gryzącego dymu. To wy, palacze, chcecie palić, to wy, emitujecie szkodliwe substancje. Czemu to ja mam cierpieć niewygody, skoro to wasza zachcianka?

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
luc_ek - Superbojownik · przed dinozaurami
Porównanie kawy i papierosów jest IMHO nietrafione. Palenie zdecydowanie bardziej uzależnia niż picie kawy, co więcej - picie kawy wcale nie musi się wiązać z nałogiem, palenie - prawie zawsze (Tu wyjaśnienie: przez długi czas nie uznawałem kawy. Okazało się, że na mój nieprzywykły do kawy organizm działa ona dość pobudzająco. Efekt ten słabnie w miarę używania i np. po 2 tygodniach codziennej kawki "na rozpęd" nie odczuwam żadnych skutków. Z kolei po pół roku niepicia, pierwsza wypita kawa dała mi potężnego kopa (którego zresztą potrzebowałem)). Dodatkowo, kawa daje wiele pozytywnych efektów nawet dla pijących sporadycznie lub wcale (patrz wyżej) i nie powoduje żadnych chorób, czego nie można powiedzieć o papierosach (podobno nikotyna ma jakiś zbawienny wpływ na komórki mózgowe, ale pół paczki wypalone dziennie prędzej spowoduje raka niż uleczy Alzheimera, a takie dawki wg moich obserwacji są normą wśród większości). Poza tym, jeszcze nie spotkałem się z sytuacją, gdzie komuś przeszkadzało picie kawy przez kogoś.

Zalegalizowanie wszystkich prochów? Hmmm... fakt - zyski trafiałyby do państwa, a nie do mafii, jak pisze :hagartheviking, ale boję się pomyśleć, jak wyglądałyby wtedy ulice.

:bareu - nie ma czegoś takiego jak palenie - niepalenie. Nie ma "palaczy" i "niepalaczy". Są tylko palacze i wszyscy pozostali. Ci pozostali mogą nie życzyć sobie, byś kopcił w ich obecności. Jeszcze raz podkreślę to, co napisałem poprzednio: palenie jest to wyłącznie zachcianka palacza i osoby postronne wcale nie muszą uczestniczyć w jej realizacji. Jeśli masz ochotę zapalić na przystanku, odejdź parę metrów, albo chociaż zapytaj czy możesz. To Ty chcesz zapalić, a nie "niepalacze" chcą "niezapalić". Zdaj sobie sprawę, że Twój nałóg może być (i z reguły jest) uciążliwy dla innych i wcale nie będą Cię za to lubić, zwłaszcza, jeśli dodatkowo będziesz kazał sobie zwracać uwagę! Nie podciągam pod to wszystkich palących, bo akurat są osoby, które pierw pytają, czy mogą zapalić. Dziwne jednak, że nie zdażyło się, żeby obca osoba podeszła do mnie np. na przystanku i zapytała, czy może zapalić. Natomiast kazanie zwracania sobie uwagi, żeby ktoś łaskawie raczył przestać palić, to już przegięcie. Braki w kulturze palenia, oznaczają braki w kulturze osobistej ogólnie.... niestety.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
papierosy to używka - tak jak alkohol. I o ile mnie pamięć nie myli to jest zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych. Za piwko w parku można w konflikt z władzą wejść o czym sam niejednokrotnie sie przekonałem. I tutaj jakoś nie ma bojkotu, że każdy ma się prawo napić, że to dyskryminuje pijaków etc.
Żyjemy w społeczeństwie w którym obowiązują pewne normy. Nago latać nie tylko nie wypada, ale i nie można. Bić i mordować nie wolno (i nie wypada ;) ). I tu tak samo. Uważam, że powinien być całkowity zakaz palenia w miejscach publicznych - to znaczy takich do których dostęp ma każdy - szpitale, urzędy, parku, ulice etc. Jak ktoś chce palić - niech pali w domu, w pracy jak mu pracodawca pozwala, w knajpie w której się pali.
Jak widzę że pub roi się od dymu to albo wchodzę i oddycham albo sobie daruje. Ot i święte prawo wolności i wyboru. Bo swoja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność kogoś innego.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
bareu - Superbojownik · przed dinozaurami
Kuchnia! :luc_ek naskoczyłeś trochę na mnie, a chyba nie całkiem się rozumiemy.

"Jeśli masz ochotę zapalić na przystanku, odejdź parę metrów, albo chociaż zapytaj czy możesz." Przecież wyraźnie napisałem, że staję na uboczu, tak żeby nikomu nie przeszkadzać, a denerwują mnie osobnicy, którzy, mogąc stanąć parę kroków dalej, perfidnie stają obok mnie i mają pretensje.

"Zdaj sobie sprawę, że Twój nałóg może być (i z reguły jest) uciążliwy dla innych i wcale nie będą Cię za to lubić, zwłaszcza, jeśli dodatkowo będziesz kazał sobie zwracać uwagę!" Doskonale zdaję sobie z tego sprawę i staram się postronnym nie przeszkadzać. Jednakże, czasem zdarzy mi się nie pomyśleć/zagapić/zamyślić/etc. Tobie się to nigdy nie zdarzyło? Tak ciężko zwrócić wtedy uwagę? Korona z głowy spadnie? Nikomu nie każę zwracać sobie uwagi. Po prostu proszę o odrobinę zrozumienia. Tak jak i ja staram się zrozumieć "wszystkich pozostałych" i nie smrodzić im pod nosem.
Zakazami niczego tu nie załatwisz. Wymagaj od palących aby respektowali Twoje prawa, ale też staraj się ich zrozumieć. Najłatwiej jest się obrazić i mieć pretensje.

P.S.
"palenie jest to wyłącznie zachcianka palacza" W większości przypadków, ale nie zawsze. Znam dwie osoby, które palą bo muszą. Wcale nie z powodu uzależnienia. Może się to wydać komiczne, ale takie jest zalecenie lekarzy. Łagodzi to ponoć objawy wrzodziejącego zapalenia jelita grubego.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
wilczur - Superbojownik · przed dinozaurami
:luc_ek twoja wypowiedź jest demagogiczna. Spaliny samochodowe są o niebo
szkodliwsze niż dym tytoniowy, nawet przy tym samym stężeniu w powietrzu,
mimo to nikt nie zakaże jazdy samochodem w moim pobliżu bo tego sobie nie
życzę. Spaliny śmierdzą o niebo bardziej niż dym tytoniowy, nie słyszałem
żeby palenie było bezpośrednią przyczyną śmierci kogokolwiek, palenie
tytoniu nie powoduje hałasu, palenie nie powoduje zniszczenia środowiska w
stopniu większym niż jedzenie tofu, palacze mają o wiele więcej kultury
osobistej niż kierowcy samochodów (mówię z autopsji, upomnij kierowcę
samochodu, że nie przestrzega przepisów ruchu drogowego, średnio co drugi
zbluzga Cię). Jeśli chodzi o zakazy to z chęcią uznam papierosy za
nielegalną używkę jeśli tylko jazda samochodem prywatnym po przestrzeni
publicznej zostanie zakazana.

Moje argumenty są tak samo demagogiczne jak Twoje, ale nikt nie wziąłby ich
poważnie, dlaczego? Palenie przestaje być modne, potężne lobby starają się
uczynić z tytoniu drugą heroinę. Nagonka na palaczy jest przykładem jak
opinia publiczna daje się łatwo zmanipulować. Poza niewielkim odsetkiem
ludzi silnie uczulonych na jakiś składnik dymu tytoniowego to, że takowy
komuś zawadza wynika tylko i wyłącznie z osobistych uwarunkowań psychicznych
(tak jak to, że niektórym przeszkadza widok gejów trzymających się za ręce
czy zapach potu murzyna), tylko od opinii większości społecznej zależy czy
palenie tytoniu będzie uważane za coś obrzydliwego. Dopóki to nie nastanie,
musicie pogodzić się z tym, że ja będę się pytał o to czy mogę zapalić tylko
w sytuacji analogicznej do tej kiedy kierowca samochodu będzie się pytał czy
może przejechać / zaparkować.

Na pocieszenie dodam, że zmysł węchu jest bardzo litościwy i po kilku
chwilach oddziaływania silnego bodźca ulega przemęczeniu i odczuwanie
zapachu staje się fizycznie o wiele mniej dotkliwe lub zanika. Pomyśl co
przeżywa biedny nazista który wszędzie WIDZI żydów, komuchów, "odwrót białej
rasy". Nie jest tak źle.

BG
Forum > Inteligentna jazda > Projekt ustawy o zakazie palenia - moim okiem
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj