Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Inteligentna jazda > Rozmowy kwalifikacyjne
Makers
Makers - Superbojownik · przed dinozaurami
Jako że przestajemy się wyrabiać ze zleceniami ogłosiłem nabór do pracowni projektowej. W ogłoszeniu, które pojawiło się tu i ówdzie napisałem, że potrzebujemy do pracy na pełnym etacie architekta, że wymagana jest biegła znajomość komputera (Office, Corel, program typu CAD)że praca trwa po 8 godzin dziennie, od 7.30 do 15.30, że należy po uprzednim telefonicznym uzgodnieniu terminu stawić się osobiście, przynieść swoje CV, jakieś próbki prac, oraz że na miejscu odbędzie się rozmowa kwalifikacyjna i sprawdzian umiejętności na komputerze. Tyle tytułem wstępu.

Efekty: po pierwszym tygodniu mnóstwo telefonów, czy nie potrzebujemy: kreślarza, kosztorysanta, konstruktora, kierowcy (?!) przedstawiciela handlowego (?!!!), studenta na godziny i jeszcze kilka innych pomysłów... Na wszystkie tego typu telefony odpowiedź była jedna: już nieaktualne. (Pomysł zaczerpnięty z blogu Whisky'ego - wpis o poszukiwaniu lokatora).

Dzisiaj jestem po dwóch rozmowach.

Pierwsza: Chłopak, 5 rok studiów, zamiar obrony w czerwcu, szuka pracy w zawodzie. Przyniósł swoje prace - ciekawe, ładne, staranne. Na pytanie jak widzi swoją przyszłość w pracowni odpowiada: Mogę projektować wszystko, co będę czuł (?) Co do godzin pracy możemy się dogadać (w sensie że on ze mną), że woli pracować od 12-15 do wieczora. I że zarabiać chciałby na początek 3 tys. na rękę. - A potem? - pytam. - No, jak się sprawdzę, czyli po miesiącu 5 tys. + premia za każdy projekt. Hmmm... nie sprawdził się już na początku. Do komputera nie dotrwał.

Druga: Chłopak j.w. też przed obroną. Na pytanie - co jest jego zdaniem najważniejsze w projektowaniu odpowiada bez namysłu: Kasa. Trzeba wybadać inwestora, czy jest w stanie zapłacić wynegocjowaną kwotę. W CV napisał, że mimo 5 lat studiów pracował już w prawie 15 firmach. Widocznie w żadnej nie znalazł odpowiednich inwestorów... Przy komputerze wyraził zdziwienie, że na takich małych monitorach to on jeszcze nie pracował (19" i 21"), potem, że na hmm Windowsie to już dawno nic nie rysował, po poproszeniu o narysowanie prostego rzutu domku włączył (sam znalazł) Corela. Po 15 minutach stwierdził,że w stresie nie za bardzo potrafi tak szybko rysować.

Jestem po trzeciej rozmowie.
Panienka, lat 28 (tak napisała w CV). Po studium architektonicznym. Najlepiej wychodzi jej kolorowanie mapek, ale może też zrobić kawę, herbatę i podlewać kwiatki (tego nie pisała, tylko z rozmowy wynikło). Prace przyniesione były niby jej, ale tak naprawdę to z kolegami je robiła. Komputer owszem, potrafi obsługiwać w zakresie Worda i pasjansa (w CV - biegła znajomość komputera).

Czwarta rozmowa:
Stateczny pan w wieku ok. 40 lat, uprawnienia do projektowania posiada. Ale nie praktykuje, bo przez ostatnie 10 lat to komputerami handlował. Panie, to dopiero była praca. Nowości sprzętowe itp. I że może zacząłby pracę u mnie od przekonfigurowania komputerów, bo na takich, to już nikt dzisiaj nie pracuje... Po zapytaniu jak się czuje w AutoCadzie, ArchiCadzie, Allplanie, InteliCadzie mina mu zrzędła, ale wybrnął. że tak naprawdę, to rysunki wychodzą lepiej na desce, bo komputery zabierają "czynnik człowieczeństwa z projektów".

Piąta rozmowa: była, a jakby jej nie bylo. Najpierw chłopak dzwoni, trzy razy upewnia się o godzinę spotkania, potem 3 minuty przed spotkaniem dzwoni, że musi to przełożyć na za 2 godziny. Ok. każdemu może cos wyskoczyć. Czekam więc do 14-ej (bo tak się umówił). O 14.30 w końcu się pojawił. Bez dokumentów, bo mu się zapomniało. Znikł.

Rozmowa szósta:
Bardzo sympatyczna panienka. Wie jaka jest różnica między cegłą i pustakiem. Godzi się na godziny pracy. Umie pracować na komputerze. Wymagania płacowe - do zaakceptowania. Od jutra zaczyna okres próbny.

Rozmowa siódma.
Zaczyna się od marudzenia, że 7.30 to za wcześnie, że chce mieć możliwość wychodzenia w swoich sprawach w ciągu dnia pracy... Chłopie - załóż sobie własną dzialaność - nikt cię nie ograniczy (?) czasowo.

Rozmowa ósma.
Przychodzi gość wystrojony jak... w każdym razie garnitur, krawat, buty na lustro - nie zabardzo pasuje mu rozmawiać ze mną, w koszuli co prawda, ale nie białej i bez krawata... Mówi, że ostatecznie to mógłby spróbować tej pracy, bo co prawda studia skończył, dyplom ma, ale pogłębienie doświadczenia przydałyby mu się. Pytam się, co chciałby pogłębiać, gdzie pracował... I tu wdepnął na grząski teren, bo wymienił dwie firmy. Znajome mi. Bardzo znajome. I że niby tam pracował po pół roku w każdej. Podziękowano.

Podsumowanie: osiem osób, 7:1 dla mnie, ale marne to zwycięstwo - kopać leżącego niby się nie godzi, ale jak on sam się podkłada? Na rynku niby nie ma pracy, ale okazuje się, że "chętni" do pracy tak olewają potencjalnych pracodawców. Nie czytają dokładnie wymagań i mają potem pretenscje. O co? Że nie doczytali? Że za dużo wymagam? Że nie stać mnie na utrzymanie pracownika za 5 tys. zlotych miesięcznie na rękę? Jak ja zaczynałem pracę w zawodzie, musiałem się dużo uczyć - nie na studiach - już potem w pracy. Robiłem nadgodziny, bo trzeba było. Dzisiaj każdy chce, żeby pracodawca dał mu komórke, samochód, kasę, a on będzie robił to, co mu "podejdzie".

Na szczęście pracodawca NIE MA OBOWIĄZKU zatrudniać każdego, kto przyjdzie pytać sie o pracę. Na szczęście pracodawca MA PRAWO WYBORU i DOBORu pracowników. A dopiero, jak pracownik się sprawdzi, jak wytrzyma - tak, wiem, znam to z doświadczenia - często trudny - okres próbny wtedy będzie mógł się cieszyć większym lub mniejszym, ale zaufaniem, będzie nagradzany za wyniki i osiągi, będzie dostawał premię za sprzedany projekt przy którym uczestniczył. Czy nie jest to uczciwe? Ty mi coś dajesz, w zamian za to ja ci coś daję. Dlaczego młodzi myślą, że im się tylko należy?

Ten cykl rozmów kwalifikacyjnych uświadomił mi, jak trudno jest pozyskać pracownika, któremu zależy na pracy, który lubi to co robi i który będzie się starał robić to, za co mu się płaci. Tylko - a może i aż - to, za co mu się płaci.

lysy2
hej
a nie szukasz księgowej? moja dziewczyna szuka pracy
wracając do tematu ...
nie znam dokładnie realiów architektury i wymagań wobec absolwentów pod kątem ww. programów graficznych, ale zakładam, że powinni je znać ze studiów i nie są wygórowane.
3 tys. to sporo, chyba, że w Wawie-tam są inne realia (skąd jesteś?) i może się mieści w normie. ale znam wielu absolwentów (Wrocek) i nie mają oni takich wymagań i ich koledzy również. wiadomo jednak, że płaca nawet dla absolwenta musi być godziwa.
obrona magistra na architekturze kosztuje min. 1500zł (plansze, makieta, dokumenty itp.) zwykle powyżej 2000zł. same studia też wymagają nakładów (byłem akurat ostatnio na imprezie u studenciaków i mówili). dlatego pewnie chcą to jakoś sobie zrekompensować. to że robią to nie tak jak trzeba to inna sprawa.
co do Twoich rozmówców, to trafiłeś akurat tak, a nie inaczej i możesz odnieść takie wrażenie jakie odniosłeś, zgoda.
ale nie można uogólniać na cały rynek pracy takiej opinii jak Twoja, bo uważam, że jest krzywdząca i nie do końca prawdziwa.
zawsze są ludzie, którzy kombinują i oszukują, bo taką po prostu mają naturę, ale są i tacy, którzy zdesperowani właśnie brakiem pracy próbują zdobyć ją wszelkimi sposobami.
to, że nie czytają dokładnie wymagań to prawda i jest to nagminne i może być irytujące, ale niestety bywa tak, że świetny fachowiec niekoniecznie potrafi się dobrze sprzedać i dobrze się na rynku pracy określić. nie jest to tylko kwestia ludzkiej głupoty. choć się zgadzam, że sami są sobie winni.
jako, że sam 3 tyg. temu zmieniłem pracę i byłem na wielu rozmowach i sporo dookoła widziałem, to wiem że wcale nie jest słodko. jestem inżynierem po elektronice i telekomunikacji na najlepszej polskiej uczeli technicznej (wg. wprost) z 5 letnim doświadczeniem zawodowym w branży energetycznej i teoretycznie, jak wynika z badań rynkowych powinienem mieć jak pączek w maśle. no niestety, nie bardzo mnie stać na kredyt na nieduże 2 pok. mieszkanie na okres krótszy niż 40 lat.
praca generalnie jest, ale płacy niestety nie ma.
Ty możesz wybierać pracowników i bardzo dobrze, bo musisz wybrać najlepiej dla siebie, ale Twoja opinia na bazie Twoich doświadczeń wg. mnie nie odzwierciedla faktycznego stanu na rynku pracy.

--
Jechać - nieważne dokąd. Ważne żeby bokiem...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
Aż szkoda, że w Polsce prawdopodobnie nie przeszłaby praktyka podobno kiedyś wypróbowana na Zachodzie. Otóż CV żeby było rozpatrzone, musiało mieć dołączoną kaucję. Była ona bezzwłocznie zwracana w przypadku nie zaproszenia na rozmowę. W przypadku zaproszenia była zwracana w potrójnej wysokości, ale tylko pod warunkiem, że pracodawca nie złapał kandydata na żadnym kłamstwie i nieścisłości w CV.

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Ja wypowiem się z punktu widzenia osoby która pracowała przez prawie 2 lata w firmie, która prowadziła rekrutację pracowników na zlecenie.
To do mnie należała wstępna selekcja nadesłanych aplikacji a potem uczestniczyłam w rozmowach i testach (językowych i AS).
Od razu nadmienię, że mam pełny przegląd stanowisk od handlowca przez asystentki zarządu i ludzi do marketingu po dyr. finansowego i naczelnego.

Ludzie nie czytają ogłoszeń. A nawet jak czytają to mają w dupie treść, wysyłają CV na zasadzie, a może się uda.

Biegły angielski okazuje się "no uczyłem się trochę w liceum a potem nie miałem styczności z językiem" a w najlepszym wypadku umie angielski ale biernie czyli boi się mówić.

Znajomość komputera to GG i czaty a już znaleźć w necie rozkład jazy pociągów, albo jakiś adres firmy, zarezerwować hotel, to wyższa szkoła jazdy jest. Pisze dwoma palcami i nie umie ustawić marginesów w Wordzie a o Exelu to tylko słyszał/a.

O wymaganiach płacowych nie wspomnę, bo to kpina jest.

I nie uogólniam bo 70% cv i listów trafiało z mety do kosza.
50% odpadało po pierwszej rozmowie. I na tysiąc aplikacji jak 20 osób doszło do Asesmentu to było świetnie.

--
Suwaczek z babyboom.pl

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
a ja podobne wnioski odnosze przy okazji planując właśnie mały wypad do Irlandii celem zarobienia przez wakacje jakiegoś grosza.
I tak
- ludzie oczekują kokosów bez wysiłku i inwestycji. Pojechać owszem,ale najlepiej samolotem za 119zł, posiedzieć na miejscu miesiąc, może 2, zarobiać min 400 euro tygodniowo (to jednak sporo jak na maturzyste tegorocznego ;) ), i w ogóle z 200zł na start i żeby mieszkanie było za 20 euro na tydzień i to na 2 osoby dzielone...
- praca. Przeglądam z moją matką czasem oferty pracy no i jest 'bar stuff. 1 year experience required'. Od matki słysze tylko - wyślij mejla, może się uda. No NIE uda się, bo nie mam tego experience niestety..

Nie wiem skąd to się bierze, takie przekonanie, że jednostka jest najlepsza, najznakomitsza i min 5000zł na początek. Z telewizji może? Tam wszystko jest wspaniałe..
Zreszta ile dziewczyn rokrocznie wyjeżdża nieświadomie do burdeli bo chciały być piękne i sławne i pozować na całym świecie?

sunnivva
Mhm, wszystko to piękne, co piszecie. Że kwalifikacje potrzebne, że doświadczenie, że 3000 na początek to dużo, że chcą negocjować godziny pracy...
Ale spójrzcie na rynek: tegoroczny absolwent Wydziału Mechanicznego Politechniki Gdańskiej pracuje w firmie projektującej i konserwującej windy. Za 1000 złotych polskich. Projekty, które robi są sprzedawane za ok. 15 000 złotych polskich. Chciałby kupić mieszkanie, być może samochód, ożenić się, mieć małe różowe bobaski... Czy to są marzenia nieprzeciętne i wygórowane? Za 1000 zlotych polskich tak. Nawet za dwa razy tyle.
I teraz paradoks: ja - biurwa zwyczajna - zarabiam więcej. Firma chce mi zapłacić za dokończenie studiów na jednym z proponowanych kierunków. Zapewnia mi praktyki, uprawnienia. Opłaca szkolenia. Negocjuje z projektantami czas pracy, w zależności od tego, kiedy są bardziej wydajni.
Firma jest na rynku od dwudziestu lat. Ma się dobrze. I cały czas potrzebuje nowych ludzi. Można? Można.

--
Jest dla mnie przewidziane specjalne miejsce w piekle. Tron

Makers
Makers - Superbojownik · przed dinozaurami
- jestem z Bytomia, tutaj mam pracownię. Księgową mam super i mam nadzieję, że dalej bedzie prowadzić moją buchalterię.
W Bytomiu - w innych miastach chyba też - urzędnik miejski (gminny) na stanowisku inspektora - a więc z pewnym doświadczeniem - zarabia na rękę ok. 1400 - 1700 zł. Dlaczego absolwent po studiach, bez doświadczenia - takiego prawdziwego, zawodowego doświadczenia - na dzień dobry ma dostawać 3000 zł? Bo tak? Jak znajdzie sponsora - proszę badzo - nie będę zazdrościć. Jak się prawdzi u mnie, jak zdobędzie zaufanie, doświadczeie, jak będę wiedział, że spokojnie będę taką osobę zostawić w firmie na trzy dni i wiem, że zrobi w tym czasie co do niej należy, jak będzie wykazywać przynajmniej minimalną inicjatywę w projektowaiu, to po 3-6 miesiącach będzie zarabiać więcej. Czasem nawet dużo więcej. Słowo. Moja projektantka, która od dobrych trzech lat pracuje ze mną (u mnie, ale już bardziej ze mną niż u mnie - aha gwoli ścisłości - nasz kontakt jest wyłącznie zawodowy) może to powiadczyć. Tylko jest to jedno ale - człowiek musi sie wykazać, sprawdzić. I - brzydko mówiąc - zasłużyć na profity. Nic za darmo.

- wiesz, że to dobry pomysł? Ludzie jak mają wpłacić jakieś pieniądze trzy razy dokładnie przeczytają wymagania. Ale może wtedy nikt by się nie zgłosił?

- "... i cały czas potrzbuje nowych ludzi." Taka rotacja? Ludzie nie wytrzymują okresu próbnego i odpadają a na ich miejsce przychodzą nowi, dla których 1000 zł jest 'na początek' w sam raz?
Negocjacje czasu pracy - ok. Ale PO okresie próbnym. Ja chcę zatrudnić osobę na stałe -nie na 2 - 3 miesiące. Wyszkolenie pracownika kosztuje dużo czasu i nakładów. Jak już inwestować, to w kogoś sprawdzonego. Prawda?

:myszkak, :maksymu007 - święta prawda

BTW. Nasza koleżanka, która została zatrudniona sprawdza się, wnosi tzw. 'świeżą krew' w życie pracowni i wygląda na to, że zagrzeje tu miejsca na dłużej.

sunnivva
:Makers, firma potrzebuje nowych ludzi, bo sie rozwija i ma coraz więcej zleceń. A 1000 zł dotyczyło kolegi, który nie pracuje u nas (nie ta działka).
Czytaj uważniej nieco, napisałam wyraźnie, że ja jako biurwa zarabiam więcej. Techniczni zarabiają jeszcze więcej niż biurwa. Negocjacje po okresie próbnym ok, ale gdy idziesz się zatrudniać, chcesz wiedzieć, czy będzie taka możliwość.
, trzeba sprawdzić jak to się ma do polskiego prawa. Z tego co wiem, takie praktyki w Polsce są zabronione. Choć chciałoby się, chciało

--
Jest dla mnie przewidziane specjalne miejsce w piekle. Tron

kasiula77
kasiula77 - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Ja mam trochę inny problem. Od jakiegoś czasu szukam recepcjonistki, wymagania: matura, podstawowa znajomość Offica (a tak naprawdę chodzi o to aby pismo napisać i pocztę odebrać), komunikatywny angielski (czyli odebrać telefon i połączyć rozmowę). I co? No i właśnie nic. Dostałam jakieś 30 CV, 10 osób zaprosiłam na rozmowę, przyszło 3! Dwie od razu odpadło bo one to jednak jakieś ambitniejszej pracy szukają, trzecia tak nieśmiała, że chyba jakby miała telefon odebrać to by się zawałem skończyło. Żeby nie było niedomówień wszystkie kandydatki miały mniejsze wymagania finansowe niż to co moja firma planuje zapłacić na tym stanowisku. Wniosek: w Wa-wie nie ma bezrobocia, z czego w sumie powinniśmy się cieszyć, ale ciężkie czasy dla pracodawców przyszły.
W poniedziałek daję następne ogłoszenie, może jakaś miła maturzystka się zjawi

grail
grail - Superbojownik · przed dinozaurami
Tak marudzicie na tych, którzy odpowiadają na ogłoszenia bez zagłębiania się w ich treść. Ale i pracodawca nie czyta aplikacji.

Żeby nie być gołosłownym - pracuję w centrali dużego banku na stanowisku mocno specjalistycznym. Pracuje mi się dobrze, ale wiadomo, że trzeba się rozwijać, powąchać czy gdzie indziej trawa nie jest zieleńsza i bardziej soczysta. Poszperałem po necie i za pośrednictwem pewnego portalu wysłałem kilka zgłoszeń (dla dociekliwych - tak spełniałem wymogi). Przy okazji zostawiłem w bazie swoje cv jako jawne - jak ktoś będzie szukał debeściaka to sobie mnie wyklika. Po paru dniach zadzwonił człowiek, który właśnie tak dokopał się do moich danych. Klasyczna gadka - zajefajne CV, doświadczenie że och i ach, kogoś takiego szukamy i mamy doskonałą propozycję itp.

Spotkaliśmy się... Rozmowa j...ła dramatem. Nie dość, że facet nie zapoznał się z dokumentami, to jeszcze był zdziwiony, że olałem ich super hiper propozycję. No bo jak to może być, że nie chcę cofnąć się w rozwoju o 3 lata i przejść na stanowisko niższe i gorzej płatne...
Żal mi się go trochę zrobiło więc nie zrobiłem wykładu o zatrudnianiu pracowników z wiedzą i umiejętnościami przewyższającymi znacznie wymagania na danym stanowisku. Po prostu powiedziałem trzeci raz "Nie!" i wyszedłem.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Tutaj muszę zgodzić się z kolegą grailem. Moja sytuacja była podobna. Niedawno ukończyłem studia (inżynieria baz danych - ogólnie informatyka) Wysłałem CV w odpowiedzi na ofertę pracy dla informatyka. Zadowolony zaproszeniem na rozmowę kwalifikacyjną udałem się do zakłdau pracy. Na miejscu okazało się, że szukają owszem informatyka, ale ze znajomością automatyki, programowania maszyn oraz mechaniki napraw urządzeń sterowanych numerycznie! Nadmienie, że w CV nie było nawet słowa o znajomości zagadnień mechanicznych, czy wiedzy z zakresu automatyki. Skromnie zapytano mnie nawet czy władam włoskim (nie nie władam). Śmieszne i tragiczne zarazem - zwykłe zawracanie gitary i niepotrzene robienie nadziei.

--
Nie wszystko dioda, co się świeci...
Forum > Inteligentna jazda > Rozmowy kwalifikacyjne
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj