Obejrzałem w weekend i postanowiłem wrzucić łyżkę dziegciu do tej beczki miodu, która w tym wątku gra główne skrzypce.
Od samego początku było w tym serialu coś, co mnie irytowało. Pod koniec 3 odcinka zrozumiałem, co to. Otóż mam nieodparte wrażenie, jakby wszyscy aktorzy wpadali na plan filmowy Reachera w przerwach grania w innych lepszych filmach.
Wpadają na chwilę na odegranie kilku scen, na szybko, bez jakiegoś angażowania się w postaci, płytkie i oderwane od poprzednich wydarzeń, z rwącą się fabułą i ogólnie pozbawione jakiegokolwiek związku przyczynowo-skutkowego.
Trupy bestialsko potraktowane? 3 minuty filmu, potem przejście nad tym do porządku dziennego. Następne trupy? Znowu 3 minuty na wątek.
W każdym, powtarzam, każdym filmie sensacyjnym, w takiej sytuacji pojawiają się dziesiątki policjantów, jakieś kompetentne służby śledcze, ktokolwiek. A tu nic, zero reakcji. Same lokalne służby przestają istnieć i nikt nic nie robi.
A nie, kurwa, przepraszam, jest przecież Reacher. Facet znikąd, który sam bohatersko rozpierdziela wszystkich złych i dalej łazi po ulicach zastępując wymiar prawa.
Wymęczyłem to do końca. Moim zdaniem to jest wielokrotnie gorsze od filmów z Jackie Chanem. Bo tam z założenia miało być głupio, a tu głupio po prostu wyszło.
Szkoda czasu.