Rzadko pojawiają się na tym forum książki ostatnimi czasy. Ja jednak chciałbym polecić jedną, bo zdecydowanie warto. Wspomniany w tytule posta "Hotel Żaglowiec" to debiut autora. Cóż moge powiedzieć - zazdroszczę takiego debiutu i kibicuję, aby kolejne pozycje były równie dobre. W moich prywatnych kategoriach książka wpisuje się w pewien charakterystyczny motyw hotelowy, do którego kwalifikuję również "Hotel Zacisze" oraz "The Grand Budapest Hotel" - to są co prawda filmy, ale to akurat bez znaczenia ;)

Zamiast pisać recenzję pozwolę sobie zamieścić dwa cytaty. Pierwszy z nich opisuje konstrukcję książki, drugi zaś jej charakter ;)

"Myślę, że mógłbyś napisać wspaniałą powieść o nas wszystkich.
– Pewnie, mądralo. I co by się w niej działo? Przesiadywalibyśmy w barze i rozmawiali na przypadkowe tematy?
– Na przykład.
– A co z fabułą, angażującym głównym wątkiem, motorem napędowym napięcia?
– Nie ma.
– To może jakiś wewnętrzny, centralny konflikt?
– Też nie ma.
– Nie może nie być.
– Pewnie, że może. Jeśli bohaterowie są wystarczająco ciekawi, a ustaliliśmy już, że są, nie potrzebujesz fabuły."


............


"To był kluczowy element treningu. Nazywam go wychodzeniem ze strefy komfortu. Główną częścią naszych ćwiczeń były biegi terenowe, na początku zwykłe, na rozgrzewkę, a potem, w miarę nabierania wprawy, ze związanymi rękami. Oczywiście tylko w przypadku Wspaniałego Gonzalesa, ja potrzebowałem mieć wolne dłonie, żeby dodatkowo go motywować gestykulacją. Mistrz był przyzwyczajony do chodzenia z wyciągniętymi dłońmi, w ramach asekuracji. Kiedy związałem mu je za plecami, musiał się poruszać na wyczucie, to jest: robić coś, do czego nie nawykł. Dzięki temu pokonywał swoje wewnętrzne bariery, a moje nauki przyniosły spektakularny efekt!
– Kazałeś niewidomemu biegać po lesie ze związanymi rękami? – oburzyła się Anastazja. – Dlatego chodził cały posiniaczony!
– Właśnie – odparł zadowolony Pedro. – O to dokładnie w tym chodzi. Trzeba wyjść ze strefy komfortu. Bez bólu nie ma rezultatów.
– Ale przecież to mu w niczym nie pomagało, na miłość boską! On ma trafiać rzutkami do celu, a nie łazić po lesie na ślepo!
– Pomagało, bo budowało jego wiarę w siebie."