Bierzesz pół konserwy, która została z wczorajszej kolacji. Podsmażasz ją w garnku pokrojoną w kostkę. Do tego można wkroić cebulę, paprykę, pomidora, czy cokolwiek co zostało do zjedzenia (bo do najbliższego sklepu ładnych kilka kilometrów). Następnie zalewasz całość wodą i gotujesz. Wtedy przypomina ci się, że z w którejś reklamówce została jeszcze grillowana kiełbasa z wczoraj, ją również należy z wielką starannością wkroić do zupy. Jak dobrze, że znalazłeś/aś jeszcze zapomnianą puszkę fasoli, ta również trafia do garnka. Teraz już tylko łyżka masła dla zapachu i zapewnienia odpowiedniej ilości wysokowartościowych składników pokarmowych i najważniejszy składnik, czyli Vegeta lub Kucharek. Oczywiście dodajemy do smaku. Gdy całość się zagotuje przypomnij sobie, czy ten chleb, który kupiłeś trzy dni temu jeszcze został (bo świeży już kupiony a nic się nie może zmarnować) i jeśli został to należy go wdrobić do zupy w celu zagęszczenia. Podajemy na gorąco z odrobiną natki pietruszki lub płatkami dzikiej róży... tfu... wróć. Skąd na jachcie natka pietruszki?
Smacznego.
Smacznego.
Ostatnio edytowany:
2015-09-17 00:38:07
--
"Jesli potrafisz zadać własciwe pytanie - odpowiedź pojawia się samoistnie", Sin-Itiro Tomonaga.